Nie ma nic miłego w problemach z pieniędzmi. Mogą one zniechęcić do towarzyskich spotkań. Jednak czasami powodów do odizolowania się od rodziny i przyjaciół szuka się gdzie indziej, jak to było w przypadku pana Jacka i pani Bogny...
Lubiłam tam przebywać
Na szczęście Anatol przypomniał mi wieczorem, że następnego dnia muszę pojawić się w poradni, bo całkowicie pomieszały mi się dni.
– Zawsze mówiłaś, że na działce jest nudno – przypomniała mi Maria, kiedy spontanicznie pakowałam rzeczy do samochodu.
– Człowiek niekiedy potrzebuje czasu, żeby zrozumieć pewne sprawy – zaśmiałam się. – Przyznaję, myliłam się! Zostajesz tutaj?
– Tak, skończę na spokojnie z pomidorami – odpowiedziała. – Jeśli planujesz wrócić, możesz zostawić Adelkę – zasugerowała.
Pewnie, że planuję wrócić, co bym robiła w bloku przy takiej aurze? Przygotowałyśmy listę rzeczy do kupienia, zabrałam klucze, żeby przy okazji upewnić się, że w jej domu jest wszystko w porządku, i skierowałam się do centrum.
Miasto było upalne jak piekarnik, ciepło uderzało od chodników i ścian. Było pusto i nieruchomo. W mieszkaniu panował duszny klimat, lecz postanowiłam, że otworzę okna dopiero wieczorem, na chwilę obecną musiał wystarczyć wentylator i kąpiel. Musiałam się odświeżyć po tygodniu pełnym wysiłku na działce. Tak przy okazji, pomyślałam, zaczynam przypominać typową emerytkę – coraz bardziej lubię popracować sobie w ogrodzie… Niebawem pewnie zaczęłabym robić na drutach podczas zimy.
Miałam obawy, że nie dam rady zasnąć, jednak kiedy tylko ułożyłam się na komfortowym łóżku, natychmiast odleciałam. We śnie wydawało mi się, że jestem w Bretanii razem z moją córką i jej rodziną, spacerujemy po plaży i zbieramy muszle św. Jakuba. Gdy się obudziłam, poczułam się nieco przygnębiona. No cóż, na ten moment muszę zadowolić się internetem i snami. Cieszę się, że nie odeszłam z pracy, ponieważ teraz dzieje się w niej więcej, niż niż kiedykolwiek – pojawiło się mnóstwo nowych wyzwań!
Pandemia ich załamała
Dzisiaj również miało mnie odwiedzić małżeństwo. Przyszli trochę później niż planowali.
– Szczerze, ciężko mi się wyrwać z pracy – powiedział mężczyzna, stojąc już przy drzwiach. – Gdyby Bogna nie naciskała, wolałbym pozostać w biurze.
– Przecież prawie tam mieszkasz – odpowiedziała żona, dotykając jego dłoni. – To jest ważne, Jacek, cieszę się, że zdecydowałeś się przyjechać.
Nie wyglądali na parę, która ma problemy z komunikacją. Problem leżał gdzieś indziej. Jak wyjaśniła Bogna, pandemia całkowicie podłamała działanie biura turystycznego prowadzonego przez jej męża.
– Sparaliżowała, Bogusiu – poprawił ją. – Mogę powiedzieć, że niemalże ożywiam zmarłego. Nie chciałbym wdawać się w szczegóły, ale obecna sytuacja zmusza nas do pewnych ograniczeń, na które moja żona nie jest w stanie się zgodzić.
– Chodzi o kwestie finansowe? – zapytałam.
Skinął głową na potwierdzenie.
– Mówię tutaj przede wszystkim o naszym stylu bycia – dodał. – Nie możemy już dalej żyć jak dawniej.
– Oj, Jacku – uśmiechnęła się Bogna. – Tak to ująłeś, jakbym przez całe dnie siedziała w drogich sklepach i kupowała drobiazgi. To nie jest prawda – odwróciła się do mnie. – Żyjemy bardzo skromnie. Już nie chodzimy na kolacje, do teatru, zaczęłam nawet przygotowywać przetwory z sezonowych owoców, tak jak robiła to moja babcia.
