„Mąż wiedział, że podczas figlowania, myślę o innym facecie. Pewnego dnia porządnie wybił mi go z głowy”

zakochana kobieta fot. iStock, lechatnoir
„Jedyne, co przychodziło mi do głowy, to fakt, że porządnie go zirytował nasz celibat i był cholernie zły. Jakie miał plany? Chce się wyprowadzić?”.
/ 22.07.2024 11:15
zakochana kobieta fot. iStock, lechatnoir

Zmiana miejsca zatrudnienia oznaczała rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Przenieśliśmy się do sporego miasta, wynajęliśmy mieszkanie, a mój mąż, Daniel, zorganizował sobie studio na strychu w jednej z secesyjnych kamienic. Zajmuje się robieniem zdjęć, głównie portretów, sesji dla zakochanych par oraz przyszłych mam, więc ten strych niesamowicie go ucieszył.

Jeśli chodzi o mnie, to w ogóle nie mam nic wspólnego z artystycznym zacięciem – na co dzień zajmuję się analizą finansów i współpracuję przede wszystkim z dużymi przedsiębiorstwami. Po przeprowadzce udało mi się dostać pracę w jednej z globalnych firm, której biuro znajdowało się na czternastej kondygnacji drapacza chmur w ścisłym śródmieściu.

Już następnego dnia w pracy spotkałam się z dziewczyną z portierni w windzie.

– Hmm, zastanawiam się, czy znów nam się zawiesi – powiedziała pod nosem, naciskając guzik z numerkiem 14 na eleganckim wyświetlaczu.

– Co? – zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia.

– Dzisiaj zaczynasz tutaj pracę, więc może nie wiesz, ale te windy potrafią się zawieszać. W ubiegłym miesiącu zdarzyło się to dwukrotnie, a w okresie przedświątecznym nawet trzy razy. Nic strasznego się nie dzieje, kabiny oczywiście nie lecą w dół, ale można oszaleć ze stresu, gdy uświadomisz sobie, że od dziesięciu minut szuka cię przełożony, a ty utknęłaś w zepsutej windzie. A później facet z zarządu budynku stwierdza, że wszystko jest okej i poza następnym przeglądem nic się nie da zrobić. Czekam na moment, aż w windzie utknie jakaś gruba ryba, wtedy może wreszcie zrozumieją, że to faktycznie kłopot.

Nowo poznana koleżanka kontynuowała swoją paplaninę nawet gdy opuściłyśmy windę i kierowałyśmy się do pomieszczenia socjalnego w biurze.

Chodzi o fantazje erotyczne

Oprócz informacji o sporadycznych usterkach dźwigów osobowych, otrzymałam od niej kompletny pakiet wiadomości niezbędnych świeżo zatrudnionej osobie. Wtajemniczyła mnie w najważniejsze firmowe tradycje, wytłumaczyła działanie ekspresu do kawy, opowiedziała o owocowych akcjach organizowanych w każdy piątek, a także zdradziła sekrety dotyczące regulacji temperatury za pomocą klimatyzatora.

Klimatyzacja nie była dla mnie ważna, a z przygotowaniem kawy radziłam sobie bez problemu, więc nie zaprzątało mi to głowy. Jednak o windzie myślałam jeszcze kilkukrotnie w ciągu kolejnych ośmiu godzin. Nie należę do osób o szczególnie bujnej wyobraźni, ale jest jedna rzecz, którą przeżywam w fantazjach wszystkimi zmysłami. Widzę obrazy, słyszę dźwięki, czuję zapachy i dotyk… I mówiąc szczerze, nie za każdym razem udaje mi się przerwać ten tok myślenia. Chodzi o fantazje erotyczne.

Daniel o tym wie

Od lat jestem w szczęśliwym związku małżeńskim z Danielem i nigdy go nie zdradziłam, ale w swoich marzeniach romansowałam już chyba z każdym przystojniakiem z Hollywood. Często nie chodziło nawet o aktorów, a o grane przez nich postaci.

Przykładowo, pewnego razu Wiedźmin w serialowym stroju i makijażu „natknął" się na mnie na klatce schodowej, ranny i ledwo trzymający się na nogach. Ja, jak jakaś elfka czy czarodziejka, zaopiekowałam się biedakiem, przetarłam mu skroń z krwi, a on odzyskał siły. I to jakie siły! Przeleciał mnie pod ścianą z taką pasją, że za każdym razem, gdy przechodziłam obok tego miejsca, czułam, jak przechodzą mnie ciarki podniecenia.

Daniel i ja jesteśmy razem od ponad 15 lat i między nami nie ma żadnych sekretów. Jest świadomy moich wyobrażeń i sądzi, że dopóki dotyczą one fikcyjnych postaci, a nie prawdziwych facetów, to wszystko gra. Co więcej, od czasu do czasu chętnie słucha o tym, co niby wyczyniał ze mną Profesor z serialu „Dom z papieru" albo doktor Max z „Szpitala New Amsterdam". Nierzadko dopytuje nawet, czy któryś z tych wymyślonych przeze mnie kochanków sprawował się lepiej niż on sam.

– Powiedz, czy dotykał cię w ten sposób…? – szepcze do mnie od czasu do czasu małżonek kiedy mu opowiadam, jak uprawiałam miłość z Batmanem w jego batmobilu.

– Owszem, dokładnie tak… – wtedy jęczę, wręcz skręcając się pod jego dłońmi.

Zdarza się, że podpuszczam go, mówiąc, iż Batman lub Jon Snow okazywał więcej odwagi albo był bardziej żarliwy, a wtedy mój małżonek usiłuje mnie przekonać, że bez względu na wszystko to on na zawsze pozostanie moim osobistym bogiem seksu. Jemu to odpowiada, ja to kocham, a moje wyobrażenia nie tylko nikomu nie wyrządzają krzywdy, ale jeszcze dodają smaku naszemu pożyciu intymnemu.

Ostatecznie zawsze wzdycham, stwierdzając, że nikt nie dorównuje Danielowi w sypialni i mógłby dać niezłą lekcję takiemu Jackowi Reacherowi czy innemu supergliniarzowi.

Przeprowadzka do nowego mieszkania, zmiana pracy i gonitwa męża za zleceniami nie wpłynęły dobrze na nasze życie małżeńskie. Ciągłe napięcie towarzyszące tym wydarzeniom dało o sobie znać. Wracałam z pracy kompletnie wyczerpana, a on przez cały dzień latał po mieście, robiąc zdjęcia w parkach i na starych uliczkach, korzystając z ładnej, słonecznej aury. Po powrocie do mieszkania padał ze zmęczenia i musiał dochodzić do siebie.

– Pamiętasz, kiedy się ostatnio pieściliśmy? – zagadnął, gdy drzemaliśmy razem, wpatrując się w ekran telewizora.

Wędrował dłonią po moim biuście, muskając wargami moje obnażone ramię.

– Nie mam pewności, ale dziś jakoś nie czuję się na siłach... – odparłam z westchnieniem.

Jego ręka na chwilę znieruchomiała, po czym zwrócił się do mnie ściszonym tonem:

– W porządku, w takim razie opowiedz mi, z kim niedawno się widziałaś...

Niczego podobnego nie doświadczył

Brzmiało to niczym umówione zawołanie. Tak zazwyczaj rozpoczynałam snucie swoich erotycznych wyobrażeń, co działało na nas jak afrodyzjak. Jednak gdy o to spytał, uświadomiłam sobie, że odkąd zmieniłam pracę, w mojej głowie nie pojawił się żaden superbohater.

– To niemożliwe! – Daniel wraz ze swoją nieustępliwą ręką nie zamierzali dać za wygraną. – Chyba po prostu nie masz ochoty dzielić się ze mną swoimi fantazjami?

Nagle olśniło mnie — winda! Problem w tym, że do tej pory żadna z moich fantazji nie doczekała się szczęśliwego finału. W pracy zawsze coś wyskakiwało — a to ktoś czegoś potrzebował, a to ktoś się odzywał, a to wpadał jakiś pilny mail czy trzeba było odebrać telefon.

– Póki co mam tylko windę – westchnęłam z lekkim rozczarowaniem. – Całkiem przestronna, można by tam niejedno zmalować, a w dodatku często zawiesza się kusząco na dobre dziesięć minut... Ale daję ci słowo, jakoś nie było okazji, żeby to porządnie rozkminiać...

Atmosfera między Danielem a mną była napięta po kolejnym wieczorze, który spędziliśmy tylko rozmawiając. Następnego dnia odniosłam wrażenie, że mój mąż jest na mnie zirytowany. Daniel to wspaniały facet, więc jego unikanie kontaktu wzrokowego i pokrętne opowiadanie o tym, co zamierza robić, sprawiło, że poczułam niepokój. Jeszcze większy lęk ogarnął mnie, gdy zadzwonił tuż przed lunchem.

– Stoję przed budynkiem, możesz po mnie zejść? – usłyszałam w słuchawce, a moje serce na moment stanęło. – Chciałbym zobaczyć twoje nowe biuro, teraz chyba masz przerwę, prawda?

Do tej pory niczego podobnego nie zrobił

Jedyne, co przychodziło mi do głowy, to fakt, że porządnie go zirytował nasz celibat i był cholernie zły. Jakie miał plany? Chce się wyprowadzić? Czy może po prostu chce odbyć bardzo poważną rozmowę? Ze zdenerwowaniem i mocno bijącym sercem zjechałam windą na parter wyłożony marmurem.

Małżonek oczekiwał na mnie na dole bez jakiejś ponurej czy groźnej miny, jednak nadal nie miałam pojęcia, co robił w budynku, w którym pracuję.

– Strasznie chciałbym zobaczyć twoje nowe biuro – oznajmił, wręczając mi reklamówkę, z której unosił się apetyczny zapach posiłku. – Chyba możemy razem zjeść w stołówce w budynku, zgadza się?

Potaknęłam i poprowadziłam go w stronę wind. Po chwili jedna z nich przyjechała, wysadzając po drodze pracowników spieszących na przerwę obiadową. Tylko my wjeżdżaliśmy na górę. Wcisnęłam guzik z numerem czternaście i już miałam odezwać się do Daniela, ale w momencie ruszenia windy poczułam, jak mnie przytula od tyłu, a następnie...

– Co ty wyrabiasz? – przestraszyłam się, gdy zobaczyłam, jak naciska przycisk „Stop".

On zdominował moje wyobrażenia

– Występuję w twoich fantazjach – wyszeptał, otaczając mnie ramieniem i jednocześnie rozpinając guziki mojej bluzki wolną ręką.

– Poczekaj... – próbowałam oponować, ale nie dał mi dojść do słowa.

– Dopóki nie wciśniemy przycisku alarmowego, winda pozostanie nieruchoma przez parę minut – mruknął, dotykając ustami mojej szyi. – A my to para obcych sobie ludzi, którzy w niej ugrzęźli... Nie przejmuj się, upewniłem się wcześniej, że nie ma tu monitoringu.

Kiedy poczułam dotyk jego rąk na moim ciele, cały sprzeciw ulotnił się momentalnie. W wielkim zwierciadle naprzeciw zobaczyłam siebie — rozchylone w ekscytacji wargi i rumieńce na twarzy.

Nie mam pojęcia, jak długo to trwało, zanim winda się poruszyła i ruszyła w górę. W mgnieniu oka oderwaliśmy się od siebie, doprowadziliśmy ubrania do porządku, a następnie… wyszliśmy na pierwszym piętrze, jakby nic się nie wydarzyło.

Od trzech lat jestem tutaj zatrudniona, a jedyną osobą, o której marzę w drodze do biura, jest właśnie Daniel. Przyznaję, że choć w głowie obmyślam różne scenariusze, to nic nie przebije tego, co zdarzyło się między nami naprawdę!

Maria, 41 lat

Czytaj także:
„Byłam zakałą rodziny, miałam gdzieś, gdy mój ojciec umarł. Na pogrzeb matki też bym nie poszła, gdyby nie spadek”
„Za męża wzięłam sobie nieudacznika. Umie sprawić, że ze ścian spada tynk, a rury pękają pod jego dotykiem”
„Ja nie miałam w domu jedzenia, a ona wylewała wiadra rosołu. Razem stworzyłyśmy coś, co poruszyło całe osiedle”

Redakcja poleca

REKLAMA