„Mąż porównywał mnie do swoich kochanek i gonił do sprzątania. Zemściłam się i wskoczyłam sąsiadowi do łóżka”

zakochana kobieta fot. iStock, Pekic
„Zapomniałam o mężu, o tym całym syfie, który zrobił z mojego życia. W końcu mogłam wypić kawę w normalnym towarzystwie! Byłam taka szczęśliwa”.
/ 23.01.2024 13:15
zakochana kobieta fot. iStock, Pekic

Długi czas nie dawałam po sobie poznać, że coś jest nie tak. Siniaki zakrywałam kryjącym podkładem, golfami, czy bluzkami z długim rękawem. Znosiłam to, że mój mąż nie stroni od agresji. Gdybym nie spotkała Piotrka, mojego przyjaciela z piętra niżej, pewnie nadal tkwiłabym w tym koszmarze

– Hela, coś ty taka płochliwa jak myszka? To tylko rura wydechowa – powiedziała Agatka, koleżanka z biurka obok, gdy na nagły dźwięk podskoczyłam jak poparzona. 

A daj spokój. To nic takiego. Po prostu się wystraszyłam – do dziś nie wiem, jak mogła się nie zorientować, że coś jest ze mną nie tak. 

Antek, mój mąż to idealny przykład tego, że nie można oceniać ludzi po pozorach. Patrząc na niego przy pierwszym poznaniu z pewnością można stwierdzić, że to kochający misiek, który rozpieszcza swoją żonę. Nic bardziej mylnego. To tyran, którego nawet brudny kubek jest w stanie wyprowadzić z równowagi. 

Próbowałam schodzić mu z drogi, unikać konfrontacji, ale i tak czasami wymsknie mi się coś, co rozzłości go do czerwoności. Nasze mieszkanie to klitka, w której nawet jakbym chciała, to nie mam gdzie się przed nim schować. 

Przysięgałam przed Bogiem

Całymi dniami nie robię nic innego, tylko zasuwam na szmacie, żeby mój mąż nie miał się do czego przyczepić. Co prawda, Zbyszek nie należy do pedantów, jednak gdy tylko ma okazję, rozstawia mnie po kątach. Dom powinien być naszą ostoją spokoju, a dla mnie jedyne czym jest, to czterema ścianami, w których się duszę. 

Pewnie niektórzy powiedzą, że jestem naiwna, bo trzymam pod własnym dachem (tak, mieszkanie jest moje) agresora. Nikt, kto nie przeżył takiej musztry, nie wie, z czym to się je. Żeby było zabawniej, mąż moje zabytkowe meble, które dostałam w spadku i zdobią MOJE mieszkanie, traktuje jak łatwy zarobek. Sprzedał moją lampę po babci, piękną kolekcją porcelany, ale gdy zacierał ręce na stół po mojej mamie, postanowiłam się postawić. 

– Nie pozwolę ci sprzedać ostatniej pamiątki po mojej mamie! Po moim trupie... – szybko pożałowałam tych słów, a stolik i tak poszedł się paść za marne grosze. 

Szukałam ratunku u swojej teściowej. Jednak jedyne co usłyszałam to:

Przy mężu trzeba trwać. Nie może ci być aż tak źle, przecież Zbyszek na ciebie zarabia. Rozbestwiłaś się. Myślisz, że jak mieszkacie u ciebie, to jesteś królową tego przybytku? 

Owszem. Przysięgałam przed Bogiem, że tylko śmierć może nas rozłączyć, ale nie pisałam się na to, bym we własnym domu bała się pisnąć słowem. Zbyszek dobrze wiedział, jak mnie zastraszyć. Wiedział, że mieszkanie, to jedyny dobytek, który mam i jednocześnie moje zabezpieczenie na przyszłość.

Czułam się jak robak

Gdy za dużo popił, co dość często mu się zdarzało, traktował je jak wielką popielniczkę. Rozrzucał niedopałki, krzycząc, że jak nie będę pokorna to puści nas z dymem i zostanę z niczym. Zalana łzami zbieram je na kolanach, próbując zamaskować wypalone dziury w wykładzinie, a on tylko siedzi na fotelu, sączy piwo i pokazuje palcem, żebym nie ominęła żadnego fragmentu podłogi. 

To jednak nie koniec kabaretu. Zbyszek tłamsił mnie na niemalże wszystkich płaszczyznach. Nawet tych najbardziej intymnych. On nawet nie próbował ukrywać, że ma kochankę. Prosto w twarz mówił mi, że jestem za słaba, że już go nie pociągam. Porównywał mnie do innych kobiet, które posiadł. Czułam się jak robak, który ginie pod ciężkim butem mojego męża. 

