„Przyjaciółki nie rozumiały, że nie chcę mieć męża. Według nich życie singielki jest niewiele warte”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Cavan Images
„– Nie da rady – Tamara rzuciła z przekąsem. – Ty też, jak inne, musisz pocierpieć za ludzkość. Mam pomysł – klasnęła uradowana w dłonie. – Podobno w czasie wieczoru panieńskiego można dowiedzieć się, kiedy i jak panny wyjdą za mąż”.
/ 12.10.2023 09:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Cavan Images

Nie mogłam pojąć, co te wszystkie dziewczyny tak pcha w małżeńskie kajdany. Ja miałam swoją aptekę i plan na swoje życie – bez faceta! – na kilka kolejnych lat.

Mąż był dla nich priorytetem

Wiele lat temu, w czasach, gdy nikt nie słyszał jeszcze o męskich striptizerach tańczących na prywatnych imprezach, koleżanka ze studiów zaprosiła mnie na swój wieczór panieński. Wtedy wieczór panieński ograniczał się do kilku butelek wina, koreczków z sera i kiełbasy, słuchania muzyki i wspominania, jak to było w ogólniaku lub na studiach.

Ja byłam świeżo upieczoną właścicielką apteki i miałam roboty co niemiara. Na początek postanowiłam zatrudnić tylko dwie dziewczyny po farmacji do pracy w dzień. Dla oszczędności nocne dyżury wzięłam na siebie. Kiedy powiedziałam przyjaciółkom o tym swoim biznesie, Jolka pokręciła z powątpiewaniem głową.

– I tak nigdzie nie bywasz i nie udzielasz się towarzysko. A teraz wpadłaś w ten aptekarski interes. Kiedy ty chcesz znaleźć sobie męża?

– Na facecie na razie mi nie zależy.

– Nie mów bzdur – obruszyła się Olga.

– Normalna kobieta czasami potrzebuje kogoś do łóżka. A z tego, co wiem, jesteś normalna – zachichotała.

– Spokojna głowa, jestem normalna i inteligentna – odcięłam się. – I dlatego najpierw myślę o urządzeniu sobie przyszłości.

– Olga też myśli o przyszłości – Jolka wydęła drwiąco wargi. – Właśnie wychodzi za mąż za zakochanego w niej po uszy faceta, który dodatkowo lubi na nią wydawać pieniądze, których ma dużo. Jeśli zaś chodzi o mnie – dodała szybko – to na razie przebieram w kandydatach. Szukam właściwego.

Od tych rad mi się odechciewało

Zostałam zatem zaproszona do mieszkania Olgi na wieczór panieński, a miało to być po jednym z moich pierwszych nocnych dyżurów w aptece.

– Nie będę dobrze wyglądała – próbowałam się wykręcić.

– Więc przyjdziesz z torbą foliową na twarzy – stwierdziła Olga. – No bo żeby nie było w takim dniu obok mnie jednej z najlepszych przyjaciółek, to jest nie do pomyślenia. Gośka, musisz przyjść!

To był szantaż, ale cóż miałam robić. Powiedziałam do słuchawki: „Oczywiście, będę”, i zaczęłam zastanawiać się nad sukienką, którą włożę. Torby na twarz oczywiście nie brałam pod uwagę, choć nie był to wcale tak głupi pomysł. W tamtym czasie wciąż byłam koszmarnie niewyspana.

Określonego dnia, ściskając w ręce butelkę wina, nacisnęłam dzwonek. W środku było już ze dwadzieścia rozgadanych kobiet. Zabawa zaczęła się wówczas, gdy każda z uczestniczek wieczoru zaczęła zdradzać Oldze sekrety małżeńskiej alkowy. Gdy przyszła moja kolej, powiedziałam:

– Jak głosi grecka mądrość, kobieta w dzień jest owieczką, a w nocy lwicą.

– Rada Gośki się nie liczy – rzuciła z boku Tamara. – Przecież ona i Jolka są niezamężne.

– Czyli nic nie wiedzą o prawdziwym świecie – dorzuciła któraś z tyłu.

– O chrapaniu – dopowiedziała inna.

– O skarpetkach pod stołem… i na stole.

– Niechęci do wydawania pieniędzy… No, chyba że mają przyjść koledzy na mecz w telewizji, więc wtedy trzeba kupić piwo.

– Zdziwieniu tych biedaczków, że zakupy nie robią się same.

– I że możemy być czasem zmęczone.

– I też chciałybyśmy mieć orgazm…

– Jeśli tak to ma wyglądać – orzekła Jolka – to ja nie chcę mieć męża.

– Nie da rady – Tamara rzuciła z przekąsem. – Ty też, jak inne, musisz pocierpieć za ludzkość. Mam pomysł – klasnęła uradowana w dłonie. – Podobno w czasie wieczoru panieńskiego można dowiedzieć się, kiedy i jak panny wyjdą za mąż.

To była niewinna zabawa

Okazało się, że zanim przyszłam, Olga dostała podarunek od jednej z dziewczyn, która przywiozła ze Stanów grę – wróżbę dla panien. Kiedy ją kupowała dla Olgi, nie miała zielonego pojęcia, że ta właśnie przyjęła oświadczyny Romka.

Dziewczyny postanowiły wypróbować na mnie i Joli trafność amerykańskich przepowiedni. Nie będę wdawała się w szczegóły, grunt, że w finalnym ciągnieniu brało się kartę, na której był wypisany moment poznania przyszłego męża. Joli wyszło, że z wybrankiem serca połączy ją wielka woda.

