„Miałam 18 lat, gdy rodzice wyrzucili mnie z domu, bo byłam w ciąży. Rodzice mojego chłopaka uratowali mi życie”

Rodzice wyrzucili mnie z domu, kiedy zaszłam w ciążę fot. Adobe Stock, VadimGuzhva
„– Skoro uważasz, że jesteś taka dorosła, radź sobie sama. My twoich dzieci wychowywać nie będziemy. Jutro masz się wyprowadzić – głos mojego ojca był zimny jak lód. Rodzona matka nie stanęła w mojej obronie”.
/ 17.01.2022 12:00
Rodzice wyrzucili mnie z domu, kiedy zaszłam w ciążę fot. Adobe Stock, VadimGuzhva

Moi rodzice zawsze byli wymagający, ale mimo to sądziłam, że mnie kochają. Musiałam dużo się uczyć, nie pozwalano mi chodzić na dyskoteki ani na spotkania ze znajomymi. Mama powtarzała, że całe to towarzystwo nie jest dla mnie.

A ja właśnie poznałam Huberta

I chociaż nie miałam pojęcia, kogo dokładnie ma na myśli moja mama, byłam pewna, że według niej Hubert na pewno nie był dla mnie. Bardzo go pokochałam. Spotykaliśmy się w tajemnicy, wolałam, żeby u mnie w domu o nim nie wiedzieli.

Byłam w maturalnej klasie, kiedy okazało się, że jestem w ciąży. Ogarnęło mnie takie przerażenie, że nawet nie potrafię opisać. Zabezpieczaliśmy się, a tu nagle taka niespodzianka. Nawet Hubertowi bałam się o tym powiedzieć. Nie byłam pewna, jak zareaguje.

– Cóż on mi pomoże? – myślałam.

Widział, że coś jest ze mną nie tak, ale uparcie zbywałam wszystkie jego pytania. Powtarzałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wkładałam coraz szersze bluzki, utyskiwałam głośno, że znowu przytyłam, jakoś nie było po mnie od razu widać. Tak długo utrzymywałam wszystko w tajemnicy, aż wreszcie matka sama zaczęła coś podejrzewać.

Pewnego wieczora zawołali mnie z ojcem do salonu. Tata siedział w fotelu, mama stała przy oknie. Patrzyli na mnie jak na skazańca. I tak się czułam.

– Justyna… – zaczęła mama zdecydowanym tonem.

Żadnych wstępów, żadnych pomocniczych pytań, od razu padło to konkretne, najważniejsze:

– Czy ty nie jesteś w ciąży?

– Skąd wiesz? – zapytałam odruchowo i tak naprawdę poczułam ulgę.

Skoro już wiedzieli, to niech się dzieje, co chce. Przecież mnie nie zamordują. Są moimi rodzicami i mi pomogą.

– A więc to prawda? – ojciec podniósł się z fotela. – Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego? Nie masz nawet matury. I co zamierzasz zrobić?

Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Sądziłam, że ojciec zapyta, jak się czuję albo kto jest ojcem. Sama czułam się jeszcze jak dziecko. Pragnęłam, żeby ktoś zadecydował za mnie. Spojrzałam błagalnie na mamę, szukając u niej pomocy, ale ona nie odezwała się słowem.

Odwróciła wzrok i spojrzała gdzieś za okno.

– Mamo… – szepnęłam.

– Teraz szukasz rady u matki? – głos mojego ojca był zimny jak lód. – Chyba już jest za późno na matczyne rady. Nie słuchałaś tego, co do tej pory mówiła, więc skoro uważasz, że jesteś taka dorosła, radź sobie sama. My twoich dzieci wychowywać nie będziemy.

– Ale tato… – próbowałam coś tłumaczyć, ale przerwał mi wpół słowa.

– Jutro masz się wyprowadzić – oznajmił i wyszedł.

Po prostu wyszedł, nie oglądając się na mnie. Stałam jak wmurowana. Wszystkiego bym się spodziewała, krzyków, awantury, łez, ale nie czegoś takiego. Tak naprawdę to chyba nie mógł mnie wyrzucić, nie wolno mu było. Ale jeśli nie chcieli mnie w domu, to nie mogłam tu zostać – uniosłam się honorem.

Tylko gdzie miałam pójść?

– Mamo? – wyszeptałam jeszcze i poczułam, jak łzy powoli zaczynają mi spływać po policzkach.

– Przykro mi – mama nadal patrzyła przez okno. – Sama się o to postarałaś.

Tej nocy nie zmrużyłam oka. Wyszłam z domu bardzo wcześnie, kiedy rodzice jeszcze spali. Nie chciałam się z nimi żegnać, nie chciałam ich w ogóle oglądać. Posiedziałam trochę na ławce w parku, a potem pojechałam do przyjaciółki. Dopiero u niej znowu się rozpłakałam.

Siedziałam na łóżku w jej pokoju i ryczałam jak małe dziecko. Edyta milczała, podając mi coraz to nowe chusteczki. Kiedy już trochę się uspokoiłam, zapytała:

– A co na to wszystko Hubert?

– On nic nie wie – chlipnęłam.

– Ty chyba głupia jesteś – stwierdziła moja przyjaciółka. – Bierz telefon i dzwoń do niego – zaordynowała.

– A co mam mu powiedzieć?

– Wszystko.

– Ale…

– Nie ma żadnego „ale”, moja droga. Nie zachowuj się, jakby to był tylko twój problem. W końcu to Hubert jest ojcem dziecka, prawda?

Kiwnęłam głową.

– Więc dzwoń.

– Ale mam się przyznać, że rodzice wyrzucili mnie z domu? – chlipnęłam.

