„Siostra odziedziczyła po babci mieszkanie, a ja jakieś zniszczone puzderko. Ta szkatułka okazała się kopalnią złota”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Halfpoint
„To było niesprawiedliwe! To ja opiekowałam się babcią, starałam się jej zapewnić wszystko, czego potrzebuje, a mieszkanie dostała moja siostra, która odwiedziła babcię dosłownie dwa razy. Czułam ogromny żal”.
/ 02.03.2024 14:30
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Halfpoint

W naszej rodzinie różnie układał się los wszystkich. Mama zmarła przy porodzie mojej siostry, Elizy. Ja miałam wtedy jakieś 4 lata. Nie za bardzo więc ją pamiętam. Właściwie znam ją tylko ze zdjęć. Tata został więc sam z dwoma dziewczynkami i w naszym wychowaniu przez wiele lat pomagała mu babcia. Dla samotnego ojca była ogromnym wsparciem przez wiele lat.

Miałyśmy macochę

Gdy byłyśmy mniej więcej w wieku szkolnym, tata poznał Gabrysię. Nie wiem, jak długo się spotykali, bo pamiętam, że wtedy pojawiła się w naszym życiu i od tego czasu już w nim była. Znać się mogli jednak wcześniej, a ja nigdy w to nie wnikałam. Po kilku latach spotykania się zostali małżeństwem, a my zyskałyśmy drugą mamę. Przyznać muszę, że macocha była dla nas zawsze dobra i miałyśmy z nią dobre stosunki. Kochała nas na swój sposób, jak i naszego tatę. Byliśmy więc w sumie zgodną rodziną.

Tylko nasza babcia, a teściowa Gabrysi, nigdy jej nie zaakceptowała i zawsze między nimi stosunki były chłodne. To sprawiało, że wszelkie rodzinne czy świąteczne spotkania miały dziwną atmosferę. Nawet my jako dzieci wyczuwałyśmy napięcie. Nigdy nie dowiedziałyśmy się, z czego wynikał brak sympatii między nimi. Przyjęłyśmy więc, że po prostu czasami tak jest, że jacyś ludzie nie przypadną sobie do gustu.

Miłość jest tylko jedna

Ja myślę, że babcia po prostu uważała, że tylko raz można spotkać prawdziwą miłość i potem powinno się pozostać już samemu. Kiedyś powiedziała coś takiego w odniesieniu do dziadka. Zapytałam ją bowiem, czemu nie znalazła sobie męża po jego śmierci, tak samo jak tata znalazł Gabrysię. Popatrzyła na mnie oburzona:

Ludzie dobierają się w pary tylko raz. Nie można nikogo zastąpić – powiedziała wtedy i być może o to miała żal do taty.

Trudno powiedzieć, bo nie miałam odwagi zapytać jej wprost. Zresztą to nie była sprawa moja i Elizy, a babcia miała prawo do swojego zdania.

Zaniepokoiłam się

Ja byłam tuż po obronie pracy magisterskiej, a moja siostra na początku studiów, gdy odebrałam telefon od babci.

– Możesz do mnie przyjechać? – usłyszałam w słuchawce telefonu głos szlochającej babci.

– Co się dzieje? – zapytałam ze strachem w głosie.

Nie przez telefon, proszę – powiedziała babcia. – Przyjedź, proszę, muszę z kimś porozmawiać.

Wracałam akurat z rozmowy kwalifikacyjnej o pracę i bardzo się cieszyłam, że nie zadzwoniła wcześniej, bo z nerwów trudno byłoby mi się skupić. Teraz też nie jestem pewna, jak sobie poradzę, jeśli oddzwonią, ale nie ta praca to inna, a babcia jest tylko jedna. No dobra, są dwie, ale ta wyjątkowa jest tylko jedna. Z tą drugą nigdy nie miałam takiego kontaktu.

Babcia zachorowała

Gdy przyjechałam do babci, siedziała w kuchni przy stole i płakała. Weszłam sama, bo od zawsze miałam klucze. Podeszłam i usiadłam naprzeciwko. Zapytałam, co się dzieje.

Mam nowotwór piersi i niestety są przerzuty – powiedziała.

Nie mogłam w to uwierzyć. Moja babcia była osobą pełną wigoru. Chodziła na jogę, jeździła na rowerze, regularnie się badała. Nie mogłam tego zrozumieć. Ona zresztą też nie. Jak to się stało, że nikt wcześniej nic nie wykrył?

– Lekarz powiedział, że czasem tak się zdarza, że guz pojawia się nagle i bardzo szybko postępuje – powiedziała. – Boję się…

Nic dziwnego – ja też byłam przerażona. Osoba, którą kochałam całym sercem, która była dla mnie jak matka, miała odejść z tego świata i to niestety raczej szybciej niż później.

Zaopiekowałam się nią

Trzeba było przemyśleć, co robić. Babcia nie chciała spędzić ostatnich swoich dni w szpitalu. Postanowiłam więc, że przeprowadzę się do niej i się nią zaopiekuję, a w razie konieczności, będzie do nas przychodziła pielęgniarka.

