„Mąż porzucił mnie i naszego syna. Jego nowa miłość nie chce, by w jej życiu był jakiś obcy bachor”

kobieta którą zostawił mąż fot. Adobe Stock
Mężczyźni w moim życiu przychodzili i odchodzili. Pierwszy, odchodząc, przywłaszczył sobie mojego laptopa i sprzęt audio-wideo z kompletem płyt. Drugi na szczęście nie wziął niczego, co było moją własnością. Trzeci, mój oficjalny małżonek, oprócz swoich rzeczy zabrał także biżuterię, którą mi kupił w trakcie trwania naszego związku. Zostawił mi jednak coś cenniejszego: naszego ośmioletniego synka Czarka.
/ 16.04.2021 14:17
kobieta którą zostawił mąż fot. Adobe Stock

Choć może bardziej adekwatne byłoby tu słowo „porzucił”. Nie chciał małego ani odwiedzać, ani zabierać na weekendy. Założył nową rodzinę, a jego druga żona nie życzyła sobie obcego dziecka
w swoim pięknym domu.

Za żadne skarby nie chcę już mieć faceta!

Nie użalałam się nad sobą. Nasze małżeństwo już od trzech lat było fikcją. Mąż często i na długo wyjeżdżał w teren z ekipami filmowymi. Pracował jako scenograf i najczęściej poza Warszawą. Nigdy też nie przejawiał jakichś głębszych uczuć wobec naszego syna. Był oschły i zasadniczy. Ale był…
A teraz Czarek został sam. Jego koledzy grali ze swoimi ojcami w piłkę na pobliskim boisku, a on tylko smętnie pytał, czy tata do niego wróci.

„Nigdy już nie wróci! – chciało mi się krzyczeć. – To łobuz i drań!”.
Nie mogłam jednak jeszcze bardziej go dołować. Przecież nie był niczemu winien. Pocieszałam więc synka, chociaż szczerze nie wierzyłam, że będzie mu dany jakiś „tatuś”. Zbliżałam się do czterdziestki i po trzech nieudanych związkach miałam dość płci przeciwnej. Wolałam bez reszty poświecić się Czarkowi.
Kończyłam pracę o godz. 15.30. Odbierałam go ze świetlicy, robiliśmy zakupy, potem podwieczorek, lekcje, zabawa z kolegami i sen – tak upływały nam ostatnie miesiące. Teraz jednak sytuacja miała się zmienić, bo dostałam propozycję posady w banku. Ze znacznie wyższą pensją, ale i dłuższym czasem pracy.

Oczywiście mogłam z tej propozycji zrezygnować, lecz dla samotnej matki pieniędzy nigdy dość. Postanowiłam więc poszukać opiekunki. Chciałam, żeby nie tylko go pilnowała, ale również odrabiała z Czarkiem lekcje.
Zaangażowałam w to wszystkich swoich znajomych, bo nie chciałam, żeby moim synem zajmował się byle kto. Niby trzecia klasa to nie uniwersytet, lecz emerytka może sobie nie poradzić. Po kilku dniach kolega z pracy powiedział:
– Chyba kogoś dla ciebie mam. Wydaje mi się, że to będzie idealna osoba.
– Jakaś twoja znajoma? – zainteresowałam się. – Starsza osoba czy siksa?
– Ani jedno, ani drugie. To mój brat.
– Co takiego? Ten Damian?
– Nie mam innego brata. Sam stwierdził, że chętnie by się podjął opieki. Jest w biurze administratorem sieci. Wieczorami ma sporo czasu, więc mógłby się zajmować twoim chłopcem.
– No wiesz co?! Nie brałam pod uwagę takiej opcji – nie kryłam zaskoczenia.

Pomyślałam jednak, że warto spróbować. Wprawdzie mój syn nie był zachwycony pomysłem, nie chciał mieć w domu jakiegoś faceta, który będzie mu wprowadzał zakazy i nakazy (facet opiekunek? – obciach i tyle!), ale ja twardo stałam przy swoim.

