„Zdradziłam męża i nie żałuję. Mam ochotę draniowi o tym powiedzieć, gdy znów mnie upokorzy. Niech teraz on cierpi”

Atrakcyjna kobieta fot. iStock by GettyImages, Kathrin Ziegler
„Choć kiedy uświadomiłam sobie, co właściwie zrobiłam, byłam lekko oszołomiona, nie żałowałam. Cieszyłam się, że spędziłam wieczór z kimś, kto naprawdę mnie docenił. Z mężczyzną, który widział we mnie coś więcej niż sprzątaczkę i kurę domową. A że wylądowaliśmy w łóżku? To nawet lepiej”.
/ 04.03.2024 08:30
Atrakcyjna kobieta fot. iStock by GettyImages, Kathrin Ziegler

Wydawało mi się, że bogaty mąż to skarb. W tym przekonaniu utrzymywała mnie zresztą cała rodzina. No, może z wyjątkiem babci. Tylko ona, gdy bez zastanowienia wychodziłam za mąż za człowieka, którego znałam raptem pół roku, zapytała, czy jestem z nim szczęśliwa.

No pewnie, że byłam – jak miałam nie być, skoro on szastał pieniędzmi na lewo i prawo? Co miało niby wzbudzać w moim młodzieńczym umyśle, łaknącym najlepszych i najwygodniejszych rozwiązań, jakiekolwiek wątpliwości?

A Alojzy był bajecznie bogaty. W ogóle nie patrzył na ceny, gdy coś kupował, chodził do najdroższych restauracji, a we wszystkich lepszych lokalach w mieście doskonale go znano. Przez te wspaniałe sześć miesięcy, kiedy to się o mnie starał, otrzymywałam przeróżne prezenty. Te wszystkie torby, ciuchy czy biżuteria przyprawiały o zawrót głowy. Bo sama nigdy bym sobie nic takiego nie kupiła. Nie byłoby mnie pewnie stać na ani jedną z tych rzeczy.

On tymczasem dosłownie mnie nimi zasypywał. A ja nie narzekałam. Przeciwnie – cieszyłam się, że to akurat ja wpadłam mu w oko. I z radością wzięłam z nim ślub, a potem przeżyłam cudowne, bardzo huczne wesele.

Byłam pomocą domową

Myślałam, że będę żyła jak księżniczka. Wiedziałam, jak wygląda ogromna willa z basenem, która należała do Alojzego. Właściwie to nie była jego jedyna posiadłość, ale w tej mieliśmy wspólnie zamieszkać.

Wyobrażałam sobie, że już lada moment zacznę korzystać z tych wszystkich luksusów, nie martwiąc się o nic, bo przecież mój mąż na pewno musiał zatrudniać jakąś sprzątaczkę, kucharkę… i kogo tam jeszcze było trzeba. Tymczasem okazało się, że to ja miałam się wcielić w rolę każdej z nich.

Kiedy wyszłam za Alojzego, skończyłam właśnie drugi rok studiów. On jednak zaczął mnie przekonywać, że nie mam po co się dłużej uczyć, że tylko tracę czas, bo przecież nie potrzeba, żebym w przyszłości pracowała. On świetnie sobie poradzi z utrzymaniem naszej dwójki, więc po co się męczyć? Trochę się wahałam przed rzuceniem studiów. Poszłam się nawet poskarżyć matce, że Alojzy coraz mocniej na to naciska.

– Ma rację, Reniu – stwierdziła natychmiast, praktycznie bez namysłu. – Po co ci teraz te studia? Alojzy o ciebie zadba. Słuchaj męża. Skoro sam ci to proponuje, nie marudź.

Nie liczyły się moje ambicje i plany na przyszłość – byłam bogata, bo on miał fortunę, więc mogłam siedzieć całymi dniami i nic nie robić. No, właściwie to nie do końca, bo kiedy tylko zrezygnowałam z nauki, zaraz się okazało, że to na mojej głowie będzie teraz cały dom. Miałam sprzątać, prać, gotować i dbać o to, żeby Alojzy był zadowolony.

