Moja mama sprawia wrażenie bystrej starszej pani, która doskonale sobie radzi w życiu. Pewnie dlatego, kiedy okazało się, że wpadła w poważne tarapaty finansowe, nie mogłam w to uwierzyć.
Opiszę swoją historię ku przestrodze, bo pewnie wiele osób było albo będzie w podobnej sytuacji.
Jestem Bożena, mam 50 lat i mamę, która mieszka sama. Przez całe życie pracowała jako krawcowa, po przejściu na emeryturę dorabiała jako opiekunka do dzieci. Cieszyłam się, że jest taka aktywna. Sama wieszała zasłony, myła okna, dyrygowała robotnikami przy okazji wymiany kaloryferów.
Pieniędzy jej nie brakowało. Emerytura plus zarobki niani wystarczały na przyzwoite życie. Byłam o nią spokojna. Gdy dwa lata temu wpadłam w chwilowe tarapaty finansowe, poprosiłam mamę, by wzięła dla mnie małą pożyczkę. Zdziwiłam się, gdy odmówiła, tłumacząc, że nie może tego zrobić, bo ma swoje długi.
– Jakie długi?
Mama wymieniała okna, meblościankę, drzwi wejściowe i lodówkę, ale wszystko to już dobre kilka lat temu. Nawet jeśli robiła zakupy na raty, to ile mogą wynosić raty za wart kilkaset złotych regał lub lodówkę? Mama żyła bardzo skromnie. Nie kupowała ubrań, bo sama sobie wolała coś uszyć. Zresztą miała pełne szafy ciuchów. Z luksusów widziałam u niej tylko kolorowe gazety. Na co więc wydawała pieniądze?
– Mam zaległości w czynszu – przyznała w końcu wyraźnie zakłopotana. – Około dwóch tysięcy. Dopóki nie spłacę, bank nie da mi kredytu.
Nie rozumiałam tego. Czynsz za jej mieszkanie był niewysoki, niewiele ponad dwieście złotych. Dlaczego w takim razie go nie płaciła? Tego się nie dowiedziałam.
Było mi wstyd, że długi babci musi spłacać wnuczka
Zdenerwowałam się, bo zależało mi na kredycie. Kiedy powiedziałam o tym córce, postanowiła pomóc babci w spłacie długu.
– Pożyczę babci te dwa tysiące, a kiedy spłaci czynsz, weźmie dla ciebie większy kredyt – zaproponowała.
Było mi głupio, że młoda dziewczyna na progu dorosłego życia musi zajmować się długami babci, ale to rozwiązanie wydawało się rozsądne.
– Dziękuje ci, dziecko! Teraz na pewno wszystko się ułoży! – cieszyła się mama, biorąc od wnuczki obiecane pieniądze.
Minął tydzień, drugi, a mama nie wspominała o obiecanym kredycie. W końcu nie wytrzymałam i sama zapytałam, czy już złożyła dokumenty.
– Wiesz, że to dla mnie bardzo ważne.
Mama próbowała zmienić temat, ale kiedy uparcie wracałam do sprawy kredytu, przyznała, że go nie wzięła. W dodatku pieniędzy od wnuczki wcale nie wydała na spłatę czynszu, tylko na „inne długi”.
– Jakie „inne długi”, mamo?! – myślałam, że się przesłyszałam. – Dlaczego wcześniej o nich nie wspomniałaś?
– Myślałam, że dostanę pożyczkę i je spłacę – przyznała cicho.
Zagroziłam, że nie wyjdę, dopóki nie przyniesie wszystkich umów z bankami. Włosy stanęły mi dęba. Były tam umowy oprocentowane na kilkaset procent w skali roku! Żadna nie pochodziła z prawdziwego banku, tylko z firm pożyczkowych. Łącznie na około dziesięć tysięcy.
Byłam wściekła, ale współczułam mamie. Rozumiałam, że pożyczając dwieście złotych „do pierwszego”, mogła nie zdawać sobie sprawy, że będzie musiała oddać co najmniej sześćset. Kiedyś takie działania były uznawane za lichwę i zakazane, ale teraz wolna amerykanka.
– Z parabankami nie ma żartów. Trzeba spłacić zobowiązania babci – oznajmiła moja córka.
– Ale jak? – rozłożyłam bezradnie ręce.
