„Zaszłam w ciążę, by zatrzymać męża, który miał kochankę. Zostałam samotną matką bez pomocy byłego, matki i teściowej”

Ciąża po zdradzie fot. Adobe Stock
„– To my, stare baby, mamy cię uczyć, jak chłopa zaciągnąć do łóżka? Rzeczywiście to nie było zbyt trudne. Jarek ma temperament, lubi się kochać. Trochę alkoholu, gorący film i było prawie, jak za dawnych czasów. Zaplanowałam wszystko, co do płodnego dnia. Dla pewności powtórzyłam to jeszcze raz, kiedy po dwóch dniach wrócił do domu. Nie odmówił”.
/ 08.05.2022 18:15
Ciąża po zdradzie fot. Adobe Stock

Gdybym wówczas wiedziała to, co wiem dziś, nie posłuchałabym teściowej, mamy, kuzynek ani koleżanek...

– Dziecko wszystko załatwi – mówiły. – Gdyby było dziecko, on by nie latał za innymi babami. Miałby zajęcie, pełną rodzinę, miałby dla kogo żyć.
Wtedy byłam naiwna, więc dałam się przekonać. Odstawiłam antykoncepcję.
– Jak zobaczy wydruk z USG, oszaleje ze szczęścia. – wmawiała mi teściowa. Uwierzyłam. Nie pomyślałam, że akurat ona średnio zna swojego jedynaka. Nigdy nie byli w specjalnie dobrych układach, więc skąd niby miałaby wiedzieć, czego tak naprawdę jej synuś chce?

Teraz widzę, że moja mama również nie była szczera

Po prostu chciała mieć wnuki. Marzyła o tym. Bez przerwy gadała, jak pięknie jest być babcią. Od dawna dopytywała: czy to JUŻ? Zamęczała mnie opowieściami o swoich koleżankach, które „…odmłodniały, odkąd w rodzinie jest maleństwo... Znowu chce im się żyć, nie czują się już takie samotne”.
– W końcu czyje ma być to dziecko? – złościłam się. – Moje czy twoje?
– Twoje, twoje, ale pamiętaj, że ja wiecznie siły mieć nie będę – odpowiadała. – Jestem coraz starsza. Korzystaj, dopóki jeszcze mogę ci pomóc.

Pewnie niczego by nie dało to ich gadanie, gdyby nie romans Jarka. Po czterech latach udanego małżeństwa znalazł sobie inną kobietę, zakochał się i wyprowadził z domu. Powiedział, że chce rozwodu. Przedtem żyliśmy jak pączki w maśle. Albo jedna, albo druga mamusia gotowała nam obiady i zapełniała lodówkę. Wracając z urlopów, zastawaliśmy mieszkanie wysprzątane na błysk, często z jakąś niespodzianką: nową pościelą, garnkami, kocami i tak dalej. Miałam czas na fitness, spotkania z koleżankami, wspinaczkę na ściance. Raz w tygodniu Jarek i ja szliśmy do pubu, w każdy weekend bawiliśmy się w dobrych klubach albo knajpach. Mieliśmy po dwadzieścia parę lat, chciało nam się tańczyć, poznawać ludzi, podróżować... Żadne z nas nie czuło potrzeby zakopania się w pieluchach.

Dużo pracowaliśmy. Oboje byliśmy zatrudnieni w korporacjach, a jak wiadomo, tam za obijanie się nie płacą. Czasami każde wracało z roboty tak skonane, że waliliśmy się na łóżko i nawet nie chciało się nam kochać. Musieliśmy się zresetować, żeby znowu wpaść na orbitę. Butelka dobrego alkoholu, seks, siłownia, kino – to nas odstresowywało. Może raz czy dwa poważnie gadaliśmy o ewentualnej ciąży, ale ani ja, ani Jarek nie chcieliśmy mieć dziecka. Przynajmniej na razie...

Nigdy nie rozczulałam się nad niemowlętami

Nudziły mnie rozmowy z młodymi matkami, które nic – tylko o zupkach, kupkach, pieluszkach, zasypkach i pierwszych ząbkach. Kiedyś to były świetne dziewczyny, otwarte na świat, kreatywne, luzackie i szalone. Od kiedy zostały mamusiami, straciły parę i stanęły na bocznicy towarzyskiej i zawodowej.

