Wszystkie dziewczyny w klasie kochały się w Adamie, ja nie byłam wyjątkiem. Łobuzerskie spojrzenie i pewność siebie… A gdy zwrócił na mnie uwagę, byłam najszczęśliwsza na świecie. Czy dlatego nie chciałam zobaczyć, jaki on jest naprawdę? Musiało dojść do tragedii, żebym wreszcie przejrzała na oczy. I zrozumiała, że mój mąż jest złym człowiekiem.
Późno zaczęłam się interesować chłopakami
Życie wypełniały mi nauka i treningi badmintona. Byłam najlepszą uczennicą, przewodniczącą klasy i mistrzynią województwa. Wszystko się zmieniło, gdy poszłam do liceum. I poznałam Adama. Był najfajniejszym chłopakiem w klasie. Opadająca na oczy grzywka, łobuzerskie spojrzenie, pewność siebie. Oczywiście kochały się w nim wszystkie dziewczyny. A on na takie jak ja w ogóle nie zwracał uwagi.
W pierwszej klasie najpierw chodził z Dominiką. Blond włosy do pasa, miniówa, perfekcyjny makijaż. Potem z Mariolą, właściwie kopią Dominiki. W wakacje widywany był z Aldoną, starszą od niego o trzy lata fryzjerką. W następnym roku była Julia, potem Michalina z równoległej klasy, a potem znowu Dominika. Jasne, zawsze udawałam, że ja jestem inna niż koleżanki i tacy szpanerzy jak Adam nie robią na mnie wrażenia. Że szukam chłopaka wrażliwego, inteligentnego i zupełnie nie ma dla mnie znaczenia, czy dobrze wygląda. Ale to była tylko poza.
Adam śnił mi się po nocach
Wyobrażałam sobie, jak spacerujemy nad rzeką, jak okrywa mi ramiona swoją bluzą, jak delikatnie bierze mnie za rękę… Kiedy na pierwszej szkolnej dyskotece w trzeciej klasie Adam podszedł i poprosił mnie do tańca, ugięły się pode mną nogi. Poszłam z nim jak w transie. Wiedziałam, że wszyscy się gapią. Prymuska i książę… Czy to jakiś żart?
Pamiętam jego rękę na moich plecach. I jego usta na mojej szyi. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Adam odprowadził mnie tamtego wieczoru do domu, a na dobranoc pocałował mnie w usta. Tej nocy mi się nie śnił, bo w ogóle nie zmrużyłam oka… W niedzielę w kościele od razu zauważyłam, że Adam siedzi z rodzicami w pierwszej ławce. Gdy wracałam od komunii, nasze oczy się spotkały. Adam się uśmiechnął. Sen trwał dalej… Ale i tak bałam się poniedziałku.
Może Adam tylko się ze mnie nabijał? Może się założył z kumplami? Bo co takiego mógł we mnie zobaczyć? Na matematyce go nie było. Podnosiłam wzrok za każdym razem, gdy słyszałam kroki na korytarzu. W końcu wyszliśmy na przerwę. Adam stał oparty o ścianę i patrzył spod zasłaniającej mu oczy grzywki.
– Cześć, mała. Dasz notatki? Zaspałem… – odezwał się.
Do mnie. Wręcz czułam na swoich plecach wzrok koleżanek. Od tej pory byliśmy nierozłączni. Dla Adama zmieniłam fryzurę, styl ubierania się. Zaczęłam nosić szkła kontaktowe.
– No popatrz, ale z ciebie laska. Miałem nosa – skomentował Adam, gdy pierwszy raz zobaczył mnie bez okularów.
Do dziś nie wiem, dlaczego on mnie wybrał i ze mną został. Nigdy nie odważyłam się zadać mu tego pytania. Chciałam wierzyć, że po prostu się zakochał. Jak ja. Adam był synem miejscowego bogacza. Fabryka okien jego ojca dawała zatrudnienie połowie gminy. Moi rodzice też nie klepali biedy. Prowadzili w mieście aptekę, właśnie mieli w planach otworzenie kolejnej. Ale mój związek z Adamem bardzo im się nie podobał.
Miałam iść na studia, zostać lekarzem
To było moje marzenie od dziecka. A teraz okazało się, że nie wiadomo, czy zdam maturę. Z matematyki miałam na semestr dwóję. Pierwszą w moim życiu! Adam nie przejmował się ani szkołą, ani maturą.