– Dzwoń! – Edyta wcisnęła mi do ręki swoją komórkę.

Zatelefonowałam, ale tak się jąkałam, tak płakałam, że w końcu zdenerwowana Edyta zabrała mi aparat i w kilku słowach powiedziała wszystko mojemu chłopakowi.

– Zaraz tu będzie – oznajmiła.

Hubert przyjechał po godzinie.

Przytulił mnie, a ja znowu się rozpłakałam

– Nie becz – szepnął mi do ucha. – Zabieram cię do domu.

– Do siebie? – zapytałam przerażona. – Co powiedzą twoi rodzice?

– Mama kazała mi cię zabrać do nas.

– Powiedziałeś im?

– Tylko mamie, ojciec jest w pracy.

Godzinę później siedziałam w kuchni mamy Huberta, jadłam kanapki, piłam herbatę z cytryną i cały czas płakałam. Nie potrafiłam się opanować, co chwilę jeszcze wycierałam łzy. Moja przyszła teściowa gotowała coś na kuchni i co chwila na nas spoglądała.

Miała zatroskane spojrzenie, ale raczej nie było w nim gniewu ani złości.

– Nie płacz – odłożyła drewnianą łyżkę i usiadła przy stole. – Jesteście bezmyślnymi dzieciakami – stwierdziła. – Ale co się stało, to się nie odstanie. Teraz trzeba zadbać o ciebie i o dziecko. Zostaniesz u nas – powiedziała to tak spokojnie, zupełnie bez nerwów.

Ja zareagowałam jeszcze większym płaczem. Wtedy mnie przytuliła.

– No nie płacz, dziecko – powtórzyła.

Jeszcze długo nie mogłam się uspokoić. Nie potrafiłam przejść do porządku nad tym, że zupełnie obca kobieta, bo właściwie niewiele znałam rodziców chłopaka, jest dla mnie lepsza niż rodzona matka. Ona nie stanęła wczoraj w mojej obronie, kiedy ojciec kazał mi się wyprowadzić.

W końcu zmęczona zasnęłam w pokoju Huberta.

Kiedy się obudziłam, był już wieczór. Słyszałam przyciszoną rozmowę dochodzącą z kuchni, nieco podniesiony głos mężczyzny i załamujący się Huberta, który najwyraźniej się tłumaczył. Wrócił jego ojciec i teraz będziemy musieli oboje się wynieść – pomyślałam.

Bałam się wyjść z pokoju, czekałam, aż odgłosy rozmowy ucichną. Nie musieliśmy się wyprowadzać. Ojciec Huberta był zdenerwowany, zagniewany i wcale nie usiłował tego ukrywać, ale nikt nikogo za drzwi nie wyrzucał. Zamieszkaliśmy z Hubertem w jego małym pokoju.

– W końcu będziesz matką naszego wnuka… – usłyszałam od przyszłej teściowej i znowu się poryczałam.

Nie bardzo miałam siłę chodzić do szkoły, ale po kilku dniach jakoś zebrałam się w sobie. Ostatecznie mojej ciąży nawet jeszcze nie było widać, może więc zdążę zdać maturę. Rodzice do mnie nie dzwonili.

Chyba naprawdę ich nie interesowało, co się dzieje ze mną i ich wnukiem.

Jasia urodziłam po maturze

Teściowie kupili wózek, łóżeczko i inne potrzebne rzeczy. Hubert stwierdził, że zrezygnuje ze studiów i pójdzie do pracy, ale jego ojciec trzasnął pięścią w stół i krzyknął, że się nie zgadza. Nie miałam odwagi zadzwonić do mamy, bałam się, że jak usłyszę jej głos to wybuchnę płaczem.

A jeszcze bardziej, że nie odbierze ode mnie połączenia. Jednak teściowa tak długo przekonywała mnie, żebym dała znać rodzicom, że wszystko u mnie w porządku, że w końcu wysłałam SMS-a. Po chwili dostałam krótką odpowiedź: „Życzę wszystkiego dobrego. Mama”.

Nawet nie zadzwoniła, nie zapytała, gdzie mieszkam, jak sobie daję radę. Przecież jestem jej córką, jedyną, a Jaś to jej wnuk. Obiecałam sobie wtedy, że nigdy nie będę tak się zachowywała w stosunku do syna ani innych moich dzieci.

Będę brała przykład z teściowej, ona jest lepszą kobietą, lepszym człowiekiem i lepszą matką. Kiedy Jaś skończył pół roku, wzięliśmy z Hubertem ślub i ochrzciliśmy synka. Teściowie kupili mi skromną sukienkę i wszystkie potrzebne rzeczy. Nie mogłam uwierzyć, kiedy zobaczyłam na ślubie moich rodziców. Przyszli, ale tylko do kościoła.

Na przyjęcie, które zorganizowała teściowa, już nie. Nie dostałam od nich prezentu. Tylko Jasiowi mama wsunęła pod ubranko trzysta złotych. Czy to miało znaczyć, że już nie jestem ich córką? Zawiodłam ich, więc się mnie wyrzekli…

Mieszkaliśmy u teściów do czasu, aż Hubert skończył studia i poszedł do pracy. Było nam ciasno, ale nie narzekałam. Przez długi czas byłam na ich utrzymaniu. Nigdy nie powiedzieli mi złego słowa i tylko im zawdzięczam, że zdecydowałam się na zaoczne studia.

Dzisiaj mieszkamy już sami, wynajęliśmy dwupokojowe mieszkanko niedaleko teściów. Hubert całkiem nieźle zarabia, a i ja niedługo kończę studia i pójdę do pracy. Z dwóch pensji będzie nam łatwiej się utrzymać. Teściowie cały czas nam pomagają. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA