Miało być pięknie i romantycznie – niczym w filmie. Kiedy poznałam Marka, nabrałam wiatru w żagle. Bałam się, że nigdy już nie zaznam tego uczucia. Przystojny, elokwentny, prowadził firmę – nie mogłam uwierzyć, że taki facet zwrócił na mnie uwagę!
Byłam nim tak zafascynowana, że nie dostrzegłam czerwonych flag – aż w końcu dostałam od życia gorzką lekcję.
Nie byłam szczęśliwa w małżeństwie
Z Tomkiem byliśmy małżeństwem prawie dwadzieścia lat. Nasze drogi rozjechały się nie wiadomo kiedy. W pewnym momencie zauważyłam, że sama jego obecność po prostu mnie drażni, a to, co mówi, irytuje. Spędzanie razem czasu przestało sprawiać mi przyjemność, więc coraz częściej uciekałam w samotność.
Gdy Ania wyprowadziła się z domu i poszła na studia, zajęłam jej pokój. Stał się moją oazą i czymś w rodzaju kryjówki. Tomek nawet tego nie komentował – zresztą, co tu komentować, skoro od paru ładnych lat i tak ze sobą nie sypialiśmy.
Do decyzji o rozwodzie dojrzewałam bardzo długo. Nie było łatwo ją podjąć, przeżyliśmy przecież tyle lat... Nie bałam się o to, że finansowo przepadnę bez męża. Prowadziłam biuro rachunkowe, które przynosiło niezły zysk. Nie musiałam więc martwić się o to, że zabraknie mi pieniędzy. Poza tym mieszkanie było moje – dostałam je w spadku po babci. Pod względem ekonomicznym byłam zatem dobrze zabezpieczona, a co do innych kwestii to wychodziłam z założenia, że jakoś to będzie…
– Słuchaj, musimy pogadać – oznajmiłam któregoś dnia Tomkowi.
– To chyba dobry pomysł – przytaknął ze zrozumieniem.
Nie mam pojęcia, czy spodziewał się usłyszeć o rozwodzie, ale przyjął ta wiadomość ze stoickim spokojem. Nie wyglądał na zaskoczonego. Powiedział tylko, że nie będzie robić żadnych problemów, niemniej poprosił o przemyślenie decyzji.
– Tomek, ja już nie mam nad czym myśleć – nie miałam zamiaru przeciągać tego w nieskończoność. – Sam wiesz, jak jest, nie ma sensu dłużej tego ciągnąć.
W przeciągu tygodnia spakował swoje rzeczy i tak po prostu zniknął – jakby tych kilkunastu lat w ogóle nie było. Początkowo czułam niewymowną wręcz ulgę. Wreszcie miałam upragniony święty spokój! Rzuciłam się w wir pracy i zajęłam zmianami w mieszkaniu, na które Tomek zawsze kręcił nosem. Na sprawę rozwodową czekałam niespełna trzy miesiące od złożenia wniosku. Poszło gładko.
W sądzie spędziliśmy w sumie godzinę, po czym każde z nas poszło w swoją stronę. Ze względu na Anię postanowiliśmy nie zrywać całkowicie kontaktu. W tym dniu uwierzyłam, że mogę dosłownie wszystko i czeka mnie jeszcze sporo wspaniałych chwil.
Tomek bardzo mnie zaskoczył
Gdy zobaczyłam na Facebooku zdjęcie Tomka z obecną partnerką, najzwyczajniej w świecie się załamałam. Była niewiele starsza od naszej córki i wyglądała niczym bogini. Zdawałam sobie oczywiście sprawę z tego, że eksmałżonek może się z kimś związać, ale nawet nie przypuszczałam, że tak mnie to zaboli.
Nagle zaczęłam postrzegać naszą relację w zupełnie innych kategoriach. Może celowo oddalił się ode mnie, bo zaczęły mu przeszkadzać nadprogramowe kilogramy i zmarszczki? Może chciał, abym nadal była piękna i młoda, lecz trudno było mu znieść to, że się starzeję?
Może odpychał go mój wygląd i przestałam być dla niego atrakcyjna? Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki cała moja wiara w siebie i własne możliwości legła w gruzach. Dopiero teraz dałam upust emocjom, które gromadziły się we mnie przez szereg lat, a ja z uporem maniaka je ignorowałam. Poczułam się całkowicie bezwartościowa, a do tego gruba i brzydka.
Nie umywałam się do blond piękności ze zdjęcia! Wcale mu się nie dziwiłam, że na nią poleciał – który mężczyzna oparłby się takiej kobiecie? Przy niej wyglądałam jak zwykły Kopciuszek – z tą różnicą, że nie czekał mnie finał jak w bajce. Nie będzie karocy i żadnego księcia. Zostałam sama, a mój były mąż cieszył się towarzystwem dziewczyny, która z powodzeniem mogłaby pracować jako modelka.
Zrozumiałam, że jestem niewidzialna i przezroczysta – dawno straciłam przywileje zarezerwowane dla młodości. To mnie doszczętnie załamało.
Pojawił się niespodziewanie
Marcin pojawił się w moim biurze, bo – jak twierdził – potrzebował ogarniętej i doświadczonej księgowej.
