Na parapetówce u Karoliny chciałam poszaleć. Od pierwszej chwili zauważyłam Artura – szczupłego, wysokiego przystojniaka w eleganckim stroju. Widać było, że oboje poczuliśmy do siebie sympatię. Przedstawił się jako architekt z dobrej firmy projektowej, zdradził, że ma niezłe zarobki, zdołał uzbierać na auto, a mieszkanie kupił na kredyt...
– Brakuje mi tylko partnerki do pełnego szczęścia – rzucił, uśmiechając się znacząco w moją stronę.
Opowiedziałam mu o swojej pracy – jestem sekretarką w dużej firmie i naprawdę lubię to, co robię. On najbardziej chciał wiedzieć, czy mam kogoś w swoim życiu. Gdy powiedziałam, że nikogo nie mam, wyraźnie się rozweselił.
Nasze spotkania stawały się coraz częstsze. Oglądaliśmy razem filmy, spacerowaliśmy bez końca, prowadziliśmy długie rozmowy... Minął miesiąc i wylądowaliśmy w łóżku. Następnego dnia Artur wręczył mi pierścionek i poprosił o rękę.
– Trochę się waham, przecież dopiero niedawno się poznaliśmy – powiedziałam niepewnie.
– Skarbie, po prostu pragnę ci udowodnić, że jesteś dla mnie kimś wyjątkowym – stwierdził Artur. – Nie szukam przygód na jedną noc, należę do mężczyzn, którzy traktują związki poważnie.
Straciłam głowę
Również jemu dotąd nie sprzyjało szczęście w miłosnych sprawach. Pierwsza narzeczona zdradziła go z przyjacielem, a kolejna dziewczyna widziała w nim tylko gruby portfel. Z ostatnią było jeszcze gorzej – przypadkiem zobaczył, jak całowała się z obcym facetem na ulicy. Po tych wszystkich przejściach obawiał się, że i ja go porzucę, podobnie jak poprzedniczki...
– Z tą jego zazdrością to już przesada! – poskarżyłam się Karolinie. – Denerwuje się, kiedy widuję się z przyjaciółmi. Wścieka się też, gdy mam na sobie krótką spódniczkę albo bawię się na parkiecie z innymi facetami.
– Niewiele wiem o twoim chłopaku, ale trochę zazdrości w relacji to normalka – odpowiedziała przyjaciółka. – To pokazuje, że naprawdę o ciebie dba.
Podobno jestem jego wszystkim, więc skąd te awantury? Prawdą jest jednak, że Artur rozpieszczał mnie różnymi upominkami – dawał kwiaty i drogie perfumy. Najbardziej podobały mu się nasze wspólne chwile: mogliśmy pogadać, pośmiać się i marzyć o tym, co przed nami. Jednak gdy pojawiał się ktoś jeszcze, on milkł i bacznie obserwował każdy mój ruch.
Mimo narastających konfliktów, długo nie potrafiłam dostrzec, że jego zachowanie przekracza granice. W jego oczach ciągle robiłam coś nie tak – to nosiłam zbyt odważne stroje, to gapiłam się na faceta w komunikacji miejskiej albo podrywałam współpracownika... Problem w tym, że te sytuacje istniały wyłącznie w głowie Artura!
Na dodatek zaczął sprawdzać moje SMS–y, przeglądał telefon sprawdzając historię połączeń i wypytywał moje przyjaciółki, czy przypadkiem nie spotykam się z kimś innym.
Wszystko się zmieniło pewnego wieczoru przed imprezą organizowaną przez firmę. Pamiętam jak dziś – tłumaczyłam podenerwowanemu Arturowi, że szef zaprosił cały zespół i że to naprawdę dobry pomysł. Próbowałam mu wyjaśnić, że jeśli nie przyjdę, to może to źle wyglądać.
Na miejscu nie mogłam się jednak dobrze bawić. Co chwilę dostawałam od niego telefony i esemesy. Było jasne, że próbuje mnie kontrolować na każdym kroku. Z minuty na minutę robiłam się coraz bardziej wściekła.
Wyszłam z restauracji około dwudziestej drugiej, towarzyszyła mi koleżanka i dwóch znajomych. Od razu zauważyłam samochód należący do Artura. Podbiegł i złapał mnie gwałtownie za dłoń.
– Ty dz****! – wrzasnął ze złością. – Wiedziałem, że się z kimś puszczasz.
Rzucił się na mojego kolegę, kiedy ten chciał mnie obronić. Sytuacja zrobiła się napięta. Gdy goście lokalu zaczęli wychodzić zobaczyć, co się dzieje, on uciekł. Później wróciłam do domu, zagotowałam wodę na herbatę i przysiadłam przy stole w kuchni. Wyciągnęłam nasze wspólne zdjęcia, a po twarzy zaczęły mi spływać łzy.
Zastanawiałam się nad chwilami spędzonymi z Arturem – jaki był dla mnie miły, troskliwy i czuły... Ale czy można to nazwać prawdziwą miłością? Wszystko działo się tak szybko! Oczywiście, podobało mi się to, że aż tak go zachwyciłam. Ale może prawdziwe uczucia pojawiają się dopiero po wspólnie spędzonym czasie, gdy dwoje ludzi lepiej się pozna i odkryje, że są do siebie podobni? W końcu tak naprawdę prawie nic nie wiem o Arturze!
