„Mąż zapuścił się, zgnuśniał i przestał się mną interesować. By wzbudzić w nim zazdrość, kumpela wymyśliła mi kochanka”

dwie przyjaciółki fot. Adobe Stock, cherryandbees
„Kiedy jedliśmy z Wieśkiem śniadanie, dostałam esemesa i na ekranie wyświetliło się imię Marcel i zdjęcie jakiegoś przystojniaka. W pierwszej chwili nie załapałam, kto to taki, ale nagle mnie oświeciło. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam: >>Miło było cię spotkać, Elwirko. Mam nadzieję, że pozwolisz się znów zaprosić na kawę. Buziaki, Marcel<<".
/ 12.08.2022 07:15
dwie przyjaciółki fot. Adobe Stock, cherryandbees

Wiesiek od dłuższego czasu chodził wciąż naburmuszony. Ciągle coś mu się nie podobało i zaczynałam już tracić do niego cierpliwość. Ileż można widzieć taką skrzywioną minę, kiedy nie ma powodu do zmartwień?!

Jesteśmy małżeństwem od dwudziestu pięciu lat i właściwie przeszliśmy już przez wszystko, czego można doświadczyć – bunt nastoletnich dzieci, guza piersi (który całe szczęście okazał się niegroźny), kłopoty finansowe po zwolnieniu z pracy i uśpienie ukochanego psiaka, który był towarzyszem naszego życia przez piętnaście lat.

Teraz, gdy wyszliśmy już na prostą, dzieci się wyprowadziły, sytuacja finansowa była stabilna i nie mieliśmy właściwie żadnych powodów do narzekań, on zaczął nagle szukać dziury w całym. Łaził nieustająco w swoich rozciągniętych dresach i podkoszulku, który wołał o pomstę do nieba, nie chciał nigdzie ze mną wychodzić i nawet przestał się regularnie golić. Na moje uwagi reagował obojętnością.

Może szczypta zazdrości go trochę ożywi

– Co ci jest, Wiesiek? Na kryzys wieku średniego już za późno! – starałam się obrócić w żart jego zachowanie, ale ani kpiny, ani łagodne próby poprawienia mu humoru nie działały.

Alina, przyjaciółka, która wpadała do nas na kawę od lat, także zauważyła, że jest z nim coś nie tak. Nawet wobec niej stał się oschły i już nie przysiadał się nawet na chwilę, żeby podpytać, co u niej słychać.

– Nie wiem już, co mam robić. Chyba pozostaje mi wymienić go na młodszy model! – zażartowałam bezsilnie.

Było mi wstyd, że mój mąż zrobił się takim gburem i flejtuchem. Nagle Alinie rozbłysły oczy.

– To jest pomysł! Może szczypta zazdrości nieco by go ożywiła. Jest taki pewien swego, że już nawet nie myśli, że ktoś mógłby mu ciebie odbić.

Zaśmiałam się, ale Alina jak na coś wpadnie, to ciężko wybić jej z głowy nawet niepoważny pomysł. Pamiętam, jak kilka lat temu uparła się, że sama wyremontuje łazienkę podczas pobytu jej męża w sanatorium. Powtarzała, że on nigdy się za to nie zabierze, bo uważa, że ich dwudziestoletnia łazienka jest nadal w świetnej formie. Nigdy nie zapomnę jej widoku w kasku i ochronnych okularach skuwającej płytki i mieszającej klej. To była cała ona! Tym razem także uknuła spisek i wiedziałam, że nie odpuści.

Zaczniemy spokojnie, od esemesów. Podpiszesz mnie w komórce jakimś męskim imieniem. Tylko nie Januszem czy Staszkiem, coś młodszego. Może Marcel! Napiszę do ciebie kilka słodkich słówek i zostawisz telefon niby przypadkiem otwarty na tej wiadomości.

Postukałam się w czoło, ale Alina, nie pytając o zdanie, przejęła mój telefon i już pozmieniała wszystko, co chciała. Machnęłam ręką, bo kłócenie się z nią nie miało sensu. Zmieniłyśmy temat, dokończyłyśmy ciasto i Alina wróciła do siebie. Szczerze mówiąc, cała ta wizja do mnie nie przemówiła i szybko zapomniałam o jej pomyśle.

O nic nie pytał, więc i ja milczałam

Kilka dni później, kiedy jedliśmy z Wieśkiem śniadanie, dostałam esemesa i ku mojemu zaskoczeniu na ekranie wyświetliło się imię Marcel i zdjęcie jakiegoś przystojniaka. W pierwszej chwili nie załapałam, kto to taki, ale nagle mnie oświeciło. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam: „Miło było cię spotkać, Elwirko. Mam nadzieję, że pozwolisz się znów zaprosić na kawę. Buziaki, Marcel”.

Zaczęłam się śmiać, a Wiesiek spojrzał na mnie pytająco. Zbyłam to milczeniem, a on jak zwykle nie drążył. Po śniadaniu włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam do łazienki. Telefon został w kuchni. Kiedy wróciłam, usłyszałam, że Wiesiek szybko wychodzi do pokoju.

Spojrzałam na telefon – ekran się świecił. Sprawdził! Nie mogłam uwierzyć. Weszłam do salonu, zamierzając wytłumaczyć mu, kim jest tajemniczy Marcel, ale Wiesiek o nic nie pytał. Zachowywał się, jakby nic się nie stało, więc uznałam, że w takim razie nie ma co się narzucać z wyjaśnieniami. Zechce, to zapyta.

Wyszłam na zakupy, zrobiłam obiad, wieczorem obejrzeliśmy razem mecz. Ot, rutyna! Nie minął jeszcze tydzień, kiedy domofonem zadzwonił kurier.

