Każda dziewczyna marzy o tym, że spotka księcia na białym koniu, który zabierze ją do pałacu, gdzie będzie wiodła szczęśliwe i dostatnie życie. W dzisiejszych czasach księcia najczęściej zastępuje bogaty biznesmen, najlepiej z listy najbogatszych Polaków. I ja takiego spotkałam!
Nasze spotkanie było niecodzienne
Jak zwykle gdzieś się spieszyłam. Z daleka zobaczyłam nadjeżdżający autobus i bez zastanowienia rzuciłam się przez ulicę. Pisk hamulców, który rozległ się zaraz po tym, jak wkroczyłam na jezdnię, o mało nie rozsadził mi bębenków w uszach. Z eleganckiego audi A8 wyskoczył przerażony facet.
– Dziewczyno! – potrząsał mnie za ramiona. – Chciałaś się zabić?
Nie chciałam i w ogóle nie rozumiałam, czego on ode mnie chce. Dopiero po chwili zaczęłam ogarniać sytuację. Zapewniłam, że nic mi nie jest i chciałam czym prędzej odejść.
– O nie! – zaprotestował gość. – Tak pani nie puszczę. Jedziemy do szpitala – zdecydował, nie zwracając uwagi na mój sprzeciw. – Muszę się upewnić, że nic się pani nie stało.
Facet zaproponował mi finansową rekompensatę za straty moralne, jakie poniosłam podczas tego nieszczęsnego wydarzenia. Ale odmówiłam. Jak się później okazało, miałam nosa. Gdybym przyjęła pieniądze, pewnie nigdy byśmy się już nie spotkali.
– W takim razie zapraszam panią na obiad! – nie ustępował.
Mój nowy znajomy wyraźnie chciał mnie olśnić, bo pojechaliśmy do najlepszej i najmodniejszej restauracji w mieście. Zawsze marzyłam, żeby tam pójść, ale nawet całe moje stypendium nie wystarczyłoby pewnie na jeden obiad.
Wszystko szybko się potoczyło
Maksymilian okazał się uroczym i zabawnym rozmówcą. Kiedy odwoził mnie do domu, umówiliśmy się na następne spotkanie. Już po kilku tygodniach zorientowałam się, że Maks traktuje naszą znajomość bardzo poważnie. Rzeczywiście tak było, bo pewnego dnia… poprosił mnie o rękę. Byłam zaskoczona, bo nie traktowałam go jako kandydata na męża.
Do domu wróciłam zupełnie skołowana. Lubiłam Maksa, ale chyba raczej nie kochałam. Z drugiej strony u jego boku mogłabym wieść beztroskie życie i podróżować po całym świecie, podpowiadał głos rozsądku. Forsy miał jak lodu. Z nim nie musiałabym się martwić o nic.
– Zgadzam się – powiedziałam Maksymilianowi, kiedy spotkaliśmy się następnego dnia wieczorem.
Po ślubie wiele razy zastanawiałam się, czy to była dobra decyzja. Co prawda koleżanki zzieleniały z zazdrości, kiedy opowiadałam im o kolejnej zagranicznej podróży. Szczerze mówiąc, moje opowieści nie do końca były prawdziwe. Tylko moja najbliższa przyjaciółka Monika wiedziała, że wyjazdy z moim mężem to czas spędzony głównie w luksusowych hotelach i restauracjach, które wszędzie wyglądają tak samo, nie ma znaczenia, czy jesteśmy w Rzymie, Paryżu czy Nowym Yorku. Śmiałyśmy się, kiedy opowiadałam jej o swojej przygodzie w Londynie. Ale wcale nie było mi do śmiechu.
– Kotku – przymilałam się do Maksa – może poszlibyśmy do Tate Galery.
– Idź sama – powiedział, wręczając mi kartę kredytową. – Wiesz, jak nie lubię zakupów – cmoknął mnie w czoło i wyszedł, zostawiając osłupiałą. On naprawdę myślał, że to centrum handlowe!
