„Tuż przed swoim ślubem, zakochałem się w innej kobiecie. Zaszła w ciążę, ale nie odszedłem od narzeczonej. Dziś tego żałuję"

Zakochałem się w innej tuż przed swoim ślubem fot. Adobe Stock, Bogdan
„– Najpierw chciałam o ciebie walczyć, ale widzę, że to nie ma sensu. Ty mnie nigdy nie kochałeś – żona rzuciła mi w twarz otwartą kopertę. W jednej chwili dowiedziałem się, że mam drugą córkę, że moja żona o wszystkim wie i że przez lata żyłem w nieświadomości".
/ 22.11.2022 11:31
Zakochałem się w innej tuż przed swoim ślubem fot. Adobe Stock, Bogdan

Nie warto postępować wbrew uczuciu. Przekonałem się o tym boleśnie na własnej skórze. Dziesięć lat temu byłem zaręczony z Ewą. Kiedyś, chyba na balu maturalnym, po paru kieliszkach szampana wyznałem jej miłość i zostaliśmy parą. Na trzeźwo też mi się podobała, ale powiedzieć o tym było mi dużo trudniej.

Cieszyłem się, że jesteśmy razem, bo moi koledzy też mieli dziewczyny i jakoś głupio było nie mieć.

Ewa zgodziła się ze mną chodzić, ale długo musiałem czekać na przypieczętowanie naszej miłości. Bo, że była to miłość, nie miałem wtedy wątpliwości. Owszem, kłóciliśmy się od czasu do czasu, ale to chyba normalne w każdym związku. Po studiach postanowiliśmy się pobrać. Mnie na tym nie zależało aż tak bardzo jak Ewie, ale zgodziłem się, bo podobno jej rodzice nalegali...

Zanim jednak stanęliśmy na ślubnym kobiercu, musiałem jeszcze odbębnić skróconą służbę wojskową. Mieliśmy już z Ewą wyznaczoną datę ślubu, zarezerwowany lokal, zamówioną najlepszą orkiestrę. Kumpel obiecał pożyczyć mi frak, a Ewa czekała na kieckę od kuzynki ze Stanów.

I wtedy właśnie poznałem Beatę...

Jeśli istnieje coś takiego, jak miłość od pierwszego wejrzenia, to właśnie było to. Trafiło mnie porządnie. Wracałem akurat z przepustki, siedzieliśmy w jednym przedziale i przez trzy godziny rozmawialiśmy tak, jakbyśmy znali się od lat. Uważam, że to spotkanie było nam przeznaczone.

Na następną przepustkę pojechałem do niej. Spędziliśmy razem noc, chociaż oboje wiedzieliśmy, że nasze uczucie nie ma przyszłości. Było to swego rodzaju pożegnanie. Wiedziałem, że nie zrezygnuję z Ewy, nie miałem tyle odwagi...

Żyłem wtedy jak w amoku. Miałem pretensje do losu, że ze mnie zakpił i postawił na mojej drodze dziewczynę marzeń w chwili, gdy byłem zaręczony z inną. Kto tego nie przeżył, nigdy nie będzie w stanie mnie zrozumieć.

Ślub się odbył. Na weselu trochę za dużo wypiłem, chyba dlatego, żeby nie pamiętać o Beacie.

– Nie wstyd ci? – beształa mnie mama. – Pan młody musi być trzeźwy.

Było mi wstyd, ale dlatego, że zrezygnowałem z uczucia, które mną zawładnęło.

Nie miałem odwagi zagrać w otwarte karty

Nie potrafiłem też już kochać Ewy. Moje serce należało do Beaty. O tym, że zostanę ojcem dowiedziałem się nie od razu, telefony komórkowe nie były tak powszechne jak teraz. Dostałem list. Znam jego treść na pamięć:

„Nie piszę o tym dlatego, bo czegoś od Ciebie oczekuję. Nic podobnego. Chcę być wobec Ciebie uczciwa, bo może miałbyś kiedyś do mnie o to pretensje. Nie zamierzam usunąć ciąży. Nigdy bym tego nie zrobiła, nie tylko ze względów religijnych. Chcę mieć choć małą cząstkę Ciebie. Jestem na swój sposób szczęśliwa. Nie musisz się obawiać, kwestię ojcostwa zachowam w tajemnicy. Gdybyś kiedyś chciał zobaczyć swoje dziecko, mój dom stoi przed Tobą otworem. Kocham Cię. Beata.”

Co miałem zrobić? Z żalu po prostu zalewałem się w trupa, aż pewnego dnia Ewa postawiła sprawę jasno – albo przestanę pić, albo się rozstaniemy. Było mi to nawet na rękę, ale jakiś czas potem moja żona wycofała się z tego ultimatum i oznajmiła mi, że jest w ciąży.

