„Mąż zostawił mnie ze zmarszczkami i wskoczył między nogi młodej modelce. Faceci nie mają za grosz godności”

poważna kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Obserwowałam ich jeszcze przez chwilę. Nie potrzebowałam dużo czasu, żeby zorientować się, że ich spotkanie bynajmniej nie jest służbowe. Trzymali się za ręce, szeptali sobie na ucho czułe słówka, chichotali. Nie mogłam na to dłużej patrzeć”.
/ 05.01.2025 22:00
poważna kobieta fot. Getty Images, Westend61

Jeszcze niedawno myślałam, że jestem kobietą spełnioną. Miałam wszystko, czego pragnęłam: męża, dzieci, dom pełen ciepła i stabilizację finansową. Razem z Mikołajem przeszliśmy przez życie ramię w ramię, budując coś, co wydawało mi się niezniszczalne. Ale życie ma to do siebie, że potrafi zaskakiwać w najmniej spodziewanym momencie...

Latami byliśmy zgranym małżeństwem

Poznaliśmy się, gdy byliśmy na studiach ekonomicznych. Mikołaj zawsze był ambitnym i zabawnym mężczyzną. Dusza towarzystwa, a jednocześnie świetny uczeń z precyzyjnie rozpisanym planem na życie. Nie sposób było się w nim nie zakochać – od razu podbił moje serce.

Wzięliśmy ślub niedługo po mojej obronie, a w ciągu kilku następnych lat urodziła się dwójka naszych dzieci: Kasia i Tomek. Czasem obawiałam się, że to wszystko przyszło za szybko, że może te wszystkie przestrogi, które słyszy się na temat ładowania się w małżeństwo i rodzinę w zbyt młodym wieku, coś w sobie mają. Ale latami układało nam się doskonale: nie mieliśmy żadnych kryzysów. Nawet gdy urodziły się dzieci, co jest momentem próby dla wielu par, nie zdarzyło się między nami, co podburzyłoby nasza relację.

Przez lata żyliśmy jak w bajce – przynajmniej tak mi się wydawało. Oczywiście, nie było perfekcyjnie, ale było szczęśliwie. Dom wypełniały śmiech dzieci, radosne chwile i wspólne plany na przyszłośćMijały lata, a nasze życie toczyło się swoim ustalonym rytmem. Nie narzekałam, bo nie miałam powodu. Mikołaj zawsze był troskliwy i obecny, przynajmniej do czasu.

Zaczęło się niewinnie

Gdy przekroczyliśmy czterdziestkę, Mikołaj postanowił „zadbać o siebie”. Zaczął chodzić na siłownię, przesiadł się z wygodnych swetrów na modne koszule i jeansy, a jego telefon (oczywiście modny i nowoczesny) zaczął być jego nieodłącznym atrybutem: a to coś w nim czytał, a to pisał ze znajomymi, a to szukał nowych gadżetów w sklepach internetowych. To było dziwne, bo przez te wszystkie lata naszego małżeństwa Mikołaj był raczej analogowy.

Nie lubił gadżetów, nie przesadzał ze strojeniem się, raczej cenił sobie spokojne wieczory spędzone w domu z książką albo dobrym filmem. Byliśmy w tym dość zgodni: lubiliśmy tak spędzać czas, a Mikołaj nigdy nie robił priorytetu z wyglądu czy modnych ciuchów, także w odniesieniu do mnie.

– Mikołaj, co się dzieje? – zapytałam go kiedyś podczas kolacji. – Od kiedy interesuje cię moda?

– Dorotko, przecież mężczyzna w moim wieku musi jakoś wyglądać – zaśmiał się, zajadając sałatkę. – Nie chcę być tym zaniedbanym facetem z brzuszkiem, co to wszyscy na niego patrzą z politowaniem.

Uśmiechnęłam się, choć coś w jego tonie zabrzmiało dziwnie. Przyjaciółki zaczęły mnie ostrzegać.

– Dorota, uważaj. Jak facet nagle zaczyna tak dbać o siebie, to znaczy, że coś jest na rzeczy – mówiła mi Anka. – Nie chcę cię martwić, ale może jest ktoś trzeci?

– Anka, proszę cię, Mikołaj? Nigdy w życiu – protestowałam z pełnym przekonaniem.

Chciałam wierzyć w to, co mówiłam, ale z każdym kolejnym miesiącem zaczęłam widzieć rzeczy, których wcześniej nie zauważałam. Mikołaj coraz częściej wyjeżdżał „w delegacje”, a weekendy spędzał na „męskich wyjazdach”. W domu był, ale jakby go nie było – czułam, że oddalamy się od siebie.

Coś we mnie pękło

Skupienie Mikołaja na wyglądzie zaczęło się na mnie odbijać. Co więcej, moim zdaniem zamieniało się w obsesję, a ja przestałam czuć się dobrze ze swoim ciałem. Kiedyś zupełnie się tym nie przejmowałam, bo wiedziałam, że Mikołaj akceptuje mnie taką, jaką jestem. Nie malowałam się, nie chodziłam na siłownię. Moje wymiary były zupełnie normalne: nie byłam ani przesadnie szczupła, ale też nie miałam nadwagi. Zakładałam to, co akurat wpadło mi w oko w sklepie, ale miałam w zwyczaju wchodzić do butików dopiero, kiedy jakaś część mojej garderoby wymagała wymiany.

Nie trwoniłam pieniędzy na fryzjerów czy manikiurzystki. Wolałam je wydać na książki lub wspólne wycieczki w góry z mężem. Jak dotąd, dzieliliśmy to podejście, ale teraz... Czułam, że Mikołaj staje mi się coraz bardziej obcy. Co więcej, zaczęłam przeglądać się w lustrze z krytycznym okiem.