– Przesyłka dla pani Elwiry.

Zdziwiłam się bardzo, bo niczego nie zamawiałam. Ku mojemu zdumieniu przyniósł bukiet róż. Akurat tego dnia były moje imieniny i mimo wielkiego zaskoczenia uznałam, że może to któreś z dzieci postanowiło zrobić mi taką niespodziankę.

– Od kogo to? – zapytał Wiesiek.

– Nie od ciebie? – uśmiechnęłam się znacząco, bo oczywiście zapomniał o moim święcie.

Widziałam, że trochę się zawstydził, bo wymamrotał „wszystkiego najlepszego”. Chciałam zadzwonić do Grzesia, zapytać, czy to on pamiętał o mamusi, ale nagle zauważyłam, że w bukiecie jest jakiś bilecik: „Wszystkiego najlepszego, Elwirko. M.”.

No, nie! Tego było za wiele. Ta Alina chyba postradała rozum! Miałam ochotę natychmiast do niej zadzwonić, ale najpierw włożyłam kwiaty do wazonu. Trzeba przyznać, że się postarała. Były piękne. Kątem oka dostrzegłam Wieśka, który zauważył bilecik, rzucony przeze mnie nieopatrznie na blat w kuchni. Aż poczerwieniał.

Co to za M?!

– Nie wiem – odpowiedziałam.

– Marcel? – zapytał wprost, a ja odwróciłam się i spojrzałam na niego, w środku pękając ze śmiechu.

Byłam tak nieprzygotowana na tę konfrontację, że właściwie nie wiedziałam, co powiedzieć. Wzruszyłam więc ramionami i wróciłam do układania kwiatów w wazonie.

– Co to za Marcel?

– Oj, kolega. Nie znasz – mruknęłam.

Wiesiek aż cały się napiął. Wyszedł z domu i trzasnął drzwiami.

Stanął w progu całkiem odmieniony

Natychmiast chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Aliny, opowiadając jej, co narobiła. Myślałam, że będzie jej głupio, ale ona była zachwycona, że jej działania przyniosły zamierzony skutek! Wiesiek ożył! Ja jednak nie byłam taka pewna, czy to był efekt, jakiego oczekiwałam.

Zabrałam się za przygotowywanie imieninowego obiadu, bo po południu miały wpaść dzieci i Alina z mężem. Zrobiłam rosół, potłukłam kotlety, obrałam ziemniaki i starłam warzywa na surówkę, a Wieśka nadal nie było. Minęły chyba ze dwie godziny. Telefon zostawił w domu, więc nawet nie miałam jak się z nim skontaktować.

„Gdzie on mógł pójść?” – zastanawiałam się i trochę już martwiłam. Nigdy dotąd nie byłam w takiej sytuacji, bo Wiesiek nie był typem zazdrośnika i wcześniej nie miał powodów, żeby mi nie ufać. Teraz także nie miał, ale pewnie uważał, że znalazłam sobie jakiegoś młodego kochanka!

Kiedy w końcu usłyszałam przekręcane w zamku klucze, podbiegłam do drzwi w kuchennym fartuszku i z drewnianą łyżką w ręku. Omal nie zemdlałam. Wiesiek był ostrzyżony, ogolony i miał na sobie białą koszulę! A w ręku bukiet kwiatów dwa razy większy od tego, który dostałam wcześniej.

– Przepraszam, że zapomniałem o twoich imieninach. I w ogóle… za moje zachowanie. Chyba trochę się zaniedbałem.

– Teraz wyglądasz świetnie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Ku mojemu zdumieniu Wiesiek przyszedł do kuchni, aby pomóc mi w przygotowaniach do imienin i rozmawiał ze mną przez cały czas, a nawet trochę flirtował! Byłam tak rozbawiona i rozczulona tą sytuacją, że ledwo powstrzymywałam śmiech. Kiedy goście przyszli, mój elegancki mąż był duszą towarzystwa. Dolewał wszystkim wina, prawił mi komplementy i powiedział, żebym została z gośćmi, a on posprząta ze stołu.

Moje dzieci były nie mniej zaszokowane niż ja. Kiedy zostałam przez chwilę z Aliną sama, od razu zauważyłam jej triumfujący uśmiech.

– I jak się sprawuje szanowny małżonek? – mrugnęła do mnie.

– Wyśmienicie! – odpowiedziałam ze śmiechem i przybiłyśmy sobie piątkę.

Oto babska intryga rodem z brazylijskiej telenoweli przyniosła realne, znakomite efekty! Alina spojrzała na swojego męża, a potem na mnie.

– A może teraz mojego trochę podrasujemy? Świetnie nam idzie – zaśmiała się w głos.

Od tamtego pamiętnego dnia Wiesiek zaczął tak się o mnie starać i dbać o nasze relacje, że nasze małżeństwo uległo totalnej metamorfozie. Wychodzimy razem do kina, a czasem nawet do restauracji, i wciąż wymieniamy czułości jak zakochana para! O Marcelu Wiesiek nic nigdy nie wspomniał, ale ja o nim na pewno nie zapomnę, bo mam wobec niego ogromny dług wdzięczności.

Czytaj także:
„Narzeczona widziała we mnie tylko portfel. Kiedy przestałem jej wystarczać, zamieniła mnie na ustawionego dyrektorka”
„Kolega z pracy wyświadczył mi drobną przysługę. Jego była żona zrobiła z tego aferę, a mnie wzięła za jego kochankę”
„Zaszłam w ciążę z młodszym o 7 lat przystojniakiem. Obiecał mi ślub, ale wyglądało na to, że nie mnie jednej”

Redakcja poleca

REKLAMA