Jedyne, z czego się cieszę to fakt, że nie mam potomstwa z tym tyranem. Najwyraźniej los dobrze wiedział, co się kroi i jakimś cudem powstrzymał mnie przed macierzyństwem. Szkoda, że nie oszczędził mi wielu lat życia pod dyktando tego drania. Nie mam pojęcia, dlaczego byłam aż tak głupia, że dałam się wciągnąć w to małżeństwo. 

Podziałał na mnie tak, jak na te swoje wszystkie kochanki. Nie da się mu odmówić uroku osobistego i sprawnej bajery. Doskonale wie, jak owinąć babeczkę wokół palca. Tak właśnie było ze mną. Wiedział, że dam mu dach nad głową, nie będę utrzymanką i mam wszystko to, co pozwoli mu zacząć życie na poziomie. 

Doskonale pamiętam dzień, w którym moja nadzieja odrodziła się na nowo. Do moich drzwi zapukało nowe życie i wykrzyczało mi w twarz:

– Cholera jasna, kobieto! Zakręć te cholerną wodę, zalewasz mnie! – odsunął mnie z drogi, wparadował jak do siebie i uratował sytuację. 

Pobiegłam zaraz za nim do jego mieszkania, które było w opłakanym stanie. Zakasałam rękawy i pomogłam wybierać wodę. Było mi tak strasznie głupio. Oczywiście zobligowałam się do pokrycia kosztów za wszelkie naprawy.

– Spokojnie sąsiadko. Przecież to nie twoja wina. Zdarza się. Jednak jakaś rekompensata mi się należy. Co powiesz na kawę w moim skromnym bajorze? – uśmiechnął się zawadiacko. 

Żona puściła go kantem

– Hmmm... No dobrze, ale pod jednym warunkiem. Pozwolisz mi pomóc ci w uprzątnięciu tego bałaganu?

– No dobrze, niech ci będzie!

Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczułam, że ktoś mnie podrywa. Zapomniałam o mężu, o tym całym syfie, który zrobił z mojego życia. W końcu mogłam wypić cholerną kawę w normalnym towarzystwie! Byłam taka szczęśliwa. Z Piotrkiem rozmawiało mi się cudownie. Zupełnie, jakbyśmy się znali od dawna. 

Miałam okazję trochę go poznać, bo Zbyszek był na delegacji. Wypiliśmy kilka niewinnych kaw, podczas których przyznał mi się, że od dawna jest samotny. Żona puściła go kantem, dla jakiegoś fagasa z hajsem. Miał córkę z poprzedniego małżeństwa, która kochał nad życie, lecz jego była skutecznie odcinała go od dziecka. Nie miał kolorowego życia, dlatego nie chciałam kryć przed nim moich mrocznych sekretów z piętra wyżej. 

– Nie chciałem się wtrącać, ale parę razy słyszałem wasze awantury. Nie chcę być wścibski, ale powiem tylko jedno... nie zasługujesz na takie traktowanie – spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami pełnymi współczucia. 

Te wszystkie historie bardzo nas do siebie zbliżyły. Miałam ochotę spędzać z nim każdą wolną chwilę. Mąż jednak dość sprawnie zauważył, że coś jest nie tak i znów zaczął swoje stare śpiewki

Został goły i wściekły

– Spróbuj odejść do jakiegoś frajera, to pożałujesz, że żyjesz. Znudziło ci się oddychanie prostym nosem?

Nie miałam nic do stracenia. Już się nie bałam. Wiedziałam, że w ramionach Piotrka nic mi nie grozi. Nasze pierwsze zbliżenie było nie z tej ziemi. Pasowaliśmy do siebie w każdym calu. Wyznaliśmy sobie miłość, wiedziałam, że jestem na wygranej pozycji. Wystąpiłam o rozwód. Miałam świadka, który opowiedział, jak wyglądał mój związek. 

Czułam, że odzyskuję rezon, zabrałam mężowi wszystko to, co było moje. Został goły i wściekły. Oczywiście w oczach jego matki, jestem potworem, ale szczerze? Wisi mi to. W końcu zaczynam normalne życie u boku kochającego mnie mężczyzny. Z dala od tego toksycznego towarzystwa

Czytaj także:
„Zakochałam się w facecie z aplikacji randkowej. Po dwóch miesiącach zostałam bez kasy, godności i pracy”
„Siostra na siłę próbuje mi znaleźć faceta. A mi kolejny darmozjad jest potrzebny jak dziura w moście”
„Mąż widzi we mnie tylko krągłą emerytkę, a nie kobietę. Mnie się marzą harce na wersalce, a ten stary piernik mi odmawia”

Redakcja poleca

REKLAMA