W piątym roku małżeństwa Jarek nawet specjalnie nie ukrywał, że kogoś poznał. Właściwie mówił o tym otwarcie.
– Podoba mi się – stwierdzał, kiedy narzekałam, że coś za często o niej gada. – Jest naprawdę super.
– Mam być zazdrosna? – pytałam
– Wyluzuj. Jakby coś zajarzyło, to ci powiem – odpowiadał bezczelnie. Faktyczne, powiedział... Parę razy nie wrócił na noc, z niczego mi się nie tłumacząc.
– Byłem, gdzie byłem – uciął moje pytania. – Nie dziamgaj. Nudna jesteś z tymi swoimi pretensjami.
Potem nagle oświadczył, że chyba musimy się rozejść.
– Wypaliło się między nami. – powiedział. – Nic się nie dzieje; robota, balanga, od czasu do czasu seks... Co to za życie?

Wiedziałam, kim jest jego kochanka, więc postanowiłam z nią pogadać. Teściowa była za, moja mama przeciwko.
– Ośmieszysz się tylko – tłumaczyła mama. – Nic nie zyskasz. Jak ta cwaniara położyła łapę na Jarku, to już nie popuści. Z twoim ojcem też tak było... Ile ja się naprosiłam tamtej drugiej, żeby go zostawiła. Jak grochem o ścianę.

Mimo to zadzwoniłam i powiedziałam, że chcę porozmawiać. Nie była zaskoczona, jakby się tego spodziewała...  Mieszkała w niedużej kawalerce.
– Ciasno tutaj – powiedziała na wstępie. – Ale niedługo się wyprowadzam. Jarek już coś fajnego znalazł.
– Czemu Jarek? – postanowiłam udawać głupią. – On pani aż tak pomaga?
– Jestem Inga, nie musisz mi mówić „pani”. – roześmiała się. – A że Jarek pomaga, co w tym dziwnego? Szuka chaty też dla siebie. Nie udawaj, że nie wiesz.

Zaskoczyła mnie jej bezczelność. Spodziewałam się, że będzie mi coś tłumaczyła, usprawiedliwiała się, a tymczasem ona waliła między oczy. Zrozumiałam, że dobrowolnie nie ustąpi... Była młoda
i ładna. Musiała być niezła w łóżku.

Chciałam złapać go na dziecko

Wróciłam zrezygnowana do domu. Tam w napięciu czekały mama i teściowa.
– Jeśli tak, wytocz ciężkie działo – zdecydowała mama Jarka, a moja jej przytaknęła: musiały to wcześniej przegadać.
– To znaczy, co mam robić?
– Odstaw pigułki. Zajdziesz w ciążę, to cię nie zostawi. Ma rozum. Po co mu rozwód z babką, co ma brzuch pod nos? Każdy sędzia się wzruszy, zasądzi rozwód z jego winy. I dowali takie alimenty, że Jarkowi nie będzie się opłacało odchodzić.
– Ale przecież my prawie z sobą nie śpimy. Jak niby mam to zrobić? – nie byłam przekonana do ich pomysłu.
– To my, stare baby, mamy cię uczyć, jak chłopa zaciągnąć do łóżka? – zapytały. – Na pewno dasz sobie radę.

Rzeczywiście to nie było zbyt trudne. Jarek ma temperament, lubi się kochać. Trochę alkoholu, gorący film i było prawie, jak za dawnych czasów. Niestety, nad ranem odebrał esemesa, powiedział, że musi wyjść i tyle go widziałam. Miałam nadzieję, że osiągnęłam swój cel. Zaplanowałam wszystko, co do płodnego dnia. Dla pewności powtórzyłam to jeszcze raz, kiedy po dwóch dniach wrócił do domu. Nie odmówił...

Dzisiaj, kiedy jestem po rozwodzie, a moja córka ma prawie 2 lata, zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. Nie dostałam rozwodu z jego winy. Miał świetną adwokatkę, przedstawił świadków, w tym swoją mamę, że nie umiałam stworzyć prawdziwego domu, że wszystko robiły obie rodziny, bo ja byłam zajęta zabawą i swoją karierą. Jarek zaproponował, że nie będzie wnioskował o podział majątku w zamian za porozumienie stron. Zgodziłam się. Na córkę płaci regularnie, ale widuje ją bardzo rzadko. W sumie był u nas, może ze trzy razy... Jego nowa żona spodziewa się dziecka i tylko to go tak naprawdę obchodzi. Podobno ma być chłopak.

Z teściową jestem w złych układach

Zdecydowanie zbyt szybko się pogodziła z tym, że jej synalek rozwalił rodzinę
– Cóż, Jarek ma prawo do szczęścia. Ja go przecież nie przywiążę do kobiety, której nie kocha – tłumaczy się. – Wnuczka dostaje ode mnie prezenty.
No, rzeczywiście. Na urodziny przyniosła małej pomarańcze i domowe kapciuszki z taniego dyskontu. Pewnie wydała na to ze 20 złotych. Moja mama też się wymiksowała z pomocy. Mówi, że jej wypada dysk, że nie może dźwigać, pochylać się, podnosić czegoś, co waży więcej niż dwa kilogramy. Więc mama się oszczędza i nie chce z nią zbyt często zostawać, żebym ja mogła gdzieś wyjść albo przynajmniej odpocząć.

Jestem więc całkiem sama. Mam gorszą pracę, bo nie wytrzymałam tej orki w korporacji. Zarabiam niewiele. Jarek zostawił mi mieszkanie, więc muszę spłacać kredyt. Nikt mi nie pomaga...

„Wpakowałaś się w niezłe tarapaty – myślę. – Po co ci to było? Mogłaś mu pozwolić odejść, potem się ogarnąć i zacząć wszystko od nowa. Mogłaś po rozwodzie wyjechać za granicę, rozejrzeć się po świecie, poszukać czegoś dla siebie. Mogłaś też o niego zawalczyć, ale inaczej”. No tak... A ja zrobiłam z dziecka przynętę. Pozwoliłam sobą manipulować – zamiast walnąć pięścią w stół i kazać iść do diabła wszystkim, którzy robili mi kisiel z mózgu. Byłam taka głupia. Przynajmniej raz dziennie to sobie powtarzam i zadręczam się, a później patrzę na Zuzię i… już niczego nie żałuję.

Jest taka śliczna. Podobna do Jarka jak dwie krople wody, ale wcale mi to nie przeszkadza. Szybko nauczyła się mówić, składać proste zdania i teraz buzia się jej praktycznie nie zamyka. Ma jasne loczki i oczy koloru mlecznej czekolady. Jest najsłodszym dzieckiem na świecie. Jarek nie umie się z nią nawet bawić. Przyjdzie, siedzi, patrzy, co chwilę zerka na zegarek... Jakby był u nas za karę.
– Idź, jeśli chcesz – mówię, a on, że faktycznie dziś ma bardzo mało czasu, ale następnym razem zostanie dłużej. Zuzia go nie zna, trochę się boczy. Wyczuwa, że jest inaczej niż zwykle: ja jestem zdenerwowana, a on znudzony... Taka piękna, rozumna dziewczynka, a ojciec jej unika. Tego też nie przewidziałam.

Bardzo się mylą te kobiety, które uważają, że dziecko uratuje ich związek. Jeśli nie ma miłości, jeśli każde z rodziców idzie w swoją stronę – dziecko niczego nie sklei i nie wypełni żadnej pustki. Kocham Zuzię za siebie i za Jarka, jednak boję się, że nawet takie kochanie, nie wystarczy. Mam jej kiedyś powiedzieć, że była dzieckiem ratunkowym? Zapyta, czemu się nie udało, i może (odpukać!) uzna, że to jej wina... Co mam robić, żeby tak się nie stało?

Czytaj także:„Mąż wszystko zawdzięczał mnie. To ja go wychowałam i ukształtowałam, a on odszedł do jakiegoś tłumoka…”„Seks za pieniądze to nie zdrada. To jest odreagowanie - czynność fizjologiczna. Zdrada to jest z kochanką”„Moja żona miała romans z kobietą. Według niej to nie była zdrada, bo nie poszła do łóżka z innym facetem”

Redakcja poleca

REKLAMA