„Mąż z delegacji miał przywieźć awans, a przytaszczył kochankę. Nie chcę chłopa, który nie umie powstrzymać chuci”

kobieta, którą tłamsi mąż fot. iStock, PixelsEffect
„Skąd ja ją znam? — zadawałam sobie pytanie. I wreszcie przyszło olśnienie. Chociaż przez te kilka lat trochę się zmieniła, to jednak wciąż pozostała przepiękna i bardzo pociągająca. Ale co pierwsza miłość mojego męża robiła z nim na zdjęciu?”.
/ 01.09.2023 20:15
kobieta, którą tłamsi mąż fot. iStock, PixelsEffect

Paweł nigdy nie ukrywał, że kariera jest dla niego bardzo ważna. I kiedy w końcu zdobył pracę w jednej z najbardziej prestiżowych firm w stolicy, to spełniły się jego marzenia. Zupełnie nie przeszkadzało mu, że spędza w biurze po kilkanaście godzin dziennie.

A kiedy trzeba było pojechać do firmy w weekend, to zawsze zgłaszał się na ochotnika. Podobnie było z delegacjami — Paweł niemal zawsze znajdował się na liście uczestników. A kiedy go pytałam, czy nie jest zmęczony, to odpowiadał z uśmiechem, że w końcu spełnia swoje marzenia.

Początkowo byłam z niego bardzo dumna i wspierałam go z całych sił, ale z czasem ta jego ciągła nieobecność zaczęła mi przeszkadzać. A gdy zobaczyłam, kto jest pracownikiem jego firmy, to w mojej myśli zalęgły się podejrzenia. I niestety były one bardzo zasadne.

Wyjeżdżam w delegację do Krakowa

Kilka ostatnich tygodni było bardzo nerwowych. W pracy miałam mnóstwo stresów, bo szef zapowiedział oszczędności i cięcia kosztów. A to najprawdopodobniej oznaczało zwolnienia. Ja wprawdzie miałam spore doświadczenie i wieloletni staż, ale to wcale nie oznaczało mojej nietykalności.

W swoim życiu zawodowym już wielokrotnie przekonałam się, że nie ma osób niezastąpionych, a szefowie są w stanie wyrzucić z dnia na dzień nawet najbardziej zasłużone firmie osoby. W tej trudnej sytuacji mój mąż starał się mnie wspierać.

— Nie martw się kochanie. Nawet jeżeli zostaniesz zwolniona, to na pewno szybko znajdziesz coś nowego — pocieszał mnie. A potem dodawał z uśmiechem. — A nawet jeżeli nie, to spokojnie utrzymamy się z mojej pensji.

To fakt, Paweł zarabiał naprawdę dobrze. A w perspektywie był nawet jego awans i kolejna podwyżka. Jednak to wcale nie oznaczało, że chciałabym zostać kurą domową. Ja po prostu lubiłam swoją pracę i nie wyobrażałam sobie siedzenia w domu.

Niemniej jednak byłam bardzo wdzięczna Pawłowi za to, że próbuje podtrzymać mnie na duchu. Miałam nawet nadzieję na to, że spędzimy romantyczny weekend. To na pewno bardzo poprawiłoby mi humor. Jednak mój mąż miał inne plany.

— Przykro mi kochanie, ale musimy przełożyć to na inny termin — odpowiedział Paweł, gdy tylko zaproponowałam mu wspólny wieczór. — Pod koniec tygodnia wyjeżdżam w delegację i niestety nie mogę tego odwołać — dodał. No tak, jakoś zupełnie mnie to nie zdziwiło.

Mógłbyś chociaż raz odmówić — powiedziałam ze złością. Paweł spojrzał na mnie zdziwiony.

— Nigdy ci to nie przeszkadzało — powiedział. A potem wyciągnął koronny argument — Przecież wiesz, że to dla mnie ogromna szansa.

Szczerze mówiąc, to miałam już tego dosyć. Za każdym razem słyszałam, że te delegacje to szansa na awans, na podwyżkę i na wspinanie się po kolejnych szczeblach kariery. A gdzie w tym wszystkim byłam ja?

