„Mąż wpadł w szał, kiedy dowiedział się, że chcę zapisać syna na lekcje tańca, bo uznał, że to niemęskie”

Mąż uważał lekcje tańca za niemęskie fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY
– Mowy nie ma! – mąż aż poczerwieniał, kiedy usłyszał, na jakie zajęcia dodatkowe chce chodzić syn. – Ja rozumiem karate, jakieś inne sporty walki, piłka nożna… Ale taniec? I ja mam jeszcze za to płacić? Za pląsanie jak baba?!
/ 25.03.2022 06:34
Mąż uważał lekcje tańca za niemęskie fot. Adobe Stock, NDABCREATIVITY

– Mowy nie ma! – mąż aż poczerwieniał, kiedy usłyszał, na jakie zajęcia dodatkowe chce chodzić nasz trzynastoletni syn. – Ja rozumiem karate, jakieś inne sporty walki, piłka nożna… Ale taniec? I ja mam jeszcze za to płacić?

– Opłaty wcale nie są takie wysokie… – zaczęłam mu tłumaczyć, ale mi przerwał w pół słowa.

– Ale ty nic nie rozumiesz! Tu wcale nie chodzi o pieniądze! Ja po prostu sobie nie życzę, żeby mój syn pląsał w balecie, jak jakaś baba! – Andrzej zacisnął pięści. – No, bo nie powiesz mi przecież, że taniec to męskie zajęcie.

Jasne… Dla mojego męża na pewno nie było męskie. Kompletnie nie potrafił tańczyć i za naszych młodzieńczych czasów na każdej dyskotece podpierał ściany. W ogóle bym na niego nie zwróciła uwagi, gdyby nie to, że kiedyś został po zakończonej szkolnej zabawie, aby mi pomóc posprzątać salę.

Tylko dlatego zostaliśmy parą

Tuż przed naszym ślubem udało mi się namówić Andrzeja na szybki kurs tańca, po to, abyśmy nie dali plamy jako para młoda, tańcząc pierwszy taniec przed weselnymi gośćmi. Poszedł ze mną posłusznie na kilka lekcji, ale wyraźnie mu nie szło. W ogóle nie czuł rytmu, mylił kroki i w efekcie strasznie się denerwował.

– No to niech pan się tylko po prostu kołysze do taktu – stwierdził w końcu nasz nauczyciel zrezygnowany.

I tak dokładnie zrobiliśmy. Wybraliśmy wolny taniec i kołysaliśmy się wspólnie na środku sali, niby romantycznie przytuleni. Andrzej tak się wtedy spocił z emocji w swoim ślubnym garniturze, że marynarkę to można byłoby wyżąć. Nie zatańczył później ani ze swoją matką, ani z teściową, za co moja mama nawet się na niego obraziła. A potem mi zapowiedział, że jeśli chodzi o taniec, to żebym już więcej na niego nie liczyła. I nie liczyłam.

Zresztą, w naszym towarzystwie prawie żaden mężczyzna nie potrafił tańczyć. Na weselach czy podczas sylwestra unikali parkietu jak ognia. Czasami robili się odważni, kiedy już sporo wypili i wtedy różne rzeczy się działy. Podeptanych damskich pantofli nie zliczę. Dlatego kiedy mój syn zainteresował się tańcem, pierwszą myślą, jaka przyszła mi do głowy, było: „Ale jego dziewczyna będzie miała fajnie!”.

Od dłuższego czasu widziałam, że uwielbia takie programy jak „You Can Dance” czy „Taniec z gwiazdami”. Siadał ze mną przed telewizorem i wpatrywał się w ekran jak zaczarowany. No, ale od patrzenia do wejścia na parkiet jest długa droga. Nawet nie myślałam o tym, żeby Kamilowi zaproponować, by poszedł na jakiś kurs tańca.

