„Wygrałam drogie auto. Rodzina od razu zaczęła się targować, kto je dostanie. Postanowiłam utrzeć im nosa”

zadowolona kobieta fot. Getty Images, Lammeyer
„Przyglądałam się temu i czułam, jak mnie ogarnia gniew. Jacek i jego bliscy już rozdzielali moją wygraną. Nawet im nie przyszło przez myśl, że mogą wcale nie otrzymać auta. Było to dla nich jasne, że na pewno im go przekażę”.
/ 02.03.2024 18:30
zadowolona kobieta fot. Getty Images, Lammeyer

Nie cieszyło mnie wcale ponowne gotowanie dla pięciu osób, ale Jacek poinformował, że przyjdzie na obiad z rodziną. Mimo zmęczenia, udałam się na targ po kurczaka i warzywa na rosół.

Gdy wybierałam ogórki na mizerię, nagle zadzwonił telefon. Sięgnęłam do torebki i... wydarzyło się coś zupełnie niespodziewanego!

– Pani Jadwigo, wygrała pani samochód! – usłyszałam głos prowadzącego z mojego ulubionego radia.

Zaskoczenie było tak wielkie, że prawie upuściłam telefon, ale udało mi się opanować. Kiedy już miałam pewność, że to nie jest żart, nie mogłam powstrzymać radości. Zakupów już nie kontynuowałam.

Syn zarzucał mi, że dużo wydaję

Pomyślałam, że skoro teraz jestem właścicielką luksusowego auta, mogę pozwolić sobie na to, by zaprosić syna i jego rodzinę do restauracji. Na razie zdecydowałam jednak nie informować ich o powodzie tej niespodziewanej zmiany planów. O tym, że wygrałam w konkursie SMS-owym, chciałam im powiedzieć dopiero podczas deseru. Mój syn Jacek zareagował na wiadomość o zaproszeniu do restauracji z pewnym niedowierzaniem.

– Czy jesteś pewna, mamo? – zadał pytanie i zauważył, że to będzie dużo kosztować, a w domu moglibyśmy zjeść za darmo.

Chciałam mu powiedzieć, że jeszcze nie spotkałam się z darmowym mięsem czy warzywami, a gotowanie też ma swoją cenę – chociażby w postaci zmęczenia – ale postanowiłam nie wdawać się w dyskusję. Mimo to syn nie przestawał wyrażać swojej troski o stan mojej kieszeni.

– Ostatnio dużo wydajesz, mamo – zwrócił mi uwagę. – Ten nowy boks dla psów kosztował cię sporo, prawda? Stary był całkiem w porządku. No i te twoje wiadomości do radia, przecież na to co miesiąc tracisz kupę pieniędzy!

Rozśmieszyły mnie te słowa, bo to właśnie dzięki jednemu z tych smsów stałam się właścicielką niesamowitego auta. Nie zdradziłam mu jednak tego, bo chciałam zobaczyć reakcję na jego twarzy, kiedy się o tym dowie. Zamiast tego, powiedziałam, że nie powinien mi mówić, na co mam wydawać moje pieniądze.

– Po prostu się martwię –mruknął.

Często im pomagałam

Jasne! Jeśli się martwił, to o to, czy starczy mi kasy na pożyczki dla nich. Pamiętam dobrze, jak rozmawialiśmy o tym, że Diana bardzo chciałaby zrobić prawo jazdy, ale on i Ilona nie mają obecnie na to funduszy lub o tym, że Dominik musi jechać na zgrupowanie szkoleniowe dla piłkarzy, a ich pralka właśnie się zepsuła, co zmusza ich do podjęcia trudnej decyzji. Na wszystko potrzebne były pieniądze.

Zdarza się, że mój syn od czasu do czasu prosi mnie o małą pożyczkę. Udzieliłam mu kilku takich i jak na razie nie spłacił żadnej z nich, nawet częściowo. Chyba uważa, że moim obowiązkiem jest finansowo wspierać dorosłe dziecko.

Choć Diana, mając dziewiętnaście lat, mogła na ten kurs zarobić samodzielnie – przecież ja sama w jej wieku pracowałam w cukierni i dokładałam się do czynszu rodziców – postanowiłam nie rozwodzić się nad moją sytuacją finansową, aby nie psuć sobie dobrego samopoczucia. W końcu czułam się taka szczęśliwa!

