„Mąż zabronił Kacprowi wziąć na wyjazd przytulankę. Skutek był taki, że synek wycieczkę przepłakał i nie chce nigdzie jeździć”

chłopiec który jest bardzo przywiązany do swojej przytulanki fot. Adobe Stock, Юрий Красильников
Kacper zawsze spał z ukochanym królikiem. Chciał go zabrać na zieloną szkołę, ale tata miał inne zdanie. – No co ty? Chcesz, żeby koledzy cię wyśmiali, że śpisz z pluszakami, jak jakaś baba? Skutki były opłakane. Kacper bez królika nie mógł zasnąć, co chwilę dzwonił z płaczem, bym zabrała go do domu...
/ 01.06.2021 16:41
chłopiec który jest bardzo przywiązany do swojej przytulanki fot. Adobe Stock, Юрий Красильников

Kiedy wychowawczyni powiedziała nam na zebraniu, że planuje wyjazd z uczniami na zieloną szkołę, nie wszyscy rodzice byli zadowoleni. Wiele osób stwierdziło, że dzieciaki są jeszcze za małe, w końcu to dopiero druga klasa szkoły podstawowej.

Ja także się zawahałam, czy nie zaprotestować. Przecież nasz Kacper jeszcze nigdy sam nie wyjeżdżał

Wprawdzie to tylko cztery dni, ale czy sobie poradzi?

– No pewnie, że da radę! – mąż jednak nie miał wątpliwości. – Przecież myśleliśmy o tym, żeby go w tym roku wysłać po raz pierwszy na kolonie. Ta zielona szkoła będzie doskonałym sprawdzianem jego samodzielności.

Miał rację. Chociaż w głębi duszy martwiłam się o swojego synka, to przecież zdawałam sobie sprawę z tego, że nadeszła już pora, aby wypuścić go spod matczynych skrzydeł. Sama w jego wieku miałam już za sobą pierwszy samodzielny wyjazd. Kacper zresztą także wydawał się podekscytowany planowaną wycieczką. Kiedy kupiliśmy mu walizeczkę na kółkach, dumny wrócił z nią do domu i zaczął zastanawiać się, co musi ze sobą zabrać.

– Zrób listę, a potem zastanowimy się, czy na pewno wszystko będzie ci potrzebne – powiedziałam synkowi.

Oczywiście, na samej górze listy znalazła się ulubiona przytulanka Kacpra, bez której nie mógł zasnąć, czyli pluszowy królik. Był już mocno sfatygowany, bo przecież miał swoje lata (synek dostał go w prezencie na trzecie urodziny), ale żadna inna zabawka nie mogła się z nim równać. Dla mnie było oczywiste, że Kacper powinien zabrać go ze sobą, ale mąż zaprotestował.

– No co ty? Chcesz, żeby koledzy cię wyśmiali, że śpisz z pluszakami, jak jakaś baba? – powiedział.

Kacper wyraźnie się zawahał. Z całej siły przytulił Pana Królika do siebie, ale po chwili przyznał tacie rację, że pluszak powinien zostać w domu.

– Mój dzielny mężczyzna! – pochwalił go Jacek.

Po minie Kacpra widziałam, że nie jest szczęśliwy z takiego rozwiązania

Ale w dniu wyjazdu, pod bacznym spojrzeniem ojca, położył królika do łóżka i pomachał mu na do widzenia.

– Zobaczysz, jak się zajmie zabawą, to żaden królik nie będzie mu potrzebny – powiedział do mnie mąż, kiedy pożegnaliśmy już naszego małego podróżnika.

„Oby…” – westchnęłam w duchu. Martwiłam się o synka, ale gdy po południu rozmawiałam z nim przez telefon, trochę się uspokoiłam. Wydawał się zadowolony z wycieczki. Z przejęciem opowiadał, gdzie byli i co zwiedzali. Sądziłam więc, że zapomniał o przytulance i będzie tak, jak przewidywał Jacek – zaśnie w nocy, zanim się spostrzeże. Ale kiedy koło dziewiątej wieczorem rozdzwoniła się moja komórka, wiedziałam już, że się pomyliłam. Dzwonił Kacper i drżącym głosikiem zapytał, czy bym jednak nie mogła mu przywieźć jego królika.

– Kochanie, ale przecież jesteś daleko – wyrwało mi się nieopatrznie.

Nie mogłam powiedzieć nic gorszego. Kacper bowiem nagle zdał sobie sprawę ze swojej samotności i rozpłakał się do słuchawki. Szlochając, prosił mnie, abym po niego przyjechała i zabrała go do domu. Serce mi się krajało, gdy tego słuchałam, ale starałam się uspokoić synka. Namawiałam go, aby położył się do łóżka i zasnął, a jutro już nie będzie pamiętał o wieczornych smutkach. Niestety, Kacper nie chciał pójść spać i poczułam się bezsilna. „Przecież nie będę po niego jechała po nocy dwieście kilometrów” – myślałam.

– Postaram się uspokoić Kacpra, proszę się nie martwić – słuchawkę przejęła wychowawczyni.

No cóż, pozostało mi tylko wierzyć, że jej się uda… Na drugi dzień historia się powtórzyła

Kacper płakał i chciał, abym przywiozła mu królika. A najlepiej, abym go zabrała do domu. Nie zrobiłam tego. Gdy wrócił, widziałam po jego oczach, że go zawiodłam. Kiedy mąż zaczął wypytywać, co robił na wyjeździe, opowiadał chętnie, ale zaraz dodał, że na drugi raz wolałby zostać w domu. Myślę, że teraz trudno nam będzie namówić Kacpra na kolonie. Ten jego pierwszy szkolny wyjazd tylko go zestresował i zniechęcił. A wystarczyło pozwolić mu wziąć królika.

Czytaj także:
Swoje niespełnione ambicje moja mama przeniosła nie tylko na dzieci, ale też na wnuki
Na własne oczy widziałam, jak Kaśka obściskuje się z kochankiem. A przecież wzięła ślub pół roku temu
Sąsiadka zaraziła mnie grypą. Byłem wściekły, ale kolejną chorobę spędziliśmy już razem

Redakcja poleca

REKLAMA