Kiedy wspominam tamtą noc, czuję, jakby ktoś wyrwał mi serce i zostawił po nim dziurę. W dodatku taką, której już nigdy niczym nie da się wypełnić. A zaczęło się jak w bajce. Ślub był idealny – przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Białe kwiaty, modne ozdoby, sala pełna bliskich nam osób. Olek wyglądał jak książę z bajki w swoim granatowym garniturze, a ja, w mojej koronkowej sukni, czułam się jak najpiękniejsza kobieta na świecie. Niestety nie spodziewałam się, że za chwilę to wszystko runie jak domek z kart.
To miał być początek naszej drogi
Po wszystkim, kiedy goście zaczęli się rozchodzić, byliśmy już trochę zmęczeni, ale szczęśliwi. Ostatni znajomi żegnali nas serdecznie, a ja nie mogłam przestać myśleć o tym, jak idealny był ten dzień. Każdy szczegół – od wzruszającej ceremonii, przez radosne pląsy, aż po moment, kiedy wspólnie kroiliśmy tort – wydawał się dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam. Nawet pogoda była nam łaskawa, mimo że prognozy straszyły deszczem.
Nie mogłam doczekać się chwili, kiedy w końcu będziemy sami. Tylko my, z dala od tłumu, który przez cały dzień nas otaczał. Byłam zmęczona, ale to zmęczenie było przyjemne, jak po maratonie pełnym pozytywnych emocji. Olek uśmiechnął się do mnie ciepło, chwytając mnie za rękę, a ja pomyślałam, że to chyba najpiękniejszy widok, jaki mogę sobie wyobrazić – mężczyzna, którego kocham, patrzący na mnie z takim oddaniem.
– Gotowa? – zapytał cicho, a jego głos miał w sobie coś, co przyprawiło mnie o dreszcz. Może to była ekscytacja, może zwykłe zmęczenie, a może przeczucie. Skinęłam głową z uśmiechem, chociaż teraz, patrząc wstecz, wydaje mi się, że w jego pytaniu było coś więcej. Wtedy jeszcze nie rozumiałam. Pytał mnie, choć pewnie sam nie zdawał sobie z tego sprawy, czy jestem gotowa na to, co miało nadejść. Na to, co już wisiało w powietrzu, choć ja nie miałam o tym pojęcia.
Wyszliśmy na zewnątrz. Powietrze było rześkie, pachniało mokrą ziemią, choć deszcz nie spadł. Światła hotelu oświetlały alejkę prowadzącą do wejścia, a ja ściskałam dłoń Olka, myśląc, że to właśnie teraz zaczyna się moje „na zawsze”. Wtedy jeszcze wierzyłam, że to początek naszej wspólnej drogi. Wierzyłam, że przed nami tylko szczęście, bo przecież tak miało być. W bajkach nie ma miejsca na zdradę ani ból. W bajkach wszystko kończy się dobrze. Tylko że to nie była bajka.
W nocy wydawał się spięty
W hotelowym apartamencie czekały na nas płatki róż rozrzucone po łóżku i butelka schłodzonego szampana. Wszystko wyglądało dosłownie jak w jakimś romantycznym filmie. Olek od razu podszedł do okna, odwracając się plecami do mnie. Trochę mnie to zdziwiło – zawsze był wylewny, a tej nocy wydawał się... spięty?
– Zaraz wracam, muszę się napić wody – wskazał na minibar w kącie pokoju, a potem, jakby nigdy nic, wyszedł, zanim zdążyłam coś odpowiedzieć.
Zostałam sama. Rozpięłam suknię i powiesiłam ją na wieszaku. Czekałam, aż wróci, ale minuty mijały, a jego wciąż nie było. Pomyślałam, że może wrócił do apartamentu niepostrzeżenie, ale... Wyszłam z sypialni, zaglądając do łazienki – pusta. W saloniku także nikogo. Zaczęłam się denerwować. Sięgnęłam po telefon, żeby do niego zadzwonić, ale wtedy usłyszałam ciche kroki na korytarzu.
Olek wrócił, trzymając w ręce butelkę wody.
– Gdzie byłeś? – zapytałam, starając się ukryć irytację.
– W łazience na dole, nasz kran jakoś dziwnie działa – odpowiedział szybko, unikając mojego wzroku.
Czułam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam psuć tej nocy. Przytuliłam go, starając się wyrzucić niepokojące myśli z mojej głowy.
Była jedną z moich druhen
Noc minęła spokojnie, choć Olek wydawał się jakby bardziej zamyślony niż zwykle. Rankiem zauważyłam, że jego położony na stoliku nocnym telefon wibruje. Zerknęłam na ekran – wiadomość od jego przyjaciółki, Lidki.
„Musimy pogadać. Teraz”.
Znałam Lidkę od lat. Była jedną z moich druhen i zawsze wydawała się ciepłą, przyjazną osobą. Nic nie wskazywało na to, że miałaby coś ukrywać.
– Olek, twoja kumpela coś pisze – powiedziałam, podając mu telefon.
Momentalnie pobladł.
– Dzięki. To nic ważnego.
Mówiąc to, wstał z łóżka, zabierając telefon do łazienki. Jego zachowanie znowu wydało mi się dziwne, ale nie chciałam wyciągać pochopnych wniosków. Albo może... Wtedy po prostu chyba grałam sama przed sobą. Bo sama myśl o tym, że mogło się stać coś okropnego, nie mieściła mi się w głowie. Więc wolałam to od siebie odsuwać, nawet za cenę oszukiwania samej siebie.
Kiedy Olek wyszedł na chwilę z apartamentu, mówiąc, że musi coś załatwić na recepcji, postanowiłam posprzątać nieco walające się na ziemi ubrania. Podnosząc jego marynarkę z podłogi, zauważyłam w kieszeni coś dziwnego – mały kawałek papieru. Nie jestem typem osoby, która grzebie w cudzych rzeczach, ale w tym momencie ciekawość wygrała. Na karteczce widniały tylko dwa słowa: „Pokój 218”.
Moje serce przyspieszyło. Dlaczego taki numer pokoju? To sugerowało, że chodzi o hotel. Czyżby... ten hotel? I pokój niedaleko naszego? Może to nic? Może to zwykła pomyłka? A jednak coś we mnie się zagotowało. Założyłam sukienkę i wyszłam na korytarz.
Nie był sam w pokoju
Kiedy dotarłam do pokoju 218, ręka drżała mi na klamce. Przez chwilę walczyłam ze sobą, ale w końcu delikatnie uchyliłam drzwi, były niedomknięte. Olek stał tam, ubrany tylko w spodnie. Nie był sam. Na łóżku siedziała Lidka, jego wieloletnia przyjaciółka i moja druhna.
– Co tu się dzieje?! – krzyknęłam, zanim zdążyłam pomyśleć.
Lidka zakryła się kołdrą, a Olek gwałtownie się odwrócił.
– To nie tak, jak myślisz! – rzucił szybko, ale w jego oczach widziałam panikę.
– No to jak? Wyjaśnij mi, Olek, co twoja kumpela robi w tym pokoju półnaga!
Lidka zaczęła płakać, ale ja byłam zbyt oszołomiona, by się tym przejmować.
– Powiedz mi, że to nieprawda – zażądałam, patrząc na niego.
– To... to była chwila słabości – wyjąkał.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Przyjaciółka od dawien dawna? W noc poślubną?
– Słabości?! Z dziewczyną, która była moją druhną? – krzyknęłam, czując, jak głos mi się łamie.
Olek próbował do mnie podejść, ale odsunęłam się.
– Nie dotykaj mnie!
Czułam, jak cała sytuacja mnie przerasta. Wybiegłam z pokoju, nie oglądając się za siebie.
Nie wróciłam do niego
Przez kolejne dni próbowałam dojść do siebie. Olek pisał, dzwonił, błagał o spotkanie. Lidka zniknęła z naszego życia, przynajmniej na jakiś czas.
Nie wróciłam do niego. Nie mogłam. Każda próba wyjaśnienia brzmiała jak kiepska wymówka. Nie mogłam powstrzymać łez.
– Nie kochałem jej. To tylko głupia pomyłka. Ty jesteś dla mnie najważniejsza! – mówił, kiedy w końcu zgodziłam się z nim porozmawiać.
Ale ja już wiedziałam, że tego nie naprawimy.
– Wiesz co jest najgorsze, Olek? Że ja ci naprawdę ufałam. I to ty wszystko zniszczyłeś.
Wyprowadziłam się do rodziców, zostawiając za sobą tamtą noc i tamte wspomnienia. Mimo wszystko staram się wierzyć, że kiedyś znowu będę mogła się zakochać. Ale jedno wiem na pewno – tamtej nocy coś we mnie umarło. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek zdołam zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie.
W końcu... skoro jakiś facet zdołał zrobić coś takiego w noc tuż po ślubie, to jaka jest gwarancja, że inny nie zrobi czegoś podobnego, na przykład, gdy będę w ciąży? Naprawdę, chyba już tracę wiarę w ludzkość. A w męski gatunek już tym bardziej.
Karina, 28 lat
Czytaj także:
„Tuż przed ślubem dostałam nieoczekiwaną paczkę. Gdy odkryłam, od kogo jest, wybuchłam płaczem”
„Szwagierka ostrzegała mnie przed wyjazdem męża do sanatorium, a ja się śmiałam. Po miesiącu straciłam humor do żartów”
„Wspólny urlop miał naprawić nasz związek. Przez to, co się stało, okazał się gwoździem do trumny”