Od niego natomiast ani razu nie otrzymałam nawet jednego pokrzepiającego słowa. Mogłam się tylko żalić ukochanej babci, bo reszta rodziny oczywiście twierdziła, że wydziwiam. No tak, poprzewracało mi się w głowie od tego luksusu przecież.

Lucjana poznałam na przyjęciu

Moje życie… cóż, nie przypominało bajki, a ja na pewno nie czułam się w nim jak księżniczka. Rzeczywiście, mogłam sobie od czasu do czasu kupić coś ładnego, drogiego, na co nie pozwoliłabym sobie wcześniej. Tyle tylko, że nie znajdowałam w tym żadnej przyjemności, bo praktycznie cały czas byłam sama.

A najbardziej zdecydowanie nienawidziłam tych wszystkich przyjęć, na które mnie zabierał bądź urządzał u nas w domu. A towarzyszyłam mu wyłącznie po to, by miał się z czego podśmiewać.

Któregoś wieczora, gdy wyszliśmy na jakiś bardzo ważny z punktu widzenia jego biznesu bankiet, ponownie zaczął mnie upokarzać. Wystarczyło tylko, że jeden z jego dalszych znajomych zapytał, co sądzę o dosyć kontrowersyjnym filmie, który niedawno ukazał się w kinach. Już miałam odpowiedzieć, kiedy mąż szturchnął mnie lekko w ramie i rzucił konspiracyjnie:

– No co ty, Andrzej, moją żonę pytasz? – Uśmiechnął się z lekceważeniem, w zamierzeniu pewnie dobrodusznym. – Ona wiesz, jest bardzo urocza, piękna i świetnie gotuje. Ale skąd miałaby wiedzieć coś o kulturze? Zresztą, wiesz, jakie są kobiety. Najważniejsze są włosy i paznokietki.

Potem wszyscy wybuchli śmiechem. Ja nie podzielałam ich wesołości – wymamrotałam, że muszę przypudrować nosek, co akurat ich zdaniem świetnie zgrało się z sytuacją i uciekłam na taras. Potrzebowałam chwili samotności, żeby ochłonąć – najlepiej na świeżym powietrzu.

Co prawda ktoś już tam był – jakiś facet stał po jednej stronie, tuż przy balustradzie. W pierwszej chwili chciałam zrezygnować. W końcu jednak gdy uświadomiłam sobie, że mam do wyboru wrócić do męża i jego kolegów albo postać w towarzystwie jakiegoś człowieka, który pewnie nawet nie zwróci na mnie uwagi, uznałam, że wszystko mi jedno.

Podeszłam ostrożnie, starając się zachować dystans od mężczyzny. Może też potrzebował samotności?

– Przepraszam…

No tak, chwila ciszy nie trwała długo. Niechętnie odwróciłam się do mojego towarzysza. Lustrując go wzrokiem, uznałam, że jest naprawdę przystojny. Dobrze ubrany, choć z rozluźnionym krawatem, wyraźnie zmęczony i znudzony. I miał jakiś taki błysk ciekawości w oczach, którego zdecydowanie brakowało Alojzemu, gdy na mnie zerkał.

– Tak?

– Pani jest żoną Alojzego? – spytał z wyraźnym zainteresowaniem.

Skinęłam głową.

– Lucjan – przedstawił się.

– Renata.

– To nie pierwszy raz, kiedy widzę was razem – przyznał wtedy. – Alojzy… cóż, nie podoba mi się, jak panią traktuje. Zasługuje pani na coś więcej.

Najpierw chciałam zaprzeczać, ale po chwili uznałam, że właściwie czemu? Przecież ten facet miał rację. I był pierwszym, który zwrócił na to uwagę.

– Przejdźmy na „ty”, jeśli ci to nie przeszkadza.

Uśmiechnął się szeroko.

– W takim razie, co powiesz na miły wieczór w moim towarzystwie?

