Wyszłam za mąż z wielkiej miłości. Naprawdę byłam przekonana, że Igor jest moim ideałem. Zakochaliśmy się w sobie na studiach. Doskonale to pamiętam: ekscytujące randki, pierwsze w życiu tak namiętne noce, radość, gdy postanowiliśmy razem zamieszkać...
Pobraliśmy się po dwóch latach związku. Niestety, szybko się przekonałam, że to, co naukowcy mówią o miłości to prawda. Czysta chemia i eksplozja serotoniny w mózgu, która po jakimś czasie mija.
Nasze uczucie szybko zaczęło wygasać
Troskę, przyjaźń i wielkie uczucia zastąpiły codzienne pretensje, zmęczenie i kłótnie, które nie prowadziły do żadnych rozwiązań. Trwaliśmy w tym związku, bo chyba, mimo wszystko, nadal nam na sobie zależało, ale dawny ogień i piękne uczucia zupełnie się rozpłynęły. Małżeńskie pożycie również przechodziło powoli do przeszłości, a nasze zbliżenia stawały się coraz bardziej sporadyczne, aż prawie zupełnie przestały się pojawiać.
Nie wiem, jak Igorowi, ale mnie brakowało tej intymności. Pożądania, zastrzyku pewności siebie płynącego ze spragnionego męskiego spojrzenia. Od męża już dawno nie słyszałam komplementów ani sugestii, które świadczyłyby o tym, że nadal go pociągam.
Przez wiele miesięcy to ja inicjowałam wszelkie łóżkowe sytuacje, ale przestałam, gdy zauważyłam obojętność męża. Miałam wrażenie, że nie zauważyłby nawet, gdybyśmy ze sobą nie sypiali przez pół roku.
Często fantazjowałam o innych mężczyznach. Co ciekawe, to nie tak, że chciałam odejść od Igora i założyć rodzinę z kimś innym. Był generalnie dobrym partnerem. Wiedziałam, że w poważnych sprawach mogę na niego liczyć, dawaliśmy sobie dużo wzajemnej swobody i wolności, dzieliliśmy kilka wspólnych pasji.
Nie żyło nam się źle. Po prostu w międzyczasie gdzieś wyparowały wszelkie romantyczne uczucia. Moje fantazje ograniczały się więc tylko do intymnych sytuacji. Wyobrażałam sobie, że jestem dotykana i pożądana przez innych facetów. To mi wystarczało.
Coraz częściej snułam wizje zdrady
Zaczepiana przez kolegów z pracy, regularnie zastanawiałam się, co by było, gdybym odpowiedziała otwartym flirtem i zaproponowała romans. Nigdy się nie odważyłam. Niestety, nie dlatego, że czułam się tak lojalna wobec męża. Bardziej z lęku o to, że wszystko wypłynie i stracę osobę, na której przecież generalnie mi zależy.
Poza tym, romanse w pracy nigdy nie są dobrym pomysłem. Słyszałam już kilka dramatycznych historii o podobnym tle od koleżanek. Ukrywanie się, awantury w biurze, zwolnienia, a potem detektywi wynajęci przez zazdrosnych małżonków... Po co mi to?
Chociaż ochota na zdradę mi nie przechodziła, nie robiłam niczego w tym kierunku, mimo że wielokrotnie miałam szansę. Chyba po prostu czułam obawę przed przekroczeniem tej granicy. Niewierność da się ukryć, ale czy da się odpracować stracony szacunek do samej siebie i pogwałcenie swoich własnych zasad? Nie ukrywałam przed sobą, że marzę o gorącej nocy z nieznajomym, ale w głębi duszy czułam, że zeżarłyby mnie wyrzuty sumienia.
Nadchodziło lato
W tym roku planowaliśmy z mężem oddzielne wyjazdy. Chociaż znajomi dopatrywali się w tej decyzji wielkiego kryzysu, nie uważaliśmy tego planu za jakikolwiek problem. Igor uwielbiał chodzić po górach, a ja desperacko potrzebowałam spokojnego, leniwego urlopu nad hotelowym basenem. Po co mieliśmy się wzajemnie frustrować i unieszczęśliwiać?
Nie mieliśmy problemu z samotnym spędzeniem wolnego czasu. Wiedziałam, że do domu wrócimy obydwoje zrelaksowani i wypoczęci, a po powrocie wszystko sobie opowiemy. Czy pary muszą być ze sobą sklejone jak bliźnięta syjamskie?
Na swoją wakacyjną destynację wybrałam Sycylię. Kiedy Igor rezerwował pokoje w górskich schroniskach o spartańskich warunkach, ja przepuszczałam większość wypłaty na wariant all inclusive luksusowego hotelu i zabiegi w spa. Byłam niezwykle podekscytowana wyjazdem, bo ostatnie miesiące w pracy były dla mnie wyjątkowo ciężkie.
Spakowałam skąpy strój kąpielowy, żeby złapać trochę opalenizny, stos książek i magazynów i już następnego dnia byłam gotowa do podróży. Mąż ucałował mnie na pożegnanie, pożyczył dobrej zabawy, a sam pognał na pociąg do Karpacza.
Wakacje były takie, jak sobie wymarzyłam
Swój urlopowy plan zrealizowałam w stu procentach. Dzień w dzień wylegiwałam się na leżaku nad basenem czytając po jednej książce dziennie. Gdy już musiałam rozprostować nogi, wybierałam się na krótki spacer do plażowego baru. Popijając tropikalne drinki, obserwowałam plażowiczów: starszych ludzi wylegujących się na piasku, dzieci budujące zamki i babki oraz młodzież skaczącą po morskich falach. Czerpałam przyjemność ze słońca grzejącego moją skórę, zupełnej beztroski, która wypełniała każdy mój dzień i z absolutnego relaksu, którego zostało mi jeszcze ponad dziesięć dni.
