„Mąż zdradził mnie z koleżanką z pracy. Twierdzi, że to moja wina, bo nie chciałam mieć dziecka”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Alliance
„Nagle zaczęłam dostrzegać spóźnione powroty z pracy, ciągłe uczucie zmęczenia, unikanie intymności... Pozwalałam się oszukiwać!”.
/ 05.03.2024 13:15
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Alliance

Zawsze mówią, że to zdradzona żona najpóźniej dowiaduje się o niewierności męża. Nie byłam do końca przekonana, bo jak kobieta miałaby nie zauważyć, że ktoś inny kręci się wokół jej męża? To nie do pomyślenia!

Znałam go na wylot

Przez pięć lat małżeństwa na tyle dobrze poznałam mojego Jarka, że nawet najdrobniejsza zmiana u niego natychmiast rzuciłaby mi się w oczy. Przecież mężczyzna, który ma kogoś na boku, nie może zachowywać się tak samo jak zawsze. Zatem moje zdanie było takie, że tylko naiwne i zaślepione kobiety dają się zmylić! Tak właśnie wtedy myślałam...

Tego dnia mój mąż, Jarek, planował wrócić do domu z pracy później niż zazwyczaj. Jak zawsze, poinformował mnie o tym wcześniej, więc zdecydowałam się zrobić kolację zamiast obiadu. Mimo to przypuszczałam, że i tak pewnie nie będzie chciał jeść, bo bywał tak wykończony po pracy, że nie miał na to siły. Zawsze od razu szedł do łazienki, a następnie szybko kładł się do łóżka. Serce mi pękało na jego widok – jako szef zespołu, miał na głowie mnóstwo skomplikowanych i pilnych zadań do wykonania. Co gorsza, często musiał radzić sobie z problemami spowodowanymi przez jego pracowników, którzy nie zawsze byli kompetentni i staranni.

W ostatnim czasie Jarek często skarżył się na Beatę, która trafiła do jego zespołu po znajomości. Stale mówił, że ta kobieta wykańcza go nerwowo w pracy. Jego zdaniem jest niesumienna, leniwa i nie potrafi nic zrobić dobrze. Zapowiadał, że zamierza się jej pozbyć, mimo że to nie będzie łatwe. Skarżył się na nią niemal każdego dnia, aż w końcu poprosiłam go, żeby przestał o niej mówić. Miałam tego po prostu dosyć.

– Nieustannie słucham tylko o Beacie – powiedziałam. – Pozbądź się jej, a wszystko w pracy wróci do normy! – dodałam.

Nie wiedziałam, o co chodzi

Tego wieczoru siedziałam przy zastawionym stole, ale Jarka nie było. Kiedy telefon zaczął dzwonić, byłam przekonana, że to on, pewnie żeby powiedzieć, że będzie musiał zostać jeszcze dłużej. Ale to nie był on, tylko moja najbliższa przyjaciółka, która natychmiast zaczęła pytać, jaką rocznicę obchodzę dzisiaj z mężem.

– Dlaczego nic o tym nie wiem? Trzymasz przed mną sekrety? – spytała natychmiast. – No cóż, cóż, a byłam pewna, że zawsze mi wszystko mówisz!

– Bo mówię – odpowiedziałam zaskoczona. – O co ci chodzi?

– Co ja słyszę? Zauważyłam twojego Jarka z ogromną wiązanką czerwonych róż, aż mi dech zaparło! Daje ci takie kwiaty bez powodu? Nie do pomyślenia! Ale jeśli to prawda, to jestem zazdrosna. Ile ich tam było, trzydzieści, może czterdzieści? Jarek aż uginał się pod ich ciężarem, gdy wyszedł z kwiaciarni. Wszyscy na ulicy gapili się tylko na niego! – mówiła koleżanka.

Zaskoczyło mnie to. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo Jarek nie dał mi żadnych kwiatów i nic mi nie wspominał, że planuje coś takiego. Musiałam więc dowiedzieć się czegoś więcej.

– Kiedy go widziałaś? – zapytałam.

– Dzisiaj. Mniej więcej trzy, może cztery godziny temu. Czyżbyś o tym nie wiedziała? To nie dla ciebie ten bukiet? – koleżanka natychmiast i bezbłędnie zorientowała się w sytuacji. – No, to radzę ci, sprawdzić, co się dzieje. Komu twój mąż daje takie śliczne kwiaty! Ja bym zaczęła się niepokoić! Naprawdę!

Jedyne, co mi się udało ustalić, to lokalizacja tej kwiaciarni, przy której Jarek zostawił auto. Niestety, moja przyjaciółka nie wiedziała nic więcej. Zobaczyła go tam całkowicie przypadkowo.

– Wracałam autobusem i wtedy go zauważałam – wyjaśniała. – Naprawdę, nic więcej nie potrafię powiedzieć!

Mąż miał kogoś na boku

Bardzo dokładnie analizowałam całą tę sytuację. Bez zastanowienia rzuciłam okiem na kalendarz i zauważyłam, że akurat dzisiaj są obchodzone imieniny Beaty. Czerwiec dobiegał końca, wieczór był ciepły i parny, a ja nagle poczułam chłód.

Nagle zaczęłam dostrzegać pewien sens w różnych, drobnych zdarzeniach: spóźnione powroty z pracy, ciągłe uczucie zmęczenia, unikanie intymności, początkowo niekończące się rozmowy o Beacie, a następnie brak ochoty na wymianę zdań na jej temat, bo rzekomo nie ma o kim mówić i to strata czasu... Ja, naiwna, pozwalałam się oszukiwać! Każdej przyjaciółce powiedziałabym, że coś jest nie w porządku i powinna być czujna, a sama uparcie przymykałam oko na tak oczywiste sygnały!

Pierwsza rzecz, którą zdecydowałam zrobić, to uspokoić się. Do tak poważnej kwestii trzeba podejść na spokojnie, a nerwy w niczym tu nie pomogą. Zwłaszcza, że poza jednym faktem o kwiatkach, które mój mąż kupił, naprawdę nie miałam żadnych innych dowodów na to, że jestem zdradzana! Aby móc cokolwiek zrobić, najpierw musiałam być całkowicie pewna jego winy.

Nie mogłam spać z nerwów

Owszem, jestem dość emocjonalna i nerwowa, ale kiedy trzeba umiem nad sobą panować. Zwykle potrzebuję tylko chwili na uspokojenie się. W związku z tym, zostawiłam notatkę na kuchennym blacie, że boli mnie głowa i poszłam wcześniej spać. "Nie budź mnie. Najlepiej połóż się na sofie w salonie. Muszę przespać straszną migrenę" –przekazałam mężowi.

Nie wyobrażacie sobie, jak delikatnie i cicho położył się mimo wszystko do łóżka! Przez całą noc nie zmrużyłam oka, więc miałam wrażenie, że słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości na jego telefon, ale nie jestem pewna, czy tak na pewno było. To uświadomiło mi, że mój mężczyzna zawsze ma przy sobie komórkę. Kiedyś zwykł ją zostawiać gdzie popadnie, a ostatnio zaczął zabierać ją nawet do łazienki! To była kolejna dziwna sytuacja, którą musiałam sobie wyjaśnić.

Nie mogłam zasnąć, a kiedy w końcu udało mi się zapaść w głęboki sen, było już prawie rano. Obudził mnie odgłos zamykanych drzwi. Jarek wyszedł z domu tak samo, jak wrócił do niego poprzedniego dnia: bezszelestnie i nie zwracając na mnie żadnej uwagi. Nie sprawdził nawet, czy wszystko ze mną w porządku. Zaczęłam być pewna, że ma kogoś na boku, i że jeśli nie wymyślę i nie zrobię czegoś natychmiast, to porzuci mnie dla tej Beaty! To było dla mnie oczywiste!

Musiałam poznać prawdę

Zdecydowałam zrobić to, co prawdopodobnie zdecydowałaby większość kobiet na moim miejscu: sprawdzić jego kochankę, ocenić moje szanse, porównać się z nią, zrozumieć, jaki ma w tym wszystkim cel, czy rzeczywiście stanowi dla mnie zagrożenie i chce mi odebrać męża? Czy rywalizacja z nią będzie walką o przetrwanie, czy tylko drobnym starciem? Nie mogłam czekać. Bez żadnych specjalnych przygotowań udałam się do firmy, w której pracuje Jarek. Wzięłam jeden dzień wolnego w mojej pracy, aby nikt nie mógł się przyczepić, i po kilku minutach znalazłam się przed potężnym biurowcem, gdzie mój mąż pracuje od wielu lat.

Znali mnie tutaj, ponieważ brałam udział w wielu firmowych eventach, imprezach urodzinowych kolegów z pracy i wypadach integracyjnych poza miasto. Dlatego bez problemu weszłam do biurowca. W korytarzu napotkałam Anię, dawną znajomą Jarka z liceum. Od wielu lat pracowali razem, dobrze się znali i lubili. Mężem Ani był najlepszy przyjaciel mojego Jarka. Uśmiechnęłam się na jej widok, ale zauważyłam, że wyglądała na zdziwioną i niepewną...

– Witaj! Co cię sprowadza? –powiedziała trochę nienaturalnie. 

– Chcę spotkać się z Jarkiem. Czy jest u siebie?

– Jak to z Jarkiem? – zapytała zaskoczona. – To nie wiesz, że wyjechał? Nic ci o tym nie powiedział?

– Wyjechał? – w tym momencie byłam w szoku. – Dokąd? Kiedy?

– No, około godziny temu wsiadł z Beatą do samochodu i pojechali do Niemiec. Oczywiście, to tylko podróż służbowa... To wszystko, co wiem i przepraszam, ale mój szef na mnie czeka, więc muszę iść. 

Byłam zaskoczona

Już odwróciła się żeby odejść, ale nie byłam głupia! Zbyt dobrze ją zrozumiałam, aby po prostu odpuścić. Zablokowałam jej drogę.

– Anka, przestań udawać! Powiedz, co wiesz! Po czyjej stronie stoisz?

– Po niczyjej! Nie chcę się angażować w małżeńskie kłopoty, dlatego nie zmusisz mnie do mówienia, nawet jeśli zatrzymasz mnie tutaj do nocy. Tylko jedno ci powiem: nie powinnaś tak długo zwlekać, bo wiem, że Jarek marzył o dziecku, a ty twierdziłaś, że macie czas, a potem że nie chcesz.

– Co?! Jarek mówił, że chce mieć dziecko?!

– Słyszałam, że ona dała mu to, czego ty nie chciałaś mu dać. Resztę musisz dowiedzieć się sama... Wrócą za cztery dni.

– Czy wiesz gdzie dokładnie pojechali?

– Każdy to wie. Do oddziału naszej firmy, więc bez problemu ich tam znajdziesz.

Musiałam z kimś pogadać

Pojechałam potem prosto do mojej przyjaciółki do pracy. Jak tylko mnie dostrzegła, zdecydowała się wyjść wcześniej.

– Idziemy do domu. Oddaj mi kluczyki do samochodu, ja będę prowadzić, nie jesteś teraz w stanie! – oznajmiła pewnym tonem.

Miała całkowitą rację. Nie do końca jestem w stanie sobie przypomnieć, jak dotarłyśmy do celu, pamiętam jedynie, że to ona załatwiła mi wolne w pracy na resztę tygodnia. Potem pozwoliła mi pogrążyć się w głębokim smutku. Zaczęłam szlochać i nie mogłam się powstrzymać.

Przyznałam się jej do wszystkiego. Powiedziałam, że faktycznie nie chciałam mieć dziecka, ale miałam ku temu bardzo konkretne powody. Jedynie Jarek znał tajemnicę, że w mojej rodzinie były przypadki poważnej genetycznej choroby. To właśnie z tego powodu zdecydowałam się zrezygnować z posiadania dzieci. Była to moja świadoma i dobrze przemyślana decyzja, o której zawsze mówiłam Jarkowi wprost. Zanim wzięliśmy ślub, poprosiłam go, aby dokładnie przemyślał, czy na pewno chce ze mną być. Wiedział prawdę, miałam wrażenie, że ją rozumie i w pełni akceptuje... Dlatego teraz było mi naprawdę przykro.

Ze mną nie będzie ojcem

Zdałam sobie sprawę, że to nie jest typowa niewierność, lecz prawdziwe zakończenie naszej wspólnej drogi jako małżeństwa. Przez kilka lat dojrzewała w nim taka decyzja, sprawdzał swoje uczucia, analizował prawdziwe pragnienia i w końcu podjął decyzję. Pragnął być normalnym, szczęśliwym tatą, a ja nie mogłam mu tego dać. Dlatego wiedziałam, że to koniec! Nie byłabym w stanie dalej z nim żyć.

Było mi smutno tylko z jednego powodu: nie wyjaśnił szczerze, o co mu chodzi. Nie jestem pewna, czy łatwiej by mi było to przeżyć, ale prawdopodobnie nie czułabym się tak poniżona i oszukana. Jak mógł mówić innym, że nie chcę zostać matką, znając prawdziwy powód?

Chyba wszyscy sądzili, że jestem egoistką, która dba tylko o własne potrzeby, jestem zimna i nie jestem prawdziwą kobietą, skoro nie marzę o dziecku. Patrzyli na mnie jak na dziwaczkę, a on utwierdzał ich w tym przekonaniu. Wydawało mi się to strasznie niesprawiedliwe!

Odszedł bez awantur

Właśnie dlatego nie czekałam na moment, kiedy wróci. Wysłałam mu wiadomość, że się zgadzam na rozwód bez ustalania, kto jest winny, i że jego rzeczy już są spakowane. Może je odebrać w terminie, który ustalimy razem. Wtedy mnie nie będzie w domu.

Z radością się na to zgodził. Klucz wrzucił do skrzynki na listy. Mieszkanie było moje, więc nie mógł zgłaszać do niego żadnych pretensji. Ale zabrał ze szafy wszystkie prześcieradła, ręczniki, obrusy, a nawet szmatki do mycia naczyń i ekspres do kawy. Nie przejmowałam się tym.

Nadal nie chcę go widzieć, mimo że nasz rozwód jest już na horyzoncie. Reprezentuje mnie pani adwokat, więc na szczęście nie muszę być obecna na rozprawie. To jest dla mnie wielkim odciążeniem. Jednak moja przyjaciółka ma duże wyrzuty sumienia.

– Czy myślisz, że gdyby nie te kwiaty, które zobaczyłam, to nadal bylibyście razem? – zastanawiała się. – Czemu musiałam się tak wtrącić? Co ja narobiłam?!

– Uważasz, że opóźnianie nieuniknionego ma jakiekolwiek znaczenie? Jeżeli coś, tak jak nasz związek, jest zbudowane na kruchych fundamentach, to prędzej czy później się rozpadnie. Nasz ewidentnie nie miał solidnych podstaw.  To nie jest wina kwiatów. Tak już czasem bywa... – tłumaczyłam jej pewnego razu.

– Ale przecież go kochałaś, prawda?

– Tak, nadal go kocham. Mam nadzieję, że to uczucie minie. W końcu miłość nie trwa wiecznie. To jest moje jedyne światełko w tunelu!

Czytaj także: „Zdradziłam męża i nie żałuję. Mam ochotę draniowi o tym powiedzieć, gdy znów mnie upokorzy. Niech teraz on cierpi” „Wygrałam drogie auto. Rodzina od razu zaczęła się targować, kto je dostanie. Postanowiłam utrzeć im nosa”
„Siostra odziedziczyła po babci mieszkanie, a ja jakieś zniszczone puzderko. Ta szkatułka okazała się kopalnią złota”

 

Redakcja poleca

REKLAMA