Medycyna estetyczna - ryzyko zabiegów upiększających

Zabieg medycyny estetycznej fot. Fotolia
Chciała poprawić urodę, przez błąd lekarza na zawsze straciła zdrowie. Prawdziwa historia kobiety, która zabieg medycyny estetycznej zniszczył życie.
/ 08.11.2012 15:59
Zabieg medycyny estetycznej fot. Fotolia
Anna zdecydowała się na popularny zabieg redukcji zmarszczek i wygładzenia cery. Wkrótce po nim zaczęła szybko podupadać na zdrowiu. Dziś, jak twierdzi, jest wrakiem człowieka… Bierze leki, które mają ją wzmocnić, ale niewiele pomagają W liście Do naszej redakcji pani Anna napisała, że chce ostrzec inne kobiety przed nieprzemyślanymi zabiegami medycyny estetycznej. Poszliśmy tropem jej historii…

Dobre złego początki

Kraków. To tu rozegrał się dramat. Pani Anna jeszcze kilka lat temu wiodła ciekawe, szczęśliwe życie. Miała pieniądze, dobrą pracę, plany. "Byłam okazem zdrowia" – mówi 49-letnia kobieta i pokazuje swoje dawne fotografie. Regularnie chodziła na siłownię, aerobik, dbała o siebie. Długo pracowała jako protetyk dentystyczny. Potem zajęła się nieruchomościami: nadzorowała remonty i wynajem lokali. "Byłam spełniona, ale zachciało mi się jeszcze poprawiania urody. To był chyba największy błąd mojego życia." – mówi.

Nie może wybaczyć lekarce tego, co zrobiła

Dwukrotnie: w 2007 i w 2008 roku wzięłam niewielkie dawki botoksu, by poprawić wygląd skóry twarzy, m.in. wokół oczu – opowiada. Tę metodę zachwalali sami lekarze. Po tych zabiegach bolała mnie głowa, czułam się jakbym miała grypę. Ale myślałam, że to normalne.
W 2009 roku zdecydowała się, po rozmowie z lekarką, na kolejny zabieg z dużą dawką środka. – Już wcześniej mówiła: „ma pani piękną cerę, trzeba o nią zadbać i podać więcej botoksu” – wspomina. – Nie zrobiła ze mną wywiadu lekarskiego, bo uznała, że skoro już dostawałam botoks, nie ma takiej potrzeby. Zaprosiła mnie do podnajmowanego ponurego gabinetu, choć wcześniej przyjmowała mnie w eleganckiej klinice, gdzie pracowała. Wzięła strzykawkę i o nic nie pytając, w jedno miejsce wstrzyknęła bardzo dużą dawkę preparatu. Dopiero potem dobrała go jeszcze i w mniejszych dawkach wstrzyknęła w inne części twarzy. Bolało jak diabli. Wyszłam oszołomiona.

Tragiczne skutki zabiegu

Wkrótce po powrocie do domu Anna zauważyła, że… puchnie na twarzy i całym ciele. – Domyślałam się, że to reakcja alergiczna, ale miałam nadzieję, że za jakiś czas minie. Jednak tak się nie stało, trzeciego dnia po zabiegu poszła więc z wizytą do lekarki.

– Była zaskoczona – opowiada. – Nie wiedziała, co się dzieje. Odwiedziłam więc alergologa i dostałam sterydy. Brałam je, ale czułam, że z dnia na dzień jest ze mną gorzej. Do obrzęków doszło ponadto porażenie nerwów czaszkowych, bóle kręgosłupa i mięśni. Miałam spowolnione ruchy, a do tego jeszcze problemy z chodzeniem.
– Kilka razy nie mogłam przez dłuższą chwilę oddychać – mówi. – Dusiłam się.
Szukała pomocy u lekarzy różnych specjalności. Jeden z neurologów w rozpoznaniu napisał: „zespół pseudobotulinowy” – to zatrucie jadem kiełbasianym, z którego powstaje tzw. botoks – opowiada pani Anna. – Ale jego koledzy po fachu wykluczyli tę diagnozę i on się z niej wycofał. Wszyscy brali mnie za wariatkę, ponieważ skarżyłam się na tak wiele objawów, że nie umieli mi pomóc. Jestem pewna, że po prostu nie zetknęli się jeszcze z podobnym przypadkiem.

Nie ma nadziei na poprawę, ale chce ostrzegać innych

– Zwiotczały mi mięśnie twarzy, lewa część ciała stała się słabsza – opowiada. – Sama zaczęłam dociekać, co mogło mi się stać, bo teoretycznie dawki botoksu, które mi podano, nie są szkodliwe. W książeczce zdrowia odkryłam, że w ciągu kilku lat (przed podaniem botoksu) dostałam osiem razy równie silny środek! Była to anatoksyna przeciwtężcowa. Gdy pracowałam jako protetyk, kilka razy zacięłam się protezą. To dlatego pielęgniarka lub lekarz podawali mi ten środek. Według Anny, to mogła być jedna z przyczyn jej złego stanu zdrowia.

– Anatoksyna przeciwtężcowa to silny alergen o podobnej, białkowej budowie jak botulina – wyjaśnia. – Mój organizm mógł źle na nie zareagować, gdy w styczniu 2009 dostał kolejną dawkę. A ja nawet nie wiem, co mi podano! Czy był to sprawdzony botoks? Ile go było? Gdy poszłam do lekarki o to zapytać, usłyszałam, że dokumentacja zaginęła! Wzburzona Anna myślała, żeby iść do sądu, ale wykończona i osłabiona, nie miała na to sił.
– Poza tym nie stać mnie już na dobrego adwokata. Z powodu choroby dawno straciłam pracę. Poddałam się więc i postanowiłam tylko, że ostrzegę inne kobiety przed upiększaniem się za wszelką cenę.

Próbowaliśmy porozmawiać z lekarką wskazaną przez Annę. Potwierdziła, że była jej pacjentką, ale odmówiła komentarza w tej sprawie.
– A ja cierpię dalej – mówi Anna. – Mam zniszczony kręgosłup, bo podtrzymujące go mięśnie są w zaniku, zanikają także w innych partiach ciała, miewam ataki duszności, czasem nie jestem w stanie wyraźnie mówić, wciąż cierpię na potworne bóle głowy, stawów, brzucha. To tylko część objawów. Stwierdzono też u mnie depresję, ale po czymś takim, każdy by się załamał. Nie wiem, co mnie czeka w przyszłości. Żaden lekarz nie umie mi pomóc. Żyję tylko dzięki lekom przeciwbólowym. Żyję? Dogorywam! Miało być pięknie, a jest tak strasznie…

Nasza rada:

Nawet drobne zabiegi powinny być poprzedzone zebraniem dokładnego wywiadu przez lekarza odnośnie stanu zdrowia i oczekiwań pacjenta, przyjmowanych leków, gojenia ran itp. Wybierając klinikę, należy zwrócić uwagę na ilość wykonywanych w tym miejscu zabiegów, doświadczenie lekarzy, opinię poprzednich klientów. Pamiętajmy, że medycyna estetyczna to nie zabawa. Zabiegi przeprowadza się na żywych tkankach, o różnym stopniu wrażliwości i skłonnościach. Dlatego warto korzystać
z nich rozsądnie.

To nie kosmetyka, ale medycyna!

Redakcja poleca

REKLAMA