Łukasza poznałam w kawiarni. On śpieszył się na uczelnię, gdzie brał udział w jakimś ważnym projekcie, ja wyrwałam się na moment z pracy. Potrącił mnie i przypadkiem wylał moją kawę. Nim zdążyłam się na niego zirytować, przeprosił i obiecał, że ją odkupi. Potem usiedliśmy razem, żeby się napić.
Dowiedziałam się, że zajmuje się tłumaczeniami z języka tajskiego. Ja już wtedy byłam związana z dużą firmą farmaceutyczną, więc wydawało mi się to nieco egzotyczne. Dobrze nam się rozmawiało. Łukasz był miły, uprzejmy, choć odrobinę ekscentryczny. Mimo to zdecydowałam się zostawić mu swój numer.
Potem często się spotykaliśmy. Dla mnie Łukasz był bardzo troskliwy i opiekuńczy, zawsze interesował się tym, co akurat robię i jak się czuję. Mimo to, miał w sobie coś nietypowego. Kiedy zagłębiał się w tych swoich tajskich tekstach, wszystko inne przestawało istnieć. Może dlatego moi znajomi raczej go unikali i dziwnie się uśmiechali, gdy coś mówił. Uznałam, że powinnam go tolerować z tą jego pasją, nawet jeśli mnie wydawała się trochę dziwaczna. Po roku wzięliśmy ślub, a dwa lata później urodziła nam się córeczka, Kasia.
Przyzwyczaiłam się do tego
Łukasz całymi dniami siedział w swoich tłumaczeniach. Kiedy się od nich odrywał, oczywiście poświęcał czas mnie i Kasi, jednak nierzadko trudno było do niego dotrzeć. Przyzwyczaiłam się do tego. Żartowałam nawet, że chociaż pracuje z domu, to kiedy siada do komputera, to jakby znikał na całe godziny. Sama otrzymałam kierownicze stanowisko i bywałam w domu tylko wieczorami. To, że zostawał z małą, bardzo mi odpowiadało.
Problemy zaczęły się, kiedy Łukasz wrócił do domu z ponurą miną i oznajmił, że projekt na uczelni właśnie się skończył. Nikt z kadry nie potrzebował już jego pomocy, więc nie podpisano z nim nowej umowy. Pocieszałam go, że na pewno szybko coś sobie znajdzie. Z drugiej strony, mógł przecież trochę odpocząć, oderwać się od tekstów, wymagających dużych nakładów pracy. Tej argumentacji w ogóle nie rozumiał. Był zły, że coś takiego zasugerowałam, więc nie drążyłam więcej.
Minęły dwa tygodnie, a Łukasz wciąż nie pochwalił się nową pracą. Kiedy zapytałam, jak idą mu poszukiwania, momentalnie wybuchł.
– Wydaje ci się, że wszystko jest takie proste ‒ żachnął się. ‒ Wiesz, ile firm szuka tłumacza tajskiego? Wiesz? Żadna! Kto potrzebuje tłumaczeń z tego języka?
Próbowałam go uspokajać. Utrzymywałam, że na pewno coś jeszcze wpadnie, i to w chwili, gdy najmniej się będzie tego spodziewał. On jednak coraz bardziej zapadał się w sobie. Jednocześnie oddalaliśmy się od siebie nawzajem.
W końcu Łukasz zaczął poświęcać uwagę wyłącznie Kasi. Wychodził z nią na spacery, zostawał w domu, zabawiał, gdy ja byłam zmęczona. Pracy w ogóle przestał szukać. Ja, widząc, że tak dobrze radzi sobie z małą, nie narzekałam. Uznałam, że ktoś musi się zająć domem.
Pracowałam dużo, często zostawałam też dłużej w biurze, żeby wszystko dopiąć. Czasem też udzielałam rad pracownikom, którzy dopiero zaczynali przygodę w mojej firmie. W domu byłam tylko gościem i wracałam strasznie wyczerpana.
Zaczęłam również narzekać na stawy i ogólną kondycję. Mama podpowiedziała mi, żebym zapisała się na siłownię. Mimo sceptycznego podejścia, ostatecznie skorzystałam z tej rady.
