„Miałam dość, że Jurek na każdym kroku wychwala swoją byłą. Zrobiła z niego bezwolne cielę”

Załamana kobieta fot. Adobe Stock, deagreez
„Dwoiłam się i troiłam, aby uczynić życie Jerzego wygodnym. Odnowiłam jego garderobę, wszystkie guziki poprzyszywałam białymi nitkami. >>Czy on to w ogóle doceni?<< – zadałam sobie pytanie. Kilka miesięcy później znałam już odpowiedź”.
/ 18.04.2022 06:02
Załamana kobieta fot. Adobe Stock, deagreez

Spojrzałam na swoje ręce i westchnęłam smutno. Dłonie miałam zniszczone od żrących środków chemicznych, którymi próbowałam usunąć stary tłuszcz. „Przynajmniej nie potrzebuję już zmywacza do paznokci” – pomyślałam, patrząc na pozdzierany lakier. Oderwał się dziwnie, jak odpadająca tapeta od ścian. Zaczęłam go bezmyślnie zrywać do końca, patrząc na swoje dzieło – nieskazitelnie czysty okap.

Jego domycie zajęło mi dwie godziny! Udało się chyba tylko dzięki świetnym środkom. Całe szczęście, kiedy jechaliśmy na działkę, dojrzałam po drodze napis: „Sprzedaż chemii niemieckiej”. Minęłam go. Ale potem, kiedy weszłam do letniskowego domku i spojrzałam na ten bałagan dookoła, zrobiłam w tył zwrot i wsiadłam z powrotem do auta.

– Zaraz wracam, tylko zrobię zakupy – powiedziałam Jurkowi.

Kiedy zobaczył mnie z pełną siatką środków do czyszczenia, rzucił tylko przepraszająco:

– Dawno tutaj nikt nie sprzątał… Wiesz, odkąd zmarła Ewa...

Artystka? Chyba raczej leń i brudas!

„Ewa tutaj także nie sprzątała!” – chciałam się odciąć, bo na moje oko ten brud był bardzo stary, ale zmilczałam. Trudno jest konkurować ze zmarłą żoną, chociaż czasami by się chciało powiedzieć na jej temat wreszcie coś prawdziwego.

Otóż według mojego narzeczonego Ewa była prawdziwą artystką. Delikatną i wrażliwą. A moim zdaniem… No cóż, była zwyczajnym brudasem! 

Kiedy poznałam Jurka, był pogrążonym w rozpaczy wdowcem. Jego żona Ewa kilka miesięcy wcześniej zginęła w wypadku. To musi być straszne tak nagle stracić kogoś bliskiego. Było mi żal Jerzego.

A jednocześnie tak bardzo pociągał mnie jako mężczyzna! Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia i, mimo jego żałoby, postanowiłam, że nie spocznę, póki go nie zdobędę.

Początkowo strasznie mnie rozczulał… Wydawał mi się taki nieporadny, kiedy widziałam, że guzik od koszuli ma przyszyty kolorową nitką. „Jak dziecko…” – myślałam z uśmiechem. Wyobrażałam sobie, jak wyciąga z szuflady pierwszą z brzegu nitkę i niezdarnie zabiera się do szycia. Może była jeszcze nawleczona przez jego żonę...?

Dopiero kiedy bliżej poznałam Jurka, zrozumiałam, że to nie on przyszywał sobie guziki na żółto, tylko ona mu to robiła. I nie dlatego, że była daltonistką, ale dlatego, że… miała to w nosie! Nigdy nie widziałam tak zaniedbanego faceta i zapuszczonego domu.

Blaty w kuchni, do których człowiek prawie się przyklejał, to nic! Trzeba było widzieć te szafki! Znalazłam w nich prawdziwe wykopaliska; resztki produktów, którym termin ważności skończył się jeszcze w ubiegłym wieku. Od razu było widać, że latami nikt tego nie przeglądał i nie wyrzucał resztek, tylko dokładał następne opakowania.

Uporządkowanie tego wszystkiego zajęło mi cały weekend. Wykorzystałam fakt, że Jerzy pojechał do swoich rodziców i zakasałam rękawy. Kiedy wrócił, byłam ciekawa, czy zauważy, że jest na błysk posprzątane. Z zapartym tchem wpatrywałam się w niego, kiedy otwierał szafkę, aby wyjąć z niej herbatę i…  Nic. Nie odezwał się ani jednym słowem!

– Niczego nie zauważyłeś? – zapytałam w końcu.

– Nie – spojrzał na mnie zdziwiony.

– Zmieniłaś fryzurę? – dodał po chwili.

– Tylko ściągnęłam włosy w kucyk! – odparłam zrezygnowana, bo jakoś odeszła mi chęć tłumaczenia mu, że dzień wcześniej wyniosłam z domu dwa worki śmieci.

„Czy on to w ogóle doceni?” – zadałam sobie pytanie.

To chyba jednak się nie uda...

Kilka miesięcy później znałam już na nie odpowiedź. Nie, nie doceni. Dwoiłam się i troiłam, aby uczynić życie Jerzego wygodnym. Odnowiłam jego garderobę, wszystkie guziki poprzyszywałam białymi nitkami, wyrzuciłam koszule z wystrzępionymi kołnierzykami i zabrałam go do sklepu, aby kupił sobie nowe.

Na wyświechtane łokcie marynarek poprzyszywałam zamszowe łaty, odniosłam jego buty do szewca, a potem je wypastowałam. No i oczywiście, wysprzątałam gruntowanie mieszkanie. W zamian za to ciągle słyszałam, jak to Ewunia lubiła biegać na zajęcia z malarstwa, a tak w ogóle to należała do chóru.

  „Miała na to czas, skoro w domu nic nie robiła!” – wściekałam się w myślach, bo poznałam już na tyle Jurka, aby wiedzieć, że gdybym powiedziała to na głos, i tak by nie wiedział, o co chodzi. Po kilku miesiącach życia z nim wiedziałam już, że mamy zdecydowanie różne zapatrywania na to, co jest nieporządkiem. I różne poczucie estetyki. Jemu zupełnie nie przeszkadzają niewytarte kurze, które mnie doprowadzają do szewskiej pasji!

A teraz miarka się przebrała. Jurek, patrząc na moje ręce, powiedział z nostalgią, że Ewunia miała zawsze tak pięknie zadbane paznokcie.

– Malowała je na czerwono, szalenie seksownie! – rozmarzył się mój ukochany.

No cóż… moje były krótkie i teraz w opłakanym stanie po domyciu okapu. Nagle poczułam, że coś się we mnie załamuje…

– Wiesz, muszę jeszcze raz pojechać do sklepu – powiedziałam.

Pojechałam i kupiłam czerwony lakier. Kiedy wróciłam, Jerzy był właśnie pod prysznicem. Nie weszłam jednak do niego do kabiny, jak zwykle, tylko ustawiłam lakier na stoliku i… wyszłam.

Na zawsze. „Jak tak kocha ten czerwony lakier, to niech go sobie ma. I niech sam sobie ogarnia ten bajzel dookoła!” – pomyślałam dziwnie uspokojona. 

Czytaj także:
„Zjawa przepowiedziała mi, że mój synek będzie miał atak. Dzięki niej byłam przygotowana i uratowałam mu życie”
„Z desperacji umówiłam się z miejscowym osiłkiem. Wtedy zrobiłabym wszystko, by w końcu przytulić mężczyznę”
„Uparty sąsiad uprzykrzał wszystkim życie, byle tylko wyszło na jego korzyść. Niektórzy dorośli są gorsi niż dzieci”

Redakcja poleca

REKLAMA