– Może jakiś bogaty Jankes przypłynie do ciebie zza Oceanu i rzuci ci swój majątek do stóp – zaśmiała się Olga. – Bo przecież o tym właśnie marzysz.
Jola kiwnęła głową, że wróżba jest okej.

Ja dowiedziałam się z kolei, że z wybrankiem połączy mnie choroba. Nie bardzo wiedziałam, jak to można interpretować. A że lekko podkręcone alkoholem dziewczyny zaczęły sugerować, że pokocham chorego na zakaźną chorobę, odpuściłam sobie kombinowanie, co i jak.

Jedno było istotne – otóż obie wróżby miały się spełnić w ciągu miesiąca.

Jej wróżba się sprawdziła

Tydzień później zadzwoniła Jolka. Kiedy odebrałam, krzyknęła tylko rozdzierająco:

– Gosia, przyjeżdżaj! Ratuj!

Wsiadłam w samochód i byłam u niej po piętnastu minutach. Jej mieszkanie zalane było wodą, gdyż u sąsiadów piętro wyżej pękła rura z zimną wodą. Jednak zamiast miotającej się po mieszkaniu przyjaciółki, zobaczyłam uśmiechniętą, lekko spłonioną pannę, która z przejęciem słuchała hydraulika. Ten tłumaczył Joli zasady obiegu wody w wysokościowcu, w którym mieszkała. Facet wyglądał jak ten model z plakatu o polskim hydrauliku, który swego czasu krążył w zachodnich mediach…

Dwa dni później Jola mnie odwiedziła. Wyglądała jak pensjonarka, którą po raz pierwszy pocałował chłopiec.

– On jest boski – wzrok przyjaciółki pobiegł w stronę nieba, jakby stamtąd właśnie przybył jej wybranek.

– Ale to zwykły hydraulik.

– No i co z tego?

– Przecież cały czas szukałaś kogoś z dużą forsą – przypomniałam jej.

– Po co mi facet z pieniędzmi, jeśli Albert mnie kocha, a ja jego? No a poza tym tatuś wystarczająco dużo mi ich zostawił.

Tak więc wielka woda rzeczywiście połączyła Alberta i Jolę, a że woda i miłość to (jeśli chodzi o gwałtowność) podobne do siebie żywioły, stąd ślub został wyznaczony już za miesiąc. Kiedy wróżba Joli spełniła się tak nieoczekiwanie, ja również zaczęłam wyglądać przeznaczonego mi faceta. No bo dlaczego tylko jednej z nas miało się poszczęścić?

Uwierzyłam we wróżby

Jednak dni mijały, a na horyzoncie nie pojawiał się żaden hrabia, rycerz ani nawet zwykły hydraulik. Ostatniego dnia straciłam wszelką nadzieję. O godzinie 19 objęłam nocny dyżur. Zabrałam się za czytanie ostatnio kupionego romansu, w którym główna bohaterka początkowo nieszczęśliwie kocha się w przystojnym bankierze, narzeczonym innej, oczywiście dla niego całkowicie nieodpowiedniej. Naturalnie wszystko kończy się dobrze… Wiem, bo zajrzałam na ostatnią stronę.

Kiedy wskazówki zbliżały się do godziny 24, a moja bohaterka padała w ramiona ukochanego bankiera, ktoś zadzwonił do drzwi apteki. Zła, że muszę przerwać czytanie, i trochę spłakana, poszłam otworzyć. W progu stał mężczyzna, który ledwo trzymał się na nogach.

Okazało się, że po dwóch dniach leżenia w łóżku postanowił wyjść z domu i kupić sobie termometr, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie ma za dużej temperatury, no i ewentualne lekarstwa. Miał prawie 39,5 stopnia i – zemdlał mi na progu apteki. Wciągnęłam go do środka, wezwałam pogotowie, i oczekując przyjazdu karetki, kładłam facetowi na głowę zimne okłady.

Kiedy leciałam z kolejnym kompresem, nieoczekiwanie zadzwonił jego telefon. Pomyślałam, że to może ktoś z rodziny lub przynajmniej znajomych, którzy mogliby powiadomić najbliższych nieprzytomnego.

– Halo – rzuciłam niepewnie do słuchawki.

– Kim jesteś? – kobiecy głos warknął po drugiej stronie.

– A pani? – odwarknęłam, czując, że już nie lubię tej wrednej baby, z której głosu wprost biło przekonanie, że jest właścicielką całej planety.

– Nieważne. Gdzie jest mój Tomek? – odpowiedziała pytaniem.

Eeee… leży obok mnie – rzuciłam odruchowo, zgodnie z prawdą, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji wypowiadanych słów.

Zobaczyłam nadjeżdżające pogotowie, więc się rozłączyłam.

Miesiąc później facet odwiedził mnie z kwiatami. Już nie wyglądał na chorego, ale jedno oko miał podbite.

– To moja była narzeczona – stwierdził. – Znalazła mnie w szpitalu. Na szczęście teraz już jakoś wyglądam… – przerwał, bo zreflektował się, że trzyma kwiaty. – To dla pani za uratowanie mi życia.

– Miał pan tylko wysoką gorączkę.

– Myślałem o tej jędzy.

Kilka miesięcy później ja też brałam ślub. No i jak tu nie wierzyć we wróżby?

Czytaj także:
„Zaborczy narzeczony chciał kontrolować moje życie. Uciekłam od niego w koszuli nocnej i domowych pantoflach”
„Siostra uknuła intrygę, by uwieść mojego męża. Zaciągnęła go do łóżka i dała się zapłodnić, byle tylko mnie zostawił”
„Miałam romans z żonatym facetem. Gdy wyznałam mu miłość, rzucił mnie i zemścił się, bo nie taki był układ”

Redakcja poleca

REKLAMA