„Nie szukałam tatusia dla mojego synka. Przypadek sprawił, że obcy facet skradł jego serce i moje”

szczęśliwa rodzina fot. Getty Images, Thomas Barwick
„Kiedy na chwilę skupiłam się bardziej na czytaniu, mój syn zniknął. Najpierw spojrzałam w stronę morza. Nie zauważyłam niebieskiej czapki. Zaczęłam wołać, kręcić się wokół, pytać innych plażowiczów. W którą stronę mógł pójść? Przecież to była chwila. Byłam naprawdę przerażona”.
/ 20.03.2024 21:15
szczęśliwa rodzina fot. Getty Images, Thomas Barwick

Była prawie piętnasta. Na plaży wreszcie zaczęło robić się luźniej. Położyłam się na ręczniku kąpielowym i – walcząc z sennością – obserwowałam mojego synka, który bawił się w pobliżu. Jasiek ze zrozumieniem wkładał muszelki i patyczki do zamku z piasku, który zbudowaliśmy wcześniej...

Byliśmy tylko we dwoje

Mój synek miał tylko mnie. Nie było żadnego prawdziwego czy udawanego tatusia, który mógłby wprowadzić go w tajemnice męskiego świata. Sam będzie musiał budować swoje zamki, otaczać je fosą i bronić przed wrogami. Ja oczywiście będę go wspierać we wszystkim, ale czy to wystarczy?

Mój zamek z piasku rozsypał się po dwóch latach. Grzesiek postanowił wyjechać do rodziny w Chicago. Miał zarobić na nasze mieszkanie. I faktycznie, zarobił, ale mieszkanie nie było nasze, ale jego i jakiejś Aldony. I nie w Warszawie, ale w Chicago. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Sama poniosę konsekwencje moich głupich wyborów. Na szczęście mam wspaniałego synka i za żadne skarby nie wróciłabym do czasów, gdy jeszcze nie było go na świecie.

Ten mężczyzna zwrócił moją uwagę

W niewielkiej odległości od nas rozłożyło się kilku młodych mężczyzn. Widywałam ich przez ostatnie trzy dni. Jeden z nich w zasadzie non-stop wpatrywał się w ekran laptopa, dwaj grali w karty. Najbardziej przystojny z nich spędzał czas, spacerując wzdłuż brzegu. Tego dnia mieli ze sobą piłkę i zaczęli grać w siatkówkę. Dołączyła do nich młoda, bardzo chuda dziewczyna.

– Mamo, mamo, coś tu pływa! – krzyknął Jasiek, stojąc w wodzie do kolan.

Podeszłam do synka i razem wpatrywaliśmy się w ławicę małych rynek. W pewnym momencie zauważyłam, że odbita piłka zbliża się do naszego zamku. Pędził za nią ten przystojniak. Moje serce zaczęło bić gwałtownie, wstrzymałam oddech. I nagle stało się! Mężczyzna wyciągnął się jak długi, próbując dosięgnąć piłkę. Udało mu się ją odbić, ale w tym samym momencie runął na nasz starannie budowany zamek.

Byłam zła

– Cholera...! – zdołał wykrztusić z siebie tylko tyle, po czym wpadł w środek dziedzińca wyłożonego drobnymi kamyczkami.

– Co ty zrobiłeś?! – zawołałam ze złością, a synek po prostu się rozpłakał. – Myślicie, że cała plaża jest wasza? Zrobiliście sobie tu boisko! A co, jeśli któryś z was uderzyłby dziecko? Też byś się po prostu otrzepał i uważał, że wszystko jest w porządku?!

– Przykro mi, przepraszam – powtarzał blondyn, strząsając z nóg piasek. – Naprawdę nie chciałem.

