Ja i moja sąsiadka Emilia od jakiegoś czasu często do siebie wpadałyśmy. Obie jesteśmy wdowami, a nasze dzieci już dawno się usamodzielniły i wyprowadziły. Nie mamy do siebie daleko. Ja mieszkam na drugim piętrze, a Emilia na ósmym. Nabrałyśmy zwyczaju, że razem oglądamy razem nasze ulubione seriale i inne programy.
Od jednego z takich programów wszystko się zaczęło. To była historia o tym, że ludzie wynajęli mieszkanie, a potem przestali za nie płacić, bo urodziło im się dziecko.
– Słyszałaś, że jest takie prawo, że rodziny z dzieckiem nie można z domu wyrzucić? Mogą sobie mieszkać za darmo, a ty, człowieku, to znoś! – zdenerwowała się Emilia.
Wiedziałam doskonale, o co jej chodzi. Od kilku miesięcy wynajmowała jeden z pokoi sympatycznej parze.
– A teraz właśnie się dowiedziałam, że ona jest w ciąży! Zapytali mnie nawet, czy dziecko nie będzie mi przeszkadzało, jeśli nie zdążą przed rozwiązaniem znaleźć sobie innego mieszkania. I ja tak sobie teraz myślę, że oni mi mogą zrobić właśnie taki numer.
– E, niemożliwe! To przecież tacy mili i porządni ludzie – odparłam. – No i płacą ci regularnie, sama mówiłaś. A poza tym to wcale nie jest tak, że jak się urodzi dziecko, to najemcy nie wolno wyrzucić z mieszkania, gdy nie płaci. Idzie się wtedy do sądu, a ten nakazuje eksmisję do lokalu zastępczego przyznanego przez gminę…
– Ależ ty jesteś naiwna – spojrzała na mnie ironicznie. – Akurat gmina da jakiś lokal!
– A ty jesteś za bardzo podejrzliwa. Przecież ci ludzie wcale nie przestaną ci płacić. Takich grzecznych lokatorów to ze świecą szukać. Jeszcze ci zakupy robią, jak poprosisz. A kiedy byłaś chora, to pamiętasz? Po leki do apteki dla ciebie biegali!
– Dobrze już, dobrze – Emilia machnęła ręką. – Niech ci będzie!
Ale wcale dobrze nie było. Moja przyjaciółka tak się nakręciła tym programem, że nie mogła o tym przestać myśleć.
Jej obawy rosły i rosły…
– Dzień dobry, pani Moniko – zagadnęłam tę młodą kobietę, która wynajmowała z mężem pokój u Emilii.
– Dzień dobry! – odparła smutno.
– Dlaczego jest pani taka markotna? W pani stanie nie wolno się zamartwiać – powiedziałam.
A ona na to… wybuchnęła płaczem.
– Co się stało? – dopytywałam się.
– Pani Emilia wypowiedziała nam mieszkanie! – usłyszałam.
– Na pewno coś państwo sobie znajdą – zaczęłam ją pocieszać.
– Myśli pani, że tak łatwo jest znaleźć mieszkanie, gdy jest się w ciąży? – chlipnęła. – Pani Emilii też to na początku nie przeszkadzało, a teraz nagle…
Wtedy w mojej głowie pojawiła się pewna myśl. Przecież ja już dawno zastanawiałam się nad tym, czy nie wynająć komuś pokoju. Mieszkanie mam spore, a zawsze to jakieś dodatkowe pieniądze do skromnej emerytury. No i zachęcił mnie przykład Emilii. Tak świetnie jej się mieszkało z tymi młodymi ludźmi. Dopóki jej całkiem nie odbiło… Szybko podjęłam odważną decyzję.
Co za głupia baba!
– A może się państwo wprowadzą do mnie? – zapytałam.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
– Ja… tak sobie pomyślałam – zaczęłam się plątać pod jej spojrzeniem. – Już dawno miałam zamiar komuś wynająć…
A ona z radości rzuciła mi się na szyję! Wieczorem wpadli do mnie z mężem zobaczyć pokój. Byli zachwyceni.
– A dziecko na pewno nie będzie pani przeszkadzało? My nie będziemy długo wynajmowali. Rodzice obiecali, że nam pomogą zebrać wkład własny na mieszkanie. Już nie tak wiele nam brakuje. Pomieszkamy kilka miesięcy, może rok…
– A mieszkajcie sobie, ile chcecie! – roześmiałam się.
Młodzi faktycznie wyprowadzili się po roku. A dla mnie to był piękny okres. Wreszcie miałam się do kogo odezwać. No i to ich maleństwo, co się urodziło, było naprawdę słodkie i przypominało mi moją wnusię, która mieszka daleko ode mnie.
Gdy w końcu młodzi poszli na swoje, nie mogłam sobie znaleźć miejsca we własnym domu. Aż w końcu postanowiłam, że znowu muszę komuś wynająć pokój. Już się dowiadywałam, że siostrzenica znajomej będzie od jesieni studiować w moim mieście i szuka czegoś dla siebie. Znowu będę miała towarzystwo!
Czytaj także:
„Kocham córkę, ale gdybym jej nie miała, nie czułabym pustki. Urodziłam ją na prośbę partnera"
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Była żona chce odebrać mi syna, którego nigdy nie chciała. To ja się nim zajmowałem, a sąd przyznał jej opiekę”