„Mąż twierdzi, że złapałam go na dziecko, a małżeństwo to dla niego więzienie. Wciąż się nie wyszumiał”

nieszczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„– To wszystko twoja wina! – rzucił oskarżycielskim tonem. Patrzył na mnie tak, jakby to co najmniej on przyłapał mnie przed chwilą na ostrym flircie. – Gdybyś nie zaszła w ciążę, w ogóle bym z tobą nie był! A teraz… teraz się duszę z tobą i tym bachorem!”.
/ 17.10.2023 14:30
nieszczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio

Spotykaliśmy się z Igorem zupełnie niezobowiązująco. Poznaliśmy się w barze. Coś nas do siebie ciągnęło, więc zdecydowaliśmy się na parę niezobowiązujących numerków. Tak naprawdę niewiele wiedzieliśmy o sobie nawzajem. To nie było konieczne na tym etapie znajomości. No i przede wszystkim dlatego, że nie zamierzaliśmy wchodzić w żaden kolejny etap.

Ciąża nas zaskoczyła

Oczywiście, oboje się zabezpieczaliśmy, bo nie chcieliśmy żadnych niespodzianek. Nie wiem, co się wtedy wydarzyło – czy ja czegoś nie dopilnowałam, czy może on lub czy mieliśmy po prostu wyjątkowego pecha. W każdym razie odkryłam, że okres mi się spóźnia. Z czasem to zrobiło się niepokojące, zwłaszcza że zaczęłam też odczuwać regularne mdłości. Zupełnie bez refleksji zrobiłam test ciążowy i ku swojemu zdumieniu zobaczyłam na nim dwie kreski.

Byłam oszołomiona, ale od razu poinformowałam o wszystkim Igora. Wyglądał na równie zaskoczonego, a może i jeszcze bardziej niż ja. Zupełnie nie wiedział, co robić, ale ja zapowiedziałam, że chcę urodzić. Mimo że tego nie planowałam, a już na pewno nie myślałam o nim w kategorii ojca mojego dziecka. Musiał się z tym po prostu pogodzić.

Wzięliśmy ślub

Po wielu burzliwych dyskusjach doszliśmy do wniosku, że dobrze byłoby wychować dziecko razem. Żeby to jakoś wyglądało, przedstawiłam Igora rodzinie, a niedługo później on mi się oficjalnie oświadczył. Oczywiście jedynymi osobami zachwyconymi obecną sytuacją byli nasi rodzice. Moja mama nie posiadała się ze szczęścia, że w końcu kogoś sobie znalazłam, a ojciec Igora był dumny, że ten wreszcie postanowił się ustatkować. A przecież wcale na to nie wyglądało!

Już wtedy wcale nie byłam przekonana, czy dobrze robimy. Kiedy stanęłam przed ołtarzem, dopadło mnie jeszcze więcej wątpliwości. Mimo wszystko, powiedziałam „tak”, bo nie miałam innego wyjścia. Bo przekonywałam siebie, że wybieramy jedyne słuszne rozwiązanie. W ten sposób nikt nie miał się czepiać, że jestem w ciąży. Zwłaszcza że ojcem i tak był Igor.

Dziecko go nie interesowało

Po ślubie Igor miał moment, w którym bardzo się o mnie troszczył. Chodził na zakupy, spełniał moje zachcianki, zajmował się domem. Przez chwilę myślałam nawet, że ten nasz związek nie był aż taką klapą, a my jakimś cudem jednak naprawdę do siebie pasujemy. Cieszyłam się z tego, jak to się rozwija i z coraz większym spokojem czekałam na narodziny dziecka.

Kiedy tylko Dorotka przyszła na świat, wszystko uległo diametralnej zmianie. To ja musiałam za każdym razem do niej wstawać, nosić, kiedy płakała, organizować dzień tak, by miała wszystko, co potrzeba niemowlakowi. Jak twierdził, skupiał się na pracy, więc się nie czepiałam.

Z każdym kolejnym rokiem było tylko gorzej. Mój mąż w ogóle nie interesował się naszą córką. Rzadko kiedy w ogóle zamieniał z nią chociażby parę słów, a ona traktowała go trochę jak obcą osobę. Choć po pewnym czasie zaczęło jej bardzo zależeć, by Igorowi zaimponować, dużo lepszy kontakt miała ze mną. Zwłaszcza że on zawodził ją za każdym razem, gdy tylko jej coś obiecał. Nie rozumiałam jego zachowania i tym bardziej nie potrafiłam go wytłumaczyć dziecku. Tak czy inaczej, między nami było coraz gorzej.

Coraz rzadziej bywał w domu

Kiedy Dorotka skończyła siedem lat, Igor stał się raczej gościem w naszym domu. Brał nadgodziny, ciągle znikał i prawie w ogóle ze mną nie rozmawiał. Kiedy robiłam mu wyrzuty, że w ogóle nie spędza czasu z córką, irytował się i podkreślał, że to głównie on utrzymuje naszą rodzinę i że przeze mnie się nie wyszumiał. Według niego miałam się nie czepiać, bo to on przynosił do domu więcej pieniędzy.

Ja tymczasem nie mogłam patrzeć na tęskne i zrezygnowane spojrzenia, które co rusz posyłała mu Dorotka. Nie znajdowałam już słów pocieszenia, jakie mogłyby ją przekonać i pozwolić nie skreślać Igora. Gorzej, że Igor w ogóle się tym faktem nie przejmował – jakby nie miał dziecka.

Rozmawiałam o tym ze swoimi rodzicami, z jego rodzicami, ale żadna z tych rozmów nie przyniosła skutków. Moja mama twierdziła, że na pewno przesadzam, a mój mąż po prostu jest bardzo zajęty. Jego mama z kolei przekonywała, że Igor na pewno się jeszcze wyrobi, bo przecież młody z niego ojciec. No cóż, dobrze, że Dorotka miała chociaż matkę.

Poszedł się zabawić

Któregoś piątkowego popołudnia wróciłam do domu i zastałam tam Dorotkę z mamą Igora. Zdziwiłam się, bo z tego, co wiedziałam, mój mąż miał tego dnia wolne. W dodatku obiecał, że spędzi czas z małą. Dorotka oczywiście ucieszyła się na mój widok i miała co robić z babcią, ale zauważyłam, że coś ją trapi. Podejrzewałam, że też była zawiedziona faktem, że Igor, wbrew zapewnieniom, gdzieś wybył.

Miałam tego dość. Zebrałam się i pojechałam go szukać. W pierwszej kolejności postanowiłam odwiedzić bar, do którego często wpadał z kolegami. Uznałam, że pewnie znowu wyszli na jedno piwo, a po tym jednym nastało wiele kolejnych.

Był tam, a jakże. Tyle że nie w towarzystwie kolegów. Siedział przy barze z jakąś roześmianą, wypindrzoną blondynką. Igor wyraźnie ją podrywał. Kiedy się zbliżyłam, odgarnął jej nawet kosmyk włosów z twarzy, czym wywołał u niej wybuch perlistego śmiechu.

Zawołałam go po imieniu, a on obejrzał się, mocno zadziwiony. Wyciągnęłam go stamtąd, korzystając z jego oszołomienia. Gdy staliśmy już na ulicy, nie wytrzymałam:

 Wyjaśnisz mi, co to miało być?

Wzruszył ramionami.

– Ale że… co? – zapytał, najwyraźniej odzyskując równowagę.

 No, to z tą blondyną – stwierdziłam poirytowana. – Dziecko na ciebie czeka, a ty wolisz flirtować z jakimiś obcymi babami, niż spędzić z nim czas?

Igor się zapowietrzył. Przez chwilę myślałam, że powie coś mądrego, że chociażby przeprosi, ale zwyczajnie się przeliczyłam.

To wszystko twoja wina! – rzucił oskarżycielskim tonem. Patrzył na mnie tak, jakby to co najmniej on przyłapał mnie przed chwilą na ostrym flircie. – Gdybyś nie zaszła w ciążę, w ogóle bym z tobą nie był! A teraz… teraz się duszę z tobą i tym bachorem! Jak jakiś więzień!

Wszystko się zmieniło

Jeszcze tego samego wieczora spakowałam siebie i Dorotkę, a potem wyjechałyśmy do moich rodziców. Choć ci trochę się zdziwili, nie zadawali zbyt wiele pytań i przyjęli do wiadomości, że będziemy z nimi teraz mieszkać. Nie wiedziałam tylko jak długo.

Igor zaczął do mnie wydzwaniać już kolejnego dnia. Najpierw uparcie odrzucałam jego połączenia, ale po kilku dniach w końcu odebrałam. Zgodziłam się na spotkanie, które zaproponował. To wtedy przeprosił mnie i obiecał, że bardziej zaangażuje się w wychowanie Dorotki. Najwyraźniej w końcu dotarło do niego, z czym tak dokładnie wiąże się rodzina.

Teraz mieszkamy znów razem. On mniej pracuje, zabiera też Dorotkę w różne miejsca. Spędzamy też więcej czasu we troje. Wydaje mi się, że nawet my trochę się do siebie zbliżyliśmy. Nie wiem, czy on dalej czuje się w naszym małżeństwie jak więzień, ale jeśli tak, to bardzo dobrze to ukrywa.

Czytaj także: „Moi rodzice nigdy się nie kochali, zdrady i awantury to była codzienność. Przez to nie umiem zaufać żadnemu facetowi”
„Kręcił mnie facet mojej siostry. Gdy zaciągnął mnie do spiżarni, zdrowy rozsądek zgubiłam razem z majtkami” „Gdy ja pracowałam w polu, mąż chwalił się we wsi swoim sportowym samochodem. Teraz mamy przez niego masę problemów”

 

Redakcja poleca

REKLAMA