– A po co mi ona? Czy jakieś nudne studia? Przecież wiadomo, co będę robił. Do prowadzenia własnego biznesu papiery nie są potrzebne – chełpił się.
Pierwszy samochód dostał od ojca na 18. urodziny. Nie miał jeszcze prawa jazdy, ale nie przeszkadzało mu to w rozbijaniu się autem po miasteczku. Żaden policjant i tak nie miał odwagi go zatrzymać. Pierwszą mazdę rozbił po trzech miesiącach. Wjechał na skrzyżowaniu w inny samochód. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Ale ojciec postawił mu warunek: nowe auto dostaniesz, jak zdasz prawo jazdy. Adam poszedł na kurs, przez co w szkole bywał jeszcze rzadziej.
Na szczęście zdałam maturę
Ale nie tak dobrze, żeby dostać się na wydział lekarski. Ale wystarczyło na farmację. Rodzice niby byli rozczarowani, ale wiem, że tak naprawdę się ucieszyli – będą mieli komu przekazać aptekę. Adam matury nie zdał. I nie zamierzał podchodzić do niej jeszcze raz. Za to zdał egzamin na prawo jazdy i dostał nowy samochód. Sportowy. Oficjalnie pracował w fabryce ojca, ale podejrzewałam, że nawet jego osobista sekretarka nie bardzo wiedziała, jak Adam wygląda. Bo w pracy nigdy nie bywał.
Gdy zaczął się rok akademicki, widywaliśmy się, gdy przyjeżdżałam w weekendy do domu. Po przyjeździe tylko witałam się z rodzicami, a potem biegłam do Adama. Cały weekend spędzałam z nim. Teoretycznie. Bo tak naprawdę to głównie z dziewczynami jego kumpli. Siedziałyśmy na ławce na starym lotnisku wojskowym, piłyśmy piwo i podziwiałyśmy wyczyny naszych chłopców w ich błyszczących maszynach. Moi rodzice nie mogli zrozumieć, co mnie trzyma przy Adamie.
– Na pewno masz wielu fajnych kolegów na studiach. Mądrzejszych, sympatyczniejszych. Daj sobie spokój z tym Adamem. On do ciebie w ogóle nie pasuje – przekonywała mnie w kółko mama.
– Ale ja go kocham! – kończyłam każdą dyskusję.
Mama przewracała tylko oczami i dawała mi spokój.
Na początku trzeciego roku studiów okazało się, że jestem w ciąży. Bardzo się zdziwiłam tym, że Adam naprawdę się ucieszył.
– Dziecko! Super! Nauczę go grać w piłkę i jeździć samochodem!
Trochę zrzedła mu mina, gdy uświadomiłam mu, że to może być dziewczynka. Chyba w ogóle nie wziął tego pod uwagę. Pomimo to oświadczył mi się. A gdy się zgodziłam – przedstawił mi swój plan.
– Rzucisz te głupie studia. Przecież będziesz moją żoną, nigdy nie będziesz musiała pracować. Teraz twoim głównym zajęciem będę ja. I dzidziuś.
Chciał, żeby było tak jak w związku jego rodziców
Mama Adama zajmowała się domem, ogrodem i wychowaniem synów. Do tego musiała o siebie dbać, żeby dobrze wyglądać przy boku męża na bankietach i imprezach charytatywnych. Teraz mój narzeczony oczekiwał, że będę taką samą żoną. Ale jego matka była ostatnią kobietą, do której chciałam się upodobnić...
Niby się zgodziłam, ale w głębi duszy wierzyłam, że po ślubie zacznę wprowadzać w życie swój własny plan. Chciałam urodzić dziecko, odchować je i wrócić na studia. Przecież Adam nie będzie mógł mi tego zabronić! Gdy o dziecku, zaręczynach i ślubie powiedziałam rodzicom, tata rozbił kubek z herbatą, a mama zaczęła płakać.
– Ala, zmarnujesz sobie życie. Zastanów się. Dziecko możesz wychować sama, pomożemy ci. Błagam, nie wychodź za niego za mąż. Nie musisz.
Nie przekonali mnie. Miesiąc później wręczyłam im zaproszenia na ślub.
– Rodzice Adama za wszystko płacą. Mam nadzieję, że po prostu przyjdziecie. W końcu jestem waszą córką.
