„Narzeczona widziała we mnie tylko portfel. Kiedy przestałem jej wystarczać, zamieniła mnie na ustawionego dyrektorka”

Zdradzony mężczyzna fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO
„Miałem wrażenie, że unika sytuacji, w których bylibyśmy dłużej sam na sam. Podświadomie rodził się we mnie niepokój o nasz związek, ale ponieważ Lidka nie dawała mi żadnej podstawy do zazdrości. Uśpiła moją czujność. Okazało się, jak bardzo się myliłem”.
/ 08.08.2022 16:30
Zdradzony mężczyzna fot. Adobe Stock, SHOTPRIME STUDIO

Dobiegamy już czterdziestki, zarówno ja, jak i ona, więc najwyższy czas podjąć decyzję, co dalej. Oboje chcemy założyć rodzinę, taką prawdziwą, z dziećmi. Lidka coraz częściej naciska na ślub, fakt że od dawna mieszkamy razem już nie wystarcza.

5 lat temu marzyłem o tym, a teraz się boję

Podeptała moje uczucia, zraniła mnie. Nadal ją kocham, więc wybaczyłem. Wydawało mi się, że możemy zacząć wszystko od nowa, ale drugi raz nie potrafię zaufać.. Poznaliśmy się w czasie studiów na imieninach u wspólnych znajomych. Kończyłem bankowość na SGH, Lidka geografię na uniwersytecie. Okazało się, że choć od dziecka mieszkaliśmy na sąsiedniej ulicy, aż do tej pory nie udało nam się spotkać.

Była dziewczyną z moich marzeń. Szczupła, wysoka, piękna, o długich blond włosach i błękitnych oczach. Do tego inteligentna, dowcipna i skromna. Nie miała wad, a co równie ważne – drugiej połówki. Kilka miesięcy temu chłopak porzucił ją dla jej przyjaciółki. Straciła wtedy dwie najbliższe osoby. Na zawsze, bo jak twierdziła, zdrady nie wybacza. Ona nigdy nie zawiodłaby ukochanego ani przyjaciółki.

Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Bardzo szybko zostaliśmy parą. Byłem szczęśliwy, rozsadzała mnie energia. Oboje kończyliśmy właśnie studia, ostatnie egzaminy to była bułka z masłem, nawet praca dyplomowa napisała się jakby sama. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, ale wciąż wydawało się, że za mało.

Czuliśmy się w tym miejscu bardzo szczęśliwi

Wynajęliśmy więc razem kawalerkę. Koledzy ostrzegali, że gdy się z dziewczyną zamieszka na dwudziestu paru metrach, to miłość się skończy – zaczną się sprzeczki o bałagan, pieniądze, wyjście na piwo z przyjacielem. Ale tak się, na szczęście, nie stało. Lidka okazała się idealną partnerką na wspólne życie, nawet na tak małym metrażu.

W dodatku wspaniale gotowała! A nie było to łatwe, bo jednopalnikowa kuchenka, która znajdowała się w przedpokoju, jedna szafka i maleńka lodóweczka nie zachęcały do kulinarnych popisów. Łazienka miała wielkość pomieszczenia dla krasnoludków, a sypialnio-salon był takiej wielkości, że gdy leżeliśmy na materacu, nogami dotykaliśmy ściany, a głowy mogliśmy niemalże wystawiać za okno.

Robiliśmy plany na przyszłość, przede wszystkim dotyczyły one zdobycia własnego mieszkania. Zaraz po obronie pracy magisterskiej wystarałem się o dobrą posadę w banku, a po paru latach dostałem awans i możliwość otrzymania korzystnego kredytu na wymarzone lokum. Długo przebieraliśmy z Lidką w ofertach deweloperów, aż wreszcie wybraliśmy dwa duże pokoje z piękną kuchnią i wielkim tarasem oraz garażem na zamkniętym osiedlu.

Blok był już wykończony, więc po kilku miesiącach zamieszkaliśmy we własnym gniazdku. „Pora się ustatkować” – pomyślałem. Zawsze marzył mi się dom pełen dzieci i kochająca żona czekająca na mnie z obiadem, taka jak moja własna mama.