Paweł oczywiście nie wziął pod uwagę mojego samopoczucia i pod koniec tygodnia wyjechał do Krakowa. Wysyłał mi mnóstwo zdjęć z najciekawszych miejsc stolicy Małopolski. Wśród nich nie brakowało też fotek zrobionych podczas spotkań i konferencji. Wyglądało to tak, jakby chciałby mi udowodnić, że ta jego praca jest bardzo poważna. A przecież ja w to nie wątpiłam. Ja tylko chciałam od czasu do czasu mieć swojego męża tylko dla siebie.

Mam szansę na awans

W ciągu kilku kolejnych tygodni Paweł jeszcze kilkukrotnie wyjeżdżał w delegacje organizowane w różnych regionach Polski. Już nawet przestałam marudzić, że nigdy nie ma go w domu, bo doskonałe wiedziałam, że i tak nic to nie zmieni.

Zresztą miałam zupełnie inne sprawy na głowie. Nasza firma przeprowadziła dość duże zwolnienia, więc to ja musiałam przejąć obowiązki ludzi, którzy dostali wypowiedzenia. Nic dziwnego zatem, że całą swoją energię skupiłam na pracy. Byłam tak zmęczona, że nawet nie zwracałam uwagi na to, że Pawła prawie nigdy nie ma w domu.

— Kiedy wrócisz? — zapytałam wieczorem, gdy kolejny raz poinformował mnie, że wyjeżdża w delegację.

— Za trzy dni — usłyszałam. — Nawet nie zdążysz się za mną stęsknić — powiedział mój mąż z uśmiechem i obdarzył mnie buziakiem.

Potem wrócił do pakowania walizki, a ja poszłam się wykąpać. Byłam tak zmęczona, że marzyłam jedynie o tym, aby przyłożyć głowę do poduszki i zasnąć. Rano nawet nie słyszałam, jak Paweł wychodził. Po kilku godzinach standardowo dostałam kilka zdjęć z miejsca pobytu swojego męża. A późnym wieczorem zadzwonił do mnie.

— Nie uwierzysz, co się stało — zaczął podekscytowany. — Właśnie otrzymałem zapewnienie, że jestem pierwszy w kolejce do objęcia stanowiska kierownika działu. Wszystkie moje starania w końcu przyniosły skutek — paplał rozemocjonowany.

Ja oczywiście cieszyłam się razem z nim i byłam z niego dumna. Jednak w głębi duszy wiedziałam, co to oznacza. Mój wiecznie zapracowany mąż będzie spędzał w pracy jeszcze więcej czasu. O ile w ogóle jest to możliwe. Miałam obawy, czy nasze małżeństwo to wytrzyma. Jednak okazało się, że zagrożenie przyszło zupełnie z innej strony.

Dlaczego mi nie powiedziałeś?

Paweł w końcu objął stanowisko szefa działu. Z tej okazji firma zorganizowała spotkanie, na które mój mąż oczywiście pojechał. I jak zwykle wysyłał mi mnóstwo zdjęć. Jedno z nich przykuło moją uwagę — mój mąż uśmiechał się do obiektywu, a za nim siedziała dziwnie znajoma kobieta.

Skąd ja ją znam? — zadawałam sobie pytanie. I wreszcie przyszło olśnienie. Chociaż przez te kilka lat trochę się zmieniła, to jednak wciąż pozostała przepiękna, seksowna i bardzo pociągająca. Ale co pierwsza miłość mojego męża robiła z nim na zdjęciu?

Dawne wydarzenia stanęły mi przed oczami. Kilka lat temu Paweł spotykał się z Marzeną i wydawało się, że nic nie jest w stanie ich rozłączyć. A jednak pojawiłam się ja i Paweł zdecydował się na rozstanie z Marzeną. Oczywiście czułam wielką satysfakcję, ale mimo to nie mogłam zrozumieć, dlaczego zostawił swoją wielką miłość i wybrał mnie. Z czasem obawy poszły w zapomnienie, a ja stałam się szczęśliwą żoną Pawła. A teraz to.

