Przed apteką spotkałam swoją byłą teściową. Niosła paczki jednorazowych pieluch i wyglądała, jakby się miała przewrócić, choć to przecież żaden ciężar. Źle wygląda, więc musiałam zapytać, co się dzieje. Było mi łatwiej z nią rozmawiać, bo zawsze się lubiłyśmy i akurat ona nie miała nic wspólnego z tym, że mi się życie posypało i że mój mąż, po jedenastu latach małżeństwa, znalazł sobie młodą kochankę, zmajstrował jej dziecko i zostawił mnie na lodzie.
Teściowa rozpaczała, twierdząc, że jej syn zwariował i próbowała go powstrzymać przed rozwodem, ale akurat rozwodu bardziej chciałam ja, więc nic nie wskórała. Nie mieliśmy dzieci, więc nasze małżeństwo sąd rozwiązał bardzo szybko i właściwie bez problemów. Jarek miał świetnego adwokata, ja się nie sprzeciwiałam, w sprawach majątkowych doszliśmy do porozumienia, więc kiedy córka Jarka kończyła czwarty miesiąc, byliśmy już po wszystkim.
Bardzo to przeżyłam, bo wydawało mi się, że jesteśmy dobrym małżeństwem i choć brak dzieci na pewno był problemem, Jarek nigdy mi nie wypominał, że to z powodu mojego defektu nie możemy się cieszyć wspólnym potomstwem. Jako nastolatka przeżyłam wypadek samochodowy. Moi rodzice zginęli, ja byłam ciężko ranna i stąd ta moja późniejsza bezpłodność. Przed naszym ślubem powiedziałam o tym Jarkowi, więc wiedział, że nigdy nie zostanę biologiczną mamą, i twierdził, że się z tym pogodził.
Okazało się jednak, że kiedy młoda, ładna dziewczyna się koło niego zakręciła, stracił głowę, a gdy okazało się, że dziecko w drodze, zostawił mnie bez wahania.
Rozumiałam to, ale to nie złagodziło mojego bólu. Cierpiałam, wydawałam się sobie gorsza niż inne kobiety i straciłam całą pewność siebie. Może zwykła zdrada tak by mnie nie dotknęła, ale tu do zdrady doszło poczucie utraty wszelkiej kobiecej wartości, więc byłam w głębokim, psychicznym dole.
Podobno zrzekła się wszystkich praw
Jednak nigdy nie dopuściłam do siebie złych myśli i życzeń pod adresem tamtej dziewczyny i jej dziecka. Uważałam, że jest winna, bo weszła w niezły związek i go rozwaliła, ale mimo wszystko nie ją uznawałam za sprawczynię mojego nieszczęścia, tylko Jarka. To on był starszy, bardziej doświadczony, on nosił obrączkę i on przed ołtarzem przysięgał mi wierność. Czułam złość, ale nie czułam nienawiści, może dlatego to przypadkowe spotkanie z byłą teściową potraktowałam prawie normalnie i zaczęłam z nią rozmawiać.
Prawie płacząc, opowiedziała, że tamta dziewczyna zrobiła z Jarka pielęgniarkę, sprzątaczkę, praczkę i opiekunkę do dziecka.
– Dobrze, że nie kazała mu być mamką, bo ten dureń i na to by się zgodził – mówiła. – I do czego doszło? Musiał zmienić robotę, bo przestał być dyspozycyjny, spóźniał się, przysypiał w pracy, więc mieli go dosyć i dostał wypowiedzenie. Teraz pracuje dorywczo. Z kasą u nich krucho, bo ta gwiazda tylko wydaje na prawo i lewo… Gdybym nie pomagała, nie mieliby nawet na pieluchy.
Przyznaję, poczułam cień satysfakcji, ale tylko przez chwilę, bo jak się kogoś naprawdę kocha, to wiadomość o jego klęskach nie jest przyjemna, a ja Jarka nadal kochałam…
Do końca dnia prześladowało mnie wspomnienie zapłakanych oczu teściowej i myśl o Jarku, który chyba nie był szczęśliwy. Nawet zadzwoniłam do mojej przyjaciółki i zwierzyłam się jej, że jest mi smutno i że bardzo Jarkowi współczuję.
– Ty weź na wstrzymanie – usłyszałam. – Ma to, co ma, na własne życzenie. Byłabyś głupia, gdybyś go żałowała. Zasłużył sobie na to wszystko.
Ja jednak nie mogłam zapomnieć. Nawet parę razy specjalnie poszłam do tej apteki, licząc na ponowne spotkanie z teściową, ale na próżno. Czułam dziwny niepokój, więc w końcu postanowiłam do niej zatelefonować i zapytać, jak się czuje. Odebrała telefon prawie natychmiast, tak jakby miała komórkę przy uchu. Zdziwiła się i ucieszyła, że mnie słyszy. Powiedziała, że jest na kwarantannie i dlatego nie może odwiedzać Jarka, ale strasznie się o niego martwi, tym bardziej że Jarek jest sam.
– Jak to sam? – spytałam. – A jego partnerka, gdzie jest?
– Odeszła. Zrzekła się praw do dziecka i wyjechała w nieznanym kierunku – podobno z nowym, tym razem bardzo bogatym kochankiem.
– Zrzekła się? To znaczy, co zrobiła?
– Podobno podpisała jakieś papiery. Nie wiem dokładnie, bo Jarek nie chce o tym rozmawiać. Powiedział tylko, że to skończone raz na zawsze.
– No dobrze, a jak on sobie radzi?
– Mówi, że dobrze, ale nie mam jak tego sprawdzić, więc umieram z niepokoju. Rozumiesz mnie?
