„Wskoczyłam szefowi do łóżka. Owszem, załatwiłam sobie awans: ze starej panny, na samotną matkę”

załamana matka fot. iStock, Antonio_Diaz
„Mój plan B obejmował uwiedzenie szefa i poprzez jego łóżko przesunięcie się o parę szczebli w górę w firmowej hierarchii. To się nazywa: połączenie przyjemnego z pożytecznym”.
/ 11.11.2023 21:15
załamana matka fot. iStock, Antonio_Diaz

Od najmłodszych lat miałam plan na życie — chciałam pracować w dużej firmie na kierowniczym stanowisku i zarabiać duże pieniądze. I chociaż wiedziałam, że będzie to wymagało sporo pracy i wyrzeczeń, to nic nie mogło odwieść mnie od mojego planu.

Już w szkole podstawowej skupiłam się na nauce i zajęciach dodatkowych, całkowicie ignorując zabawy, spotkania z przyjaciółmi czy jakiekolwiek inne rozrywki. Wszystko podporządkowałam temu, aby dostać się na dobre studia, po których będę mogła spełnić swoje marzenia. I to mi się udało.

Ukończyłam prestiżowy kierunek studiów, po których zostałam zatrudniona w jednej z najbardziej znanych korporacji. Jednak wtedy przyszło pierwsze rozczarowanie. Okazało się, że zrobienie kariery w takiej firmie wcale nie jest takie proste, a chętnych na pięcie się do góry jest bardzo dużo. Wtedy wdrożyłam plan B. Jednak nic nie poszło zgodnie z moimi zamierzeniami, a ja zostałam z konsekwencjami nietrafionych decyzji.

Nigdy nie zostanę kierowniczką

Rozczarowanie pracą w korporacji przyszło dosyć szybko. Już po kilkunastu miesiącach ciężkiej harówki przekonałam się, że moje marzenia o szybkiej karierze mogą się nie spełnić. Hierarchia firmy była ściśle określona, a tacy jak ja nowicjusze niemal nie mieli szans, aby w szybkim tempie dostać się na stanowiska kierownicze. I chociaż początkowo miałam sporo zapału, to z czasem ogarniało mnie coraz większe zniechęcenie. Wprawdzie zarabiałam całkiem przyzwoite pieniądze, to przecież nie do końca o to mi chodziło.

— W takim tempie to nigdy nie zostanę kierowniczką — żaliłam się rodzicom, do których wpadłam na obiad. Od kilku miesięcy niemal zupełnie się z nimi nie widywałam, bo po prostu nie miałam czasu.

— Nie przejmuj się córeczko. Jeszcze wszystko przed tobą — pocieszała mnie mama. I od razu postawiła na stół moją ulubioną zapiekankę. Rzuciłam się na nią, jakbym od tygodnia nic nie jadła. I w sumie była to po części prawda, bo moje posiłki w ostatnim czasie ograniczały się do chińskich zupek, gotowców kupowanych w całodobowym sklepie i zamawianych kebabów. A wszystko to, aby mieć więcej czasu na pracę.

— No nie wiem — westchnęłam zrezygnowana. Jednak nie kontynuowałam tematu. Nie chciałam z rodzicami rozmawiać o pracy, bo oni i tak już twierdzili, że zbyt dużo czasu spędzam w firmie. Nie rozumieli, że tylko w ten sposób mogę osiągnąć swój cel.

Ty i tak masz większe możliwości

Z dnia na dzień czułam się coraz bardziej rozczarowana i zła. Już kilka razy próbowałam poruszyć temat mojego awansu z moim bezpośrednim przełożonym, ale za każdym razem słyszałam to samo.

— Musisz pracować jeszcze ciężej i wydajniej, a nagroda w postaci awansu na pewno cię nie ominie — mówił kierownik naszego działu i miło się do mnie uśmiechał. Jednak ja nie byłam tego taka pewna. Zresztą podobne przemyślenia miały też inne osoby, z którymi przesiadywałam w biurze od świtu do późnych godzin wieczornych.

— Nie wiem, czy ta harówka ma sens — usłyszałam od Marcina, który został zatrudniony w tym okresie co ja. Spotkaliśmy się przy ekspresie do kawy i niemal od razu wzięło nam się na narzekanie. — Pracuję do świtu do nocy, a i tak nie mam szans na awans.

Spojrzałam na niego ze zrozumieniem.

— Dochodzę do takich samych wniosków — westchnęłam. Tak szczerze powiedziawszy, to już od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czy nie zrewidować swojego planu na życie.

— Tobie i tak jest łatwiej — zaśmiał się Marcin. Zaskoczona podniosłam wzrok znad kubka kawy.

— A to niby dlaczego? — zapytałam zdziwiona.

Bo kobietom zawsze jest łatwiej — powiedział i porozumiewawczo mrugnął okiem.

— O co ci chodzi? — zapytałam.

— Domyśl się — powiedział Marcin, a potem odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Zmarszczyłam brwi w trudnym procesie zrozumienia, co mój kolega miał na myśli. I nagle mnie olśniło. „Może to jest jakieś wyjście” — pomyślałam. I z nowym entuzjazmem wróciłam do pracy.

Czas na wdrożenie planu B

Od kolejnego poranka zaczęłam przyglądać się swojemu szefowi. Wprawdzie już od dawna słyszałam, że ma słabość do kobiet, ale nigdy za bardzo mnie to nie interesowało. Teraz to się zmieniło. Mój plan B obejmował uwiedzenie szefa i poprzez jego łóżko przesunięcie się o parę szczebli w górę w firmowej hierarchii.