— Co Marzena robiła na wspólnym zdjęciu z tobą? — zapytałam męża, gdy tylko wrócił z delegacji. Paweł trochę się zmieszał, co od razu wywołało u mnie niepokój.

— Zapomniałem ci powiedzieć — powiedział po chwili. — Marzena pracuje w mojej firmie.

Zaskoczyło mnie to wyznanie.

— Zapomniałeś mi powiedzieć, że twoja dawna miłość pracuje z tobą w jednej firmie? — nie potrafiłam powstrzymać złości. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowuję się nieco dziecinnie, ale mimo to nie potrafiłam się powstrzymać.

— Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś zazdrosna? — zapytał mój mąż z uśmiechem. Trafił w punkt. Tak, byłam o niego zazdrosna.

— Nie jestem zazdrosna — obruszyłam się. Jednak w głębi duszy wiedziałam, że to nieprawda.

— Nic się nie martw głuptasku. Kocham tylko ciebie — Paweł podszedł do mnie i mocno mnie objął. Trochę się uspokoiłam, ale niepokój pozostał. A po głowie wciąż tłukło mi się powiedzenie, że stara miłość nie rdzewieje.

Postanowiłem wrócić do Marzeny

Przez kolejne dni nieco się uspokoiłam, ale nie przestawałam obserwować Pawła. I chociaż przez cały czas szukałam dziury w całym, to mój mąż ani razu nie dał mi powodu do niepokoju. Jak się okazało, wcale nie musiał tego robić.

Musimy poważnie porozmawiać — takiego sms — a dostałam pewnego poranka. I chociaż trochę się zaniepokoiłam, to nigdy nie przyszłoby mi do głowy to, o czym za niedługo miałam się dowiedzieć. Potem nawet zapomniałam o tej wiadomości, bo w pracy jak zwykle miałam urwanie głowy.

— O czym chciałeś pogadać? — zapytałam Pawła niemal od progu. Mój mąż spojrzał na mnie i spuścił głowę. Przez plecy przebiegł mi dreszcz niepokoju. Dobrze znałam swojego męża i wiedziałam, że te gesty oznaczają poczucie winy.

— Nie chciałem, aby do tego doszło — powiedział Paweł po chwili milczenia, a ja od razu domyśliłam się, o co chodzi.

— Marzena? — zapytałam cicho. Paweł tylko na mnie patrzył.

— Przykro mi — usłyszałam po chwili. — Chyba zawsze ją kochałem — dodał. Zamknęłam oczy, aby Paweł nie widział moich łez. Bardzo zabolało mnie to wyznanie, bo oznaczało, że moje małżeństwo było farsą.

Nie chciałam utrudniać Pawłowi rozstania

— To po co mi się oświadczyłeś? — zapytałam. Paweł nic nie odpowiedział.

No tak, co mógłby powiedzieć? Mój mąż spakował walizki i jeszcze tego samego wieczoru wyprowadził się z domu. Serce mi się krajało na myśl, gdzie pojechał. Przepłakałam całą noc, po której nie byłam w stanie pojechać do pracy.

Wzięłam kilka dni wolnego, które były mi potrzebne do wzięcia się w garść. Po kilku dniach otrzymałam pismo informujące o tym, że Paweł złożył pozew o rozwód. Szybko poszło — pomyślałam z goryczą.

Sam rozwód też odbył się bez komplikacji. Nie chciałam utrudniać Pawłowi rozstania, bo to przecież i tak nie zmieniłoby jego decyzji. Na własnej skórze przekonałam się, że pierwsza miłość jest zazwyczaj tą ostatnią.

Czytaj także:
„Zajęcia z tańca obudziły we mnie pasję, a w moim mężu zazdrość o młodszego faceta. Nasz związek nareszcie ożył”
„Moja żona to nudziara, ale musiałem się z nią ożenić. Ojciec zagroził, że mnie wydziedziczy, jeśli nie doczeka się wnuków”
„Jestem żoną, matką i robotem wielofunkcyjnym. Gdy mąż zabrał synów na ryby, zamiast odpoczywać, pucowałam chałupę”

Redakcja poleca

REKLAMA