Kamila z Sebastianem nigdy nie skorzystali z terapii par, jaką im doradzałam. On się nie zgodził na takie rozwiązanie.
– Co pani przyszło do głowy? Nasze małżeństwo należy do udanych, nie narzekam – mrugnął filuternie, czyniąc ze mnie powiernicę niewypowiedzianych sekretów alkowy.
Nie spodobało mi się to, ale zadbałam o przyjemny wyraz twarzy. Mieszkał z żoną po sąsiedzku, nie chciałam go do siebie zrażać. Miałam podejrzenia, że o kilometr mija się z prawdą, musiałam jednak milczeć, bo przeczucia to nie dowody. Zresztą Sebastian nie robił nic złego w rozumieniu prawa, jeśli wierzyć Kamili, katował żonę w sposób niepozostawiający śladów na ciele, jedynie na duszy. Organa ścigania nie zajmowały się tym eterycznym organem. Dopóki Kamila nie miała siniaków, podbitego oka czy złamanej ręki, wszystko było w porządku.
Przemoc psychiczna nikogo nie interesowała
O tym, co się między nimi dzieje, dowiedziałam się pewnego wieczoru pod śmietnikiem. Wyszłam, żeby wyrzucić odpadki, ale zanim to zrobiłam, usłyszałam dobiegający z ciemności przenikliwy szept:
– Czekałam na taką okazję, bardzo chciałam panią spotkać. Nie, proszę nie odchodzić, wiem, że gadam jak potłuczona, ale mam naprawdę ważną sprawę. Jestem Kamila, mieszkam w sąsiednim bloku.
Z mroku wysunęła się kobieta, po czym szybko ukryła się za altanką śmietnikową.
– Nie chcę, żeby mąż zobaczył mnie z okna – wyjaśniła – I tak jestem tu za długo, będzie mnie wypytywał, gdzie łażę. Nie uwierzy, że tak długo wyrzucałam śmieci.
Bała się go, chociaż chyba nie zdawała sobie z tego do końca sprawy. Chciała tylko mieć spokój, nie zamierzała mu podpaść. Widziałam wiele takich jak ona, kobiet, które przystosowały się do przedziwnych wymagań partnerów. Zwykle źle się to kończyło, chociaż potrafiły tkwić w takich układach latami, starając się nie denerwować domowego szefa wszystkich szefów.
– Chcę z panią porozmawiać, słyszałam, że zajmuje się pani kłopotami małżeńskimi. Widzi pani, ja… nie jestem szczęśliwa, ale o to mniejsza. Chodzi o moją córkę. Wczoraj Pola powiedziała mi coś dziwnego, spytała, dlaczego się z nim nie rozwiodę. Znaczy z jej ojcem. To mi dało do myślenia, dlatego chciałabym, żeby pani…
Dałam jej namiary na siebie i zaprosiłam do gabinetu na terapię. Oczywiście nie przyszła, mąż się na to nie zgodził. Wobec tego zaprosiłam Kamilę do siebie do domu, bo wyglądała jak osoba, która koniecznie musi z kimś porozmawiać.
– Sebastian w zasadzie jest dobrym mężem, tylko dziwnym – zaczęła z wahaniem.
Nie umiała mówić o tym, co działo się w domu, nie pośpieszałam jej.
Czekałam...
– Sam o wszystkim decyduje, mówi, że to dla dobra rodziny, bo ja jestem za głupia, żeby mógł mi cokolwiek powierzyć. Nie mogę nawet zrobić comiesięcznych opłat, on trzyma mnie z daleka od finansów. Mówi, że nadaję się co najwyżej do kuchni i do łóżka. A i to nieszczególnie.
– Pozwala mu pani na takie zachowanie?
Kamila spojrzała na mnie tak, jakby nie rozumiała najprostszych słów. Odezwała się dopiero po chwili.
– A co ja mogę zrobić? Kiedyś się stawiałam, ale on jest silniejszy psychicznie, robił takie awantury, że zaczęłam się go bać. Musiałam ustąpić. Jeśli byłam uległa i zgadzałam się z nim, potrafił być dla mnie miły. No to się starałam. W takich chwilach myślałam, że wszystko się ułoży, muszę tylko znaleźć klucz do Sebastiana. To trudny człowiek, ale potrafi być kochającym mężem. No i jest ojcem Poli, dziecko powinno wychowywać się w pełnej rodzinie.
– Jeśli jest tak dobrze, to co skłoniło panią do czatowania na mnie pod śmietnikiem? I dlaczego bała się pani za długo przebywać poza domem bez pozwolenia męża?
– Już tłumaczyłam, robię to dla świętego spokoju, żeby nie denerwować Sebastiana.
– To co się zmieniło, że zdecydowała się pani na rozmowę?
– Mówiłam, że Pola, moja córka, wyskoczyła z taką uwagą. Ona ma dopiero dwanaście lat, jest dzieckiem, nie sądziłam, że widzi i ocenia, myślałam, że złośliwe uwagi Sebastiana, to tylko mój krzyż. Dla niej kuliłam uszy po sobie, ale ona tego nie docenia. Już nie wiem, co mam robić, Sebastian się raczej nie zmieni, a ja nie mogę od niego odejść. Nie poradziłabym sobie bez niego, nawet nie mam karty do konta. On dba o budżet domowy.
– Przecież pani pracuje. Nie ma pani własnych pieniędzy? – zdumiałam się.
Nieraz widywałam ją, jak wybiegała rano w pośpiechu, poganiając dziecko, które odwoziła po drodze do szkoły.
– Moja pensja wpływa na wspólne konto.
– Którym zawiaduje mąż – domyśliłam się. – On też robi wszystkie opłaty i wydziela pani pieniądze na zakupy. A jeśli ma pani ochotę na coś ekstra, na przykład parę prześlicznych pantofli?
Kamila nie odpowiedziała.
Na jej twarzy malował się upór
Nie była głupia, Sebastianowi nie udało jej się tego wmówić, widziała, co się dzieje w jej małżeństwie, ale nie umiała zawalczyć o siebie. Przyzwyczaiła się do takiego życia, a może wyszła z domu, gdzie działo się podobnie, a słowo ojca było rozkazem? Po długiej rozmowie zrobiło jej się lżej, ale nie podjęła żadnej decyzji. A nie, przepraszam, kilka dni później w jej domu pojawił się szczeniak. Był prezentem dla Poli, miał jej wynagrodzić to, że musiała patrzeć, jak ojciec źle traktował matkę.
– Przemyślałam sobie wszystko, pani Wando, nie będę pochopnie rezygnować z małżeństwa. Sebastian nie pije, nie bije, inne kobiety mają znacznie gorzej – wyjaśniła mi któregoś wieczoru.
Nie przekonywałam jej, to było jej życie i jej decyzja. Miesiąc później zobaczyłam z okna interesującą scenę. Przed blokiem zaparkowało terenowe auto, z którego wysiadł starszy, krzepki i wysoki mężczyzna. Na spotkanie wybiegła Kamila i zawisła na jego szyi, a on okręcił ją kilka razy jak małą dziewczynkę. Potem podniósł głowę i pomachał stojącej w oknie Poli. Odgadłam, że z wizytą przybył dziadek, ale nie spodziewałam się, jakie będą skutki.
– Sebastian wyprowadził się, tata zmusił go do tego – opowiedziała mi później Kamila. – Nawet pomógł mu znieść walizki.
W jednej chwili zamieniłam się w zdziwiony znak zapytania.
– Bo ja wezwałam go na pomoc – oznajmiła z determinacją Kamila. – Nie mogłam patrzeć, jak Sebastian mści się na niewinnym zwierzęciu. Wie pani, że kupiłam Poli pieska, prawda?
Kiwnęłam głową.
– Po rozmowie z panią poczułam się silniejsza, zaczęłam inaczej myśleć o tym, co się dzieje. Mężowi nic nie mówiłam, ale wyczuł zmianę, a ponieważ uwielbiałam tego psiaka, zaczął go źle traktować, żeby mnie ukarać. A to go kopnął, a to zbił za nieposłuszeństwo. Mówił, że go tresuje, bo to rozpuszczony kundel, na którego on się nie godził. To było straszne! Pola płakała, więc wezwałam na pomoc ojca. Wiedziałam, że sobie z nim poradzi.
Umilkła na chwilę i zastanowiła się.
– Co innego ja, a co innego ten biedny zwierzak. Nie mogłam pozwolić, żeby Sebastian go bił.
– Bardzo dobrze pani zrobiła – pochwaliłam ją spontanicznie. – Tylko że nie do końca poszło, jak myślałam – zaśmiała się nerwowo.
– Myślałam, że tata poskromi bestialskie zapędy Sebastiana, zawsze był dobry do takich akcji. Jest silny, ma autorytet, wszyscy go zawsze słuchali. Ale on, jak dowiedział się, o co chodzi, i trochę się rozejrzał, zdecydował inaczej. Dał Sebastianowi kilka godzin na spakowanie się i wyrzucił go z mieszkania.
– Mógł tak zrobić?
– Kupił mi je jeszcze przed ślubem, więc chyba tak. Kazał mi też zablokować wspólne konto i przelewać pensję na inne. Powiedział, że jak Seba nie umie przyzwoicie traktować kobiety, to nie będzie korzystał z tego, co ona może dać.
Z trudem ukryłam uśmiech
Kamila spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.
– Nigdy nie myślałam w ten sposób o naszym małżeństwie, ale w sumie tata miał rację. Sebastian uważał mnie za życiową niedorajdę, na każdym kroku wytykał mi głupotę i zależność od niego, a tymczasem mieszkał pod moim dachem i korzystał z tego, co zarobiłam. Nie do uwierzenia, że pozwoliłam sobie wmówić, jak to nie dam sobie rady bez niego.
Kamila i Sebastian są w trakcie sprawy rozwodowej, od czasu do czasu go widuję, regularnie przyjeżdża po córkę. Pożalił mi się, że żona pod wpływem ojca zniszczyła ich małżeństwo.
– Stary satrapa nigdy mnie nie lubił, teraz musi być szczęśliwy, że dopiął swego i się mnie pozbył.
Wyglądał, jakby wierzył w to, co mówi, więc spytałam:
– Pana żona nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia?
– Ona? – wzruszył lekceważąco ramionami. – Miała do mnie żal o głupiego psa. Da pani wiarę? Rozwodzimy się z powodu zapchlonego kundla.
Pola wyszła na ulicę, więc zapomniał o mnie i ruszył do córki. A Kamila? Musiała stoczyć jeszcze jedną bitwę, tym razem z ojcem. Chciał ją zabrać do swojego domu, bo przecież sama sobie nie poradzi…
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”