„Mąż podrywał kolejne stażystki, a ja w tym czasie po cichu przejmowałam firmę. To taka moja mała zemsta”

uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Portra
„Mateusz radził się swoich pomocnic, czy to naprawdę dobry pomysł, może sam miał biedak wątpliwości, ale skoro wszystkie pomocnice jednogłośnie pochwaliły pomysł, uznał go za genialny. Plus jeszcze ja dodałam swoje dziesięć groszy”.
/ 20.02.2024 11:15
uśmiechnięta kobieta fot. Getty Images, Portra

Pewnego razu złapałam mojego męża na „odkręcaniu” zakręconej stażystki Oliwii. Bidulka! Innym razem nie wylogował się z Facebooka. Jednak największe zdziwienie zaliczyłam, kiedy dowiedziałam się, co o nim myślą te wszystkie kobiety. Postanowiłam to wykorzystać.

Kobiety lubią tę cechę u mężczyzn

Mój mąż jest mężem chyba tylko z nazwy. W szpitalu, w urzędzie, wszędzie mówię: mój mąż, jestem żoną. Tymczasem Mateusz nie jest tylko mój. Ma tych kobiet bez liku, i jeszcze więcej. Podrywa, romansuje, kłamie. Najbardziej lubi podrywać stażystki. Wykorzystuje ich brak doświadczenia, zagubienie. Poza tym, ma tak zwane gadane, a baby lubią wygadanych. Ekstrawertyk. Elokwentny. Szczupła sylwetka. Krótkie, brązowe włosy. Prosty nos. Ładne usta. Szare oczy. Nie jest jakoś super przystojny, ale też nie jest brzydalem.

Byliśmy ostatnio na grillu. Jakaś baba grillowała kiełbaski. Mój Mateo nie byłby moim niewiernym Mateuszem, gdyby nie podchodził do niej stale. Widziałam! Jemu jednak to wcale a wcale nie przeszkadzało. Zagadywał. Wąchał kiełbaski. A przy okazji – zaglądał tej lafiryndzie w dekolt. Szuja. Jemu nawet nie wystarczyłoby, gdyby miał przy sobie stado bab do flirtowania. Stałam obok, ale on kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. Nawet przemknęło mi przez głowę, że może ja stoję w jakimś innym wymiarze i nie mam męża albo że coś nie tak jest z czasoprzestrzenią.

Z zamyślenia wyrwały mnie słowa koleżanki:

­– Co tam? Widzę, że Mateusz w swoim żywiole? – Ewidentnie widziała to, co ja.

– No.

– Ale nie martw się, Aśka.

– Dlaczego?

–  Wydaje mi się, że to tylko taki flirciarz z niego.

– No nie wiem – odpowiedziałam, ale w środku cała aż się trzęsłam.

Zauważyłam Mateusza i jakąś flądrę

Wkrótce miałam jednak dowiedzieć się, co mój Mateuszek robi w firmie. Musiało się to w końcu stać. Mateo jest współudziałowcem w agencji reklamowej. Stolica. Mokotów. Biurowiec. Przeszklone drzwi i podobne luksusy. Czy w takich warunkach zdradza się łatwiej?

Jakieś pół roku temu zaszłam do tego jego biura. Mój mąż zapomniał wziąć z domu ważnego terminarza i postanowiłam mu go podrzucić. Coś mnie tknęło, aby nie uprzedzać go, że przyjadę. Wchodzę więc do tego biura, jadę windą, idę korytarzem. Przez szybę zauważyłam Mateusza i naszą nową stażystkę.

Śmiali się. Ona wyglądała na jakieś dwadzieścia lat bez haka. Nawet bardzo bez haka. Obejmował ją w pasie. Poczułam, że o czymś nie wiem od dłuższego czasu. To wychodzenie często na papierosa. Głuche telefony. Przesiadywanie po pół godziny w łazience.

– Dzień dobry – powiedziałam.

Odskoczył od niej. Najwyraźniej miał coś na sumieniu.

– Yyy, proszę przynieść mi te druki jak przyjdą.

– Ok, szefie.

– Ma pani coś jeszcze dla mnie?

–  Nie... – ona także wydała się zmieszana.

–  Coś się stało, kochanie? – tym razem zwrócił się do mnie.

– Zapomniałeś tego – wyjęłam z torebki terminarz.

– A..., tak, wiedziałem, że czegoś mi dzisiaj brakuje. Jesteś kochana – powiedział mój mąż szuja.

