„Mąż sponsorował swoich znajomych, bo tak kupował ich przyjaźń. Musiałam go okłamać, żeby przestał szastać pieniędzmi”

Mężczyzna, który roztrwania pieniądze fot. Adobe Stock, fizkes
„Potrafił robić drobne zakupy sąsiadom. Zdarzyło mu się kupić bilety do kina nie tylko nam, ale i 4 innym osobom, bo >>szkoda, żebyśmy wszyscy stali w kolejce<<. Przymknęłabym na to oko, gdyby nie fakt, że to ja byłam głównym żywicielem rodziny”.
/ 19.11.2021 13:44
Mężczyzna, który roztrwania pieniądze fot. Adobe Stock, fizkes

Rany, jak mnie wkurzał niefrasobliwy stosunek Szymona do pieniędzy! Niemal każdego tygodnia w domu wybuchała kłótnia o to, że znowu wydał kilkadziesiąt czy kilkaset złotych na coś, czego nie potrzebowaliśmy.

– Daj spokój! – uspokajał mnie. – Nie możesz wszystkiego przeliczać na pieniądze. Zobacz, jak mała się cieszy!

Faktycznie, Agusia bardzo się cieszyła ze śpiewającego pieska czy interaktywnej żyrafy. Ale ona miała dwa lata i nie rozumiała, że każda z tych rzeczy to kilka godzin pracy mojej albo jej taty. Mąż kupował też prezenty dla mnie. Wręcz uwielbiał dawać mi drobiażdżki – jak je nazywał – bez okazji. Na ogół była to jakaś niedroga biżuteria, ozdobna ramka do zdjęć czy zabawny gadżet. Nie potrzebowałam żadnej z tych rzeczy i za każdym razem mu to powtarzałam.

– Kochanie, przecież to nie kosztowało wiele – zapewniał mnie. – Musisz mieć trochę przyjemności z życia. Tyle pracujesz…

No właśnie! Pracowałam tyle, bo na naszym wspólnym koncie wiecznie brakowało pieniędzy! Może nie na rachunki czy jedzenie, ale już na remont łazienki – owszem. Nigdy też nie byliśmy w stanie pojechać na wakacje tam gdzie naprawdę chciałam, bo nie było nas stać. Wielokrotnie wyliczałam, że gdyby nie te wszystkie głupoty, które Szymon kupował w ciągu roku, moglibyśmy spokojnie zapłacić za last minute w Grecji czy Hiszpanii.

Ale najbardziej denerwowało mnie to, że Szymon po prostu rozdawał nasze pieniądze. Nie odmawiał, kiedy ktoś prosił go na przykład o pożyczenie samochodu, ale nigdy nie upomniał się o wypaloną benzynę.

– Szymon, możesz powiedzieć Robertowi, że pożyczyliśmy mu wóz zatankowany do pełna, a oddał go na rezerwie? Zapytaj, czy zamierza go zatankować, czy odda nam kasę w gotówce, okej? – próbowałam odzyskać te dwieście kilkadziesiąt złotych po tym, jak mój szwagier wybrał się z narzeczoną nad jezioro naszą mazdą.

– Skarbie, daj spokój…  Głupio mi mu wypominać parę litrów benzyny. Zresztą, przecież dał nam wino, no nie?

Zgrzytnęłam zębami, bo wino kosztowało ze dwadzieścia złotych i nijak się miało do ceny zużytego paliwa. Niestety, szczodrość mojego męża na tym się nie kończyła. Potrafił robić drobne zakupy sąsiadom i mówić „ależ nie trzeba”, kiedy chcieli mu oddać kwotę z paragonu. Zdarzyło mu się kupić bilety do kina nie tylko nam, ale i czterem innym osobom, z którymi się umówiliśmy, bo „szkoda, żebyśmy wszyscy stali w kolejce”. Oczywiście za pierwszym, drugim razem każdy z obdarowanych chciał zwrócić mu pieniądze, ale mój małżonek zawsze machał ręką i mówił, że to drobiazg, więc w końcu wszyscy się przyzwyczaili do jego szczodrości.

Ja miałam jej po dziurki w nosie!

Któregoś razu po kolacji ze znajomymi w pizzerii wkroczyłam do akcji, zanim Szymon wyciągnął kartę płatniczą, by jak zwykle zapłacić za wszystkich.

– Poprosimy o dwa oddzielne rachunki – zwróciłam się do kelnerki.

Właściwie to tym razem wypadałoby, żeby Ania i Patryk zapłacili za nas, bo ostatnie dwa razy my stawialiśmy, ale taka propozycja od nich nie wyszła. Wydawali się wręcz rozczarowani, że ubiegłam ich „sponsora” i muszą zapłacić za swoje jedzenie i wino. W domu Szymon zrobił mi awanturę, że go upokorzyłam.

– Nie musisz płacić ludziom, żeby cię lubili! – straciłam już cierpliwość. – Jeśli nasi przyjaciele zadają się z nami dla korzyści, to może wcale ich nie potrzebujemy, co?

– Nikomu za nic nie płacę! – wściekł się, ale wiedziałam, że trafiłam w jego czuły punkt. – To ty masz jakąś obsesję na punkcie pieniędzy! Ciągle byś wszystko podliczała co do grosza jak twoja matka!