Sukienkę ślubną wybrała mi teściowa. Wyglądałam w niej jak beza. Dokładnie tak, jak nigdy nie chciałam wyglądać na własnym ślubie. Ale Adam bardzo prosił, żeby nie dyskutowała z jego mamą.
– Mama i tata mają tylko ślub cywilny. Ta uroczystość to dla niej realizacja dziewczęcych marzeń. Nie psuj tego – poprosił, a ja pomyślałam, że to słodkie.
„Chłopak, który tak kocha mamę, musi być dobrym mężem” – wmawiałam sobie.
Moi rodzice przyszli do kościoła. Przez całą uroczystość mama płakała.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – wyszeptała mi do ucha w ramach życzeń.
Na weselu w najlepszym hotelu w mieście już się nie zjawili. Może i lepiej. Ilość kiczu na jednym metrze kwadratowym mogłaby ich porazić ich zabić. Te złote girlandy, czerwone serca, białe gołąbki… Teściowie chcieli, żebyśmy po ślubie zamieszkali z nimi. Na szczęście Adamowi bardzo przypadła do gustu myśl, że będzie samodzielny, będzie u siebie panem domu. Teść kupił więc nam willę niedaleko jego rezydencji. Udało mi się nawet urządzić ją po swojemu, bo teściowa zajęła się przygotowaniami do 18. urodzin brata Adama.
Cieszyłam się na to nasze wspólne życie
Obiecałam sobie, że będę z godnością znosić nawet naloty teściowej, która kilka razy dziennie wpadała sprawdzić, czy dobrze dbam o jej pierworodnego. Ale okazało się, że po ślubie widuję Adama jeszcze rzadziej. W domu nigdy go nie było, a na tor wyścigowy zabronił mi wpadać, bo „żonie i matce nie wypada”. Całymi dniami snułam się po domu i ogrodzie, czytałam, oglądałam telewizję. I rozmawiałam z naszym dzieckiem. Długo nie znałam jego płci. Pamiętałam pierwszą reakcję Adama i bałam się, co się stanie, gdy okaże się, że to dziewczynka. Ale w końcu moja lekarka nie wytrzymała:
– Pani Alicjo, to chłopak. Mąż się ucieszy – wypaliła podczas kolejnego badania.
Chyba się domyśliła, co mnie gryzie. Adam zdecydowanie odmówił uczestniczenia w porodzie. Po raz pierwszy od kilku miesięcy zadzwoniłam wtedy do mamy.
– Mamusiu, ja się tak boję. Przyjedziesz do szpitala? Wiem, że jesteś obrażona, ale proszę…
– Dziecko, jasne, że przyjadę. Przecież jestem twoją mamą.
Maciuś urodził się nad ranem. Mama była ze mną przez cały czas. Adam przyjechał dopiero przed obiadem. Z kwiatami i wielką maskotką. Przez pierwszy rok po narodzinach syna Adam w ogóle się nim nie zajmował, co najwyżej pobujał go czasem w wózku. Gdy mały już chodził, mąż zabierał go czasem na spacer. Pierwszy tor wyścigowy mały dostał na Gwiazdkę, gdy miał trzy lata. Zanim zdążył się nim pobawić, tata i jego koledzy zdążyli już go zepsuć. Maciuś ode mnie i moich rodziców dostawał misie i książeczki. Od taty i teściów – tylko samochody. Mniejsze, większe. Trochę się martwiłam, bo wcale nie lubił się nimi bawić.
Wiedziałam, że Adam nie dopuszcza do siebie myśli, że jego syn będzie inny niż on. Na studia już nie wróciłam. To nawet nie tak, że Adam mi nie pozwolił. Nawet nigdy nie zaczęłam z nim rozmowy na ten temat. Po prostu na myśl o rozłące z synkiem krajało mi się serce. Z Adamem pokłóciłam się na poważnie tylko raz, gdy dowiedziałam się, że zabrał naszego pięcioletniego syna na tor. W aucie nawet nie posadził go w foteliku, bo nie było tam na niego miejsca! Maciuś był tak przerażony, że nie mogłam go uspokoić przez pół nocy.