Taki pomysł wpadł mi do głowy po słowach Marcina. Przypomniałam sobie spojrzenia, jakimi obrzucał mnie szef. Wcześniej nie zwracałam na nie uwagi, ale teraz postanowiłam to wykorzystać.

Czy miałam jakieś opory? Owszem, przez kilka dni biłam się z myślami, ale ostatecznie stwierdziłam, że to moja jedyna szansa. A ponieważ mój szef był naprawdę przystojny, to stwierdziłam, że plan jest wykonalny. I tak naprawdę banalnie prosty.

Od pomysłu do realizacji nie minęło dużo czasu. Zaczęłam ubierać się bardziej seksownie (oczywiście z zachowaniem firmowego dress codu), a mój makijaż zdecydowanie bardziej niż wcześniej podkreślał mój typ urody. Dodatkowo przy każdej okazji obdarzałam szefa zalotnym uśmiechem, a na firmowych zebraniach zajmowałam miejsca jak najbliżej niego.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Na jednej z firmowych imprez szef przysiadł się do mnie i zaproponował drinka. A potem usłyszałam to, na co czekałam.

— Przeniesiemy się do hotelu? — mruknął mi do ucha. Dla podgrzania atmosfery nieco się opierałam, ale ostatecznie wylądowaliśmy w hotelowym pokoju. I naprawdę nie mogłam żałować. Mój szef okazał się świetnym kochankiem, który doskonale wiedział, czego kobieta oczekuje od prawdziwego mężczyzny.

„I tak wygląda połączenie przyjemnego z pożytecznym” — pomyślałam w duchu, gdy patrzyłam na śpiącego obok szefa. I zupełnie mi nie przeszkadzało, że jest żonaty. Przecież to nie był związek, a jedynie środek do celu.

Zasłużyłam na awans

Początkowo mój plan wydawał się do spełnienia. Pierwszym krokiem była podwyżka, którą mój szef zaproponował mi już po kilku tygodniach romansu. I chociaż po podpisaniu aneksu czułam się trochę tak, jakbym się sprzedała, to moje rozterki nie trwały zbyt długo. „Przecież zasłużyłam na to” — przekonywałam sama siebie. Pracowałam sumiennie, wyrabiałam plany i przykładałam się do rozwoju firmy. A że przy okazji byłam kochanką szefa? No cóż, takie jest życie.

Z czasem przestało mi to wystarczać. W końcu podstawowym celem mojego romansu miał być awans. Dlatego po kolejnej namiętnej nocy niby mimochodem nawiązałam do pracy.

— Nie uważasz, że zasłużyłam na awans? — zapytałam szefa, który leżał na łóżku i palił papierosa. Doszłam do wniosku, że lepszej okazji może nie być.

— Co masz na myśli? — zapytał i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. To wtedy pierwszy raz pomyślałam, że być może mój pomysł na karierę nie był najlepszy.

— Po prostu jestem ciekawa, jakie są zasady awansu — powiedziałam ze śmiechem. Próbowałam wszystko obrócić w żart. Ale chyba mi się nie udało, bo mój szef spojrzał na mnie w dziwny sposób, a potem zaczął się ubierać.

Nie wracałam do tematu przez kilka kolejnych tygodni. Dalej mieliśmy romans, ale to już nie było to co na początku.

Zostanie pani matką

Doskonale pamiętam moment, w którym zaczęłam się źle czuć. To było na zebraniu firmowym, którego końca nie doczekałam, bo musiałam szybko wybiec do toalety. Zresztą mdłości i dolegliwości żołądkowe męczyły mnie już od kilkunastu dni. Do tej pory myślałam, że jest to lekkie zatrucie, które z czasem minie. Ale tamtego dnia zrozumiałam, że to jednak nie to. Tym bardziej że spóźniał mi się okres, co nie miało miejsca od czasów nastoletnich.

— Jest pani w siódmym tygodniu ciąży — powiedział ginekolog, do którego udałam się od razu po pracy. W sumie to mnie nie zaskoczył, gdyż już w firmie zrobiłam test ciążowy, który wyraźnie wskazał dwie kreski. — Gratuluję — dodał jeszcze z uśmiechem. Ale mi wcale nie było do śmiechu. Doskonale wiedziałam, że mój szef nie przyjmie tego z radością.

Załamana wróciłam do domu. „I co ja mam teraz zrobić?” — myślałam przerażona. W tym momencie byłam pewna, że moja kariera legła w gruzach. Samotna matka w korporacji? Nie, to się nie mogło udać.

Przez wiele dni biłam się z myślami, jakie kroki powinnam podjąć. W końcu złożyłam podanie o przeniesienie do innego miasta. Wiązało się to z niższym stanowiskiem, ale dla mnie najważniejsze było zachowanie posady.

Mój szef początkowo nie chciał się na to zgodzić, ale ostatecznie złożył podpis na stosownym dokumencie. Nie powiedziałam mu o ciąży. I chociaż jest ryzyko, że się o niej dowie, to ja nie zamierzam się przyznawać do tego, że to on jest ojcem. I chociaż nie planowałam tego dziecka, to zamierzam być dobrą matką. 

Czytaj także:
„Całe życie harowałem i nie zbudowałem relacji z dziećmi. Po śmierci żony nie chcą mieć ze mną kontaktu, uważają za obcego”
„Zdradziłem żonę, bo pragnąłem jędrnych przygód. Po rozwodzie Kasia wypiękniała i schudła, a ja marzę, by do niej wrócić”
„Po rozwodzie Jan obudził we mnie kobietę. Tylko zamiast kochanki zrobił ze mnie babcię, bo zdradził mnie z moją córką”

Redakcja poleca

REKLAMA