Już podczas pierwszej godziny ćwiczeń poznałam Luizę. Też była tam po raz pierwszy. Podobnie jak ja, zatraciła się w pracy i narzekała na przemęczenie. Po siłowni poszłyśmy więc na kawę i trochę pogadałyśmy. Uznałyśmy, że sporo nas łączy. Potem regularnie się spotykałyśmy. Po jakimś miesiącu zaprosiłam ją do siebie na kolację.
Wtedy poznała też Łukasza
Wymienili parę zdań, ale on nie wydawał się zachwycony. Szybko zajął się Kasią. Luiza nie mogła się nadziwić, jak świetny ma kontakt z małą. Byłam dumna z męża, że pokazuje się z tak dobrej strony – jako ojciec, którego każdy mógł pozazdrościć.
Był taki dzień, kiedy udało mi się dopiąć bardzo, bardzo ważny kontrakt. Spięliśmy się razem z zespołem i zrobiliśmy wszystko dużo wcześniej niż planowaliśmy. A to oznaczało jedno – mój dzień wolny. Pierwszy od kilkunastu miesięcy!
Uradowana, po godzinie papierkowej roboty, wróciłam z firmy do domu. Jakież było moje zdziwienie, gdy nikogo w nim nie zastałam. Niewiele myśląc, zadzwoniłam do Łukasza.
– Tak, kochanie? ‒ Mąż odebrał po drugim sygnale.
– Mam wolne i właśnie wróciłam do domu –oznajmiłam. – Gdzie jesteście?
– W ZOO –odparł po chwili ciszy. –Taka ładna pogoda… Kasia właśnie ogląda małpki.
No tak, Łukasz umiał zorganizować Kasi czas. Chciałam nawet zaproponować, że do nich dołączę, ale uparł się, żebym trochę odpoczęła. Zrobiła coś dla siebie, bo przecież mi się należy. Choć nie do końca mi się to podobało, zgodziłam się. Potem przyszło mi do głowy, żeby wyjść gdzieś z Luizą.
– Oj, chętnie bym poszła, Daria – rzuciła do telefonu, gdy zaprosiłam ją na wspólny wypad do miasta. –Tylko rodzice przyjechali. Tata ma wizytę u lekarza. Sama rozumiesz, raczej nie dam rady się wyrwać.
I tak swój jedyny wolny dzień spędziłam samotnie. Czułam się z tym strasznie dziwnie, choć jeszcze nie źle.
Kłamstwa zaczęły wychodzić na wierzch
Któregoś razu wyszłam z pracy wcześniej. Pomyślałam, że podskoczę do teściowej, bo w zeszłym tygodniu prosiła mnie, żeby załatwić jej żel na stawy. Kiedy do niej przyjechałam, zastałam ją z Kasią.
– Mała jest u ciebie? –zdziwiłam się.
Wzruszyła ramionami.
– A co w tym dziwnego? –rzuciła. –Jak co dzień. Łukasz przecież chodzi teraz do tego swojego biura tłumaczeń.
Nie powiedziałam nic o tym, że nie mam pojęcia o żadnym biurze tłumaczeń. Dałam jej żel i pojechałam do domu. Łukasza rzeczywiście tam nie było, więc od niechcenia wzięłam laptopa. Nie wiem, dlaczego, ale postanowiłam sprawdzić, jak wygląda sytuacja z ofertami pracy dla tłumaczy z języka tajskiego.
Rzeczywiście, zapytanie nie było popularne, ale znalazłam trzy oferty. W dwóch przypadkach pracę można było wykonywać zdalnie. Łukasz wrócił trzy godziny później w towarzystwie Kasi.
– Gdzie byliście? –spytałam, gdy mała poszła do siebie.
– Na spacerze –odparł Łukasz bez zająknięcia. –Trzeba korzystać, póki jest ciepło.
Przytaknęłam. Nie chciałam, żeby się zorientował, że wiem, że kłamie.