Zabolała mnie jej decyzja, ale co miałem robić?

Lidka pracowała wtedy jako nauczycielka w szkole. „Wymarzone zajęcie dla kobiety i matki” – myślałem. Kupiłem pierścionek, róże, szampana, i zrobiłem Lidce niespodziankę. Jakież było moje zaskoczenie, gdy zamiast rzucić mi się z radością na szyję, zmieszała się i powiedziała:

– Poczekajmy z tym jeszcze trochę, najpierw chciałabym rozwinąć się zawodowo. Może zostanę wicedyrektorką szkoły? Po ślubie zaraz pojawią się dzieci, a to nie sprzyja karierze...

– Co ty mówisz? Jeśli będziemy ostrożni i odpowiedzialni, dzieci pojawią się wtedy, gdy się na nie zdecydujemy. Jesteśmy już razem kilka lat i nigdy nie było z tym problemu. Co ma do tego ślub? – zawołałem.

Przyjęła pierścionek, więc w sumie mnie nie odrzuciła. Mijały kolejne lata, Lidka wciąż była wspaniałą partnerką – nie awanturowała się o moje wyjazdy na ryby czy wyjścia na piwo z kolegami, robiła mi kanapki do pracy. Coraz dłużej jednak zostawała w szkole po lekcjach. A to jakieś zebranie, a to dodatkowe spotkanie z rodzicami, wyjazd na szkołę zimową.

Miałem wrażenie, że unika sytuacji, w których bylibyśmy dłużej sam na sam. Obawy, że pojawią się nieplanowane dzieci, wydawały się zatem całkiem nieuzasadnione. Podświadomie rodził się we mnie niepokój o nasz związek, ale ponieważ Lidka nie dawała mi żadnej podstawy do zazdrości, odrzucałem wszystkie negatywne myśli. Uśpiła moją czujność.

Pewnego dnia okazało się, jak bardzo się myliłem. Gdy wróciłem z pracy, zastałem na stole list, pierścionek i klucze. Lidka zabrała wszystkie swoje rzeczy i wyprowadziła się.

„Wiem, że cię krzywdzę, ale zakochałam się i nie chcę dłużej tego ukrywać. Wyprowadzam się. Mam nadzieję, że Ty też spotkasz kiedyś miłość swego życia, może wtedy mi wybaczysz. Przepraszam...”.

Nie da się opisać tego, co czułem

Byłem w szoku. Trzymałem kartkę w trzęsących się dłoniach i nie mogłem zrozumieć, co się właściwie stało. Podbiegłem do szafy, nie było jej ubrań. W łazience nie znalazłem kosmetyków.

Usiadłem przy stole i długo płakałem. Przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie. Cóż znaczyły jej deklaracje, że nigdy nie zawiodłaby ukochanego – słowa, słowa, słowa. Myślałem, że zwariuję. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego mnie rzuciła. Musiałem dowiedzieć się prawdy. Okazało się, że o romansie Lidki wiedzieli chyba wszyscy, tylko nie ja. Zwłaszcza znajomi z jej pracy mieli sporo do powiedzenia. Związała się bowiem z... dyrektorem szkoły.

Gdy wyprowadził się od żony i zamieszkał z Lidką, w szkole aż huczało od plotek. Moja narzeczona świetnie wykalkulowała, gdzie ulokować uczucia – marzyła o awansie, więc dyrektor zrobił ją swoją zastępczynią. „To o takiej karierze mówiła, gdy odsuwała w czasie nasz ślub” – myślałem.

Kochała go? Wątpię. Pewnie tak samo jak mnie, gdy kończyłem studia – wtedy to ja byłem jej szansą na przyszłość. Praca w banku, mieszkanie... Jednak kariery zawodowej zapewnić jej nie mogłem – jak widać tamten facet miał większe możliwości... Gardziłem nią, nienawidziłem, ale nadal kochałem. Znajomi dostarczali mi ciekawe wieści o romansie Lidki.

Tylko romansie, gdyż panu dyrektorowi nie udało się rozwiązać poprzednich więzów. Jego żona nie chciała się zgodzić na rozwód. Walczyła jak lwica. Najpierw pojawiła się u mnie, namawiała, byśmy wspólnie walczyli o swoje połowy. Odmówiłem. Wtedy zdecydowała się na wojnę.