Miałam plan, co zrobić z wygraną

Wyobrażałam sobie, jak ten wspaniały samochód zagości na moim podwórku i jak będę mogła podzielić się z innymi tą niecodzienną historią wygranej w konkursie radiowym. Nigdy nie miałam prawa jazdy i zwykle jeździłam autobusami, więc planowałam sprzedać go po kilku tygodniach. Zważywszy na coraz naglące potrzeby moich wnuków, dodatkowe środki finansowe zawsze się przydadzą.

Było dla mnie jasne, że większość sumy ze sprzedaży przekażę Dianie i Dominikowi, ale nie od razu. Dominik jeszcze nie osiągnął pełnoletności, a Diana miała tendencję do zbyt łatwego wydawania pieniędzy.

W pewnym momencie każde z nich będzie potrzebowało kilkunastu tysięcy na własny wkład do kredytu hipotecznego i na to zapewne zostaną przeznaczone te fundusze. Chciałam im o tym powiedzieć właśnie podczas tego posiłku w restauracji. Niestety, nie udało mi się.

Przyznałam się rodzinie 

Zanim jeszcze podano zupę, Ilona wspomniała, że właśnie wróciła z Jackiem ze sklepu AGD, ponieważ planują zakup nowego piekarnika. Niestety, te naprawdę dobre kosztują od 1500 złotych w górę.

–A my mamy na to maksymalnie tysiąc... – dodała z nutą skargi w głosie.

Od razu zrozumiałam, o co jej chodzi. Chciała, żebym dołożyła im te 500 złotych. Wiedziałam, że na to liczyła, ponieważ zawsze tak było. Dokładałam im kilkaset złotych na różne potrzeby domowe, sponsorowałam wnukom kolonie czy kursy.

Chciałam im teraz powiedzieć, że kiedy będą chcieli kupić mieszkania, to będę miała dla nich gotówkę, ale... nagle poczułam, że coś mnie blokuje. Zaczęłam się zastanawiać, czy w ogóle chcieliby wspólnie ze mną jeść ten obiad, gdyby nie było mowy o finansach na nowy piekarnik...

Nie byłam w stanie czekać z tą wiadomością do momentu podania deseru, więc w trakcie drugiego dania powiedziałam im o samochodzie.

Byli zaskoczeni

– Samochód? – wszyscy czworo patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami.

– Naprawdę, mamo? To nie jest jakiś żart?

– Co to za samochód, babciu?

Wszyscy zaczęli zadawać mi pytania o szczegóły i z uśmiechem na twarzy opowiedziałam im o tym, jak zadzwonił do mnie telefon, kiedy stałam na placu targowym, a następnie pokazałam im zdjęcie mojego świeżutkiego samochodu, który miałam odebrać w ciągu najbliższych dni.

–To jest niesamowite! –wykrzyknął nareszcie Jacek. –Oddam swoją toyotę Dianie, a sam będę jeździł tym cudeńkiem!

–No nieee! –zaprzeczyła Diana. –Może babcia mi go da? Mam za miesiąc urodziny!

– Nie ma mowy! Będziesz miała toyotę, ciesz się! Ale pozwolę ci się nim przejechać, ha ha.

Zezłościli mnie

Słyszałam te słowa, a we mnie zaczął narastać gniew. Jacek z rodziną już dzielili się moją wygraną. Nawet im nie przyszło na myśl, że mogą wcale nie dostać auta. Byli przekonani, że je odstąpię. Czułam to samo, gdy synowa mówiła o piekarniku: bunt i złość. I uczucie, że jestem manipulowana i wykorzystywana. I że już mam dość.

– Ejj, kto powiedział, że ja ten samochód w ogóle komuś dam? – spytałam głośno i rozmowa Jacka z córką ucichła. –Jeszcze nie zdecydowałam, co z nim zrobię. Na razie cieszę się, że pierwszy raz w życiu coś wygrałam.

Bardzo chciałam, aby przeprosili mnie za ich chciwość i wyrazili zwykłą radość z mojego szczęścia. Jednak mój syn zareagował, jakby powiedziałam coś śmiesznego.

– Mamo, serio? – wybuchnął śmiechem. – Przecież nie masz prawka, więc auto jest ci zbędne. Diana natomiast szuka jakiejś roboty, będzie musiała dojeżdżać, więc samochód jest potrzebny.

Niespodziewanie, nie do końca pewna, jak do tego doszło, usłyszałam własne słowa:

– Może korzystać z autobusów tak jak ja przez całe moje życie. Gdy znajdzie pracę, będzie mogła zarobić na jakiś używany samochód.

Prawie się obrazili

Zdezorientowanie, które miało miejsce przy stole, jasno mi pokazało, co tak naprawdę sądzi moja rodzina. Byli oni prawdziwie zbulwersowani, że nie chcę im przekazać mojego auta! Sądzą, że im się należy. Nawet nie zdążyłam im oznajmić, że mam zamiar je sprzedać, a zarobione w ten sposób środki przeznaczyć na potrzeby mieszkaniowe wnucząt.

Zanim do tego doszło, Jacek z niedowierzaniem stwierdził, że to pewnie jakiś dowcip, bo przecież, po co starszej kobiecie, która nie ma prawa jazdy, samochód. Ilona starała się naprawić atmosferę i swoje szanse na otrzymanie ode mnie gotówki, uspokajając męża i próbując mi się przypodobać. Moja wnuczka natomiast patrzyła na mnie z obrazą.

Wszyscy byli w złym humorze. Oni, bo nie otrzymali tego, na co liczyli, a ja, ponieważ smuciło mnie, że dla mojej rodziny jestem jak skarbonka...

Już wiedziałam, co zrobię

Gdy wracałam autobusem do domu, rozmyślałam, co będzie dalej. Zaczął padać deszcz i z niechęcią pomyślałam o drodze z przystanku. I nagle uświadomiłam sobie, czego mi trzeba. Samochodu!

Tak, doszłam do wniosku, że nie chcę sprzedawać wozu, tylko zrobić prawo jazdy i nim jeździć, aby nie musieć już tułać się autobusami i nie marznąć lub moknąć na przystankach. Syn próbował mnie od tego odwieść, tłumaczył, że w moim wieku nie jestem w stanie zdać egzaminu na prawo jazdy, a nawet twierdził, że to może być niebezpieczne!

– Słuchaj – w końcu straciłam cierpliwość. –Jeśli niezdarna Diana mogła zdać egzaminy, to ja też powinnam dać radę. W każdym razie już umówiłam się z moim instruktorem, że będę robić tyle dodatkowych jazd, ile będzie potrzebne, aby na pewno zdać.

Po upływie pół roku udało mi się zrobić prawko i zaczęłam korzystać z mojego nowego cudeńka na czterech kółkach. Zauważyłam, że naprawdę lubię prowadzić! Instruktor nawet mi powiedział, że mam talent do jazdy i jestem bardzo bezpiecznym kierowcą.

Moja codzienność uległa diametralnej zmianie – teraz mogę samodzielnie jeździć do kina wieczorami i nie muszę się bać samotnych powrotów do domu, a nawet mogę wybrać się z przyjaciółką do jej córki nad morze.

Czuję się wolna i niezależna

Oczywiście syn i jego rodzina nadal są na mnie obrażeni, ponieważ nie podzieliłam się z nimi swoją wygraną, ale muszą sobie z tym poradzić. Synowa być może w końcu nauczy się lepiej zarządzać pieniędzmi, a wnuczka zrozumie, co to znaczy być odpowiedzialną i znajdzie sobie pracę.

To jasne, że ich kocham i staram się na różne sposoby pomagać. Na przykład, niedawno odbierałam Dominika z imprezy, która skończyła się bardzo późno, a Dianę odwiozłam z jej ciężkim plecakiem na peron. Myślę, że jestem naprawdę świetną babcią. I na pewno jestem bardzo zadowolona z decyzji, którą podjęłam!

Czytaj także: „Wyszłam za mąż w wieku 20 lat i dopadła mnie proza życia. Żałuję, że nie poszalałam i nie wybawiłam się w młodości”
„Szefowa ciągle na mnie patrzyła, więc zacząłem ją podrywać. Uwiodłem ją, ale szybko pożegnałem się z etatem”
„Adam traktował moją córkę jak służącą, a swoją jak królową. Chciałam, by dla Agatki był ojcem, a nie tyranem”

 
 

Redakcja poleca

REKLAMA