Ooo! Tym dopiero mnie rozjuszył! Faktycznie, moja mama była bardzo oszczędną kobietą. Musiała, bo wychowywała samotnie mnie i siostrę. Utrzymywała nas z jednej pensji i musiała sto razy obejrzeć każdą złotówkę, zanim ją wydała. Odparowałam więc, już bardzo zła, że może i liczę pieniądze, ale przynajmniej mam pewność, że przyjaciółki naprawdę mnie lubią, a nie tylko wykorzystują.

Bo Szymon, kiedy go poznałam, wcale nie miał przyjaciół. Ja dostrzegłam w nim ciepłego, mądrego chłopaka,  ale prawda była taka, że musiałam z milion razy odpowiadać na pytanie: „Dziewczyno, co ty w nim właściwie widzisz?”. Ciekawe, że kiedy Szymon, już jako mój narzeczony, zaczął za wszystkich płacić, nagle znalazł bardzo wielu przyjaciół…

Może tak bardzo by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że Szymon nigdy nie zarabiał jakoś ponadprzeciętnie, nie osiągał nawet średniej krajowej. To dlatego nie mieliśmy za co wyremontować łazienki czy jeździć na zagraniczne wakacje. Chociaż marzyłam o porządnym miejskim rowerze, od lat jeździłam na starej damce. Bardzo chciałam też zmienić wykładzinę w mieszkaniu i kupić sobie choć raz w życiu naprawdę elegancki kostium do pracy, żeby na konferencjach nie czuć się jak Kopciuszek. Ale nasze pieniądze rozpływały się na „drobiażdżki”…

Czara goryczy przelała się, kiedy Szymon tak po prostu oddał swój nieużywany aparat fotograficzny dzieciom kuzynki.

– Przecież mogliśmy go sprzedać! – krzyknęłam. – Dostalibyśmy z tysiąc złotych, a ty go tak po prostu oddałeś?!

– Przestań, gdyby Ela miała coś, co jej się nie przydaje, a my byśmy tego potrzebowali, też by nam oddała – przekonywał mnie.

– No co? Wiedziała, że mam tego  Canona i że go od dawna nie używam. Miałem od niej zażądać kasy?!

– A dlaczego, do cholery, nie?! Wiesz, że szefowa obcięła mi godziny? Nie mówiłam ci, bo miałam nadzieję, że zmieni zdanie, ale nic z tego! Mam teraz ponad tysiąc złotych miesięcznie mniej, rozumiesz?  Musimy zacząć żyć oszczędniej, bo naprawdę nie będziemy mieć na czynsz…

Szymon pobladł. Mimo wszystko dobrze rozumiał, że nie jesteśmy krezusami. Obiecał, że rozejrzy się za dodatkową pracą, ale przede wszystkim ograniczy wydatki. Kiedy na nasze konto rzeczywiście zaczęły wpływać dużo niższe kwoty, o dziwo, mąż zaczął się kontrolować. Skończyło się płacenie za znajomych i kupowanie „drobiażdżków”. Szymon odmówił Robertowi pożyczenia samochodu, argumentując to tym, że brat nie zwykł oddawać za benzynę.

Owszem, było w rodzinie trochę kwasu, a część znajomych jakoś przestała nas wyciągać wieczorami z domu, ale mogliśmy z tym żyć. Mąż pytał mnie o zdanie za każdym razem, kiedy chciał kupić coś „ekstra”, znalazł też pracę w ochronie na popołudnia. Po pół roku Pan Rozrzutny zmienił się w Pana Oszczędnego.

Musiałam użyć podstępu, by nauczyć go rozumu

Przykro mi jednak, że ta przemiana dokonała się tylko dzięki temu, że okłamałam męża. Wcale nie straciłam godzin. Po prostu dogadałam się z szefową, żeby przelewała na moje stare konto tylko część wynagrodzenia. Pozostałe pieniądze od roku dostaję na inny rachunek, o którym Szymon nie ma pojęcia. Wreszcie było mnie stać na wymarzony rower – powiedziałam, że kupiła mi go mama. W tajemnicy zabukowałam też dla nas wakacje na Rodos. Powiem, że to wygrana w konkursie. Piękną garsonkę schowałam w szafie, mąż jej nie zauważył.

Czy mam wyrzuty sumienia, że go oszukuję? Czasami mnie dopadają, ale zaraz potem przypominam sobie, że od kiedy wdrożyłam swój jakże niecny plan, Szymon nauczył się lepiej zarządzać rodzinnym budżetem, stał się dużo bardziej odpowiedzialny i – co najważniejsze – ludzie wreszcie przestali nas wykorzystywać. Mamy teraz mniej znajomych, ale za to z tymi, którzy naprawdę są naszymi przyjaciółmi, przyjemnie spędzamy czas na wspólnym oglądaniu filmów albo domowych przyjęciach, na które każdy składa się po równo.

Powiedziałabym mężowi o wszystkim, ale boję się, że wtedy wróci do dawnego trybu życia. A ja muszę jeszcze wyremontować tę łazienkę i zmienić wykładzinę. Na razie więc myślę tylko o tym, jak wyjaśnię mu za rok, skąd mamy na to pieniądze. Cieszę się, że wreszcie mam tylko takie problemy!

Czytaj także:
„Straciłam syna, kiedy się ożenił. Dzwoni tylko, kiedy czegoś potrzebuje, nie przytula, nie pamięta o moich urodzinach”
„Siostra zorganizowała mi wesele, wybrała imię dla dziecka, meble do domu. Mąż nie rozumiał naszej relacji”
„Los ze mnie zadrwił. Pomagałam ukochanemu wybierać pierścionek, który nie był dla mnie. Byłam tam na zastępstwo”

Redakcja poleca

REKLAMA