„Moi rodzice nigdy się nie kochali, zdrady i awantury to była codzienność. Przez to nie umiem zaufać żadnemu facetowi”

zamyślona dziewczyna fot. Adobe Stock, baranq
„Patrzyłam na niego, na jego ciepły uśmiech i prawie się zgodziłam. Wtedy jednak momentalnie przed oczami stanęli mi rodzice. Ich niby serdeczne miny, uściski na pokaz i wyjścia ojca, które zawsze kończyły się w łóżku kochanek. To sprawiło, że po raz kolejny zmieniłam zdanie”.
/ 16.10.2023 09:15
zamyślona dziewczyna fot. Adobe Stock, baranq

Tylko jako dziecko wierzyłam, że mam normalną, kochającą się rodzinę. Jako trzynastolatka zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ojciec ciągle znika gdzieś wieczorami. Kiedy go o tym zapytałam, zbył mnie, wyraźnie zdenerwowany. Mama z kolei przekonywała, że pracuje nad czymś z kolegami z pracy. Nawet mnie wydawało się to dziwne, ale nic nie mówiłam.

Poza tym w domu panowała raczej neutralna atmosfera. Ja z kolei nie mogłam narzekać, bo niczego mi nie brakowało. Byłam jedynaczką, więc chyba mogli mnie do woli rozpieszczać. Wtedy myślałam, że to właśnie z miłości, a nie dlatego, żeby coś przede mną ukryć i żebym przypadkiem nie zadawała niewygodnych pytań. Widziałam przecież, jak rodzice się przytulali, całowali czy szeptali sobie czułe słówka, więc nie bardzo się przejmowałam. Skąd mogłam wiedzieć, że wszystko, co rozgrywało się wokół mnie, było tylko perfidną grą?

Nakryłam ojca z kochanką

Miałam 16 lat, gdy wychodząc z kina, wpadłam prosto na mojego ojca obściskującego się z jakąś obcą kobietą. W życiu jej nie widziałam. Ona mnie zresztą też nie, dlatego z początku nie przejęła się w ogóle moją obecnością i zaczęła go całować. Kiedy ojciec mnie zauważył, to oczywiście ją od siebie odsunął, zaczął się głupio tłumaczyć, ale ja nie chciałam tego słuchać. Gorzej, że scenę widziały wszystkie moje koleżanki ze szkoły.

Nie patrzyłam na nikogo, tylko pobiegłam prosto na autobus, który zawiózł mnie do domu. Tam wpadłam prędko do kuchni i niewiele myśląc, z płaczem oznajmiłam matce, że ojciec ją zdradza. Wyjaśniłam jej, gdzie ich widziałam i co robili. Kiedy ona nie odpowiadała, uznałam, że zwyczajnie jest w szoku, może nie chce o tym gadać albo nie ma na to siły. Widziałam zresztą, jak trzęsą jej się ręce, więc odpuściłam.

Nazajutrz sama przyszła do mojego pokoju. Zaniepokoiło mnie tylko, że była taka dziwnie spokojna. Zapewniła, że odbyła z ojcem poważną rozmowę i on obiecał zostawić tę kobietę. Mówiła, że to musiała być taka jednorazowa wpadka, a oni się przecież kochają.

Matka wcale nie była lepsza

Choć z początku wydawało mi się to wszystko grubymi nićmi szyte, po dwóch tygodniach spokoju, kiedy ojciec nagle zaczął wcześniej wracać do domu, odpuściłam. Teraz tylko od czasu do czasu miał jakieś weekendowe delegacje, ale nie pracował nad niczym z kolegami, jak do tej pory.

Kiedy jednak pół roku później wróciłam do domu wcześniej, bo wypadł mi trening piłki ręcznej, zastałam matkę w łóżku z sąsiadem. Wtedy puściły mi nerwy i na nią nawrzeszczałam.

 No co? – krzyknęła na mnie w odpowiedzi, gdy sąsiad rozpaczliwie próbował pozgarniać wszystkie swoje rzeczy i jak najszybciej zniknąć. – Ojcu wolno, a mnie nie?! Myślisz, że ja mogę tolerować te wszystkie jego kochanki dla twojego dobra? Bo mam nie rozbijać rodziny? Jak chce takiego układu, to ja też zamierzam coś z tego mieć!

Długo mi zajęło, zanim sobie poukładałam w głowie, co oni właściwie robili. Że mnie oszukiwali niby dla mojego dobra. Ojciec zdradzał matkę, co ona zresztą podejrzewała, tylko nic nie mówiła, żeby utrzymać tę marną imitację rodziny.

Kiedy go zdemaskowałam, rzeczywiście obiecał, że już nie będzie, ale za kolejne dwa tygodnie znów go przyłapała. Wtedy wmówił jej, że ze względu na mnie, nie powinna robić problemów. Ona chyba już go wtedy nie kochała, ale czuła się wykorzystywana. Poza tym, przez niego marnowała sobie życie, nie mogąc poszukać sobie żadnego wartościowego faceta. W końcu pękła i postanowiła korzystać z życia po swojemu. Później zaczęli się też ciągle kłócić, wrzeszczeć na siebie, a nawet popychać. Nie mogłam na to patrzeć.

Nie potrafiłam stworzyć związku

Jakoś dotrwałam z nimi do końca liceum, a potem uciekłam na studia do innego miasta. Wynajęłam mieszkanie, znalazłam sobie koleżanki. Z rodzicami natomiast utrzymywałam jedynie okazjonalne kontakty.

Pojawił się jednak inny problem w moim życiu. Nie dogadywałam się z żadnymi chłopakami. Kiedy jakiś do mnie zagadał, momentalnie wpadałam w panikę. Od razu włączała mi się czerwona lampka i przekonanie, że jemu zależy tylko na seksie. Że niby obieca dozgonną miłość, a potem i tak, przy najbliższej okazji mnie zdradzi. A jeśli jeszcze jakimś cudem wplączę się w dzieci… Nie chciałam podzielić losu matki. Dlatego, ku zdziwieniu koleżanek, odrzucałam jednego chłopaka za drugim.

Dopiero Konrad, zwrócił moją uwagę. Mieszkał nad kawalerką, którą wynajmowałam z koleżanką z roku. Wprowadził się dopiero, gdy my byłyśmy na trzecim roku, więc pierwszy raz miałam okazję go widzieć, gdy przytrzymał mi windę, jak wracałam z uczelni pierwszego dnia zajęć.

Zagadywał do mnie, uśmiechał się, a jednocześnie nie wydawał się nachalny. Co więcej, musiałam przyznać, że bardzo mi się podoba. Był ciemnym blondynem z trochę dłuższymi, falistymi włosami i dużymi, szarymi oczami. Studiował na AWF, co zresztą było widać po jego sylwetce. Choć mi imponował, starałam się tego po sobie nie pokazywać. A mimo to on i tak jakimś cudem wyciągnął mnie któregoś popołudnia na kawę. Był bardzo przekonujący – trzeba mu to było przyznać. I chociaż wcale nie chciałam, w końcu znalazłam się z nim przy stoliku w swojej ulubionej kawiarni.

Nie chciałam się sparzyć

Czas upływał nam na przyjemnej, niezobowiązującej rozmowie. Przez chwilę poczułam się, jakbyśmy się znali od lat. Było mi z nim dobrze, całkowicie swobodnie, bez żadnych napięć, sztucznych uśmiechów czy wymuszonych uprzejmości. On opowiadał o różnych przygodach na uczelni, a ja jakoś nie potrafiłam powstrzymać śmiechu, choć nie należałam raczej do tych, co rechotały bez powodu. Potem sama opowiedziałam mu kilka zabawnych sytuacji, jakie spotkały mnie na roku, a później jakoś tak zeszliśmy na temat rodziny. Mówiłam mu, że ja od swojej raczej stronię, bo nie bardzo nam się układają relacje.

Był chyba nieco zdziwiony. Zasugerował nawet, że powinnam spróbować szczerej rozmowy. O dziwo ta sugestia mnie nie zdenerwowała, choć zwykle nie lubiłam, gdy ktoś mieszał się do moich spraw. Potem przyznał, że sam wychował się w domu dziecka i nie ma żadnego kontaktu z biologicznymi rodzicami. Z jednej strony chciał ich odnaleźć, z drugiej wciąż się wahał. Marzył natomiast o stworzeniu kompletnej rodziny.

Chwilę później stało się natomiast to, czego się obawiałam, a czego zupełnie się w tamtej chwili nie spodziewałam.

– Ula, znamy się już trzy miesiące – zaczął niepewnie. – Może… może chciałabyś zostać moją dziewczyną, co?

Patrzyłam na niego, na jego ciepły uśmiech i prawie się zgodziłam. Wtedy jednak momentalnie przed oczami stanęli mi rodzice. Ich niby serdeczne miny, uściski na pokaz i wyjścia ojca, które zawsze kończyły się w łóżku kochanek. To sprawiło, że po raz kolejny zmieniłam zdanie.

– Chciałabym się teraz skupić na nauce – mruknęłam, nie patrząc mu w oczy. – I… muszę już iść. Przypomniało mi się, że koleżanka czeka na mnie z projektem na zajęcia.

Po tych słowach zapłaciłam za siebie i pozostawiłam go oszołomionego w kawiarni.

On ciągle próbuje

Po tej nieszczęsnej kawie myślałam, że Konrad więcej się do mnie nie odezwie. Że zacznie mnie unikać, udawać, że nie istnieję. Ale on nie odpuścił. Nadal do mnie przychodzi, odprowadza mnie na uczelnię, rozbawia po wyjątkowo kiepskich dniach. Kiedy zapytałam go, czy nie jest zły za tamto, pokręcił głową. Stwierdził, że poczeka, aż będę gotowa. Dokładnie tyle, ile będzie trzeba.

W sumie nie wiem, co o tym myśleć. Konrad to… w końcu facet, ale w niczym nie przypomina mojego ojca. Nigdy, przenigdy nie złapałam go na kłamstwie i nie zauważyłam, żeby kiedykolwiek flirtował z jakąś dziewczyną, choć kręci się ich koło niego całkiem sporo. Jeszcze nie wiem, czy dam mu szansę. Czy zdołam zaufać i otworzyć się na kogokolwiek odmiennej płci. Muszę jednak przyznać, że powoli zaczynam się wahać, a to już naprawdę dużo.

Czytaj także: „Nikt nie zadba o mojego syna lepiej niż ja. Obrzydzałam mu wszystkie kobiety, żeby nie trafił w łapy pierwszej lepszej”
„Żona od zawsze była świętoszką. Gdy podjęliśmy decyzję o dziecku, nasze zbliżenia ograniczyły się tylko do dni płodnych”
„Przyjaciółka męża kleiła się do niego jak rzep, ale on nie reagował. Otrzeźwiał dopiero, gdy zrobił jej dziecko”

 

Redakcja poleca

REKLAMA