– Niełatwo znaleźć dziś solidnego fachowca – brzmiał jak człowiek sukcesu. – Któryś z klientów mi panią polecił. Proszę wybaczyć, ale nie pamiętam, który.
– Miło mi bardzo – uśmiechnęłam się.
Tak oto zaczęła się nasza znajomość. Początkowo traktowałam Marcina jak klienta. W ogóle nie dostrzegałam w nim kogoś, kim mogłabym się zainteresować, pomimo że był przystojny i czarujący. Szczerze powiedziawszy, po rozwodzie zraziłam się do mężczyzn. Gdybym się tego trzymała, nie wpędziłabym się w kłopoty. Marcin dość prędko dał mi znać, że chce czegoś więcej, niż pilnowania porządku w firmowych papierach.
– Może miałabyś ochotę wybrać się na drinka? – zajrzał do biura, kiedy kończyłam pracę.
– Nie wiem, jestem zmęczona, w sumie to chyba do domu pojadę – na „ty” przeszliśmy już jakiś czas temu, fajnie nam się rozmawiało. W przeciwieństwie do Tomka Marcin był wyluzowany.
– Jeden niewinny drink? No coś ty, nie daj się prosić – dostrzegłam w jego oczach błysk.
– Nie powinnam, tyle mam roboty…
– No coś ty, małe dzieci ci w domu płaczą? Nie bądź taka, jeden drink. – nie dawał za wygraną.
– Niech będzie – nie miałam siły się bronić, mój opór topniał z każdym jego spojrzeniem.
Jak nietrudno zgadnąć, z jednego drinka zrobiło się kilka szklaneczek z kolorową zawartością, która szybko uderzyła mi do głowy. Wylądowaliśmy w łóżku. Boże, jak ja tego potrzebowałam!
Po kilku randkach uwieńczonych nieziemskim seksem Marcin poprosił mnie o drobną pożyczkę. Byłam już zakochana w nim po uszy i niczego niestosownego nie widziałam w tej niewinnej prośbie. Obiecał, że za tydzień zwróci pieniądze i słowa dotrzymał. Niedługo potem pojawiła się kolejna prośba, ale tym razem w rachubę wchodziła dużo większa suma. Wyjaśniał, że jego firma ma przejściowe kłopoty, a trafiła się okazja, żeby ubić świetny interes.
– Problem w tym, że muszę co nieco zainwestować, a nie mam chwilowo takiej kasy – tłumaczył i był w tym niezwykle wiarygodny.
– Jasne, że ci pożyczę – byłam w niego wpatrzona jak w święty obrazek i nawet nie przyszło mi do głowy zastanowić się nad tym przez chwilę.
Lampka nie zaświeciła się mi się także wtedy, kiedy po dwóch tygodniach zwrócił mi zaledwie niewielką część pożyczonej kwoty.
– Kochanie, wybacz, resztę oddam ci najszybciej, jak będę mógł – obiecywał gorliwie. – Powoli wychodzę na prostą.
Nie minęło jednak kilka dni, jak znowu zwrócił się do mnie o finansowe wsparcie. Udzieliłam mu go, jakżeby inaczej, pomimo że to oznaczało utratę prawie całych oszczędności. Dopiero Iza, moja serdeczna przyjaciółka, sprowadziła mnie na ziemię.
– Czy ty do reszty oszalałaś? – zbulwersowała się. – Jak długo się znacie? Co ty właściwie o nim wiesz?
No właśnie, nie wiedziałam nic. Nie opowiadał mi o sobie.
– Przecież mi odda te pieniądze – ja głupia próbowałam go jeszcze bronić, ale zaczęło do mnie docierać, że dałam się wykorzystać.
Uczucie całkiem mnie zaślepiło
Iza tymczasem wzięła sprawy w swoje ręce i dokładnie sprawdziła Marcina. Od znajomego z policji dowiedziała się, że to oszust specjalizujący się w naciąganiu kobiet. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale telefon milczał jak zaklęty.
Zrozumiałam, że mogę pożegnać się z moimi oszczędnościami, ponieważ szanse na ich odzyskanie spadły poniżej zera. Okazało się, że Marcin wcale Marcinem nie był – podał mi fałszywe imię. W tym czasie, kiedy spotykał się ze mną, urabiał dwie inne kobiety. Z pożądanym skutkiem, bo i one dały mu nieźle zarobić.
Nie potrafiłam sobie wybaczyć, że byłam tak naiwna, gdyż tęskniłam za odrobiną bliskości i znowu pragnęłam poczuć się jak stuprocentowa kobieta. Iza pocieszała mnie, że to nie moja wina. Zawsze mogłam na nią liczyć i gdyby nie ona, nie chcę nawet myśleć o tym, co jeszcze by się wydarzyło. Najważniejsze to mieć przyjaciół, którzy są czujni i potrafią uchronić nas przed katastrofą.
Czytaj także:
„Przeżyłam wakacyjny romans z Grekiem, a ten drań mnie oszukał. Ukradł mi biżuterię, ekspres do kawy i... moje serce”
„Moja przyjaciółka mnie oszukała. Kiedy pożyczyłam jej pieniądze na mieszkanie, zerwała ze mną kontakt”
„Przystojniak poznany zakpił ze mnie koncertowo. Byłam w szoku, gdy odkryłam, jak bezczelnie mnie oszukał”