Przyjaźniłyśmy się z Alicją od dziecka. Pamiętam, jak przyszłam pierwszy raz do przedszkola, a ona już tam była. Nie chciałam zostawać sama, nie podobało mi się w sali pełnej obcych dzieci. Już miałam zamiar się rozpłakać, bo mama zniknęła za drzwiami, kiedy poczułam, jak ktoś bierze mnie za rękę.
Dziewczynka była ode mnie wyższa, miała króciutkie włosy i ciemne oczy.
To właśnie była Ala
– Nie płacz – powiedziała. – Chodź, będziemy się bawić.
Była zawsze bardziej zdecydowana ode mnie. W czasach przedszkolnych to ona decydowała, a ja na wszystko się zgadzałam. W naszym duecie to Ala była tą napędzającą siłą, to ona miała więcej pomysłów, energii, uporu. W szkole podstawowej siedziałyśmy w jednej ławce i najchętniej nie rozstawałybyśmy się ze sobą.
Zdarzały się jednak sytuacje, kiedy spierałyśmy się o coś zawzięcie i żadna nie chciała ustąpić. Bywało, że kilka dni jedna do drugiej się nie odzywała, ale i wtedy siedziałyśmy razem. Nigdy nie zgodziłybyśmy się na zmianę. Im byłyśmy starsze, tym spornych kwestii między nami pojawiało się więcej.
Ale moja mama twierdziła, że i tak zostaniemy z Alą przyjaciółkami na zawsze.
– A skąd ty możesz wiedzieć, mamo? – pytałam z gniewem, jeśli właśnie byłyśmy pokłócone.
– Widzę – śmiała się. – Tyle razy się kłóciłyście, gniewałyście na siebie, a potem zawsze następowała zgoda.
– Nigdy więcej się do niej nie odezwę – zapewniałam. – Jest głupia.
Ale po kilku dniach znowu żyłyśmy w komitywie
Dopiero w okolicach matury zaczęłam wierzyć w to, co twierdziła moja mama, że chyba rzeczywiście zostaniemy z Aluśką przyjaciółkami na zawsze.
– Obiecajmy sobie – powiedziałam jej kiedyś – że nic nas nie rozdzieli, że nie pozwolimy, aby ktoś lub coś zniszczyło naszą przyjaźń.
– Nie pozwolimy – zgodziła się Ala. – Na zawsze pozostaniemy przyjaciółkami i nic tego nie zmieni.
– Tak – przyklasnęłam.
Studia kończyłyśmy każda na innej uczelni. To już nie były te czasy, kiedy widywałyśmy się codziennie w szkole, a często jeszcze po południu. Tu już nastał okres, kiedy każda miała swoje życie. Od czego jednak są telefony, kontakt musiałyśmy mieć stały. Kiedy zaczęłam spotykać się z Robertem, miałam wrażenie, że jest zazdrosny o Alę.
– Chyba częściej dzwonisz do niej niż do mnie – zarzucał mi.
– Może i tak – zgadzałam się.
Nie chciało mi się niczego udowadniać.
– Wiesz, chłopaków mogę mieć wielu, ale przyjaciółkę mam tylko jedną – żartowałam, chociaż jemu te żarty nie bardzo się podobały.
Może także z tego powodu nasz związek nie przetrwał…? Wszystko się zmieniło, kiedy Ala na ostatnim roku studiów poznała Andrzeja. To był chyba pierwszy chłopak, w którym moja przyjaciółka naprawdę się zakochała. Przystojny, ustawiony (miał bogatych rodziców i dobrą pracę), no i chyba odwzajemniał uczucie Ali.
Powinnam się cieszyć szczęściem przyjaciółki, ale jakoś nie potrafiłam. Nie wiedziałam, co takiego ma w sobie Andrzej, że nie potrafiłam go polubić.
– Ty normalnie jesteś zazdrosna – zarzucała mi przyjaciółka, kiedy nie chciałam podzielać jej zachwytów nad Andrzejem.
– Zazdrosna? – dziwiłam się, że tak myśli.
– Niby o co?
– O to, że układam sobie życie – wyjaśniła mi przyjaciółka. – I to z takim superfacetem. A ty nikogo nie masz.
– Skąd ten pomysł, Alka? – spojrzałam na nią zdziwiona.
– Bo Andrzej mówi… – zająknęła się i urwała. – A nie, nic takiego.
– Co mówi? Że jestem zazdrosna?
– Nie, nie – wycofała się gwałtownie Ala. – Nieważne.
Szybko zaczęła opowiadać o czymś innym, nie chciała już wrócić do poprzedniej rozmowy, ale ja swoje wiedziałam.
Andrzej nagadał je głupot, a ona go słuchała
Kilka miesięcy później Alicja wyszła za mąż. Oczywiście byłam jej druhną, od dawna byłyśmy tak umówione. Od dnia ślubu moja przyjaciółka zaczęła się zmieniać. Już nie była taka jak dawniej. Jakby ktoś zaczął na nią wpływać, wywierać nacisk, kształtować na swoją modłę.
Rozumiałam, że nie ma czasu biegać ze mną codziennie na kawę, spotykać się co wieczór i spędzać długie godziny na ploteczkach przy winku. Ale dlaczego nie miała czasu choć raz – dwa razy w tygodniu wyskoczyć na siłownię albo pobiegać? Dlaczego mogła się ze mną spotkać tylko wtedy, kiedy Andrzej był w pracy? Tego już nie rozumiałam.
Przecież była w związku małżeńskim, nie w więzieniu. Dzwoniłam do niej z pytaniem, czy jest w domu i czy mogę do niej wpaść. Jeszcze niedawno nie byłoby z tym najmniejszego problemu.
Teraz wszystko wyglądało inaczej
Najczęściej słyszałam, że jest zajęta, właśnie gotuje obiad, nie ma czasu, oddzwoni. Oddzwaniała czasem za kilka godzin, a czasem dopiero następnego dnia. Ja już też miałam narzeczonego. Proponowałam, że moglibyśmy spotkać się we czwórkę, wyjść gdzieś razem. Oni nigdy nie mogli. Nigdy też nie zaprosili nas do siebie.
– Ja to ich nie lubię – przyznał kiedyś mój nowy chłopak, Paweł.
– Ala jest moją przyjaciółką!
– Aj tam, taka przyjaciółka – machnął ręką.
Ja jednak wciąż nie wyobrażałam sobie, że jej mogłoby nie być w moim życiu.
– Ten twój Andrzej to chyba cię ogranicza – powiedziałam kiedyś Ali. – Nic ci nie wolno… – nawet nie dokończyłam, a już wiedziałam, że nie powinnam była tego mówić.
Ala aż się zaczerwieniła ze złości.
– W niczym mnie nie ogranicza – zaprotestowała gwałtownie. – Tak mówisz, bo jesteś zazdrosna – zarzuciła mi po raz kolejny.
– O Andrzeja? – roześmiałam się.
– Nie o niego, tylko o moją sytuację. Mam poukładane życie, a tobie nic nie wychodzi.
– Wcale nie chciałabym mieć tak poukładanego życia jak twoje – warknęłam nieprzyjemnym tonem.
Pokłóciłyśmy się wtedy. Ale kilka dni później Ala przyszła do mnie. Chciała pogadać.
– Przepraszam – mruknęła. – Zapomnijmy o wszystkim. Zapomniałyśmy, jak zawsze. Wtedy po raz pierwszy Ala pożaliła mi się na teściową – że we wszystko się wtrąca, że ciągle ją krytykuje.
– Ona chyba wolałaby, żebyśmy się z Andrzejem rozstali – szepnęła.
– Co ty mówisz? – nie mogłam uwierzyć. – Żadna matka nie chciałaby, żeby jej dziecku rozwaliło się życie – zapewniałam.
– Na pewno – Ala zwiesiła głowę. – Ale moja teściowa sądzi, że jej synek mógłby sobie lepiej poukładać życie niż ze mną. Jestem tego pewna.
Następnego dnia Ala nie odbierała telefonu, wysłałam jej więc SMS-a o treści: „Co tam u ciebie? Pogodziłaś się z teściową?”. W odpowiedzi otrzymałam tylko krótkie: „Nie”. Kilka dni później wybuchła bomba.
Ala zadzwoniła do mnie z płaczem
– Jak mogłaś! – krzyczała.
– Ale co? – usiłowałam dociec.
– Nie udawaj, że nie wiesz! Nagadałaś Andrzejowi głupot, że obgaduję jego matkę – nie przestawała na mnie krzyczeć, a ja nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
– Ala, ja mu nic nie mówiłam – w końcu udało mi się wtrącić.
– Nie wierzę ci. Nie chcę cię znać! – wykrzyczała i rozłączyła się.
Kilka dni zastanawiałam się, w jaki sposób Andrzej się dowiedział o mojej rozmowie z Alą. A może tylko się domyślił? Nikomu nic nie mówiłam, więc nikt nie mógł mu donieść. W końcu mnie olśniło. Andrzej z pewnością kontrolował Alę do tego stopnia, że sprawdzał jej telefon! Dzwoniłam do przyjaciółki, ale nie odbierała.
Pojechałam więc do niej do pracy i czekałam, aż będzie wychodziła z biura. Chciałam, żebyśmy sobie wszystko wyjaśniły. Ala jednak w ogóle nie chciała mnie słuchać.
– Ja mu nic nie mówiłam – zapewniłam przyjaciółkę po raz kolejny. – Moim zdaniem on sprawdzał twoje SMS-y, szpiegował cię, grzebał w twoim telefonie. Innego rozwiązania nie ma.
Ala na moment zamarła
– Kłamiesz – krzyknęła. – on nigdy by tego nie zrobił. Nagadałaś mu, a teraz próbujesz się wybielić. Nie chcę cię słuchać.
Odeszła, a właściwie pobiegła do autobusu, a ja zostałam na parkingu. Nie miałam już pomysłu, w jaki sposób jej udowodnić, że nie jestem winna, że jej nie zdradziłam. Zresztą, czy powinnam to robić? Jeśli dopnę swego, być może rozsypie się jej małżeństwo, a moja przyjaciółka od pewnego czasu była w ciąży. Dziecko powinno mieć oboje rodziców.
Nie spotykamy się już z Alą, nie dzwonimy do siebie… Nie ma już naszej przyjaźni, która miała trwać wiecznie. Niedawno nasza wspólna koleżanka powiedziała, że Ala właściwie z nikim się nie spotyka. Siedzi w domu, wychowuje dziecko, zajmuje się domem i mężem.
Dla nikogo nie ma czasu, a jej jedynym przyjacielem jest Andrzej. Dzisiaj jestem pewna, że on wiedział, co robi, dążył do tego, żeby zagarnąć Alę dla siebie. Udało mu się, osiągnął to, co chciał.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Ono uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”