„Zakochałam się w moim szefie, lecz nie mogłam ciągnąć tego romansu. Nie potrafiłam żyć z kimś, kto porzucił swoje dziecko”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, StockPhotoPro
„Nie mogłam jeść ani spać. Myślałam wciąż tylko o nim. Czas ciągnął się niemiłosiernie. Byłam wściekła, że zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. Miałam ochotę go udusić, a jednocześnie modliłam się, by już wrócił”.
/ 18.11.2022 17:15
załamana kobieta fot. Adobe Stock, StockPhotoPro

Mama wychowywała mnie sama. Nigdy nie wspominała o moim ojcu. Czasem tylko na moje próby wyciągnięcia czegoś od niej, odpowiadała, że tatuś nigdy się nami nie interesował. Wiem, że robiła wszystko, żebym nie odczuła jego braku.

Starała się, jak mogła, dlatego nigdy nie mówiłam głośno o tym, że zazdroszczę innym dzieciakom tatusiów. Gdy dorosłam, coraz mniej czasu zajmowały mi myśli o tym, kim jest mój ojciec i czemu nas nigdy nie odwiedzał. Od cioci wyciągnęłam tylko informację, że jestem owocem letniego romansu.

Zawsze trzymałam mężczyzn na dystans i mimo że jakiś czas temu skończyłam trzydzieści lat, wciąż nie potrafiłam nikomu zaufać na tyle, by się z nim związać. Był jednak ktoś, kto wydawał mi się szczególnie bliski – mój szef. Pracowałam w biurze podatkowym jako sekretarka i kadrowa. Przełożony zwrócił moją uwagę już podczas rozmowy o pracę. Był przystojnym, nieco szpakowatym mężczyzną o łagodnym spojrzeniu.

Miał w sobie coś, co mnie bardzo pociągało, ale nie dawałam po sobie poznać, że jestem nim zainteresowana. Miałam jednak wrażenie, że sympatia nie jest jednostronna. Czasami aż czułam się onieśmielona jego atencją.

Początkowo uważałam to za straszny banał

Szef rozwodnik zaleca się do swojej sekretarki. Jego niedoczekanie! Z czasem jednak zauważyłam, że Mirek chyba żywi wobec mnie szczere uczucia, bo jego zaloty nie były grubiańskie czy seksistowskie. Wiedziałam, że jest życzliwym i ciepłym mężczyzną, bo przebywałam z nim przecież na co dzień. Był dla mnie bardzo miły.

Widziałam, że pozwalał mi na więcej niż innym pracownikom, ale starałam się nigdy tego nie nadużywać, żeby nie stać się obiektem kpin. Poza tym nigdy nie zwracał mi przy innych uwagi, nawet jeśli popełniłam ewidentny błąd. Często próbował mnie namówić na kawę po pracy, ale było coś, co powstrzymywało mnie przed zmianą naszej relacji ze służbowej na prywatną. I nie była to tylko kwestia tego, co pomyślą ludzie w biurze.

Jako że robiłam wszystkie przelewy w naszej firmie, wiedziałam, że Mirek płaci alimenty na dziecko, o którym nigdy nie mówił. Nie wspominał ani słowem, że w weekend spotyka się z synem lub córką, albo że jego dziecko ma urodziny. Nie mówił o planowanych zebraniach rodziców, a w dzień dziecka nie zająknął się nawet, że musi kupić prezent.

Ewidentnie miał dziecko, którym się zupełnie nie interesował. Taka postawa, ze względu na moje doświadczenia, skazywała go w moich oczach na porażkę.

Pewnego dnia jednak Mirek zapytał, czy nie zechciałabym pójść z nim jako osoba towarzysząca na wesele. Wiedziałam, że nie ma nikogo, z kim mógłby pójść, a chodzenie na takie imprezy samotnie to prawdziwa tortura. Zgodziłam się. Szczerze mówiąc, chciałam skorzystać z okazji i poruszyć kwestię dziecka, kiedy będziemy ze sobą sam na sam, poza biurem.

Mirek przyjechał po mnie w sobotę w południe. Włożyłam prostą, czerwoną sukienkę, a do niej piękne kolczyki, które dostałam w prezencie od mamy. Sąsiedzi byli niezmiernie ciekawi, z kim wychodzę; zauważyłam kilkoro z nich „dyskretnie” łypiących zza firanki.