– Synek budował ten zamek przez całą godzinę! Wszystko zniszczyliście – powiedziałam cicho, sięgając do torby po chusteczkę dla zapłakanego Jaśka. – Ten pan nie zrobił tego specjalnie, słoneczko – uspokajałam małego. – Nie płacz. Jutro rano zbudujemy nowy zamek. Teraz poszukamy twoich żołnierzyków, które ten pan przypadkiem wgniótł w piasek. I pójdziemy na podwieczorek...

Naprawdę czuł się winny

Mężczyzna zaczął nerwowo przegarniać piasek. Mój syn dzielnie mu asystował, informując, co składało się na jego armię. Ja zajęłam się zbieraniem reszty zabawek i naszych ubrań. Powoli się uspokajałam. Z ciekawością patrzyłam na przystojnego mężczyznę, który wyjaśniał Jaśkowi, jak działa karabin maszynowy. Prawdziwy entuzjasta militariów! Kiedy wszystko trafiło do torby, Jasiek spojrzał na blondyna i powiedział:

– Jeszcze jeden żołnierz.

– Gdzie?

– Tutaj – mały pokazał palcem na jego nogę.

Malutki, prawie płaski żołnierzyk był przylepiony do uda blondyna. Nagle zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Jasiek sięgnął dłonią i odkleił ostatniego członka swojej armii.

– Nie jesteś już na mnie zły za to, że popsułem twój zamek? – zapytał nieznajomy.

– Nie, to było przypadkiem – odparł mój syn. – Jak masz na imię?

– Jasiu! – zawołałam ostrzegawczo.

Ciekawość małych dzieci jest zdumiewająca. Nie mają jeszcze żadnych oporów.

– Nazywam się Szymon – odpowiedział blondyn. – A jak nazywa się twoja mama?

– Inga!

– Bardzo piękne imię – powiedział Szymon.

Pokiwałam głową na pożegnanie, następnie podniosłam torebkę, wzięłam syna za dłoń i poszliśmy w kierunku wyjścia.

Bałam się, że syn się przywiąże

Jasiek podczas śniadania cały czas pytał mnie o Szymona. Zaczęło mnie to martwić. Już jakiś czas temu zauważyłam, że ma tendencję do zwracania uwagi na mężczyzn, którzy okazywali mu zainteresowanie. Nie chciałam, aby bez powodu związał się emocjonalnie z kimś, kogo poznał tylko podczas wakacji. Przecież kiedy skończy się nasz pobyt, on zniknie z jego życia.

Kiedy dotarliśmy na nasze miejsce, synek nie mógł ukryć swojej radości. Na miejscu zrujnowanego zamku stał teraz nowy. Co więcej, był zdecydowanie bardziej okazały. Obok niego siedział Szymon, który za pomocą plastikowej butelki tworzył z piasku i wody efektowne wieżyczki. Jasiek był naprawdę zachwycony. Gdy zauważył jeszcze w fosie plastikowy okręt z załogą piratów, po prostu nie mógł powstrzymać radości.

– To twój zamek i twoja armia? – zapytał z zachwytem w głosie.

– Nie, to wszystko jest twoje. Odbudowałem twój zamek, który przypadkiem zniszczyłem. A piraci są na przeprosiny.

– Naprawdę?!

– Naprawdę nie musiałeś – powiedziałam, po czym natychmiast dodałam:

– Podziękuj panu, Jasieńku.

Szymon miał podejście do dzieci

Bawili się razem całe przedpołudnie. Okazało się, że Szymon jest naprawdę otwarty, a do tego ma świetne podejście do dzieci. Tak jak my, mieszkał w Warszawie. Skończył weterynarię, pracował w klinice dla zwierząt. Kiedy wróciliśmy do ośrodka, oboje nie przestawaliśmy o nim myśleć.

„Przecież nic z tego nie będzie – pomyślałam, byłam zła na siebie, że pozwalam na zbyt dużą bliskość z mężczyzną, którego dopiero co poznaliśmy. – Jasiek będzie cierpiał. I ja też".