Kiedy ostatnio spędzałam z nim czas, miałam wrażenie, że muszę bez przerwy kontrolować każde swoje słowo. Dawałam z siebie wszystko, próbując sprawić, by był szczęśliwy, ale czy naprawdę było warto? Bo jaki jest sens takiego związku? Długo wahałam się przed podjęciem tej decyzji, aż w końcu zrozumiałam – to nie wypali, a przed nami rysuje się raczej ponura perspektywa.
– Musimy to zakończyć, nie widzę dla nas wspólnej drogi – powiedziałam przez telefon kolejnego dnia.
– Agatko, kocham cię tak mocno... – zaczął lamentować.
Odłożyłam telefon i westchnęłam głęboko. Mimo że było mi ciężko, dobrze wiedziałam, że robię właściwą rzecz. Po co ciągnąć beznadziejny związek i męczyć się latami?
Dla mnie sprawa była zamknięta, ale Artur... On wcale nie chciał odpuścić. I wtedy się rozpętało! Zaczął okupować teren pod moim mieszkaniem, non stop dzwonił, pojawiał się w moim miejscu pracy i męczył wszystkich naszych wspólnych znajomych. Mówiłam mu wprost, że takim zachowaniem nic nie wskóra.
Kompletnie tego nie rozumiał
– Ten facet ma jakiś problem – powiedziała Karolina. – Wiesz co? Udało mi się zdobyć kontakt do jego poprzedniej dziewczyny. Co powiesz na spotkanie z nią?
Ręce mi się trzęsły ze zdenerwowania, gdy dzwoniłam do Alicji. Na szczęście bez wahania zgodziła się na spotkanie. Opowiedziałam jej o wszystkim, co przeszłam z Arturem.
– Dobrze, że tak wcześnie zorientowałaś się, jakiego masz partnera – powiedziała, popijając kawę. – Ten gość kompletnie odleciał, żyje w swoim świecie. Wyobraź sobie, że uderzył mnie publicznie, bo szłam ulicą z kolegą!
– Dokładnie tak. On nie wie, co to prawdziwe uczucie. Chce tylko sprawować kontrolę nad swoją ofiarą – wtrąciła Karolina i spojrzała na mnie znacząco: – Obawiam się, że możesz mieć problem, by się go pozbyć.
Moja przyjaciółka wiedziała, o czym mówi. Mój były partner nie potrafił pogodzić się z rozstaniem. Coraz bardziej się go bałam... Zmieniłam numer telefonu, rozważałam nawet przeprowadzkę. Problem w tym, że nie wiedziałam, gdzie mogłabym się przenieść.
– Wymyśliliśmy sposób, żeby dał ci spokój! – powiedziała Karolina z entuzjazmem, odwiedzając mnie któregoś dnia wieczorem. – Pogadałam z moim bratem i mamy plan. Zna jednego gościa, wielkiego jak szafa, który robi za ochroniarza.
– Chyba nie chcecie go pobić? – zapytałam przestraszona.
– No coś ty! – wybuchnęła śmiechem. – Po prostu zaczniesz się pojawiać z Darkiem. Spotkamy się wszyscy razem i wszystko ustalimy.
Sytuacja nieźle ubawiła Darka, który okazał się być supergościem. Obiecał przyjechać skoro świt pod mój blok, bo wiedział, że Artur codziennie tam parkuje i pilnuje, kiedy wychodzę do pracy. Jak zwykle, tego ranka też tam był w swoim aucie. W momencie gdy wyszłam z klatki, od razu ruszył w moją stronę.
– Pozwól, że przedstawię ci mojego nowego chłopaka – powiedziałam z uśmiechem, spoglądając na Darka.
Zszokowany Artur zastygł w bezruchu, z twarzą białą jak kreda, niezdolny wykrztusić choćby słówka. Można było wyczuć, że gdzieś w głębi przewidywał, że niedługo znajdę kogoś innego na jego stanowisko.
– Odpuść sobie Agatę, bo ma już po dziurki w nosie twoich numerów. Jak jeszcze raz się tu pokażesz, to ze mną będziesz miał przeprawę! – rzucił Darek dobitnie, cedząc każde słowo.
Nie mówiąc nic, Artur obrócił się i ruszył przed siebie.
– Nieźle, szybciej się zmył niż się spodziewałem – powiedział zdziwiony Darek. – Wygląda na to, że dobrze czuje się tylko wtedy, gdy może nad kimś dominować...
Mój eks już nigdy się nie pojawił. Może nadal poszukuje swojej drugiej połówki? To miłe, gdy ukochana osoba daje ci znać, że jej na tobie zależy i trzyma innych na dystans. Trzeba tylko zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek.
Czytaj także:
„Sąsiadka na świątecznym stole stawiała flaszki zamiast pierogów z kapustą. Musiałam działać, bo szkoda jej dziecka”
„Teściowa zaglądała mi do garów, więc dałam jej nauczkę. Ciekawe, co powie na gulasz prosto z psiej miski”
„Kpiłam z męża, że ciągle przesiaduje w piwnicy. Gdy przyłapałam go na tym, co tam wyprawia, aż oniemiałam z wrażenia”