Damian jednak dotarł do klubu fitness. Było widać, że coś go trapi. Zamiast wziąć się do ćwiczeń, przycupnął na ławeczce pod ścianą i wpatrywał się przez szybę na zewnątrz.
– Wszystko okej? – zagadnąłem. – Łapie cię jakaś grypa?
Skrzywił się, jakby coś go zabolało i wykonał przeczący ruch głową.
– Mam wrażenie, że Patrycja ma kogoś na boku – wyszeptał.
Było mi go żal
Ta wiadomość tak mnie zaskoczyła, że o mało nie wylądowałem na podłodze. Przez chwilę zbierałem się w sobie.
– Daj spokój, to niemożliwe – powiedziałem. – Przecież Patrycja szaleje na twoim punkcie.
Wciskałem mu kit prosto w twarz, mimo że w środku aż mnie świerzbiło, żeby wyznać, jak świetnie się czuję podczas naszych łóżkowych igraszek. Przysiadłem się do niego i sięgnąłem po wodę mineralną. Pociągnąłem solidny łyk, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów.
– Co cię naprowadziło na taki trop? – spytałem.
– Nie mam nic konkretnego – westchnął przygnębiony. – Po prostu coś mi tu nie gra.
– Bez żadnych faktów zarzucasz jej niewierność?
– Masz rację, brzmi to dość dziwacznie – powiedział. – Ale wiem, że ona coś kombinuje, tylko nie potrafię znaleźć żadnych śladów zdrady.
– Wkręcasz się w jakieś urojenia, stary. Lepiej byłoby pogadać szczerze z Patrycją, jeśli podejrzewasz, że coś kręci.
– Na pewno od razu wszystko mi wygada – wrzasnął zdenerwowany.
– No dobra, faktycznie kiepski pomysł – przytaknąłem. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę z cukierkami. – Chcesz jednego?
– Co to?
– Landrynki z lukrecją. Pomagają mi na głód nikotynowy.
– Obrzydlistwo – spojrzał podejrzliwie na opakowanie.
– Jak tam sobie chcesz.
Podejrzewał ją
– Wiesz co? A gdyby tak Dorota pogadała z Patrycją? Mogłaby ją trochę wybadać – powiedział podekscytowany.
– Absolutnie nie – ucięłam krótko. – To zły pomysł. Jak zaczną plotkować, to Patrycja może naopowiadać jej różnych rzeczy. Wydaje mi się, że ona coś podejrzewa o moim romansie z jej przyjaciółką. Tą, która była na waszym weselu w roli świadkowej.
– Lidka?! – wykrzyknął Damian ze zdumieniem.
– Ciszej… – przytknąłem palec do ust. – Samo tak się zdarzyło.
Damian poruszył głową, ale nie mogłem rozgryźć, czy chciał tym wyrazić dezaprobatę, czy może uznanie dla tego, co zrobiłem.
– No to co mam zrobić? – wydusił z siebie.
– Na początek przestań fantazjować – stwierdziłem. – To wszystko istnieje tylko w twojej głowie. Patrycja nigdy by czegoś takiego nie zrobiła.
– Naprawdę tak uważasz? – spytał, a w jego głosie zabrzmiała nadzieja.
– Na sto procent – klepnąłem go przyjacielsko w ramię. – Może wyskoczymy na piwo?
– Nie ma mowy – stanowczo odmówił. – Muszę to na spokojnie rozważyć w domu.
Było mi z nią dobrze
– Jakbyś zmienił plany – próbowałem zachęcić – to znajdziesz mnie w „Czarnym kocie”. Zatrudnili tam fajną kelnerkę.
– Baw się dobrze – rzucił. – Ja się zbieram.
– Złapiemy się za tydzień. Możemy coś wykombinować na weekend z naszymi połówkami. Co ty na to?
– Brzmi nieźle – przytaknął. – Pogadam z Patrycją. Trzymaj się.
Poszedł się przebierać, a ja zostałem sam. Po chwili zauważyłem, że Damian wychodzi, więc wyjąłem komórkę i zadzwoniłem.
– Hej, skarbie – odezwałem się, kiedy odebrała. – W środę znajdę dla ciebie wolną chwilę. Pasuje ci?
– Mam wątpliwości – usłyszałem w odpowiedzi. – Myślę, że najlepiej będzie, jak to przerwiemy.
Akurat w momencie, gdy pokonaliśmy swoje lęki? Absolutnie nie! To, co robiłem z Patrycją, dawało mi niesamowite doznania.