Mimo bogactwa nie czułam się dobrze
Niestety, z czasem nasze małżeństwo przestało być sielanką. Ja byłam znudzona swoim życiem. Najbardziej dla mnie przerażające było to, że przestałam się rozwijać. Moje przyjaciółki pozakładały rodziny, porodziły dzieci i nie miały dla mnie czasu. Nowe znajome, poznane u kosmetyczki i w SPA, były kompletnie z innej bajki. Interesowały je tylko pieniądze. Całe dnie spędzałam w domu albo na spotkaniach z równie znudzonymi żonami.
Chciałam mieć dziecko, ale to nie pasowało do wizji atrakcyjnej żony, którą Maks chętnie chwalił się podczas spotkań w gronie bogatych kolegów, otoczonych wianuszkiem pięknych dziewcząt. Jak w takim towarzystwie pokazać się z żoną w ciąży?
Z czasem nasze małżeństwo psuło się coraz bardziej. Coraz rzadziej ze sobą rozmawialiśmy, ponieważ tak naprawdę nie mieliśmy wspólnych tematów.
– Powiedz mi – zapytałam po kolejnej nieudanej próbie namówienia go na wspólne wyjście to teatru – ile z tych książek, które masz w bibliotece, przeczytałeś?
– Ja nie mam na to czasu – odparował. – Książki to sobie mogą czytać znudzone damulki, które są na utrzymaniu męża.
Poczułam się do żywego dotknięta. To nie pierwszy raz mój mąż podkreślał, że jestem na jego utrzymaniu. Maks coraz częściej wracał późną nocą, nierzadko podchmielony. Tłumaczył, że musi spotykać się z klientami. Pachnące damskimi perfumami koszule wzbudziły we mnie podejrzenia, że mnie zdradza.
– Wśród moich klientów są również kobiety – wyjaśnił, ale z dnia na dzień było coraz gorzej.
No i w końcu mleko się rozlało. Koleżanka powiedziała mi, że mój mąż ma kochankę. Podobno wszyscy o tym wiedzą, bo nawet na oficjalnych uroczystościach prezentuje się u jego boku. Jest atrakcyjna, wykształcona, zna cztery języki i jest wiceprezeską dużej firmy współpracującej z Maksem.
Kiedy wieczorem zrobiłam mu scenę, nie tylko nie zaprzeczył, ale otwarcie przyznał się do związku z tą kobietą.
– No i co z tego? – udawał, że nie rozumie moich pretensji. – Brakuje ci czegoś? – rozłożył ręce. – Ja cię nie kontroluję, więc ty też tego nie rób.
Myślał, że będę to akceptowała
Stałam jak słup soli. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Potem popadłam w rozpacz. Ostatnio dość często dochodziło między nami do spięć, ale jeszcze nigdy mnie tak nie upokorzył. Przepłakałam całą noc. Rano bolała mnie głowa i trudno było zebrać myśli.
Maks wyszedł, kiedy jeszcze spałam. „Co ja teraz zrobię?” – rozglądałam się bezradnie po mieszkaniu, które nagle wydało mi się zupełnie obce. Pomyślałam, że zadzwonię do Moniki. Około południa spotkałyśmy się w parku.
– Jeżeli teraz nic nie zrobię – podsumowałam swoją opowieść o wczorajszym wieczorze – to on już oficjalnie będzie mnie zdradzał i poniżał.
– Nie powinnaś godzić się na takie traktowanie – doradziła przyjaciółka. – Los wystawił ci rachunek za luksusowe życie i tylko od ciebie zależy, czy chcesz go zapłacić, czy wyrzucić do kosza – błysnęła mądrością Moniczka.
– Masz rację, muszę zmienić swoje życie – postanowiłam. – Jeszcze dzisiaj powiem Maksymilianowi, że odchodzę.
Kiedy wieczorem oznajmiłam mężowi, że chcę rozwodu, nie potraktował tego poważnie.
– Kotku – próbował mnie objąć – przecież jest nam ze sobą tak dobrze.
– Seks to nie wszystko! – odpowiedziałam brutalnie. – Po wyjściu z łóżka warto czasem o czymś porozmawiać, a my nie mamy o czym.
– Porozmawiamy o tym jutro – zakończył. – Jak trochę ochłoniesz.