Wydawało mi się niemożliwe, aby chciał

A tutaj taka niespodzianka! Byłam ucieszona, dopóki nie porozmawiałam z mężem. Andrzej zareagował na ten pomysł wręcz alergicznie. – Nie dam na to pieniędzy – powiedział i zamilkł. A potem ruszył do pokoju syna, aby przeprowadzić z nim poważną męską rozmowę. Z tego, co słyszałam zza zamkniętych drzwi, to ta rozmowa wyglądała bardzo jednostronnie. To znaczy mówił mąż, a syn tylko słuchał.

Oczywiście, Andrzej wyszedł z pokoju Kamila bardzo zadowolony, uważając, że ma niezwykle posłusznego syna. Ja jednak doskonale wiedziałam, że Kamil tak łatwo się nie podda, w końcu odziedziczył charakter po mojej matce, a jak ona sobie coś postanowiła, to naprawdę potrafiła postawić na swoim. Nie myliłam się. Kilka dni później, gdy wróciłam do domu po pracy, zaskoczyło mnie to, jak ładnie jest posprzątane. Kamil pozmywał naczynia i odkurzył dywany. Wiedziałam od razu, że będzie czegoś chciał.

– Mamo… Poszedłem się zapisać do szkoły tańca, ale mnie nie przyjęli – wyrzucił z siebie.

– Ale dlaczego? I skąd miałeś pieniądze? – zdziwiłam się.

– Pieniądze to nie problem, przecież zbierałem na nowy komputer. Ale powiedzieli mi, że jestem niepełnoletni i dlatego muszę mieć zgodę rodziców. Na piśmie. Zobacz, dali mi taki dokument… – Kamil wręczył mi zadrukowaną kartkę, na której było oświadczenie, że zgadzam się na to, aby moje dziecko chodziło na zajęcia taneczne.

Wystarczyło się pod tym podpisać i gotowe

Zawahałam się, ale tylko na moment. Podpisanie tego dokumentu bez wiedzy męża nie było dla mnie łatwe, ale jednocześnie doceniałam fakt, że Kamil nie podpisał go sam, podrabiając moją parafkę. Mógł tak zrobić, ale nie posunął się do oszustwa, chociaż najwyraźniej na tych zajęciach zależało mu bardzo, skoro chciał poświęcić nawet pieniądze tak mozolnie zbierane na komputer. Wzięłam długopis do ręki, lecz w ostatniej chwili się zawahałam.

– Porozmawiam jeszcze z tatą – powiedziałam.

– Mamo, ale przecież wiesz, że ojciec się nie zgodzi! – Kamil zbladł.

– Zobaczymy… – położyłam mu uspokajająco rękę na ramieniu.

Tak, rozmowa z Andrzejem nie była łatwa. Grzmiał niczym Zeus gromowładny. A kiedy się zmęczył, przypomniałam mu, jak kiedyś rozochocony po wypiciu sporej dawki alkoholu tak zaczął mną wywijać na parkiecie, że… puścił mnie w piruecie i wpadłam na ścianę. Siniaka na ręce miałam ponad miesiąc i w środku lata musiałam chodzić w długim rękawie.

– Naprawdę chcesz, żeby Kamil także przez całe życie bał się parkietu na każdej zabawie? A poza tym, jak mu zabronisz, to będzie o tym marzył i w skrytości ducha miał do ciebie pretensję. A tak… może się znudzi po pierwszej lekcji?

– Masz rację… – poddał się w końcu mąż.

Kamil zachwycony poszedł na zajęcia taneczne. I do tej pory się nimi nie znudził, chociaż tańczy już pięć lat. Wybrał taniec nowoczesny i odnosi spore sukcesy. A mąż? Zmienił zdanie, kiedy podczas kolejnego wesela w rodzinie zobaczył, jak Kamil obtańcowuje wszystkie najładniejsze dziewczyny, a one lgną do niego jak pszczoły do miodu.

– Ma powodzenie! Moja krew! – stwierdził zadowolony.

Tylko uśmiechnęłam się w duchu. I po co robił taki raban, skoro teraz rozpiera go duma?!\

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA