Gdy Janusz dzwonił, zastanawiałam się, czy powrócić do bałaganu w domu spowodowanego dużym remontem, czy jednak odwiedzić sklep z płytkami.
– Musisz wrócić natychmiast – nakazał Janusz.
– Co się znowu dzieje? – przyszło mi do głowy, że w pokoju dziadka mógł spaść sufit i aż zamarłam.
– Znalazłem skarb! – zawołał triumfalnie. – Spiesz się, bo otworzę go bez ciebie!
Byłam ciekawa
Janusz, wierny i niezawodny przyjaciel, podjął się remont domu, choć wydawało się to zadaniem zbyt trudnym nawet dla tak doświadczonego fachowca budowlanego jak on. Zgromadził swoją ekipę i dbał o to, aby ratowali to, co stare i piękne. Dzisiaj miał zdejmować tynk i coś odkrył. Prawdopodobnie w ścianie lub pod podłogą. Musiało to być coś cennego, skoro użył słowa "skarb".
– Może to tylko pusta flaszka, porzucona w jakimś zakamarku przez tych, którzy budowali ten dom – zaśmiałam się. – Albo metalowe pudełeczko z imionami cieśli, dekarzy i całej reszty zespołu budowlanego sprzed wieku.
Z całą pewnością jest to jakiś staroć, bo Janusz uwielbia antyki i tak naprawdę nie ma znaczenia, co to jest. Istotne jest to, że znalazł to i zdecydował się na mnie poczekać, aby odkryć, co jest wewnątrz, chociaż z pewnością zżerała go ciekawość. Nawet nie przyszło mi do głowy, że mógłby coś ukryć przede mną albo sobie przygarnąć, bo to po prostu nie było możliwe.
Historie z życia wzięte:
To była tajemnicza wnęka
Gdy przyjechałam do domu, byłam nawet rozbawiona myślą otwierania butelki z ukrytym skarbem. Natomiast Janusz nie mógł się powstrzymać. Szybko pociągnął mnie za rękę do domu, gdy tylko wysiadłam z auta. W ścianie, blisko pieca kaflowego, znajdowała się ogromna dziura.
– Wielka dziura oznacza wielki skarb – zaśmiałam się i klęknęłam na podłodze
– Przekonaj się sama – rzekł i popchnął mnie do przodu.
Wyciągnęłam ręce do przodu żeby wymacać granice skrytki, ale nie spotkałam żadnej przeszkody. Nagle poleciałam wprost na pokrytą kurzem posadzkę. Janusz wtargnął za mną i mocno chwycił mnie za ramię.
– Uwaga na głowę, bo tu jest wyjątkowo nisko – oznajmił cicho.
Usiedliśmy. Janusz włączył latarkę i oświetlił nią otaczające nas ściany.
– Nadal jesteśmy w pokoju twojego dziadka – powiedział cicho. – Byłaś tu wcześniej?
Potrząsnęłam głową.
– Gdzie się znajdujemy? – spytałam.
– W maleńkim pomieszczeniu za piecem – odpowiedział Janusz, sunąc światłem latarki po bladej powierzchni ścian. – Widzisz pozostałości tego wzoru w romby? Identyczny odkryłem na ścianach pokoju, ukryty pod kilkoma warstwami emulsji. Podłoga również jest identyczna. Kiedyś to było jedno pomieszczenie.
Ktoś chciał ukryć to miejsce
Spróbowałam się podnieść, jednak było zbyt nisko, bym mogła się wyprostować. Zaczęłam przyglądać się otoczeniu. Miejsce było ciasne, długie i niezwykle niskie, gdyż sufit drastycznie się w tym miejscu obniżał.
– To musi być skos dachu – doszłam do wniosku. – Pomieszczenie jest jakby przedłużeniem pokoju. Znajduje się zaraz za piecem, więc ciężko byłoby je efektywnie wykorzystać – stwierdziłam. – Zastanawiam się, dlaczego zostało tak wydzielone?
Po tych słowach przeczołgałam się z powrotem do pokoju, z ulgą wyprostowałam plecy i nabrałam świeżego powietrza.
– Naprawdę nie masz pojęcia, do czego mogło służyć to ukryte miejsce? – Janusz stanął przy mnie. – Przecież to jest dom z okresu przedwojennego – przerwał, a ja nagle zrozumiałam.
Byliśmy zaskoczeni
Dopiero teraz zobaczyłam, że pod piecem znajdowała się duża paczka, opatulona w zniszczony koc, przewiązany sznurkami. Janusz wyjął z kieszeni scyzoryk.
– Rozpakowujemy? – zapytał, chcąc się upewnić.
Pokiwałam głową. Sznurki opadły na posadzkę. Janusz zaczął zdejmować z pakunku koc. Spod niego wyłoniła się długa, wąska skrzynia, jakaś paczka i coś zwiniętego w rolkę.
– To może być obraz? –zapytałam, podnosząc do góry straszliwie zakurzoną tkaninę.