Wtedy puściły mi wszystkie hamulce
Wrzeszczałam kilkanaście minut. W końcu, chyba dla świętego spokoju, Adam przyznał mi rację. Maciek był w pierwszej klasie, gdy Adam miał pierwszy poważny wypadek. W środku miasta, pędząc setką, wjechał na czerwonym świetle na skrzyżowanie. Adam miał połamane obie nogi, kierowca opla uraz kręgosłupa. Chyba wyłącznie dzięki znajomościom ojca Adam tylko stracił prawo jazdy i musiał zapłacić grzywnę. Dostał też zakaz prowadzenia pojazdów na dwa lata.
Nawet nie wiedziałam, że gdy tylko Adam odzyskał sprawność w nogach, zaczął się znowu ścigać. Bez prawa jazdy. Powiedziała mi o tym żona jego kumpla. Zagroziłam wtedy, że jak nie przestanie, to zabiorę Maćka i się wyprowadzę. Przepraszał, obiecywał poprawę. Uwierzyłam mu, ale na wszelki wypadek nie pytałam, co robi całymi dniami, gdzie znika w weekendy. Tak naprawdę to Adam tylko zagroził kumplom, że jak ich żony będę chlapać jęzorami, to z nimi koniec. A to on płacił za tuningowanie ich aut, za wyjazdy na zloty, łapówki dla policji za przymykanie oczu na ich zabawy.
Na 30. urodziny Adam dostał od ojca czerwone ferrari, choć ciągle nie miał prawa jazdy.
– Ale tato, no po co… – próbowałam zaprotestować, ale teść mnie uciszył.
– Przychodzi taki moment w życiu faceta, że musi mieć takie cudo. A prawo jazdy to nie problem, jeszcze kilka miesięcy i będzie mógł zdać znowu egzamin. Przecież umiejętności nie stracił.
Dałam spokój. Nie miałam szans na przekonanie teścia. Może gdybym postarała się wtedy bardziej, nie doszłoby do tragedii?
To było kilka tygodni później
Telefon w środku nocy.
– Pani Alicja? Mąż miał wypadek. Jest w szpitalu. Powinna pani przyjechać.
Przez pierwsze dni zajmowało mnie tylko jego zdrowie. Czy będzie żył, czy będzie chodził, mówił… Ale powoli zaczęło do mnie docierać, co zrobił mój mąż. Zabił na pasach matkę i jej trzyletnią córkę. Dziecko zginęło na miejscu, kobieta zmarła dwa dni później. W tym samym szpitalu, w którym ja czuwałam przy łóżku mojego męża. Wmawiałam sobie, że to nieszczęśliwy wypadek. Nawet wtedy, gdy już dowiedziałam się dokładnie, co zaszło tamtej nocy.
Adam z kumplami wracali ze swojego toru. Na światłach mój mąż się zagapił i jego przyjaciel Tomek go wyprzedził. Swoją kilkuletnią toyotą! Takie numery to nie z moim mężem. Wcisnął gaz do dechy i ruszył. Za zakrętem było przejście dla pieszych. Kobieta weszła na nie w momencie, gdy z zakrętu wypadło ferrari Adama. Nie miała żadnej szansy na ucieczkę. Po trzech tygodniach Adam odzyskał przytomność. Twierdził, że nie pamięta wypadku. Nie wiedziałam, czy to prawda, bo wcześniej słyszałam rozmowę teścia z adwokatem.
– Adam musi jak najdłużej zostać w szpitalu. A jak dojdzie do procesu, to niech mówi, że nic nie pamięta – radził mecenas.
Starałam się o tym nie myśleć. Skupiałam się na rehabilitacji męża. Ciągle nie było jasne, czy odzyska władzę w nogach. Tamtego dnia przypadkiem usłyszałam to, co Adam mówił do ojca. Odprowadzałam do drzwi policjanta, który po raz kolejny próbował porozmawiać z moim mężem. Nic nie uzyskał, Adam dalej nic nie pamiętał. Wróciłam na chwilę na górę, bo policjant zapomniał czapki.
– Co ta baba robiła w środku nocy z bachorem na ulicy? Sama jest sobie, k…, winna – usłyszałam głos Adama.
I wtedy coś we mnie pękło. W ułamku sekundy podjęłam decyzję. Zrozumiałam, że nie mogę spędzić z tym człowiekiem ani jednego dnia dłużej. Poczekałam, aż Adam zaśnie. Spakowałam siebie i Maćka, a rzeczy zaniosłam do auta. Na koniec obudziłam synka.