Wszystko gra, panowie przypadli sobie do gustu

Zaprosiłam Damiana do nas na niedzielne popołudnie, jeszcze gdy trwał rok szkolny. Chciałam, żeby panowie poznali się w mojej obecności.
Gdy zadzwonił, syn poszedł otworzyć z nadąsaną miną. Zobaczył szczupłego dwumetrowca, któremu sięgał do pasa: zrobiło to na nim nie małe wrażenie. „Jeden zero dla Damiana” – pomyślałam, gdy usiedliśmy w fotelach.

Od razu powiedziałam, czego oczekuję, i Damian to zaakceptował.
– Wieczorem będę robić obiadokolację – powiedziałam uspokajająco, pomna wstrętu mojego byłego do tych prac.
– Umiem gotować, mogę coś upichcić od czasu do czasu.
„Ideał jakiś mi się trafił” – stwierdziłam, gdy Damian poszedł z Czarkiem do jego pokoju. Gdy po godzinie wywołałam ich na podwieczorek, Czarek śmiał się od ucha do ucha. Damian też.
– No i co, dogadasz się z panem Damianem? – spytałam syna.
– Spoko – odparł zwięźle.
Parsknęliśmy śmiechem. Pomyślałam, że męskie towarzystwo Czarkowi dobrze zrobi. Dojrzewający chłopak nie powinien mieć tylko mamy i dziadków.

Odtąd Damian odbierał mojego syna ze świetlicy, grał z nim na boisku w piłkę, zabierał na basen, odrabiał lekcje, uczył obsługi komputera i wprowadzał w tajniki internetu. Wspólnie przygotowywali pizzę i koktajle mleczno-owocowe, a mój syn niejadek rozsmakował się w pomidorach i rybach.
Gdy krajem zawładnęło szaleństwo Euro 2012, nie chciał puścić Damiana do domu. W związku z tym musieliśmy oglądać wszystkie trzy mecze z udziałem reprezentacji Polski. Pod koniec czerwca zaczął marudzić, że w weekendy nudzi się bez swojego opiekuna.
– Wiesz co, synku? Ja chyba też – powiedziałam mu całkiem szczerze.
– To dlaczego on nie może zostać u nas na stałe? – zapytał.

Jak wytłumaczyć małemu chłopcu, że trudno mi zaproponować obcemu facetowi wspólne życie?! Mężczyzna, którego wpuściłam do domu na kilka godzin dziennie, tak „zagospodarował” nam życie w ciągu dwóch miesięcy, że trudno było i mojemu synowi, i mnie wyobrazić sobie choć jeden dzień bez niego… Widziałam, że Damian chętnie zostawał na kolacji, że mimo starań z obu stron coraz trudniej było nam zachować pozory poprawności. Wyczuwałam, że mu się podobam, ale czy to oznaczało coś więcej?

W wyznaniu uczuć pomógł mu mój niezastąpiony syn. Następnego dnia po naszej rozmowie, gdy Czarek poszedł do kolegi pochwalić się nowym zestawem lego, Damian przemówił:
– Wiesz, Madziu, Czarek powiedział mi, że strasznie za mną tęsknisz i bardzo byś chciała, żebym z wami zamieszkał.
– Co takiego?! – krzyknęłam zaskoczona. – A to smarkacz! Wcale tak nie mówiłam! To znaczy… Nie do końca tak.
– Zaprzeczasz tak sugestywnie, że aż mi głupio. Bo ja tak właśnie czuję… Myślałem, że ty również. Zadurzyłem się w tobie i nic na to nie poradzę – uśmiechnął się łobuzersko.

Potem podszedł do mnie, objął i mocno do siebie przytulił. A ja, mimo deklaracji sprzed pół minuty, nagle nabrałam granitowej pewności, że chcę mieć przy sobie kogoś takiego jak on. Może tym razem mi się uda? Może stworzymy nową rodzinę? Ja, Czarek i administrator sieci, który się nami tak dobrze zaopiekował.

Więcej prawdziwych historii:
„Niezbyt podoba mi się mój zięć. Jest brzydki, niski, biedny… Moja Aneczka zasługuje na kogoś lepszego”
„Kochałam go, dopóki mieszkał daleko. Gdy wrócił z zagranicy, zaczęłam mieć go dość”
„Zamiast chodzić do sklepu chodzę na… śmietnik. Nawet nie wiecie, ile jedzenia można tam znaleźć. I ile zaoszczędzić”

Redakcja poleca

REKLAMA