O swoim ojcu nie wiedziałem nic, nie miałem żadnych informacji. Czy żył? Czy od nas odszedł? Matka nie chciała powiedzieć mi ani jednego słowa i wyraźnie denerwowało ją, gdy podejmowałem ten temat.
Po prostu nie miałem ojca
Odkąd pamiętam, wychowywała mnie matka. Z początku byłem przekonany, że mój ojciec zmarł, gdy miałem kilka miesięcy, dlatego nic o nim nie wiedziałem. Potem jednak ktoś z naszego otoczenia przypadkiem wygadał się, że po prostu zostawił mnie i matkę, gdy zrobiło się zbyt trudno. Podejrzewałem, że pewnie nie był gotowy na dziecko. Może się ze sobą w tej kwestii nie dogadali, może mnie w ogóle nie było w planach. Tak czy inaczej, nigdy się mną nie zainteresował. Nie próbował się skontaktować, więc dla mnie nie istniał.
Niczego mi zresztą nie brakowało. Matka starała się, żebym nie odczuwał braku jednego z rodziców, a ja… no cóż, nie tęskniłem za tym nieznanym ojcem. Nie zazdrościłem nawet swoim rówieśnikom, którzy mieli przecież pełne rodziny. Po prostu byłem szczęśliwy. I nie zakładałem, że mogłoby być jakoś inaczej.
Z czasem koledzy zaczęli jednak pytać. Lekkie zainteresowanie moją sytuacją rodzinną wyczuwałem już w liceum, choć to na studiach znajomi stali się bardziej bezpośredni.
– A twój stary to co? – spytał mnie kiedyś Bogdan. – Nigdy o nim nie mówisz…
– Daj mu spokój – rzucił natychmiast Mateusz. – Może nie żyje jak mój, to i nie masz o co pytać.
– Żyje, żyje – westchnąłem. – Po prostu… zostawił moją matkę niewiele po tym, jak się urodziłem. Nie mam z nim kontaktu.
Wymienili spojrzenia.
– I nie szukałeś go nigdy? – zdziwił się Mateusz.
Wzruszyłem ramionami.
– A po co? – burknąłem. – On ma mnie gdzieś, więc czemu ja miałbym coś od niego chcieć?
– No nie wiem, nie chcesz wiedzieć, kim jest? – poparł go natychmiast Bogdan. – W sumie szkoda takiej rzeczy nie sprawdzić… To w końcu te same geny i w ogóle.
Ziarno zostało zasiane
Wtedy odparłem coś wymijająco, ale słowa chłopaków nie dawały mi spokoju. I zacząłem myśleć. Zastanawiać się nad swoim pochodzeniem, tym, dlaczego właściwie ojciec nigdy się nie odezwał. Czy rzeczywiście był aż takim draniem? A może coś stanęło mu na przeszkodzie? A jeśli nawet nie, to czy nie powinienem mieć prawa do tego, by wszystko mu wygarnąć?
Długo starałem się tłumić w sobie pragnienie odnalezienia ojca. Zrobienia mu awantury przy jego obecnej rodzinie, która pewnie nie miała o mnie zielonego pojęcia. A może był sam? Może ktoś jego też kiedyś w życiu kopnął w tyłek i teraz nie umiał się pozbierać. Próbowałem się uspokoić, zająć swoim życiem, ale z roku na rok szło mi coraz gorzej.
Kiedy stuknęła mi trzydziestka, postanowiłem w końcu zapytać o niego matkę. Sądziłem, że może być niezadowolona, ale nie przypuszczałem nawet, że napotkam na tak gruby mur.
– Powiedz mi, kim właściwie jest mój ojciec? – rzuciłem, gdy wpadłem do niej z wizytą.
Widelec, który akurat myła, wypadł jej z rąk i uderzył o dno zlewu.
– Nikim.
– No ale… mogłabyś powiedzieć cokolwiek…
– Nie ma o czym.
Westchnąłem ciężko, nie bardzo wiedząc, co dalej.
– On… w ogóle jeszcze żyje? – nie rezygnowałem.
– Nie wiem – burknęła. – I nie chcę widzieć. A ty przestań w końcu drążyć!
Chcąc nie chcąc, zmieniłem temat. Z początku matka była jeszcze spięta, ale z każdym kolejnym wypowiadanym zdaniem wyraźnie się odprężała. Po pół godziny nie było już po niej widać, jak bardzo się zdenerwowała moim wspomnieniem o ojcu.
Czy naprawdę wymagałem zbyt wiele?
Po powrocie do domu postanowiłem porozmawiać ze swoją żoną, Angeliką. Ona wiedziała, co mnie ostatnio gryzie i sama namawiała, żebym poszedł pogadać z matką.
– To było zupełnie bez sensu – pożaliłem jej się. – Matka zachowuje się tak, jakby on nie istniał. Nie chce o nim powiedzieć ani słowa.
– Czyli musiał ją bardzo zranić – skwitowała. – Szkoda tylko, że to tak w sobie tłamsi.
Opadłem z rezygnacją na fotel.
– Nie wiem, Angela, czy ja naprawdę tak wiele wymagam? – jęknąłem. – Chciałbym po prostu wiedzieć, kim jest mój biologiczny ojciec. Człowiek, który tak czy siak, powołał mnie na ten świat. Czy to coś złego?!
– Absolutnie nie – rzuciła natychmiast. – Nie możesz sobie nic zarzucać. Podejrzewam tylko, że twoja matka potrzebuje czasu, żeby dojrzeć do opowiedzenia ci wszystkiego. Skoro już wie, że cię to interesuje.
Nosiłem się z zamiarem wypytania o wszystko matki. Uznałem, że nie odpuszczę, póki czegoś z niej nie wyciągnę – chociażby najdrobniejszej wskazówki. Tyle że nie zdążyłem. Niespodziewanie miała wypadek. Przechodziła przez ulicę, oczywiście na zielonym i jakiś wariat się nie zatrzymał. Nie zdążył, tak gazował. Jak powiedziano mi później, śmierć nastąpiła na miejscu.
Podczas przygotowań do pogrzebu żyłem jak w transie. Myśli o moim biologicznym ojcu zeszły na drugi, a może i trzeci plan. Aktualnie zupełnie nie potrafiłem sobie uświadomić, że więcej jej nie zobaczę. Że nie wpadnę do niej, nie odwiedzę, nie zapytam, jak u niej w pracy. To była jedna z najbliższych mi osób, która zawsze stanowiła moje największe wsparcie. A teraz miałem przetrwać bez niej.
Nie znałem tego mężczyzny
W trakcie pogrzebu byłem trochę rozkojarzony. Czekałem tylko, aż to wszystko się skończy. Było mnóstwo ludzi, jednak zdecydowaną większość kojarzyłem z widzenia. Co gorsza, potem musiałem się z nimi jeszcze użerać na stypie, a wolałbym się gdzieś zaszyć i pobyć sam na sam z moją rozpaczą. Na szczęście Angelika świetnie mnie rozumiała i przejęła rolę gospodyni w tym trudnym dla mnie czasie.
Przez kolejne dwa miesiące regularnie odwiedzałem grób matki. Któregoś razu jednak coś mnie zastanowiło. Tak bardzo, że zatrzymałem się kilka kroków dalej, w alejce i obejrzałem przez ramię. Przy grobie mojej matki zatrzymał się jakiś facet. Nie znałem go. Byłem pewny, że pierwszy raz widzę go na oczy. A on stanął obok nagrobka, wyciągnął bukiet kwiatów, a potem… zaczął szlochać. Przyglądałem mu się, przygarbionemu, zgnębionemu i całkowicie obcemu. Podejrzewałem jednak, że może mieć ze mną bardzo dużo wspólnego. Może to jego matka ukrywała przez lata?
Podszedłem do niego powoli i stanąłem tuż obok.
– Znajoma? – zagaiłem niby od niechcenia.
– Więcej niż znajoma – westchnął, nawet na mnie nie patrząc.
– A to dziwne, bo nigdy z nią pana nie widziałem.
– Rozdzieliła nas kiedyś… głupia intryga – odwrócił się do mnie, a jego oczy po upływie kilku sekund rozwarły się szeroko. – Mój Boże, Patryk?
Skinąłem głową, licząc, że to on będzie mówił.
– Nie wierzę… – Pokręcił głową i zgarbił się jeszcze bardziej. – Mam ci tyle
do opowiedzenia… synu.
Znam ojca i dobrze mi z tym
Mój ojciec rzeczywiście miał do opowiedzenia niezłą historię. Bo tak naprawdę to nie on odszedł od matki, tylko ona wyrzuciła go z domu. Ich wspólna znajoma, jej bliska przyjaciółka, uknuła intrygę, w myśl której wmówiła jej, że ojciec ma z nią romans. Wcześniej przystawiała się do niego, ale że nie reagował, postanowiła się na nim zemścić.
Wiedziała doskonale, że on bardzo kocha moją matkę i że będą mieli dziecko. A mimo to wszystko między nimi zepsuła. Bo matka oczywiście uwierzyła jej, a nie ojcu, bo przecież „wszyscy faceci są tacy sami”. On podobno błagał tamtą kobietę, żeby powiedziała matce prawdę, ale bez skutku. I tak musiał się pogodzić z brutalnym rozstaniem.
Mimo to ciągle wydzwaniał do matki. Próbował też pisać do mnie, ale ona nie przekazywała mi żadnych listów. Uważała, że nie powinniśmy mieć ze sobą kontaktu. Właściwie to zdecydowała za mnie. I byłem na nią oto wściekły. Potwornie!
Teraz utrzymujemy z ojcem kontakt. Nasze relacje stały się dość bliskie. I Angelika go polubiła. Myślę, że to bardzo dobrze, że zdecydowałem się dać temu człowiekowi szansę – bo wcale nie jest takim potworem, za jakiego miała go matka. Szkoda tylko, że nie dała sobie nic powiedzieć. Wtedy pewnie miałbym pełną rodzinę, a ojciec nie zmarnowałby sobie tylu lat życia.
Czytaj także:
„Jestem masażystką i mam dystans do ludzkiego ciała. Ale temu boskiemu adonisowi nie mogłam się oprzeć”
„W obskurnym hotelu uwiodłem stażystkę. Nie wiedziałem, że ta siusiumajtka to córka prezesa”
„W głowie mojej synowej słychać tylko echo. Dlaczego mój syn był tak głupi i związał się z tym pustakiem?”