Janusz pomógł mi ją umieścić na stole i delikatnie odwinąć. Ja trzymałam z jednej strony, on z drugiej, i to on jako pierwszy zobaczył, co było namalowane na płótnie.
– Co tam masz? – zapytałam go.
– Zobacz sama – odpowiedział Janusz. – Czy to nie ty?
Z dużym zainteresowaniem przyjrzałam się obrazowi na płótnie. Moje oczy, usta, nos... To rzeczywiście byłam ja. W innych ubraniach, w innym okresie, ale to na pewno ja. Czy to portret mojej praprababki? Ale dlaczego dziadek trzymał go ukryty za piecem? Rzuciłam się na stos dokumentów. Znalazłam tam kilka zeszytów, pojedyncze kartki, coś, co wyglądało na stary akt urodzenia.
To było tajemnicze
– Nigdy wcześniej tego nie widziałam – westchnęłam. – Muszę je dokładnie przejrzeć. Choć raczej wątpię, żeby zawierały informacje o ukrytym skarbie...
– A co, jeśli coś jest w pudełku? – Janusz delikatnie podniósł skrzyneczkę i delikatnie nią potrząsnął.
Nie usłyszeliśmy żadnego brzęku. Wyraźnie rozczarowany, odblokował małe zamki. W środku znalazł ubranka niemowlęce. Mały kaftanik, czapeczkę i delikatną, koronkową chusteczkę.
– Nie zgadniemy, co to takiego. Musisz przejrzeć te dokumenty. Ja natomiast zajmę się tą dziurą w ścianie. Chyba nie chcesz jej zamurować? – Janusz czekał na moją decyzję, a ja sama nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim sądzić.
Ukryty schowek za piecem, obraz nieznanej kobiety, do złudzenia przypominającej mnie oraz mnóstwo dziecięcych ubranek. Wszystko to składało się na pewną historię. Tylko po poznaniu całości, mogłabym podjąć decyzję, co zrobić z tym tajemniczym miejscem. Delikatnie zebrałam wszystkie małe paczki i rozpoczęłam lekturę.
Poznałam historię rodziny
Wieczorem przyszedł do mnie Janusz.
– Żyjesz? – zapytał, uśmiechając się.
– Tak, ale nie mam pojęcia, kim jestem. Mój dziadek wcale nie był moim dziadkiem. Babcia nigdy nie urodziła mojej mamy. A mama nie chciała być tym, kim była...
– Twoja mama była córką tych ludzi, którzy schowali się za murami. Zmuszeni do ucieczki, pewnie oddali swoje dziecko twojej babci – przypuszczał Janusz.
– Babcia była młodą mężatką. Dziecko przyszło na świat w tej małej kryjówce za piecem. Było zbyt malutkie, żeby je zabrać, a dziadkowie mogli udawać, że to ich córeczka – wyjaśniłam. – Zatrzymali jej dokumenty i przedwojenny obraz babci. Przechowali to wszystko dla niej. Chcieli to wręczyć mamie, kiedy dorośnie.
– Ale przecież nigdy nie dali, tak? – szept Janusza dochodził do mnie jakby zza pewnej przeszkody.
– Zwrócili, ale mama nie chciała przyjąć. Nie chciała być związana ze swoim dziedzictwem. Zanim zdołała się z tym uporać, wraz z moim ojcem zginęła w wypadku samochodowym – odpowiedziałam. – Dziadek i babcia zatroszczyli się o mnie tak jak kiedyś o moją mamę. Papiery ukryli w skrytce, gdzie mama przyszła na świat. I nie zdążyli mi ich pokazać...Całe życie kłamali...
Mogłam zdecydować
Spośród stosu papierów wydobyłam kopertę, która w stosunku do zakurzonych zeszytów prezentowała się jak nowa
– To notatki mojego dziadka – odparłam. – Wydaje mi się, że to wstępny szkic listu do mnie, kiedy będę dorosła. Z nieznanych przyczyn nigdy nie dokończył pisać listu i nie przekazał mi go. Teraz sama muszę odkryć do końca historię swoich przodków i zdefiniować, kim jestem.
– Dasz radę? – zapytał kolega.
Przytaknęłam i uśmiechnęłam się.
– Zrobię dokładnie to, czego oczekiwał ode mnie dziadek. Te dokumenty... To ostatni prezent od dziadka. Wiedza. I prawo do wyboru, kim jestem lub kim pragnę być. Zrobię to. Dowiem się – zapewniłam.
Czytaj także: „Gdy wygrałem miliony, myślałem, że mogę wszystko. Szybko straciłem kasę i żonę, a potem wylądowałem na zasiłku”
„Moje rajskie wakacje skończyły się tragedią. W jednej chwili straciłam męża, córkę i sens mojego życia”
„Mąż chciał mnie wytresować, ale się nie dałam. Gdy się wściekł, zaryzykowałam życie, by od niego uciec”