– A szukałeś ostatnio jakiejś pracy? –ciągnęłam. –Nic nowego się nie pojawiło?
– A, daj spokój. –Machnął ręką. –Patrzyłem jeszcze rano. Nic. A jak już, to stacjonarnie na drugim końcu Polski.
Coraz bardziej roztrzęsiona, czekałam, aż zje i się położy. Kiedy zasnął, wzięłam jego laptopa. Chciałam sprawdzić, co takiego robi, gdy całymi wieczorami przesiaduje przy komputerze. W końcu tyle razy bezskutecznie próbowałam go od niego odciągnąć. Jakie jeszcze miał tajemnice?
Zaraz po włączeniu, otwarł się komunikator. Tam zobaczyłam jego ostatnią rozmowę z rana. Z Luizą. Moja przyjaciółka pytała go, czy zdąży dzisiaj wpaść. Łukasz potwierdził, nazywając ją „koteczkiem”. W archiwum było więcej takich wiadomości. Po komplementach i czułych słówkach, nietrudno było się domyślić, że on i Luiza nie spotykają się tylko, żeby pogadać.
Sypiasz z moim mężem?
Kolejnego dnia udało mi się umówić z Luizą na kawę. Co dziwne, nawet się nie wykręcała. Może akurat Łukasz nie miał dla niej czasu. Kiedy usiadłyśmy przy stoliku w kawiarni, trajkotała jak zwykle. Mówiła o wszystkim i o niczym. Wykorzystałam chwilę, gdy przerwała, żeby się napić.
– Sypiasz z moim mężem?
Mało nie zakrztusiła się kawą.
– Daria, skąd ci to…
– Widziałam wasze rozmowy – wyjaśniłam. –O spotkaniach. Wiem, że pisze z tobą prawie co wieczór.
Westchnęła. Na jej twarzy odbiła się ulga.
– Przynajmniej nie musimy się dłużej ukrywać.
– Nie musicie – potwierdziłam. – Teraz jadę do pracy. Zostawię mu kartkę, ale pewnie i tak się spotkacie, więc możesz mu przekazać, że jak wrócę, ma go już nie być. Niech się pakuje i wynosi. Nie będę go dłużej sponsorować.
Wstałam, zapłaciłam za swoją kawę i wyszłam. Luiza nawet się nie odezwała.
Lepiej nam bez niego
Ja i Kasia mieszkamy teraz same. Łukasz posłuchał i wyniósł się w dzień mojego spotkania z Luizą. Trochę mnie to wtedy zabolało, bo nawet nie zadzwonił. Nie próbował się tłumaczyć. Nie chciał rozmawiać. Kiedy spotkaliśmy się raz w przelocie, twierdził, że dusił się w tym związku. Że brak pracy go złamał, a ja uważałam go tylko za niańkę. Że nie próbowałam zobaczyć w nim mężczyzny.
Rozwiedliśmy się. Z początku odwiedzał Kasię regularnie co tydzień i gdzieś ją zabierał, teraz robi to coraz rzadziej. Na szczęście mała też coraz rzadziej o niego pyta. W końcu Łukasz ma teraz nową rodzinę. Mieszka z Luizą, a ona podobno jest w ciąży. Tak słyszałam od niego, bo z nią w ogóle nie rozmawiam.
Dobrze nam razem z Kasią. Od paru tygodni spotykam się z Pawłem, którego poznałam na siłowni, a mała bardzo go polubiła. Nie wykluczam, że coś z tego będzie, ale na pewno nie zamierzam się śpieszyć.
Czytaj także:
„Szaleńczo zakochałem się w koleżance z pracy. Jej znajome kpiły, że patrzę na nią jak szczeniak i wyglądam żałośnie”
„Tuż przed swoim ślubem, zakochałem się w innej kobiecie. Zaszła w ciążę, ale nie odszedłem od narzeczonej. Dziś tego żałuję"
„Zakochałam się w moim szefie, lecz nie mogłam ciągnąć tego romansu. Nie potrafiłam żyć z kimś, kto porzucił swoje dziecko”