Wróciłam na leżak i już miałam otwierać z powrotem książkę, kiedy dojrzałam hotelową grupę wczasowiczów rozpoczynającą zajęcia zumby z instruktorem. Nigdy nie lubiłam tego rodzaju rozrywek – animacji, wycieczek grupowych, imprez w hotelowej restauracji. Wypoczynek nie łączył się u mnie z zawieraniem nowych znajomości – wolałam towarzystwo swoje lub osób, z którymi świadomie postanowiłam spędzić swój urlop.
Obserwowałam jednak grupę taneczną z czystej ciekawości. Moja uwaga skupiła się nagle na instruktorze, który obrócił się tak, że doskonale widziałam wszystkie jego ruchy. Był tak przystojny, że aż zrobiło mi się gorąco. Byłam pewna, że gdyby tylko na mnie spojrzał, zalałabym się rumieńcem. Na oko miał około dwudziestu pięciu lat, był opalony i umięśniony. Brunet.
Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne, więc nie widziałam jego oczu, ale wyobrażałam sobie, że mają głęboko orzechowy kolor. Zupełnie zapomniałam o książce, którą miałam czytać. Obserwowanie seksownego instruktora kompletnie mnie pochłonęło.
Niestety, zajęcia wkrótce się skończyły
Przeszło mi przez myśl, żeby dyskretnie zorientować się, w jakich godzinach są prowadzone. Przez następne dwa dni rozkoszowałam się seansem zmysłowych ruchów młodego instruktora aż dwa razy dziennie. Moja wyobraźnia pracowała coraz śmielej i bezwstydnie wizualizowałam sobie wszystko, co miałam ochotę zrobić z tym facetem. Gdyby tak moje dłonie mogły przejechać po jego torsie, a usta musnąć jego szyję...
– Jest pani zainteresowana zajęciami? – z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.
Uniosłam głowę i zobaczyłam przed sobą nikogo innego, a właśnie obiekt moich westchnień. Natychmiast oblałam się rumieńcem. Facet nie ma pojęcia, w jakiej sytuacji przed chwilą go sobie wyobrażałam...
– Ja? Nie jestem pewna, może... – zająknęłam się. – Faktycznie, wyglądają ciekawie, zawsze interesowała mnie zumba, ale chyba nigdy nie miałam odwagi się zapisać – skłamałam na poczekaniu.
– To ja zapraszam do nas. Znajdzie się miejsce dla każdego, nawet zupełnie początkującego – puścił do mnie oko, a mnie zrobiło się gorąco. – Proszę pytać w recepcji o Giacomo. Tak mam na imię.
– Miło mi, Anna... – odpowiedziałam, ale szybko zamilkłam, bo zrobiło mi się głupio.
On przecież podał mi swoje imię, żebym mogła przyjść na jego zajęcia, a nie po to, żeby ze mną flirtować.
– Piękne imię. Nie ukrywam, przyglądałem ci się od kilku dni. Jesteś przepiękną kobietą – powiedział, a mnie zakręciło się w głowie.
Jego śmiałość mnie zaskoczyła, mimo że całe to wyznanie było spełnieniem marzeń kreowanych w mojej głowie przez ostatnie dni.
Postanowiłam kuć żelazo póki gorące
– Hm, dziękuję bardzo... Ja też ci się przyglądałam. Nie tylko ze względu na zainteresowanie zajęciami – wymruczałam, sama będąc pod wrażeniem własnej odwagi.
– Tak właśnie myślałem – zaśmiał się i zdjął okulary przeciwsłoneczne.
Miałam rację. Jego oczy faktycznie miały kolor ciepłego brązu.
– Masz może ochotę na drinka dziś wieczorem w barze? – zaproponowałam.
– Niestety, nie mogę spotykać się z gośćmi hotelu. To znaczy, tak przy wszystkich... – dodał ciszej i spojrzał na mnie tak, że zmiękły mi nogi.
– Może w takim razie spotkamy się w bardziej prywatnych okolicznościach? Mieszkam w pokoju 213... – od razu po wypowiedzeniu tych słów, mój żołądek ścisnął stres.
Ostatni raz czułam się tak podczas pierwszych randek z Igorem. Ta niepewność, ekscytacja, podniecenie... Tak bardzo mi tego brakowało.
– Podoba mi się twoja bezpośredniość... Dziękuję za zaproszenie. Myślę, że skorzystam – odpowiedział mi przyciszonym głosem, jeszcze raz puścił do mnie oko i odszedł.
Zapukał do moich drzwi równo o dwudziestej. A później moje fantazje stały się rzeczywistością... Spędziłam z nim najpiękniejszą noc od lat. Poczułam wszystko, czego brakowało mi w moim małżeństwie.
Czy przyznam się do zdrady mężowi? Oczywiście, że nie. Przecież nie zakochałam się w tym facecie. Po kilku wspólnych schadzkach nasza relacja się zakończyła. Nie wymieniliśmy się numerami, nie spisaliśmy swoich nazwisk. Przeżyłam piękną przygodę i zaspokoiłam swoje potrzeby. Po co rujnować sobie przez to całe życie?
Czytaj także:
„Młoda cizia zawróciła w głowie mojemu mężowi. Nie spodziewał się, że niebawem puści starego dziada w trąbę”
„Sądziłam, że ciężka pracą zasłużyłam na awans. Przegrałam z długimi nogami kochanki szefa”
„Dałam kochasiowi oszczędności życia, a on zapadł się pod ziemię. Pewnie znalazł sobie następne naiwne sponsorki”