Czego spodziewa się żona, przeglądając mężowskie kieszenie przed wrzuceniem kurtki do pralki? Liściku od kochanki? Rachunku za kolację we dwoje? Co może sprawić, że zacznie się zastanawiać, czy jej małżeństwo nadal ma sens?
W moim wypadku był to bilet na koncert pewnego znanego piosenkarza… Jeden bilet, w dodatku zużyty. W pierwszym odruchu chciałam go wyrzucić, lecz po chwili zerknęłam zaciekawiona na kartonik. Pomyślałam, że to może jakaś ulotka. Kiedy jednak przeczytałam, co jest na nim napisane, poczułam, jak coś ściska mnie za serce.
„Dlaczego poszedł na ten koncert beze mnie?” – pomyślałam, czując, jak wypełnia mnie dziwne poczucie goryczy.
Nagle zapomniałam o praniu. Usiadłam w fotelu i zaczęłam się zastanawiać. Koncert odbył się trzy tygodnie temu, w piątek; dokładnie tego samego dnia Adam musiał wyjechać służbowo. Nie zwróciłam wtedy uwagi na datę, bo w życiu by mi do głowy nie przyszło, że może mnie tak paskudnie okłamać.
Nawet teraz, gdy trzymałam w ręku niezbity dowód, wciąż nie dowierzałam. Dlaczego mi to zrobił? Przecież dobrze wie, że uwielbiam tego piosenkarza. Mam wszystkie jego płyty i słucham ich na okrągło. To nie przypadek, że piosenkę, przy której po raz pierwszy tańczyliśmy razem, śpiewał także on.
Kiedy dowiedziałam się, że wystąpi w Polsce aż podskoczyłam z radości.
– Pojedziemy, kochanie? – zaczęłam klaskać w ręce jak mała dziewczynka.
Adamowi udzielił się mój entuzjazm.
– Oczywiście! Ja też go przecież uwielbiam! – odparł zachwycony.
Byliśmy w euforii do czasu, gdy zaczęliśmy podliczać wydatki. Najtańsze bilety kosztowały sto pięćdziesiąt złotych. Razy dwa – to już trzysta. Bilety na pociąg albo benzyna do samochodu w obie strony – co najmniej dwieście, zważywszy na to, ile pali nasz smok. Na miejscu na pewno dojdą jeszcze jakieś wydatki: parking, coś do jedzenia i picia.
– I trzeba zapłacić opiekunce za całą noc z maluchami. Ile to wyjdzie? Dziesięć godzin po dwanaście złotych?
Policzyłam i włosy stanęły mi dęba. W sumie wyszło, że koncert kosztowałaby nas dobrze ponad sześćset złotych!
– Nierealne… Bo co z ratą za mieszkanie? – omal się nie rozpłakałam.
– Nie martw się – Adam objął mnie czule. – Zrobimy sobie koncert w domu. Puścimy jego płyty, kupimy dobre wino.
– Dobrze, kochanie – uśmiechnęłam się blado, myśląc jednocześnie, jakie to życie jest niesprawiedliwe.
Człowiek całe życie pracuje w pocie czoła, a nie stać go nawet na koncert ulubionego wokalisty. Bo musi wybierać między przyjemnością a obowiązkami. Wtedy byłam o tym przekonana… Teraz zrozumiałam, że niekoniecznie tak być musi. Przynajmniej nie dla wszystkich. Bo mój mąż po cichu postanowił zrobić sobie przyjemność.
Czekałam, aż sam zrozumie, że ja już wiem
Poczułam, że mimowolnie po policzkach spływają mi łzy. Ogarnął mnie żal nie do wyobrażenia.
– Jak mógł tak postąpić? – zapytałam samą siebie. – Jak… najgorszy egoista!
Wyprostowałam lekko zmięty kartonik i oparłam o wazon na stole w salonie. Postanowiłam nic nie mówić, niech Adam sam go zauważy. Mąż jak zwykle wrócił z pracy zmęczony i już od progu prosił o obiad.
– Zrobiłam kapuśniak i bitki wołowe. Możesz nakryć do stołu? – zapytałam.
Zniknął w dużym pokoju, a ja nasłuchiwałam. Po chwili pojawił się z niewyraźną miną, trzymając bilet w ręku.
– Ewuniu, wszystko ci zaraz wytłumaczę – zaczął niepewnie.
– Doprawdy? – spojrzałam mu w oczy.
Zamilkł i dobrze zrobił, bo chyba bym nie zniosła żadnych kłamstw w rodzaju: „To nie ja byłem na koncercie, tylko kumpel, i dał mi bilet na pamiątkę” albo „Pojechałem służbowo, a skoro już tam byłem, to poszedłem pod halę, ostatnie bilety sprzedawali za pół ceny…”.
– Chcę, abyś miał świadomość, że bardzo mnie tym zraniłeś! – powiedziałam cicho, nalewając zupę.
Bo to prawda, właśnie tak się czułam. Zraniona, pominięta, oszukana. Razem przecież podjęliśmy decyzję, że nie jedziemy na ten koncert, że oszczędzamy. A potem co? Mój mąż postanowił zrobić sobie przyjemność i oszczędzić po kryjomu tylko na moim bilecie?
Jak mam teraz żyć ze świadomością, że zrobił coś takiego, nie licząc się z moimi uczuciami? Nie jestem dla niego warta nawet tych stu pięćdziesięciu złotych?
Czytaj także:
„Próbowałam już wszystkiego, żeby zostać matką. Ostatnią szansą jest in vitro. Ale mój mąż nie chce o tym słyszeć”
„Mój mąż skapcaniał. Dawniej biegaliśmy na imprezy, pikniki, wycieczki. Dziś nawet na spacer nie mogę go wyciągnąć”
„Sąsiadka wyrzuciła na bruk ciężarną lokatorkę, bo bała się, że ta chce ją okraść. Przecież, to trzeba nie mieć serca"