Uległam szaleństwu

Zgodziłam się wtedy. Wyszliśmy z tego nudnego przyjęcia, a on zabrał mnie do pewnej malutkiej chińskiej knajpki z wyjątkowo pysznym jedzeniem. Chociaż przy Alojzym trafiłam chyba do każdej z luksusowych restauracji w mieście, nigdy nie jadłam w nich niczego tak dobrego.

– Lubię to miejsce – stwierdził Lucjan, uśmiechając się, gdy z apetytem zjadałam swoją porcję. – Może to nie jeden z tych wydumanych lokali, gdzie każą płacić za samo oddychanie, ale… nic mi nie zastąpi tej atmosfery. Jeśli wiesz, co mam na myśli.

Pokiwałam głową, a potem zapewniłam, że chrupiący kurczak bardzo mi smakuje. W międzyczasie przypomniałam sobie o mężu, więc wysłałam mu krótkiego esemesa, że gorzej się poczułam i poprosiłam przyjaciółkę, żeby zabrała mnie do siebie. Cóż, nawet nie odpisał. Nie miałam więc żadnych skrupułów, gdy razem z Lucjanem pojechaliśmy prosto do jego domu, a tam… pokazał mi z bliska swoje łóżko. Oczywiście, chętnie je przetestowałam.

Rano byłam trochę spanikowana, bo… wystraszyłam się, że on tego nie bierze na poważnie. Że wykorzystał tylko moją chwilową słabość, złość na męża do własnych celów. Okazało się jednak, że Lucjan w żadnym wypadku nie miał złych zamiarów. Przekonywał mnie żarliwie, że musimy się jeszcze spotkać, a potem wręczył swój numer i kazał wpadać, kiedy tylko będę miała ochotę.

– A jak wszystko sobie dobrze poukładasz, kopnij go w tyłek. – Wyszczerzył się. – Będę czekał, Renia.

Choć kiedy uświadomiłam sobie, co właściwie zrobiłam, byłam lekko oszołomiona, nie żałowałam. Cieszyłam się, że spędziłam wieczór z kimś, kto naprawdę mnie docenił. Z mężczyzną, który widział we mnie coś więcej niż sprzątaczkę i kurę domową. A że wylądowaliśmy w łóżku? To nawet lepiej. Wystarczyło wyobrazić sobie minę mojego mężusia, gdy się o wszystkim dowie.

Może to było trochę szalone. Może uwierzyłam mężczyźnie, którego znałam od kilkudziesięciu godzin, ale… co innego mi właściwie pozostało? Moje życie po prostu nie mogło już być gorsze.

Wkrótce się zdziwi

Od mojego pierwszego spotkania z Lucjanem minęło już prawie pół roku. Przez ten czas regularnie się spotykaliśmy i mocno się do siebie zbliżyliśmy. Dowiedziałam się sporo na jego temat – był właścicielem jakiejś dużej firmy zajmującej się dystrybucją i sprzedażą oprogramowania komputerowego. Nie bardzo się na tym znałam, ale w każdym razie też miał niezłe zaplecze finansowe.

Tyle tylko, że nie uważał, że mój powrót do nauki to bzdury. Chciał, żebym się rozwijała i twierdził, że mi w tym pomoże. A ja mu wierzyłam.

Czekam tylko na stosowny moment, by powiedzieć Alojzemu o moim romansie. Właściwie, chcę mu dać do zrozumienia, że odchodzę. Tyle tylko, że muszę się zastanowić, kiedy to zrobić – może przy kolegach, gdy znów zacznie robić ze mnie głupiutką kobietkę?

Czytaj także:
„Moja teściowa zatruwa mi życie. Szpieguje mnie i we wszystko wściubia nos, by dowieść, że mam romans z kolegą”
„Mój brat to leń i pasożyt. Okradł naszą chorą matkę, tylko po to, żeby zaimponować jakiejś nowopoznanej panience”
„Prawie wysłaliśmy pacjenta na tamten świat. Tylko cud zatrzymał go przy życiu, a ja nadal nie mogę w to uwierzyć”

Redakcja poleca

REKLAMA