– Przykro mi, może nie do końca dobrze się wyraziłem. Cenię twoją umiejętność gospodarowania, wiesz o co mi chodzi.
Oboje zamilkli, patrząc na blat stołu z takim skupieniem, że nawet ja zaczęłam się mu przyglądać. Ale żadne wyjaśnienie się na nim nie pojawiło.
– Może moglibyście opowiedzieć o konkretnym zdarzeniu, które spowodowało wasze nieporozumienie – zasugerowałam. – Nie będziemy mogli znaleźć rozwiązania, jeśli problem nie zostanie dokładnie opisany.
Ukrywali problemy finansowe
Przez chwilę nadal milczeli, aż wreszcie ona podniosła głowę.
– Jakiś miesiąc temu nasi bliscy znajomi brali ślub – zaczęła swoją historię. – Oczywiście, dostaliśmy zaproszenie, w końcu to przez nas się poznali. Naprawdę nie mogłam się doczekać tej małej imprezy w pałacu nad jeziorem... Ale nagle Jacek oznajmił, że na pewno tam nie pojedziemy, ponieważ nas na to nie stać.
– Ale czy nie miałem racji? – zapytał jej małżonek. – Każdy wie, że trzeba się tam jakoś dostać, przynieść prezent albo dać pieniądze, prawdopodobnie okazałoby się też, że nie masz odpowiedniej sukienki...
– Powiedział „wymyśl nam jakąś wymówkę” – zirytowana wzruszyła ramionami. – Ponieważ, oczywiście, nie mógł przyznać się, jaki jest prawdziwy powód. Jacek jest zbyt dumny, żeby przyznać się do problemów z pieniędzmi.
– Nie ma powodu do chwalenia się – prychnął. – Moja żona żyje w idealnym świecie, gdzie ludzie nie są zazdrośni i nigdy nie cieszą się z czyjejś porażki.
– Czy sugeruje pan, że ci przyjaciele mogą być tacy? – zadałam pytanie. – Że czerpaliby radość, wiedząc, że macie kłopoty?
– Nie, są w porządku – odpowiedział. – Ale takie informacje szybko się rozprzestrzeniają. Dodatkowo, czy muszę im wszystko mówić, skoro wystarczyło powiedzieć, że nie czujemy się najlepiej? W czasie pandemii COVID–19 to świetne tłumaczenie.
Muszę przyznać, że trochę mnie to zaskoczyło – po raz pierwszy spotkałam się z takim sposobem na wykorzystanie sytuacji pandemii.
– W sumie wyszło nieźle – dodał. – Jakbyśmy zdecydowali, że nie chcemy zarazić nowożeńców i gości, na wszelki wypadek.
– Poczułam się naprawdę głupio, bo potem nieustannie dzwonili i pytali, czy przeszliśmy testy, jak się mamy i tak dalej... Zamiast cieszyć się swoim ślubem, martwili się o nas – wyznała pani Bogna. – Nie myślę, że to było dobre rozwiązanie, wręcz odwrotnie. Zachowaliśmy się egoistycznie i niezrozumiale, ale to moja wina: zgodziłam się i poszło.
– Ale musiałaś tu o tym opowiedzieć... – powiedział on, wyraźnie urażony.
– Poprosiłam o przykład – przypomniałam. – Wydaje mi się, że ta sytuacja dużo mówi o tym problemie. Proszę – zwróciłam się do niego – jak teraz poradziłby pan sobie z tą sytuacją, wiedząc, że przyjaciele naprawdę się niepokoili o wasze zdrowie?
– Chyba tak samo – odparł. – Naprawdę, trudno wymyślić sprytne kłamstwa, kiedy człowiek jest pod presją. Pobrali się bez nas, są szczęśliwi. Nic się nie wydarzyło. To ciężki czas, trzeba skupić się na dbaniu o siebie.
– Więc to dlatego nie widujemy się z rodziną? – zapytała Bogna.
Ta oszczędność była chorobliwa
Zaskoczona spojrzałam na nią. Czy dla niego nawet krewni są potencjalnym zagrożeniem? Zadałam to pytanie i usłyszałam śmiech:
– No bez przesady! Ale wiadomo jak to jest, nawet na zwykłe grillowanie u szwagra musisz przynieść jakieś jedzenie, coś ciekawego dla ich dzieci... To wszystko jest marnotrawieniem pieniędzy.