A niech sobie patrzą! Przynajmniej ci faceci żłopiący piwsko pod blokiem zobaczą, że jak już z kimś się spotykam, to z eleganckim mężczyzną, który przyjechał ładnym autem. Może przestaną na mnie pogwizdywać. Mirek nie szczędził mi komplementów. Wiedziałam, że jest bardzo dumny, że z nim jadę.

– Czyj to ślub?– zapytałam. Specjalnie nie pytałam wcześniej, żeby mieć jak zagaić temat dziecka.

– Mojego bratanka.

Bingo!

– Twój brat ma syna? Jakoś wcześniej nie wspominałeś. Fajnie.

– Mhm – mruknął.

Najwyraźniej nie zamierzał podejmować tematu. Ale ja nie odpuszczałam.

– A ty?

– Co ja?

– Nie udawaj, że nie wiesz, o co pytam. Płacę co miesiąc twoje alimenty.

Mirek zacisnął usta. Zaskoczyłam go

Najwyraźniej nie chciał o tym mówić, ale był w pułapce: zrobiłam mu przysługę, jadąc z nim na wesele, a teraz siedzieliśmy razem w aucie i nie miał jak się wymigać.

– To długa historia.

– Mirek… – wzięłam głębszy oddech, żeby nabrać odwagi. – Wiem, że ci się podobam. Ty także nie jesteś mi obojętny. Jednak… jeśli masz dziecko, którym się nie interesujesz, tylko przelewasz pieniądze, to nie mogę pozwolić sobie na to, by obdarzyć cię zaufaniem.

Mirek ciężko westchnął i długo milczał. Myślałam już, że przez całe wesele będziemy siedzieć struci i skrępowani. Może to faktycznie nie był najlepszy moment na takie pytania?

– Posłuchaj, Małgosiu… Od jakiegoś czasu chciałem z tobą o tym porozmawiać. Moja sytuacja jest dość skomplikowana.

Nie przerywałam mu. Chciałam wysłuchać całej historii i poznać prawdę, jaka by nie była. Kiedy Mirek był jeszcze żonaty, jego żona dość długo nie mogła zajść w ciążę. Starali się o dziecko, ale wyglądało na to, że z jakichś powodów nie mogą go mieć. Nie byli nigdy na badaniach, bo Justyna tego nie chciała.

Bała się, że jeśli to jej wina, będzie się tym zadręczać. Kiedyś podczas wyjazdu integracyjnego wypiła za dużo i zaczęła zwierzać się ze swoich problemów koledze z pracy. On ją pocieszał i… wylądowali w łóżku. Justyna nie potrafiła się z tym kryć, więc powiedziała Mirkowi.

Był wściekły! Wierność i lojalność to dla niego podstawa związku. A żona złamała obie te zasady. Zarzekała się, że z tym kolegą nic jej nie łączy, że to był tylko seks, przygoda na jedną noc. On jednak nie potrafił jej wybaczyć. Zażądał rozwodu. Kilka tygodni później okazało się, że Justyna jest w ciąży. Dziwny traf, że akurat wtedy. Mówiła, że to dziecko Mirka, bo tamtego wieczoru się zabezpieczyła. Chciała zrobić testy na ojcostwo. Udowodnić Mirkowi, że to jego dziecko.

Dla niego jednak wszystko było jasne

Rozwiedli się, ale gdy syn przyszedł na świat, do dokumentów wpisano mu nazwisko Mirka. Sąd uznał, że gdy doszło do jego poczęcia, jego rodzice byli razem. Od tej pory Mirek płaci na nie alimenty.

– Mógłbym się sądzić, dochodzić prawdy, ale nie chcę tego. Chyba nigdy nie dowiem się, czyje to dziecko. Chciałbym móc zapomnieć o tamtej nocy, wybaczyć Justynie, ale wiem, że zawsze, gdy patrzyłbym na syna, pamiętałbym o tym, co się stało…

Słuchałam tej historii zaskoczona.

– A co, jeśli mówiła prawdę?– zapytałam. – Jeśli to twoje dziecko. Potrafisz żyć z tą wątpliwością?

Westchnął ciężko. Nie potrafił. Wiedziałam, że nie. Nikt by nie potrafił. Poprosiłam go, żeby opowiedział mi, co wie o chłopcu. Miał siedem lat, czyli dokładnie tyle, ile Mirek był po rozwodzie. Miał na imię Szymon. Mirek widział go kilka razy, ale nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, czy był do niego podobny. I tak… z każdym rokiem było mu trudniej nie myśleć o tym, że gdzieś tam jest chłopiec, który może być jego synem.