– Rozumiem. I co, nie ma nikogo kto by pomógł Jarkowi?
– Ano nie ma. Albo chorzy, albo na kwarantannie, albo się boją i nie wychodzą z domu, albo Jarek ich nie chce widzieć. Wariuję ze strachu o nich. Ta bezradność jest najgorsza…
Wtedy przestałam się zastanawiać, co wypada, a co nie, i czy nie zrobię z siebie kretynki.
– Ja pojadę do Jarka – powiedziałam. – Po drodze zrobię zakupy. Najwyżej mnie wyrzuci, a jeśli nawet, to zostawię torby pod drzwiami. Przydadzą mu się. Tylko nie dzwoń i nie uprzedzaj, że przyjdę. Tak będzie lepiej.
Na nic nie liczę, chcę tylko być przy niej
Jarek otworzył drzwi z małą na rękach. Popłakiwała. Zdębiał, kiedy mnie zobaczył.
– No i czego tak oczy wytrzeszczasz? – zapytałam. – Przyjechałam w zastępstwie twojej matki… Co trzeba zrobić? Czemu ona płacze? Jest głodna? Ma mokro?
– Ma sucho. Nie chce jeść. Nie wiem, czemu płacze, może tęskni? – odpowiadał jak automat, więc kazałam mu wypakować zakupy i wyciągnęłam ramiona po małą.
Uspokoiła się natychmiast, kiedy tylko ją przytuliłam. Boże, jak ona cudnie pachniała! Była prześliczna, malusieńka, drobna, delikatna, słodka, bezbronna… Była najpiękniejszym dzieckiem na świecie.
Kiedy tylko poczułam jej wilgotny od łez policzek przy swoim, kiedy znalazłam pod swoim obojczykiem to jedyne miejsce na jasną główkę, kiedy ją pocałowałam i przytuliłam do serca, od razu, bez żadnych wątpliwości wiedziałam, żeśmy się odnalazły i już się nie zgubimy. Zrozumiałam, że mnie dopadła jedyna na świecie, najważniejsza, najmocniejsza czysta miłość. Że nagle odnalazłam sens życia i na to czekałam.
Jarek dobrze sobie radził, choć bardzo schudł i wyglądał na zmęczonego. W mieszkaniu było czyściutko, dziewczynka wyglądała na zadbaną, zdrową i wypielęgnowaną. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, że tata ją kocha. Patrzył na malutką z taką czułością, jakiej ja nie znałam.
– Ma na imię Agatka – powiedział. – Ładnie?
– Bardzo ładnie – pochwaliłam. – Pasuje do niej. Sam wymyśliłeś?
– Tak. Chcesz zapytać o jej matkę?
– Chcę, ale nie wiem, czy jest taka potrzeba. Sam powiedz, co według ciebie powinnam wiedzieć.
– Jestem i będę sam, to znaczy bez niej, bo ona odeszła na zawsze. Ale urodziła Agatkę i tego nic nie zmieni, choć zdecydowała, że jej nie chce, że nie ma w sobie potrzeby bycia mamą, nie czuje i nigdy nie czuła instynktu macierzyńskiego, pragnie być wolna i swobodna. Podpisała wszelkie dokumenty. Nie ma jej w naszym życiu.
– Dasz sobie sam radę?
– Dam.
– Jesteś pewien? Od razu mówię, że mogę pomóc i że na nic w zamian nie liczę – zapewniłam.
– Co przez to rozumiesz?
– Że nie musi być powrotu do tego, co między nami było. Nie oczekuję z twojej strony żadnych deklaracji i zobowiązań, bo już wiem, że możesz ich nie dotrzymać. Zresztą, wcale nie chodzi o ciebie, tylko o tę malutką, która potrzebuje kobiety blisko siebie. I ja jestem gotowa być tą kobietą i zrobić wszystko, aby ona nie odczuła braku biologicznej matki. Nie skrzywdzę jej.
– Wiem. Ale my, to znaczy ja i ona… możemy znowu skrzywdzić ciebie.
– Co to znaczy?
– Że na pewno ją pokochasz i będziesz traktowała jak własną córkę. W to nie wątpię. Ale co będzie, jeśli ja znowu kiedyś kogoś poznam i w naszym życiu zabraknie dla ciebie miejsca. Czy się z tym pogodzisz? Nie musi tak być, ale tak być może, więc się zastanów. Albo ty się z kimś zwiążesz i będziesz chciała być wolna od wszelkich, nawet nieformalnych zobowiązań? Życie jest nieprzewidywalne, oboje się o tym przekonaliśmy, dlatego jestem ostrożny. Pomyśl o tym, Danuśka.
– Spokojnie, pomyślałam, zanim tu przyszłam. Chcę być dla twojej córki taką matką zastępczą, więc nie pytaj, czy się boję, czy myślę o sobie, bo tu nie o mnie chodzi. Będę szczęśliwa, jeśli przyjmiesz moją pomoc. Jeśli ją odrzucisz, też sobie jakoś poradzę, ale pamiętaj, że nie o nas tu chodzi. Więc jak? Decyduj…
Czytaj także:
„Dziewczyna zostawiła go dla innego. Zabił ją w porywie zazdrości, po czym roztrzęsiony zgłosił jej zaginięcie”
„Kumpel szefa rzuca do mnie obleśnymi tekstami, a ja milczę i przyjmuję bicze. Wylecę na zbity pysk, jeżeli się postawię”
„Zaszłam w ciążę, by zatrzymać męża, który miał kochankę. Zostałam samotną matką bez pomocy byłego, matki i teściowej”