Poradzenie sobie z upartym pięciolatkiem nie jest takie proste. Kiedy kolejnego dnia dochodziliśmy do plaży, Jasiek, kompletnie mnie ignorując, pobiegł na nasze stałe miejsce. Szymon już tam był. Spędziliśmy dzień we trójkę, kąpiąc się w morzu. Szymon uczył Jaśka pływać, pokazywał mu, jak zrobić orzełka na piasku, a także jak wykopać studnię tak głęboką, aby na jej dnie pojawiła się woda. Zanim poszliśmy na obiad, podjęłam decyzję.

Musiałam chronić syna

Powiedziałam Szymonowi, żeby nie utrudniał życia małemu, że nie chcę, aby Jasiek przyzwyczaił się do obecności obcego mężczyzny, a potem tęsknił. Aby to, co powiedziałam było bardziej skuteczne, dodałam, że jestem z kimś w związku i nie chcę komplikacji.

– Ten ostatni argument ma chyba największe znaczenie? – zapytał Szymon, patrząc mi prosto w oczy.

– Tak – odpowiedziałam, patrząc na synka.

To on był mężczyzną mojego życia. Poprosiłam Szymona, aby wybierał inne miejsce. Zależało mi na tym, abyśmy więcej się nie spotkali. Bez słowa pokiwał głową. Niestety, nie przewidziałam reakcji Jaśka na brak jego nowego bohatera.

Jaś nagle zniknął

Przez całą godzinę biegał wokół koca, rozglądając się za Szymonem. Próbowałam mu wytłumaczyć, że Szymon już na pewno wyjechał, że ma pracę i obowiązki. Mój syn jednak nie odpuszczał. Powtarzał, że przecież nie pojechałby bez pożegnania. Stało się to, czego tak bardzo się bałam. Kiedy na chwilę skupiłam się bardziej na czytaniu, mój syn zniknął. Najpierw spojrzałam w stronę morza. Nie zauważyłam niebieskiej czapki. Zaczęłam wołać, kręcić się wokół, pytać innych plażowiczów. W którą stronę mógł pójść? Przecież to była chwila.

Byłam naprawdę przerażona. Krzyczałam, biegając bez celu. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś mocno chwyta mnie za ramię. To był Szymon.

– Zgubiłam Jaśka, musisz go znaleźć! – z trudem powiedziałam, płacząc.

– Idź w tamtą stronę i patrz na plażę. Ja pójdę w stronę wyjścia.

Poczułam ulgę

Po kilkunastu minutach byłam naprawdę wyczerpana. Płacząc, zobaczyłam Szymona idącego w moją stronę z Jasiem na rękach. Mój syn mocno ściskał go za szyję i był naprawdę szczęśliwy. Ostatkiem sił doszłam do nich i przytuliłam się do Jasia. Szymon mnie objął i delikatnie przyciągnął. Staliśmy tak przytuleni.

– Udało mi się go odnaleźć! – Jasiek dumnie ogłosił.

– A ja myślałem, że to ja znalazłem cię – zaśmiał się Szymon, patrząc na mnie.

Poczułam ogromną ulgę i radość...

– To wracamy do naszego zamku – oznajmił Szymon. – A w Warszawie zbudujemy solidny zamek z kamyków, które połączymy specjalnym klejem… I nikt nam go nie zniszczy. Zgadzasz się?

Świetny plan – potwierdziłam przepełniona nadzieją na nowe, lepsze jutro.

Czytaj także: „Gdy wygrałem miliony, myślałem, że mogę wszystko. Szybko straciłem kasę i żonę, a potem wylądowałem na zasiłku”
„Moje rajskie wakacje skończyły się tragedią. W jednej chwili straciłam męża, córkę i sens mojego życia”
„Mąż chciał mnie wytresować, ale się nie dałam. Gdy się wściekł, zaryzykowałam życie, by od niego uciec”

 

Redakcja poleca

REKLAMA