Postanowiłam, że opowiem mu o swoim dzieciństwie, żeby wiedział, jak trudno może być małemu dziecku już teraz, a co dopiero za kilka lat, gdy zacznie dorastać. To życie z piętnem, które odciska się na zawsze.

– Musisz zrobić badania! – powiedziałam, gdy dojeżdżaliśmy już pod kościół.

– Nie. Jest już za późno. Poza tym, co jeśli…

– Jeśli to twoje dziecko? Po prostu dowiesz się prawdy.

Niech snują domysły

Obiecałam mu, że przez resztę wieczoru nie będę już o tym mówić. Wiedziałam, że szczere wyznanie było dla Mirka ogromnym przeżyciem. Nie jest łatwo żyć z tajemnicą. Prawdę mówiąc, ja także odczułam, że ta obopólna szczerość zmieniła coś między nami. Nie byliśmy już szefem i sekretarką, lecz przyjaciółmi, którzy sobie zaufali.

Wysiedliśmy przed kościołem i przywitaliśmy się z rodziną Mirka. Jego siostra spoglądała na mnie z nieukrywaną ciekawością, z jaką ocenia się nową dziewczynę brata. Uśmiechałam się i przyjęłam strategię: „Nie potwierdzam, nie zaprzeczam”. Szczypta niedomówienia jeszcze nikogo nie zabiła.

Oczywiście fakt, że jestem sekretarką Mirka, rozniósł się lotem błyskawicy. Szybko zaintrygowane spojrzenia zmieniły się w ironiczne uśmieszki. Wiedziałam, że jeśli zdecyduję się związać z Mirkiem, będę musiała przyzwyczaić się do tego, że już zawsze ludzie będą postrzegać nas w ten sposób. Nie ma co ukrywać, był to banał. Dobrze, że chociaż nikt nie powie, że rzucił dla mnie żonę.

Wesele było bardzo eleganckie i romantyczne. Od razu było widać, że młoda para jest bardzo zakochana. To dziwne, ale nie o wszystkich młodych parach można to powiedzieć. Myślę, że Mirek miał świadomość, że większość ludzi na weselu patrzy na mnie jak na kombinatorkę, która romansuje z szefem, żeby dostać awans, dlatego robił wszystko, żebym nie czuła się skrępowana.

Nie odstępował mnie na krok, przedstawiał wszystkim z dumą w głosie, a gdy tańczyliśmy, był tak wpatrzony we mnie, jakby miał w ramionach miss świata. I muszę przyznać, że tamtego wieczoru naprawdę tak się czułam.

Chciałam usłyszeć te słowa

Rozmawialiśmy cały wieczór, opowiadając różne historie z życia, a przecież zwykle jestem bardzo skrytą osobą. Czułam się przy Mirku pewnie i bezpiecznie. Wiedziałam, że coraz bardziej zaczynam odwzajemniać jego uczucie, choć wciąż miałam w głowie obawy, które nie pozwalały mi w pełni dać się ponieść emocjom. Po weselu Mirek zamówił taksówkę i pojechał ze mną pod dom. Poprosił taksówkarza, żeby chwilę poczekał i poszedł mnie odprowadzić.

– Małgosiu, wybacz, że mówię to dziś… Nie chcę zepsuć pięknego wieczoru, ale nie mogę też dłużej się kryć. Jestem w tobie zakochany po uszy. Chcę być z tobą. Jesteś dla mnie najważniejsza.

Wiedziałam, że w głębi duszy czuję to samo co on. Jednak myśl o jego synu powodowała, że wspomnienia z dzieciństwa powracały.

– Wiem, Mirku, ale najpierw musisz uporządkować swoją przeszłość. Inaczej nic z tego nie będzie.

Uśmiechnął się smutno, pocałował mnie w rękę i poszedł do taksówki. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy pojawiłam się w poniedziałek w biurze, Mirka nie było. Zwykle przychodził tuż po mnie. Zaczęłam się zastanawiać, co się mogło stać.

Otworzyłam laptop i ściągnęłam pocztę. Był tam mail od niego do wszystkich pracowników informujący sucho, że nie będzie go przez kilka dni, bo wyjechał w prywatnych sprawach i biuro pod jego nieobecność ma funkcjonować jak zwykle.