– Niech pan poczeka, moment – starałam się zrozumieć skalę problemu. – Czy pan unika spotkań rodzinnych, aby oszczędzić drobne? Jakaś kiełbasa, chleb upieczony przez żonę, sałatka – to przecież nie są żadne znaczące oszczędności.
– Czy mam zabrać kurczaka z supermarketu? – zirytowany zapytał.
– Jacek zawsze miał potrzebę, żeby się popisać – Bogna z sarkazmem stwierdziła. – Nazywał to ucywilizowaniem dzikusów.
Nastała cisza i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego: czy facet poczuł się zakłopotany, czy może planował sarkastyczną odpowiedź? Przyszło mi też do głowy, że nasze własne przekonania zawsze do nas wracają: jeśli definiujemy się przez ilość posiadanych rzeczy, tego samego oczekujemy od innych, tak po prostu postrzegamy świat.
– No dobrze – skapitulował. – To fakt, nigdy nie przychodziliśmy tam z pustymi rękoma i teraz czuję się niekomfortowo, kiedy nie możemy dalej tak robić. To całe mówienie o cywilizowaniu to nasz prywatny żart – rzucił żonie urażonym spojrzeniem. – Mogłaś to pominąć.
– Mogłam – przyznała. – Ale jestem na ciebie zła i nie posiadam nerwów ze stali. Tylko ja muszę słuchać, jak bardzo jesteśmy w tarapatach, obarczasz mnie tym ciężarem, mimo że nie mam wpływu na tę sytuację. Czy nie lepiej byłoby szczerze porozmawiać z rodziną, może mieliby jakieś rady? Zrobiliby nam promocję w swoich kręgach? Chyba nikt nawet nie wie, że nasza firma ma dostęp do krajowych lokalizacji!
Pokręcił ramionami.
– Czy rzeczywiście ufa pan swojej rodzinie? – zadałam mu pytanie.
– Oczywiście, że tak – odpowiedział nieco zdenerwowany. – To naprawdę super osoby, przynajmniej te w naszym wieku.
– Ale wydaje się, że zaczyna pan się od nich oddzielać – próbowałam mu pokazać całość sytuacji. – Nie mają pojęcia o waszych kłopotach, ale widzą, że unikacie spotkań. Proszę to przemyśleć – jak to może wyglądać z ich perspektywy?
– Nie zastanawiałem się nad tym – zrobił kwaśną minę. – Nie jestem w stanie myśleć o wszystkim.
– W takim razie właśnie przyszedł na to czas. Spróbujmy postawić się na ich miejscu.
– Istnieje możliwość, że myślą, że chcemy gdzieś wyjechać, albo coś... – wymamrotał. – Cholera, to przecież nieprawda!
– Czy pan zgadza się, że trzeba zmodyfikować takie podejście, aby zachować dobre relacje?
Ich syn na tym cierpiał
– Jest jeszcze nasz chłopiec, Rafał – dodała jego małżonka. – Jego też odseparowałeś od kuzynów.
– No dobrze, dobrze – pan Jacek uniósł ręce w geście kapitulacji. – Nie jestem do końca przekonany, czy powinienem dzielić się z nimi wszystkimi sprawami, ale nie będę utrudniał spotkań.
– Czy mają państwo tylko jedno dziecko? – zadałam pytanie. – W jakim jest wieku?
– Ma już jedenaście lat – odpowiedziała Bogna. – Jego codzienność również wywróciła się do góry nogami, ale jakoś sobie z tym poradził.
– To już całkiem dojrzały chłopiec – zauważył jej małżonek. – Rozumie już, w jakim świecie przyszło mu żyć. Zaakceptował nawet fakt, że nie będzie mógł wybrać się na wakacje.
– Według ciebie – powiedziała kobieta, patrząc na męża. – Wycieczka to tylko wydatek, dla niego chodzi o towarzystwo, odkrywanie świata i ludzi. Czasem nie mogę uwierzyć, że mój mąż sam był kiedyś w takim wieku – zwróciła się do mnie. – Czy można tak całkowicie o tym zapomnieć?
– Często unikamy myślenia o rzeczach, które w trudnych chwilach mogą zakłócić nasze pozytywne postrzeganie rzeczywistości – odparłam, uśmiechając się. – Wydaje mi się, że chciałaby pani poruszyć jeszcze inny temat.
Spojrzeli na siebie, w końcu on machnął ręką: mów!
– Rafał ma w szkole jednego, najlepszego przyjaciela – powiedziała Bogna. – On też jest jedynakiem, są dla siebie jak bracia, których połączyła prawdziwa relacja. Nie jestem pewna, jak by sobie poradził z tym wszystkim, gdyby nie mógł spotykać się każdego dnia ze swoim przyjacielem Jasiem. Ale teraz Jasiek jedzie na wakacje, jego rodzice mają domek nad małym jeziorem. Chcieli zaprosić naszego syna na cały miesiąc, ale mój mąż kategorycznie się nie zgadza.
– No cóż, to jest jasne – dodał pan Jacek. – Nie mamy jak im się odwdzięczyć.
– Czy na pewno tak jest? – zapytałam go. – Dlaczego od razu myśli pan o finansowym zadośćuczynieniu? A co z wkładem pana syna? Jego obecnością, możliwą pomocą na miejscu? Czy pan nie myśli, że ci ludzie nie robią wam przysługi, ale sami też na tym zyskują?
– Jak to? – zapytał z irytacją.
– Ich Jaś nie będzie się nudził, nie będzie miał czasu na marudzenie – uśmiechnęłam się. – Czy to nie jest często tak, kiedy mamy do czynienia z jedynakami?
– Cały miesiąc za darmo? – wybuchnął. – To jest za dużo!
– A pani – zapytałam się Bogny. – Co pani na to?
– Synek byłby w siódmym niebie, gdyby mógł tam pojechać, to pewne – rozważała. – A poza tym uczy Jasia angielskiego, więc nie byłoby to całkowicie za darmo. Ale prawda, może miesiąc to zbyt długo. Czy zgodziłbyś się na dwa tygodnie, Jacek? Mogłabym ich odwiedzać co tydzień, przynosić ciastka, pieczywo...
Życie nie poczeka
– Cóż, szkoda, że los nie jest skłonny poczekać, aż wrócę na właściwe tory – jęknął jej mąż. – Chciałem skoncentrować się na tym, co najważniejsze.
– Czyżby rodzina i przyjaciele nie byli istotni? – żona chwyciła go za dłoń. – Dasz radę, ale nie możemy dopuścić do sytuacji, w której stracimy wszystkich dookoła. Jaki w tym sens?
– Nie można odwlekać życia na później – zgodziłam się z nią. – Nigdy nie słyszałam, żeby taka strategia przyniosła korzyści.
Myśląc wieczorem, doszłam do wniosku, że Bogna mówiła prawdę – kiedy ruszasz w podróż, to nie pieniądze są najważniejsze. Liczy się to, że możesz odkrywać nowe miejsca i poznawać ludzi, a także dobrze się bawić. Czy moje proste wakacje u Marii na działce były gorsze od tych wcześniejszych, spędzonych za granicą? Zostałyśmy przyjaciółkami, świetnie się bawiłam, nauczyłam się jak uprawiać warzywa, a nasz sąsiad miał zamiar pokazać nam w czwartek, jak się robi okulizację...
Dobrze mieć pieniądze, ale nie wolno przez nie porzucić rzeczy, dzięki którym życie ma prawdziwe znaczenie i daje przyjemność. To są właśnie te rzeczy, o które trzeba dbać – jeśli zostaną odłożone na bok, to zanikają i usychają jak kwiat w doniczce, o którym zapomnieliśmy. Życie na nas nie poczeka.
Czytaj także:
„Biologiczna matka traktowała mnie jak maszynkę do zarabiania kasy na chodniku. Później bez wahania oddała mnie obcym”
„Mąż wydawał się rozsądnym człowiekiem, ale pozory mylą. Mistrz biznesu utopił nasze oszczędności w dziwnych interesach”
„Matka nie chciała mi powiedzieć, kto jest moim biologicznym ojcem. Poznałem prawdę po jej śmierci”