Czekałam na tę chwilę latami. Żyłam nadzieją, że w końcu od niego odejdę. Tyle że żaden moment nie wydawał mi się odpowiedni. Najpierw czekałam, aż syn podrośnie, bo przecież nie utrzymałabym siebie i jego z mojej skromnej pensji. Bałam się, uwierzyłam, że jestem zbyt słaba, żeby samodzielnie zmierzyć się z życiem.
Uwierzyłam w jego słowa, kiedy zapewniał, że jestem nic nie warta, że nic nie potrafię, że bez niego bym zginęła…
Janek zawsze łatwo wpadał w gniew
Nie wiem, dlaczego mnie to w porę nie zaalarmowało, byłam chyba zbyt zakochana i nie zwracałam uwagi na jego wybuchy.
„Każdemu może się zdarzyć”, kwitowałam.
Próbowałam go tłumaczyć, nawet wtedy, kiedy kilka miesięcy po ślubie popchnął mnie na szafkę i uderzyłam się mocno w głowę. „Na pewno nie chciał, zrobił to niespecjalnie, po prostu zdarzyło się”. Ale to nie jego krzyk czy podniesiona ręka były najgorsze. Najgorsze były słowa, które cięły niczym nóż.
Tak naprawdę Janek nigdy mnie nie uderzył. Zdarzyło się, że mnie popchnął czy poszarpał, ale nie uderzył. Zresztą, nie tłumaczy go to w żaden sposób. To, co mi robił przez wiele lat, było o wiele gorsze niż przemoc fizyczna. Naprawdę, chyba wolałabym, żeby mnie uderzył..
– Jesteś głupia, najlepiej nie odzywaj się w towarzystwie, przynosisz mi tylko wstyd! – cedził przez zęby. – Co ja w tobie widziałem? Tyle bab się za mną uganiało, a ja głupi wziąłem sobie idiotkę, do tego szpetną i grubą!
Rzeczywiście, po urodzeniu syna nie mogłam zrzucić zbędnych kilogramów. Koleżanki z pracy zapewniały mnie, że wyglądam o wiele lepiej niż przed ciążą, podobno byłam wtedy za chuda, ale Janek cały czas mi powtarzał, że „spasłam się jak świnia”.
– Znowu żresz? Nie jedz tyle, nie widzisz, że ci dupa rośnie? – krzyczał na mnie, kiedy pozwalałam sobie na więcej.
Jednak w towarzystwie nigdy nie powiedział na mój temat złego słowa.
Ukrywał się doskonale
Nawet nasz syn nie wiedział, co dzieje się w naszym domu. Przy dziecku Janek był zupełnie innym człowiekiem, doskonałym aktorem. Zaczynało się, kiedy Hubert spał u babci lub był w przedszkolu czy w szkole. Janek zawsze znajdował pretekst do awantury. Krzywo zawieszony ręcznik, niedomyty widelec, niestarty kurz…
– Pracujesz na pół etatu, żeby mieć więcej czasu dla dziecka i domu, a zobacz, jaki bajzel jest! – kręcił nosem niezadowolony. – Jesteś darmozjadem, nie wiem, po co w ogóle cię tu trzymam!
Żyłam myślą, że kiedyś odejdę. Bez wiedzy Janka zaczęłam systematycznie odkładać z pensji niewielkie kwoty, zabezpieczając tym samym swoją przyszłość. Były też dobre momenty, ale zdarzały się coraz rzadziej. Czasem się łudziłam, że Janek się zmieni, ale po latach zrozumiałam, że nigdy się to nie nastąpi. Wiedziałam, że z jakiegoś powodu mój mąż nie potrafi kochać. Jedyną istotą, do której żywił jakieś cieplejsze uczucia, był on sam. I Hubert. Ojcem zdecydowaniem był lepszym niż mężem.
Przeczekałam całe swoje życie w poczekalni
W końcu jednak Hubert dorósł i wyprowadził się z domu, a ja zrozumiałam, że nie mam się już czym, a raczej kim zasłaniać. Że pora w końcu zawalczyć o siebie, zacząć normalnie żyć! Zaczęłam rozglądać się za mieszkaniem na wynajem. Jankowi o niczym nie mówiłam, bo i po co? Jeszcze gotów był urządzić mi kolejną awanturę!
Uznałam, że powiem mu o wszystkim, kiedy już znajdę mieszkanie, załatwię formalności. Wiedziałam, że raczej nie będzie mnie zatrzymywał. Przecież tak bardzo mnie nienawidził...
Telefon, który odebrałam w pracy, zmienił wszystko
Przez dłuższą chwilę wsłuchiwałam się tępo w to, co mój rozmówca miał mi do zakomunikowania, i nie umiałam wykrztusić słowa. Nagle wszystkie moje plany wzięły w łeb. Zwolniłam się z pracy i pognałam do szpitala. Wiedziałam jedynie tyle, że zdarzył się potworny wypadek, że lekarze walczą o życie Janka. Nikomu nie życzyłam śmierci, ale przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że… Nie, nie! Nie mogłam być aż tak wyrachowana. Co by powiedział na to Hubert? On kochał ojca. Załamałby się, gdyby go przedwcześnie stracił.
Od wypadku minęły dwa tygodnie. Lekarzom udało się uratować Janka, ale nie pozostawiają złudzeń. Musiałby się zdarzyć cud, żeby stanął na własne nogi. Najpewniej do końca życia będzie jeździł na wózku inwalidzkim. On jeszcze o tym nie wie, dawkujemy mu prawdę. Przygotowujemy go na najgorsze, ale nie odbieramy całkowicie nadziei. Ja już jej dla siebie nie mam.
Nie mogę odejść od Janka. Już dawno przestałam go kochać, przez te wszystkie lata stopniowo zabijał we mnie tę miłość. Każdym słowem wtłaczał w moje żyły nienawiść. Ale przecież nie mogę go zostawić, nie teraz, kiedy jest niepełnosprawny! Może gdybym wcześniej miała więcej odwagi i odeszła od niego, kiedy był na to czas, to wszystko by się nie wydarzyło? Może to kara dla mnie, że nie potrafiłam się zdecydować?
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”