Plotkom i domysłom nie było końca, a przypuszczam, że i tak nie wszystkie do mnie docierały. Domyślałam się, że wyjazd Mirka musiał mieć związek z naszą rozmową, jednak nie napisał nic bezpośrednio do mnie. Wysłałam mu SMS-a, ale nie odpowiedział. 

Ludzie mówią, że jeśli szef jest dobry, to pod jego chwilową nieobecność nic się nie zawali. Tak było właśnie w tym przypadku. Do czwartku Mirka wciąż nie było, a biuro funkcjonowało jak gdyby nigdy nic. Mało tego! Cały świat wydawał się nie zauważać jego nieobecności. Tylko mnie pod jego nieobecność ledwie udawało się funkcjonować. Nie mogłam jeść ani spać. Myślałam wciąż tylko o nim. Czas ciągnął się niemiłosiernie. Byłam wściekła, że zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. Miałam ochotę go udusić, a jednocześnie modliłam się, by już wrócił.

Rzuciłam mu się na szyję

W czwartek po pracy wróciłam do pustego domu i chciałam już tylko położyć się na kanapie i zasnąć. Mój umysł, który przez tyle lat tak usilnie chronił mnie przed miłością, poddał się w końcu. Wiedziałam, że kocham Mirka i już żadne przeciwności nie są w stanie powstrzymać mnie przed byciem z nim na zawsze. Niech już tylko wróci. Nagle zadzwonił dzwonek. Wstałam prędko i pobiegłam do drzwi. Mirek! Rzuciłam mu się na szyję i uściskałam go z całych sił, a on odpowiedział tym samym.

– Tęskniłam za tobą. Bardzo tęskniłam. Gdzie byłeś?

Mirek wyciągnął jakąś kartkę i wskazał na swoje nazwisko.

– Szymon jest moim synem. Miałaś rację. Porzuciłem własne dziecko. Jak ja mogłem to zrobić? – rozpłakał się i przytulił mnie mocno.

– Jeszcze nic straconego, kochany. Jeszcze wszystko przed nami.

Mirek opowiedział, że pojechał do byłej żony i powiedział jej o mnie, i o tym, że poprosiłam go, by zrobił badania na ojcostwo. Justyna przedstawiła go swojemu mężowi. Nie robili mu żadnych problemów. Justyna była zadowolona, że po tylu latach ktoś w końcu przemówił mu do rozsądku. Dała mu do badania włosy ze szczotki Szymona. Nie chcieli jeszcze o niczym informować chłopca.

Mirek zrobił badania. Wyniki były jednoznaczne. Ustalili z Justyną, że powiedzą Szymonowi razem. Mirek spotkał się z nimi w środę i powiedział synkowi, że długo go nie było, ale już teraz będzie.

– I co powiedział Szymon? – zapytałam.

– Że to super – roześmiał się przez łzy.

W ciągu ostatnich dwóch lat moje życie zmieniło się nie do poznania. Nauczyłam się, że są mężczyźni, którym można zaufać. Postanowiłam zaryzykować i otworzyłam swoje serce na miłość. Nie bacząc na złośliwe spojrzenia, zaczęłam oficjalny związek z Mirkiem. Ludzie szybko przywykli do zmian. Część osób wcale się nie zdziwiła.

Widzieli, że była między nami chemia. Mirek zaczął regularnie widywać się z Szymonem. Ja także poznałam jego i Justynę, która okazała się na tyle otwartą i serdeczną osobą, że bardzo się polubiłyśmy. W końcu wszyscy chcemy jednego: żeby Szymon miał szczęśliwą rodzinę. Teraz ta rodzina jeszcze się powiększy, bo wkrótce na świat przyjdzie jego przyrodnia siostra. 

Czytaj także:
„Niewierna świnia prędzej pójdzie do paki niż się przyzna, że ma kochankę. Mąż kłamał w żywe oczy nawet na przesłuchaniu!”
„Przyjaciółka tak bardzo chciała udowodnić mi, że mój mąż to drań, że... sama mi go ukradła. Zdradzali mnie pod moim nosem”
„Sądziłam, że sąsiadka to zgorzkniała baba, która dla zabawy robi mi na złość. Dopiero po 20 latach odkryłam jej tajemnicę”

Redakcja poleca

REKLAMA