Jak groziła, tak zrobiła

– Napiszę donos do kuratorium na tych łajdaków – że on zostawił żonę z małymi dziećmi dla swojej podwładnej, która mogłaby być jego córką, i jeszcze zrobił z niej dyrektorkę. A ona dla kariery rozbiła porządne małżeństwo. Jak taka ma wychowywać dzieciaki z podstawówki? Jaki to autorytet dla młodych ludzi? Skandal!

Afera zrobiła się taka, że trąbiło o tym całe środowisko nauczycieli i rodziców. Próbowałem żyć dalej bez niej. Minęły trzy lata, emocje opadły, spotykałem się z różnymi kobietami, jednak żadna nie była ani tak ładna, ani tak mądra jak Lidka. Nie była Lidką... Powoli zaczynałem wracać do życia i kiedy już prawie zapomniałem o doznanej krzywdzie, spotkałem znajomą nauczycielkę z tamtej szkoły.

– Po tej aferze z twoją byłą dyrektor stracił posadę. Był konkurs na nowego i wygrała poprzednia wicedyrektorka, ta, którą wygryzła Lidka – oznajmiła.

– A co... z nią? – zapytałem.

– Znów jest tylko nauczycielką geografii. Ma szczęście, że dyrektorka nie jest mściwa, bo mogła ją przecież wywalić albo tak uprzykrzyć życie, żeby sama odeszła – odpowiedziała znajoma. – Zresztą dziwię się, że nie zmieniła szkoły, zwłaszcza po tym, jak dyrektor skruszony wrócił do żony. No cóż, jest kryzys i o posadę niełatwo – skwitowała szyderczo i poszła.

Zupełnie niespodziewanie natknąłem się na Lidię u znajomych. Spłoszony, chciałem wyjść, ale poprosiła, żebym został, bo to ona sobie pójdzie. W końcu zostaliśmy oboje i razem wyszliśmy. Na początku czułem się nieswojo, rozum podpowiadał mi, że powinienem uciekać przed nią, ale serce uderzało w takim samym rytmie, jak na początku naszej znajomości.

Kto wie, może boi się zdrady?

Była jeszcze piękniejsza niż dawniej, dojrzalsza, tylko spojrzenie jej błękitnych oczu miało zupełnie inny wyraz. Nie dostrzegłem już w nim iskierek radości, które tak lubiłem. Lidka sprawiała wrażenie kobiety poważnej, może nawet smutnej.

– Spotkamy się jeszcze? – spytała na pożegnanie. – Pójdziemy na kawę...

Może byłem głupi, a może nadal zakochany, ale zgodziłem się. Po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się dać sobie szansę i zamieszkaliśmy razem. Lidka bardzo się stara, jest odpowiedzialną, wyrozumiałą, kochającą partnerką. Fantastycznie gotuje, dba o mnie bardzo. Spędza ze mną każdą wolną chwilę, których zresztą ma teraz znacznie więcej niż dawniej. Jeździmy nawet razem na ryby.

Nie czuję się jednak komfortowo w takiej sytuacji. Mam wrażenie, że Lidia mnie na swój sposób pilnuje. Kto wie, może boi się zdrady, wszak każdy mierzy swoją własną miarą... Mówi o ślubie, pragnie dziecka. Mnie też marzy się już domowa stabilizacja, ale tym razem nie potrafię podjąć tak ważnej decyzji. Czas mija, a ja się waham. Co będzie, jak znów znajdzie się ktoś lepszy ode mnie?

Czytaj także:
„Podróż służbowa zmieniła całe moje życie. Bez żalu wymieniłam skąpca z wiecznym fochem na greckiego marynarza”
„Ojciec zza grobu zgotował mi piekło na ziemi. Tonąłem w długach człowieka, którego od ćwierć wieku nie widziałem na oczy”
„Po moim eks zostało mi dziecko i alergia na facetów. Tym draniom przyświeca jasny cel: zbałamucić, zaliczyć i zostawić”

Redakcja poleca

REKLAMA