Było to zbyt wiele jak na moją biedną głowę

Zwierzyłem się kumplowi przy piwku, ale ten też nie umiał mi poradzić.

– To ci zagwozdka! Co ja bym zrobił? Nie mam pojęcia. Tu masz legalną żonę i coś pewnego, tam – licho wie. Ale i tak zrobisz, jak uważasz.

Nie odezwałem się do Beaty, nawet nie wiedziałem dokładnie, kiedy miała rodzić. Mogłem tylko przypuszczać, bo nie bardzo orientowałem się w tych sprawach. Bałem się zbyt często o niej myśleć, żeby nie zdradzić się przed Ewą, na przykład mówiąc przez sen.

Albo jeszcze gorzej – mogłem w chwili miłosnego uniesienia wypowiedzieć: „kocham cię, Beata”, zamiast: „kocham cię, Ewa”. Unikałem więc seksu, choć dla faceta nie jest to łatwe. Mogłem co prawda poszukać sobie jakiejś kobiety na boku, ale nie chciałem komplikować mojej i tak już zagmatwanej sytuacji.

Na szczęście Ewa drżała o dziecko, więc nawet nie nalegała na seks, a gdy urodziła się Paulinka, zupełnie poszedłem w odstawkę. Nie martwiłem się z tego powodu, miałem święty spokój. Czasami tylko wyobrażałem sobie, co by było, gdybym poślubił Beatę.

Zastanawiałem się też, czy mam syna, czy córkę. Poświęciłem się pracy, bo było to jedyne, co mogłem wtedy zrobić. Po paru latach awansowałem i szefem grupy agentów.

W moim małżeństwie nie układało się najlepiej

Ewka stała się jakaś taka daleka i niedostępna. Nie byłem szczęśliwy.

– Ty jeszcze wzdychasz do tej Beaty? – zdziwił się mój kumpel, Adam, gdy żaliłem mu się przy piwku. – Jedź i się przekonaj, czy wciąż cię kręci.

Pojechałem. Całą drogę wyobrażałem sobie nasze spotkanie. Kupiłem nawet na stacji benzynowej misia, żeby pasował i dla chłopca i dla dziewczynki. Niestety pod znanym mi adresem nikogo nie zastałem. Sąsiadka powiedziała, że całą rodziną wyjechali na wczasy. Zatem wszystko było jasne.

Nie miałem tam czego szukać. Widocznie Beata ułożyła sobie życie beze mnie. Powinienem się cieszyć, że znalazła kogoś, kto pokochał ją i dziecko, ale jakoś nie potrafiłem. To bolało... Przez następnych kilka lat udawałem przykładnego męża i ojca rodziny.

Bardzo się męczyłem i zadawałem sobie pytanie, po co to robię. Chyba po to, żeby nie być sam. Byłem pewien, że nic dobrego mnie już w życiu nie spotka, że zestarzejemy się z Ewą, mimo że miłość wygasła. Tymczasem stało się inaczej...

Od jakiegoś czasu między nami się nie układa, nie uważasz? – zadała mi kiedyś pytanie moja żona.

Miałem na końcu języka, że od początku, ale milczałem.

– Najpierw chciałam o ciebie walczyć, ale widzę, że to nie ma sensu. Ty mnie nigdy nie kochałeś – rzuciła mi w twarz otwartą kopertę.

Poznałem pismo Beaty.

– Jak śmiesz czytać moje listy? – krzyknąłem.

– A ty jak śmiałeś mnie oszukiwać? Poznałam kogoś, kto mnie naprawdę kocha. Teraz już możesz sobie do niej odejść.

List, który mi rzuciła, przyszedł dokładnie w miesiąc po mojej wizycie u Beaty. Pisała w nim, że się przeprowadziła i podała nowy adres, na wypadek gdybym chciał kiedyś odwiedzić ją i Karolinkę. W jednej chwili dowiedziałem się, że mam drugą córkę, że moja żona o wszystkim wie i że przez lata żyłem w nieświadomości.

Beata wcale nie wyszła za mąż, tylko się wyprowadziła, a sąsiadka poinformowała mnie wtedy o wyjeździe zupełnie innej rodziny, która mieszkała na miejscu mojej ukochanej. Nagle moje życie kompletnie się odmieniło.

Z Ewą rozwiedliśmy się bez orzekania o winie

Odnalazłem Beatę i swoje szczęście. Ewa swoje również, ale u boku innego mężczyzny. Dziś wiem, że nie warto oszukiwać przeznaczenia. Uważam, że niepotrzebnie straciłem tyle lat. Myślę, że wszystko jeszcze można naprawić.

Z Ewą spotykam się od czasu do czasu, gdy odwiedzam Paulinkę. Zależy mi na tym, by moje córki, a może i żony, była i obecna, się zaprzyjaźniły, ale na razie chyba żądam zbyt wiele. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość...

Czytaj także: 
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA