„Mąż widzi mnie tylko w kuchni i przy dzieciach. Poza domem zdejmuje obrączkę i traktuje mnie jak służącą”

pokłócona para fot. Adobe Stock, Ilona
„– Jesteś tu sam? – zapytała kobieta. – Przyszedłem ze służącą, żeby sobie coś kupiła. Żona została w mieszkaniu – odpowiedział, rozglądając się na boki, czy jestem daleko. O rany, on się mnie wstydzi!”.
/ 17.05.2024 19:30
pokłócona para fot. Adobe Stock, Ilona

Powiem szczerze, że do niedawna, a dokładniej mówiąc do momentu, aż Karol zatrudnił się w sporej firmie, nasze małżeństwo uważałam za naprawdę szczęśliwe. Mój mąż był wtedy troskliwym i pełnym miłości partnerem, dbał o naszą rodzinę i mieszkanie. Obecnie jego uwaga skupia się wyłącznie na tym, żeby więcej zarobić oraz na zaspokajaniu własnych zachcianek.

Mąż dostał dobrze płatną pracę

Moje życie potoczyło się tak, że po urodzeniu drugiego dziecka musiałam zrezygnować z pracy. Wcale nie myślałam, że tak to się potoczy, ale cóż, czasami tak bywa i nic nie można z tym zrobić.

Wciąż mam w pamięci to, że tuż po urlopie macierzyńskim na drugie dziecko, chciałam z powrotem podjąć zatrudnienie. Los jednak sprawił, że akurat w tym momencie Karol otrzymał nowe stanowisko: wymagające, czasochłonne, a do tego bardzo dobrze płatne.

Odkąd skończyłam studia i obroniłam licencjat, pracowałam jako sekretarka w firmie księgowej, ale moja pensja była naprawdę kiepska. Dlatego gdy mój mężczyzna wyszedł z propozycją, żebym dała sobie spokój z tą niby-karierą i zajęła się domem oraz dziećmi – ucieszyłam się i przystałam na to bez wahania.

Mój świat kręci się wokół domu

Od tego momentu moja codzienność upływała na przygotowywaniu posiłków, robieniu prania, porządkach, robieniu zakupów i chodzeniu na spacery z maluchami. Właściwie nie miałam nawet chwili dla siebie. Gdy pod koniec dnia mąż wracał z pracy i chwilę spędzał z córeczkami, ja szybko szykowałam dla niego wieczorny posiłek. Potem nadchodził czas na nasz codzienny zwyczaj – kąpiel i czytanie bajek przed snem.

Po dwudziestej, a często nawet później, bo rzadko kiedy udawało mi się wcześniej, czekała na mnie jeszcze masa ciuchów do wyprasowania. Zdarzało się, że gdy w końcu odkładałam żelazko i siadałam, marząc o chwili relaksu z kubkiem herbaty i dobrą lekturą albo filmem, po paru minutach odpływałam w objęcia Morfeusza.

Nie mogłam liczyć na męża

Karol był totalnie zaabsorbowany swoją nową robotą, która zajmowała mu praktycznie cały czas. Do domu wracał zdecydowanie później niż kiedyś. Zresztą, nawet w dni wolne od pracy ciągle gdzieś latał: a to na jakieś kursy doszkalające, a to na imprezy firmowe pozwalające zacieśniać więzi w zespole. Na początku nic nie mówiłam, bo miałam świadomość, że potrzebuje czasu, aby wejść w nową rolę i zintegrować się z resztą zespołu.

Minęło jednak 12 miesięcy, a sprawy wciąż wyglądają podobnie.

– Wiesz, kochanie, chciałabym, żebyś był częściej z nami w domu – wspomniałam nieco onieśmielona, a Karol od razu się zdenerwował.

– Daj spokój, przecież masa ludzi dałaby się pokroić za taką robotę jak moja. Jeszcze niedawno narzekałaś, że ledwo wiążemy koniec z końcem, a rata za mieszkanie nas wykańcza. No to o co ci teraz chodzi?

– Jasne, rozumiem, ale praktycznie cię nie ma. Dzieciaki niedługo nie będą cię poznawać… Coś tu jest nie tak, nie uważasz?

– Nie masz racji – uciął dyskusję Karol tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Tak po prostu wygląda dorosłość. Witaj w realnym świecie.

Nie podobało mi się to

Z każdym dniem mój niepokój narastał, ponieważ medal ma dwie strony. Przez długi czas brakowało mi śmiałości, żeby wyznać mojemu mężowi, iż również czuję się odsunięta na boczny torCoraz częściej przyłapywałam się na rozmyślaniach, czy Karol w ogóle pamięta o mnie – nie tylko jako o matce swoich dzieci i pani domu, ale przede wszystkim jako o kobiecie.

Wieczory, które spędzaliśmy razem, diametralnie różniły się od tych, jakie pamiętaliśmy z początków naszego związku. Zarówno mój mąż, jak i ja, byliśmy permanentnie niewyspani i pozbawieni energii. Co więcej, czułam się skrępowana swoim obecnym wyglądem. No cóż, moje ciało przeszło przez dwie trudne ciąże i porody, które odcisnęły na nim swoje piętno. 

Stawałam się dojrzała i jednocześnie mniej atrakcyjna. Mąż ani trochę mnie nie wspierał. Wręcz odwrotnie, coraz bardziej czułam, że staję się dla niego przezroczysta. Jakbym była następnym sprzętem w naszym wypasionym apartamencie.

Byłam jak wielofunkcyjny robot

No tak, ale tylko w chwilach, kiedy... mogłam sobie pozwolić na przemyślenia. Ale nie było na to zbyt wiele czasu, bo wszystko robiłam w biegu – w pośpiechu spożywałam posiłki, jednocześnie dając jeść Ani i patrząc, czy starsza córka, Irka, nie podrzuca jedzenia za meble. Na szybko brałam prysznic, wkładałam ciuchy i malowałam się...

No dobra, prawdę mówiąc to od jakiegoś czasu dałam sobie z tym spokój, bo generalnie i tak nie miałam za bardzo okazji ani przed kim się stroić – w końcu moje „eskapady" ograniczały się w zasadzie do łażenia z dzieciakami na dwór i biegania po sklepach.

Nie za często spoglądałam w lustro, co może być powodem do wstydu. W głębi duszy czułam, że Karol miał podstawy, by przestać mnie pragnąć. Niekiedy ogarniał mnie gniew i frustracja, patrząc jak moje dotychczasowe życie zmienia się w ruinę.

Wylewałam łzy w pościel, starając się nie zbudzić ukochanego. Poranek witał mnie opuchniętymi powiekami i poczuciem winy, że rozdrapuję jakieś urojone pretensje, choć winnam dziękować Bogu za to, co mam. Przecież mogłam cieszyć się dwójką cudownych i zdrowych pociech i partnerem, który zapracowywał się, byle tylko niczego nam nie brakowało

Czułam się jak Kopciuszek

Pomimo tego, podczas wizyt koleżanek lub naszych sporadycznych wyjść z Karolem, odnosiłam wrażenie, że jestem Kopciuszkiem wśród księżniczek. Karol także to zauważył. Kiedyś nie miał nic do zarzucenia moim stylizacjom. Wszystko zmieniło się po tym, jak zabrał mnie na imprezę integracyjną w pracy i przed wyjściem zdjął obrączkę. Byłam w szoku. Szczególnie, że całą imprezę ewidentnie mnie unikał, a gdy ktoś zapytał, z kim przyszedł, powiedział, że to nikt ważny. No tak, tylko w domu jestem ważna! Jako kucharka, służąca i niania w jednym. 

Od tamtej pory zaczął rzucać niewybredne uwagi na temat mojego uczesania czy ubrań.

– Ta twoja sukienka wygląda, jakby pamiętała czasy babci – stwierdził tonem eksperta od najnowszych trendów.

Parę dni później padło:

Masz fryzurę jak strach na wróble.

Słowa te wbiły mi się głęboko w serce, ponieważ byłam taka szczęśliwa, że wreszcie mogłam wybrać się do salonu fryzjerskiego.

– Myślałam, że akurat taka przypadnie ci do gustu… – odparłam z nutą rozczarowania w głosie.

Skłamał, że jestem służącą

 

"Wygląda na to, że ma mnie gdzieś" – przeszło mi przez myśl w tamtym momencie, jednak prawdziwy zawód przeżyłam parę dni po tym zdarzeniu.

Po bardzo długiej przerwie postanowiliśmy w końcu udać się wspólnie na zakupy do galerii. W pewnym momencie mąż przystanął obok regału, na którym znajdowały się rozmaite gatunki kawy i herbaty, a ja skierowałam się do następnego działu. Obserwowałam go z oddali, lecz on zdawał się mnie nie dostrzegać.

Znienacka zbliżyła się do niego nieznajoma, młoda kobieta, prowadząc za rękę swoją pociechę. Ewidentnie ona i Karol się znali, gdyż parsknęli śmiechem i rozpoczęli ożywioną konwersację. Kobieta miała na sobie dopasowane jeansy oraz top w odcieniu turkusu, który idealnie współgrał z jej opalenizną. Mała dziewczynka – wykapana mama – była odziana w turkusową sukienkę. Prezentowały się przesłodko, niczym wyjęte wprost z reklamy.

Zmierzałam powoli w ich stronę. Znalazłam się na tyle niedaleko, że dotarły do mnie strzępki ich konwersacji.

– Jesteś tu sam? – zapytała kobieta.

Przyszedłem ze służącą, żeby sobie coś kupiła. Żona została w mieszkaniu – odpowiedział, rozglądając się na boki, czy jestem daleko.

Mąż wstydził się mnie

Przemknęłam za stertą napojów, więc mnie nie dostrzegł. Dopiero gdy ona odeszła, wyszłam z ukrycia. Kiedy dotarliśmy na parking, z oddali pomachała w stronę Karola. Postanowiłam to zignorować. Załamana szłam obok mojego atrakcyjnego małżonka. O rany, on się mnie wstydzi!

Wieczorem zdecydowałam się na odważny krok i po prysznicu dokładnie przyjrzałam się swojemu nagim ciału w lustrze. Nie było tak źle. Wykupię karnet na pływalnię i zainwestuję w stylowe fatałaszki. Tylko, czy mąż to w ogóle dostrzeże?

Anna, 37 lat

Czytaj także: „Chciał napchać portfel kasą narzeczonej. Rzucił mnie i oświadczył się innej pierścionkiem, który zwędził moje mamie”
„Mąż po ślubie zmienił się w liczykrupę. Portfel mu pęka w szwach, a i tak rozlicza mnie z każdej kajzerki, czy kremu”
„Szwagier bryka z piękną asystentką, a moja siostra skacze z radości. Nie musi już odgrywać komedii w sypialni”

Redakcja poleca

REKLAMA