Niedawno zmieniłam pracę i nie mogłam liczyć na kredyt. Ustaliłyśmy więc, że Ilonka weźmie pożyczkę i spłaci długi babci, a ta będzie jej oddawać po pięćset złotych miesięcznie.
– Poradzisz sobie. Nawet biorąc pod uwagę samą emeryturę, zostanie ci sporo na życie – tłumaczyłam mamie.
Córka zdecydowała, że na wszelki wypadek sama odwiedzi pożyczkodawców, żeby nie dawać babci pieniędzy do ręki.
– Nie możesz już robić długów. Jak zabraknie ci pieniędzy, przyjdź do nas! – powtarzałyśmy staruszce przy każdym naszym spotkaniu. – Rozumiesz? Zrobisz tak?
– Tak, tak, oczywiście – zapewniała mama.
Wszystko szło zgodnie z planem. Córka co miesiąc dostawała od babci pieniądze, którymi spłacała dług w banku.
Czy ratunkiem jest ubezwłasnowolnienie ?
Jakieś dwa lata po tej sytuacji odebrałam nieoczekiwany telefon.
– Córeczko... przyjedź... pomóż... – szlochała moja mama.
Nic nie mogłam zrozumieć, więc czym prędzej do niej pojechałam. Okazało się, że pod nieobecność mamy ktoś namalował na jej drzwiach wielki napis: ZAPŁAĆ!
– Komu i co masz zapłacić?! – zapytałam.
Mama przyznała, że po raz kolejny narobiła długów. I to znów w tych samych podejrzanych firmach pożyczkowych!
– Ile jesteś im winna? – zapytałam, siląc się na spokój.
– No... Trudno powiedzieć... Tak około pięćdziesięciu tysięcy...
Pobladłam. Dla mnie taka suma była całkowicie abstrakcyjna.
– Na co brałaś te pożyczki? – drążyłam.
Babcia milczała jak grób. Rozejrzałam się po domu – nie miała nic nowego. Wciąż żyła bardzo skromnie. W końcu udało mi się wyciągnąć od niej, że zaczęło się od 300 złotych pożyczonych przed świętami. Po miesiącu musiała oddać trzy razy tyle. Znów jej zabrakło, więc wzięła kolejną „chwilówkę”. Teraz do oddania było półtora tysiąca. I tak brała pożyczkę za pożyczką, a długi rosły w zastraszającym tempie. Godzinę później przyjechała moja córka.
– Obiecałaś, że już się nie zadłużysz. Jak mogłaś coś takiego zrobić?! Nie przeszkadza ci, że będziesz mieszkać na ulicy? Komornik zabierze ci mieszkanie! – krzyczała w nerwach.
– Nie mów tak... Nie wiedziałam... – broniła się mama.
– To teraz sobie radź! – moja córka wyszła, trzaskając drzwiami.
Od tamtej pory mięło kilka tygodni. Ilona po raz pierwszy tak długo nie odzywa się do swojej babci. Długi mamy rosną z każdym dniem. A ja spać po nocach nie mogę, zastanawiając się, czy je spłacić? Rozum podpowiada mi, że powinnam zająć się sobą, a nie pogrążać rodzinę w długach w imię solidarności z babcią.
Ale serce mówi co innego. To jednak matka, powinnam jej pomóc. Boję się, że sytuacja będzie się powtarzać. Skoro babcia już dwa razy doprowadziła do identycznego problemu... Może więc lepiej, żeby odczuła konsekwencje swoich działań?
Radziłam się prawnika – powiedział, że trzeba mamę ubezwłasnowolnić. Ale to długi i skomplikowany proces, a ja nie mogę rzucić pracy i się tym zająć, bo z czego bym żyła. Zresztą zaciągnięte długi i tak trzeba będzie spłacić. Nie wiem, co robić.
Czytaj także:
„Mąż traktował ludzi interesownie i dostał za swoje, gdy sam potrzebował pomocy. Zapomniał, jak to jest”
„Zdradził i porzucił, a gdy kochanka odeszła, wrócił i przeprasza na kolanach. Bezczelny! Jeszcze chce mojego pocieszenia”
„Szwagier to cyniczny cwaniaczek, który pozjadał wszystkie rozumy. Z lubością patrzyłem, gdy w końcu dostał za swoje”