– Wydaje mi się, że Damian coś podejrzewa – szepnęła. – Boję się go stracić.
– Przecież nikt nie każe ci wybierać – próbowałem ją przekonać. – Twój mąż nic nie wie o naszych spotkaniach. Nie musisz żyć według jakichś sztywnych reguł z przeszłości.
Wyczuwałem w jej głosie niepewność. Myślałem, że jeszcze zmieni zdanie…
– Po długim namyśle podjęłam decyzję. Nie chcę, żebyś przychodził w środę, ani kiedykolwiek później.
Znalazł mnie
Zakończyła rozmowę. Cholera jasna! Pasowaliśmy do siebie pod względem fantazji i temperamentu – nieraz sama to potwierdzała. No nic, może się powiedzie z tą sympatyczną dziewczyną z obsługi, która rzucała mi zachęcające spojrzenia.
Wziąłem kąpiel i przebrałem się w czyste ciuchy. „Czarny kot” był całkiem blisko. Od razu zauważyłem, że obsługuje blondwłosa kelnerka. Wziąłem małego browara, trochę pożartowaliśmy, a w planach miałem jeszcze kolejne zamówienie – tym razem nie tylko piwa, ale też jej namiarów. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem Damiana. Zmierzał w moją stronę, przeciskając się między stolikami.
– Zobacz, co znalazłem – powiedział, kładąc przede mną opakowanie cukierków. – To te z lukrecją. Nikt normalny tego nie je. Zostawiłeś je u mnie w chacie, pomyślałem, że ci podrzucę. W końcu po to ma się kumpli, nie?
Próba wytłumaczenia mu, że te cukierki może dostać każdy, okazała się fatalnym pomysłem. Lepiej było siedzieć cicho – może wtedy uniknąłbym uderzenia, które kompletnie rozwaliło mi żuchwę. Co prawda Damian nie należał do najsilniejszych facetów, ale włożył w ten cios całe serce i tyle złości, że wylądowałem na podłodze razem z krzesłem.
Leżałem jak kłoda, nie mogąc się ruszyć przez potworny ból. Wyłem przy tym jak zranione zwierzę i miałem gdzieś, że ta blondynka wszystko widzi.
Wszystko się posypało
Zanim zdążyła zadzwonić po pogotowie, na miejsce dotarli funkcjonariusze. Podczas gdy wypełniali dokumenty, ratownicy wynosili mnie już na noszach. Potem przewieziono mnie do szpitala. Lekarze ustabilizowali złamane kości, a szczękę unieruchomili specjalną metalową konstrukcją. Całość została zabezpieczona gumowymi elementami, które sprawiły, że nie mogłem otworzyć buzi. Doktor z aprobatą pokiwał głową na widok efektu.
– Doskonale – powiedział z zadowoleniem. – Czeka pana miesięczna przygoda z głodówką – zażartował. – Niech się pan nie przejmuje. Może pan spożywać wszystko, co płynne. To akurat dobrze się składa, bo zauważyłem u pana nadprogramowe kilogramy, a to niezbyt zdrowe w pana wieku. Po takiej diecie wszystkie panie będą się za panem oglądać. Spotkamy się na następnej wizycie kontrolnej.
Po opuszczeniu szpitala wylądowałem z powrotem u swoich rodziców. Mama właściwie ucieszyła się z takiego obrotu sprawy, tata był mniej entuzjastyczny, ale przynajmniej nie wyrzucił mnie na bruk. Co do tych cholernych lukrecjowych dropsów – nigdy więcej nie wezmę ich do buzi. Szczerze mówiąc, wolę wrócić do papierosów.
Jest też coś pozytywnego. Kelnerka z „Czarnego kota” odwiedziła mnie w szpitalu i zostawiła mi swój numer. Mieszka w sporym lokum po babci. Może wreszcie szczęście się do mnie uśmiechnie i znajdę kogoś na dłużej?
Przemek, 40 lat
Czytaj także:
„Młoda żona namawiała mnie do grzechu nie tylko w sypialni. Żeby sprostać jej wymaganiom, musiałem porzucić uczciwość”
„W Wigilię nie tylko piernik był wilgotny. Mąż pierwszy raz spisał się na medal, a ja miałam swój wigilijny cud”
„24 grudnia mąż kazał zostawić wolne miejsce przy stole. Wiedziałam, na jaką przybłędę czekał w te Święta”