Czarę goryczy przelała jego ostatnia uwaga. Już trzymał rękę na klamce, ale odwrócił się i powiedział:
– Rozejrzyj się – zamaszystym ruchem ogarnął pokój. – Naprawdę jesteś gotowa z tego wszystkiego zrezygnować? – zapytał ironicznie i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Następnego dnia spakowałam trochę rzeczy i przeniosłam się do Moniki, która zgodziła się przygarnąć mnie, zanim czegoś nie znajdę. W przewiezieniu rzeczy pomógł mi Filip, brat Moni. Znałam go całkiem nieźle, bo był asystentem na moim wydziale, kiedy jeszcze studiowałam.
Maksymilian próbował przekonać mnie do powrotu, ale ja już zdecydowałam. Postanowiłam, że nie wrócę do niego. Rozwód dostaliśmy dość szybko. Nie walczyłam o majątek. Przecież to wszystko należało do Maksa. Ja byłam tylko kolejnym kosztownym bibelotem w jego kolekcji.
Chciałam o siebie zadbać
Filip namówił mnie, żebym wróciła na wydział. Jeszcze zanim skończyłam studia, zaczęłam rozsyłać CV do różnych firm. Niektóre się nie odzywały, w innych moje marzenia kończyły się po pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej.
– Nie martw się – pocieszał mnie Filip. – Początki bywają trudne, ale dasz sobie radę – dodawał mi otuchy.
Przez cały czas podtrzymywał mnie na duchu i cierpliwie wysłuchiwał moich zwierzeń. Przyjaźń z Filipem rozwinęła się w nieoczekiwanym kierunku. Przerodziła się w prawdziwą miłość. Kiedy powiedziałam Moni, że się wyprowadzam, bo chcę zamieszkać z Filipem, była wyraźnie uradowana.
– No nareszcie – roześmiała się. – Bo już myślałam, że nie pozbędę się ciebie do końca życia – mrugnęła do mnie.
Widząc moją minę, wyjaśniła szybko:
– Głuptasie – przytuliła mnie – od dawna uważam, że stanowicie z moim bratem wspaniałą parę i bardzo się cieszę, że chcecie być razem!
Mieszkanie w wynajętej kawalerce okazało się sporym wyzwaniem. Musieliśmy się przyzwyczaić do swojej nieustającej obecności i ograniczonej przestrzeni. Ale, o dziwo, wcale nam to nie przeszkadza. Podoba mi się nasze wspólne niebogate życie. Czasami jest trudno, jednak najważniejsze, że szanujemy się i kochamy.
Po dwóch miesiącach pukania do drzwi kolejnych firm dopisało mi szczęście i dostałam pracę w agencji zajmującej się organizowaniem eventów. Moje studia na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego wreszcie się na coś przydadzą.
Od czasu rozwodu nie utrzymuję z byłym mężem żadnych kontaktów. Raz spotkałam go na konferencji biznesowej, którą obsługiwała moja firma.
– To raczej nie jest kostium od Chanel – Maksymilian skwitował mój wygląd, krzywiąc się. – Przy mnie nie ubierałabyś się w takie szmaty – dodał.
Chciałam mu ostro odpowiedzieć, ale doszłam do wniosku, że i tak by nie zrozumiał. Dla niego nadal najważniejsze byłe tylko pieniądze.
– Widzę, że twoja biblioteka nadal porasta kurzem – uśmiechnęłam się. – Bo intelektualnie to się raczej nie rozwinąłeś.
To spotkanie wyprowadziło mnie trochę z równowagi. Mimo pozornego spokoju wewnątrz trzęsłam się jak galareta. Jak ja mogłam tyle czasu być z takim dupkiem. Dzięki Bogu, że w porę się opamiętałam i wróciłam do świata normalnych ludzi, którzy wartości innego człowieka nie oceniają w pieniądzach.
Czytaj także:
„Przyjaciółki nie rozumiały, że nie chcę mieć męża. Według nich życie singielki jest niewiele warte”
„Za bałamucenie kolejnych nałożnic przyszło mi słono zapłacić. Miałem jedynie nadzieję, że żona nie wie o zdradach”
„Gdy ojciec otworzył przed nią portfel, od razu zapragnęła rozgrzać w łóżku jego stare kości. Obydwoje mnie zdradzili”