Tak też zrobiliśmy. Nie będę opisywała przebiegu choroby, bo to straszna rzecz i nikomu nie życzę, żeby spotkało go coś takiego. Niestety w tym najtrudniejszym czasie ani mój tata, ani moja siostra nie poświęcili babci wiele uwagi.

Tata od wielu lat pracował za granicą i bywał w kraju dwa razy do roku. Nie wiem też, czemu nie zrezygnował z pracy tak daleko od domu na wieść, że jego matka jest umierająca. Moja siostra uznała, że nie ma czasu, bo musi się uczyć, a macocha… Jak już mówiłam – nigdy nie miała bliskich relacji z babcią, więc i tym razem nie pomogła w żaden sposób. Byłyśmy więc z babcią tak naprawdę same.

Babcia zostawiła testament

Pół roku później nadszedł ten straszny dzień. Wstałam rano i poszłam do pokoju babci zobaczyć, jak się czuje, ale jej już nie było. Odeszła z tego świata. Płakałam przez kilka dni. Nie mogłam się otrząsnąć. Spodziewałam się tego, a i tak nie byłam na to gotowa.

Po wszystkich formalnościach pogrzebowych przyszło zmierzyć się z treścią testamentu, który był dla mnie totalnym zaskoczeniem. Okazało się bowiem, że babcia przepisała mieszkanie, w którym byłam z nią przez ostatnie pół roku, mojej siostrze.

Aż mi pociemniało przed oczyma. Jak babcia mogła zrobić coś takiego? Że nie przepisała mieszkania ojcu, to mnie nie dziwiło, bo chociaż ona mu pomagała po śmierci naszej mamy, to potem on już się nią nie interesował. Ale dlaczego nie przepisała go mnie? To było  niesprawiedliwe! To ja opiekowałam się babcią, to ja starałam się zapewnić jej wszystko, czego potrzebowała, a mieszkanie dostała  moja siostra, która odwiedziła babcię dosłownie dwa razy. Miałam straszny żal… Bo co ja dostałam? Szkatułkę, która była także pozytywką wraz z zawartością…

Tego dnia, gdy poznałam treść testamentu, Eliza zakomunikowała, że w takim razie mam trzy tygodnie na wyprowadzenie się, bo ona chce iść na swoje. Kochana siostrzyczka… Nie dziwiłam się, że chce skorzystać z okazji i wyprowadzić się od macochy, ale takie zachowanie uważałam za niewłaściwe.

Moim spadkiem był kluczyk

Wieczorem usiadłam na kanapie w mieszkaniu, które bez babci było pełne pustki i wzięłam mój spadek na kolana. Otworzyłam pudełko. W środku była tylko kartka, a na niej napisane chwiejnym, babcinym pismem: ”Wiem, że zrobisz z tego dobry użytek”. Pomyślałam, że to jakiś kiepski żart. Pudełko w środku było puste. Z czego miałam zrobić dobry użytek? Miałam sobie tam schować kolczyki? Zatrzasnęłam gwałtownie wieczko i cisnęłam pudełko obok na kanapę.

Wtedy coś w nim zagrzechotało. Zdziwiłam się, bo było puste. Skąd więc ten dźwięk? Wzięłam ponownie szkatułkę, otworzyłam, a w środku był niewielki kluczyk. Przyglądałam mu się przez chwilę i doszłam do wniosku, musi to być kluczyk do skrytki w banku. Poczułam, jak serce szybciej zaczyna mi bić. Miałam wrażenie, że jestem w jakimś szpiegowskim filmie.

Babcia mnie zaskoczyła

Na drugi dzień z samego rana poszłam do banku. Okazało się, że skrytka była nawet na moje nazwisko, a nie na babci. W środku było dużo złotej biżuterii z różnymi szlachetnymi kamieniami i dwie koperty pełne gotówki. Nie mogłam w to uwierzyć. Co prawda, krążyły takie rodzinne plotki, że babcia i dziadek w swojej młodości mieszkali byli zamożni, a dziadek był znanym jubilerem. Nigdy jednak nie znaleźliśmy żadnej biżuterii ani innych cennych rzeczy, które by tą rodzinną bajkę potwierdziły, a tu taka niespodzianka.

Popatrzyłam jeszcze raz na zawartość skrytki i uśmiechnęłam się do ciebie. Babcia jednak zadbała także i o mnie i to być może dużo lepiej niż o moją siostrę, bo złoto i kamienie szlachetne to świetne zabezpieczenie na przyszłość.

Czytaj także: „Zakochałam się w podstarzałym Adonisie, który mógłby być moim ojcem. Przejrzałam na oczy, gdy okryłam, że to oszust”
„Szefowa ciągle na mnie patrzyła, więc zacząłem ją podrywać. Uwiodłem ją, ale szybko pożegnałem się z etatem”
„Teściowa twierdzi, że jej syn zachorował przeze mnie. Uparłam się, żeby był przy porodzie, a jest na to zbyt delikatny”

Redakcja poleca

REKLAMA