Zmarszczki wokół oczu, siwiejące włosy przy skroniach, ciało, które już dawno przestało być jędrne... Nigdy nie byłam kobietą, która przesadnie dbała o wygląd, ale też nie czułam się ze sobą źle. Ale teraz, patrząc na siebie, widziałam tylko niedoskonałości. A co, jeśli Mikołaj zauważył to samo?

Byłam coraz bardziej zaniepokojona. Wyjazdy Mikołaja stawały się coraz częstsze, a kiedy już był w domu, cały czas spędzał w ekranie swojego telefonu. Co więcej, kilka razy przyłapałam go na chichotaniu i ukradkowych uśmiechach, gdy czytał wiadomości na małym świecącym ekraniku.

– Co cię tak bawi? Z kim piszesz? – dopytywałam, ale on tylko mnie zbywał.

– Z nikim – ucinał.

Nie mogłam wytrzymać tej niepewności. Czułam się coraz bardziej zestresowana i miałam wrażenie, że Mikołaj coś przede mną ukrywa - choć miałam szczerą nadzieję, że jednak się mylę. Któregoś dnia postanowiłam go śledzić. Czułam się podle, ale nie mogłam już dłużej żyć w tej niepewności. Mikołaj powiedział, że jedzie na spotkanie służbowe po drugiej stronie miasta. Wsiadł do samochodu i odjechał, a po chwili ja... pojechałam za nim. Zaparkował przed elegancką restauracją. Z bijącym sercem obserwowałam, jak wysiada z samochodu i wita się z wysoką blondynką. Młodszą ode mnie o co najmniej dwadzieścia lat. Wyglądała jak modelka z okładki: długie nogi, lśniące, pofalowane włosy, nienaganna figura.

Tak wyglądał powód

Obserwowałam ich jeszcze przez chwilę. Nie potrzebowałam dużo czasu, żeby zorientować się, że ich spotkanie bynajmniej nie jest służbowe. Trzymali się za ręce, szeptali sobie na ucho czułe słówka, chichotali. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Gdy tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że moje obawy się potwierdziły, odpaliłam samochód i ulotniłam się stamtąd.

Przez całą drogę łzy płynęły mi po policzkach, ale wewnętrznie czułam pustkę. Kiedy kilka dni później Mikołaj oznajmił mi, że odchodzi, nie byłam zaskoczona.

– Dorota, musimy porozmawiać – zaczął, siadając naprzeciwko mnie w salonie.

– Już wiem – powiedziałam cicho. – Blondynka z restauracji, prawda?

Zamrugał ze zdziwieniem.

– Skąd...?

– Nieistotne – przerwałam mu. – Powiedz tylko, dlaczego?

Westchnął, jakby zrzucał z siebie ciężar, który nosił od dawna.

Bo chcę czegoś innego, nowego – powiedział. – Nasze życie, Dorota, stało się rutyną. A z Martą... czuję, że znowu żyję.

Słowa, które wypowiadał, były jak sztylet. Jak można po tylu latach wspólnego życia po prostu uznać je za rutynę? Jakby dzieci, dom, wspólne święta, te wszystkie spędzone razem chwile były niczym. Dla mnie to właśnie było szczęście. Myślałam, że obydwoje mamy to, o czym inni ludzie tylko marzą.

– Rutyna? – powtórzyłam, czując, jak łzy znowu zbierają się w moich oczach. – A wszystko inne? Dzieci, szacunek, wierność... Wszystko to, co sobie obiecywaliśmy? Przysięgałeś mi miłość i wierność, Mikołaj. Przed ołtarzem.

Nie odpowiedział. Milczał, a ja czułam, że już go straciłam. Zabrał swoje rzeczy kilka dni później. Kasia i Tomek byli zszokowani, choć próbowaliśmy im to wyjaśnić. Nie próbowałam nastawiać ich przeciwko ojcu, ale z pewną ulgą przyjęłam ich reakcję. Byli tak samo zranieni jak ja, mieli do niego żal. Nie chciałam, żeby stracili z nim kontakt, ale było mi raźniej ze świadomością, że odbierają całą tę sprawę podobnie, co ja.

Wszyscy zostaliśmy zdradzeni

Zostałam sama. Samotność była jak dziura w sercu, ale jednocześnie coś we mnie zaczęło się zmieniać. Zaczęłam patrzeć na siebie inaczej. Zamiast widzieć w lustrze zmarszczki i siwe włosy, zobaczyłam kobietę, która przetrwała. Zaczęłam chodzić na spacery, malować się od czasu do czasu, spotykać z przyjaciółkami. Było trudno, ale powoli odzyskiwałam siebie.

Któregoś dnia Anka zaprosiła mnie na kawę.

– Wyglądasz świetnie. Promieniejesz.

Uśmiechnęłam się. Nie czułam się jeszcze świetnie, ale czułam, że jestem na dobrej drodze.

– Dzięki – odpowiedziałam. – Myślę, że w końcu zaczynam żyć. Może bez Mikołaja, ale... Ze sobą też żyje mi się dobrze.

To była prawda. Czułam, że powoli odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. I choć ból po zdradzie wciąż był we mnie obecny, wiedziałam, że to początek czegoś nowego – życia, które będę budować na własnych warunkach.

Dorota, 44 lata

Czytaj także:
„Rodzina bawi się w swatkę, bo wstyd im, że nie mam męża. Nie rozumieją, że wcale nie jestem nieszczęśliwa”
„Na siłowni trenowałem z kumplem, a w łóżku z jego żoną. Ta przygoda ze sportem miała jednak dla mnie tragiczny finał”
„Byłam własnością narzeczonego. Najchętniej zapiąłby mnie na smyczy, lecz nie przewidział, że zerwę się z każdego łańcucha”

Redakcja poleca

REKLAMA