– Musimy jechać do dziadków, ubieraj się. Cichutko, nie budźmy tatusia.
Maciuś był tak zaspany, że nie zadawał pytań. W aucie od razu znów zasnął.
Pojechaliśmy do moich rodziców
Mama bez słowa wpuściła mnie do domu.
– Pogadamy rano, idź spać – powiedziała i pocałowała mnie w czubek głowy.
Jak wtedy, gdy byłam małą dziewczynką. Ale nie mogłam spać. Myślałam o mężu. Zastanawiałam się, kiedy się tak zmienił. Dlaczego tego nie zauważyłam? Dopiero teraz zaczęłam o tym myśleć. Dawno stracił swój chłopięcy wdzięk. Łobuzerski uśmiech został zastąpiony przez grymas, który nigdy nie opuszczał jego twarzy. Te jego uwagi. O imigrantach, bezdomnych…
Jak mogłam na to nie zwracać uwagi? Tej nocy dotarło do mnie, że mój mąż jest po prostu złym człowiekiem. I egoistą, którego interesuje tylko i wyłącznie on sam. Rano Adam do mnie zadzwonił.
– Gdzie jesteś? Głodny jestem. Muszę się wykąpać – warczał.
Nawet nie zapytał o syna…
– Wyprowadziłam się. To koniec. Zatrudnij opiekunkę albo zamieszkaj z rodzicami. Na mnie już nie licz.
Gdy próbował dociec, co mi nagle strzeliło do głowy, powiedziałam mu prawdę. Zamilkł. Chyba się wystraszył.
– Ale nikomu o tym nie powiedziałaś? I nie powiesz, prawda?
Wtedy zrozumiałam, że mam broń w ręku. Polisę ubezpieczeniową.
– Zobaczymy – rzuciłam w słuchawkę i skończyłam rozmowę.
Po południu do drzwi mieszkania moich rodziców załomotali teściowie. Tata wpuścił ich do środka.
– Ty niewdzięczna suko! – ryczał teść. – Przecież wszystko mu zawdzięczasz. Nie ujdzie ci to na sucho. A już na pewno nie zabierzesz mu syna! Naszego wnuka.
– Ślubowałaś mu „póki śmierć nas nie rozłączy, w zdrowiu i chorobie” – wtórowała mu teściowa. – I co? Drobne kłopoty i już cię nie ma? Zawsze wiedziałam, że jesteś szmatą.
Przeczekałam te ataki
Tata chciał interweniować, ale go powstrzymałam.
– Adam da mi rozwód i zgodzi się, żeby Maciek został ze mną. Jak chcecie wiedzieć czemu, spytajcie jego, może wam powie. Jak się nie będzie stawiał, to może nie pójdzie na długie lata do więzienia. Ale jeszcze nie wiem, czy na to pozwolę.
Teściowej na chwilę odebrało mowę. Teść próbował coś krzyczeć, ale tata wziął go za łokieć i wyprowadził za próg. Rozwód dostaliśmy pół roku później. Sprawa wypadku do dziś nie trafiła do sądu. Adam ciągle dostaje od lekarzy zaświadczenia, że jego stan zdrowia nie pozwala mu wziąć udziału w procesie.
Wiem, że przeze mnie Adam może nie ponieść kary. Ale przynajmniej na razie nikomu nie zagraża. Już wiadomo, że do końca życia będzie się poruszał na wózku. Zagroziłam mu, że jeżeli kiedykolwiek spróbuje zrobić prawo jazdy albo usiąść za kierownicą – pójdę na policję i „przypomnę” sobie to, co kiedyś powiedział.
Wróciłam na studia. Maciek mieszka z moimi rodzicami. Ojca spotyka rzadko. Ale nie dlatego, że utrudniam Adamowi kontakt z synem. On po prostu nie jest zainteresowany. Nie może się ścigać, ale znalazł sobie nowe hobby – gry komputerowe. Cały czas spędza przed monitorem. Na szczęście Maciek ma dziadka. Grają w piłkę nożną i w szachy, jeżdżą na ryby. Ale gdy skończę studia, pewnie zabiorę syna i wyjedziemy. Na drugi koniec kraju. Mam nadzieję, że rodzice pojadą z nami. Przecież apteki są potrzebne wszędzie.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”