– Widzę, że tobie z kolei nie brakuje towarzystwa kobiet.

– Aaaa, mówisz o pani Oliwii, to nasza nowa stażystka, zakręcona jest jeszcze strasznie, muszę jej pomagać.

– Aaaa, pomagać?

– No tak, a co, kochanie, zazdrosna jesteś?

– A nie, jak taka zakręcona, to jej pomóż się odkręcić, proszę bardzo – udałam obojętną.

Było ich coraz więcej

Wkrótce w kolejce do odkręcenia stanęła panna Wiktoria, a następnie panna Zuza. Chociaż jeden czort wie, ile ich było naprawdę. Raz nie wylogował się z Facebooka. Rzuciłam okiem na wiadomość od jakiejś Natalii.

– Co masz na sobie?

– Koszulkę.

– A jaką, jeśli można spytać?

– Różową.

– Samą? – czyli to tak odkręca się stażystki?

Nie odpisała.

Z tą Natalią to była tak zwana kropka nad i. Postanowiłam nie być już więcej żoną świni, mendy i padalca w jednym. Tylko jak się wypisać z tego związkuNajlepiej tak, aby to zapamiętał. I abym to ja na tych jego romansach wyszła najlepiej. Bo co, wymiga się ze związku ze mną, pójdzie do innej baby, z którą będzie robił to samo, a ja co? Tylko na tym stracę. Długo myślałam nad tym... co by tu wymyślić. W końcu pomysł podsunął mi nasz przyjaciel, Krzysztof.

– Słuchaj, co jest z tymi stażystkami Mateusza?

– A co, żona dowiaduje się ostatnia?

– Co?

– No. Złapałaś go?

– Tak. Co prawda nie w łóżku, ale...

– Ale koło łóżka. – zaśmiał się Krzysiek.

– No, coś w tym rodzaju. Widziałam, jak pisze z jakąś Natalią. Inną obejmuje w talii – kontynuowałam.

– Czyli tak zwany fircyk w zalotach – powiedział Krzysztof.

– No, można to tak nazwać.

– Hmm...

– Można?

– Wiesz co, jak najbardziej. Twój Mateusz, o ile mi wiadomo, nie wychodzi raczej poza flirty.

– Naprawdę? Nie bronisz go?

– Naprawdę, Aśka. Ale nie dlatego, że on jest jakiś zasadniczy. To one nie chcą. Po firmie krąży plotka, że Mateusz to podrywacz i szuka baby na co najwyżej kilka nocy. Nie wiem, czy poza firmą udają mu się te romanse, ale naprawdę, w firmie raczej jest spalony.

– Co ty powiesz. – Szeroko otworzyłam oczy.

– Serio, te dziewuchy się z niego śmieją, a nawet próbują go wkręcać. Dla zabawy wdają się z nim w bieda-flirty na messengerze, a potem pokazują sobie, „co ta świnia napisała”.

Cały wieczór myślałam o tym, co usłyszałam. Wkręcają go? Dla zabawy? A może...

Pójdzie siedzieć, a my nic nie zyskamy

A może, razem tak by go wspólnie wkręcić? Ale w takie wkręcenie, z którego już nie będzie odwrotu? Kiedy postanowiłam skontaktować się z tymi dziewczynami, nie miałam jeszcze pomysłu na zemstę. Liczyłam też trochę na to, że wspólnie coś wymyślimy. Co kilka sprytnych głów to nie jedna. Znalazłam je więc na Facebooku i przedstawiłam się jako żona Mateusza. I tak kliku, kliku i umówiłyśmy się na spotkanie. Wszystkie!

– Hej, dziewczyn. – od początku czułam, że z tego spotkania wyniknie coś ciekawego.

– Cześć, żono Casanowy – rozpoczęła Natalia, a inne wybuchły śmiechem.

– Ma któraś jakiś plan? – powiedziała Julia. Nie znałam jej, ale wyglądała na konkretną babkę. Zresztą wszystkie sprawiały takie wrażenie.

– Ja już od dawna chciałam zemścić się na tej mendzie – powiedziała jeszcze inna, która przedstawiła się jako Karola – wydaje mu się, że może mieć każdą, bo jest tym, no... ekhem, współwłaścicielem. Z bożej łaski. Pozbądźmy się durnia na zawsze.

Cóż, wyglądało na to, że współczesne dziewczyny faktycznie nie dają sobie w kaszę dmuchać. Super.

– Słuchajcie, dziewczyny, a ma któraś jakiś plan, jak dać nauczkę tej mendzie, mojemu mężowi? – zapytałam.

– Oskarżyć go o molestowanie? – wymyśliła pierwsza Oliwia.

– Eee, pójdzie siedzieć, a my nic na tym nie zyskamy.

– Więc co? – kontynuowała Julia, zwracając się do mnie – Asia, ty jesteś żoną, do ciebie należy ostatnie zdanie.

Zamyśliłam się trochę i nagle przyszedł mi do głowy pomysł:

– Macie może dostęp do jego ostatniego projektu? – patrzyłam się przed siebie, mówiąc powoli.

– Pewnie, Mateusz lubi wyręczać się asystentkami – powiedziała Natalia.

– I się na tym ostro przejedzie – powiedziałam cicho, uśmiechając się lekko i wpatrując w dziewczyny.

– Kurdę, chyba wiem, o czym teraz myślisz – uśmiechnęła się Karola.

– Ale masz łeb, dziewczyno – powiedziała Julia– czyli podsuwamy mu słaby pomysł, by wyjść z lepszym?

– Bingo – powiedziałam.

– Genialne – klasnęła w dłonie Oliwia.

– Dobra, ale jakie korzyści będzie miała z tego każda z nas – chciała wiedzieć Natalia.

– Chyba już rozumiem, o co chodzi Asi. Najpierw doprowadzamy firmę do skraju bankructwa, a potem... – mówiła Julka.

– A potem wszystkie ją uzdrawiamy – domyśliła się Natalia.

– I przejmujemy rządy – rozsiadłam się w kawiarnianym fotelu, przychyliłam filiżankę kawę do ust i zagadkowo się uśmiechnęłam – a jeśli któraś z nas puści parę z ust Mateuszowi, to straci udziały i w ogóle cały plan nie wypali.

– Więc musimy trzymać się razem – powiedziały dziewczyny.

Pojawiła się okazja

Wkrótce wzięłyśmy się za wdrażanie planu w życie. Aby razem przedyskutowywać co robimy, założyłyśmy zamkniętą grupę na Facebooku. W firmie Mateusza rozpoczął się gorączkowy okres. Trwały prace nad projektem wielkanocnym. Jakaś firma zleciła reklamę wielkanocnych ozdób. Dziewczyny, znając flirciarskie i nieprofesjonalne nastawienie Mateusza, zaproponowały mu, aby zajączek był zajęczycą ubraną w skąpe bikini.

Mateusz radził się swoich pomocnic, czy to naprawdę dobry pomysł, może sam miał biedak wątpliwości, ale skoro wszystkie „pomocnice” jednogłośnie pochwaliły pomysł, uznał go za genialny. Plus jeszcze ja dodałam swoje dziesięć groszy.

– Słuchaj, co byś powiedziała na reklamę kuso ubranej zajęczycy? – zapytał któregoś dnia.

– O, jakie słodkie.

– Ale... w samym bikini.

– No i super, co w tym złego?

– No, czy to nie jest niestosowne?

– Ależ nie, kochanie, ludzie lubią odrobinę pikanterii w reklamie.

Biedak, chyba zapomniał, że – jak sprawdziła Julia – grupą docelową firmy zlecającej reklamę są trzydziestoletnie singielki z wielkich miast, nastawione bardzo antyseksistowsko i inkluzywnie. Podejrzewałam jednak, że Mateo nawet nie zada sobie trudu, aby sprawdzić ten brief. Zawsze wszystko zostawiał Natalii.

Jak się spodziewałyśmy, segment docelowy reklamy o zajączkach zjechał reklamę w internecie. Firma Mateusza poniosła niemałe koszty. Pozycja mojego męża wisiała na włosku. Chodził po domu cały przybity. Ale nie było mi go żal. Należało się, łachudrze. W końcu postanowiłyśmy wkroczyć do gry. Dziewczyny opracowały reklamę o zajączkach i przesłały ją firmie w ramach reklamacji. Postanowili dać nam drugą szansę.

Wkrótce pozycja Mateusza jednak znacznie się obniżyła. Zleceniodawcy, współpracownicy chcieli działać tylko z nami. Mój mąż powoli tracił udziały. W ciągu pół roku musiał dać za wygraną. Nikt się z nim nie liczył. I tak projekt po projekcie, udział po udziale, Mateusz pozbył się firmy na rzecz nas, swoich kobiet. Jako jego żona, i trochę ze względów papierowo-wizerunkowych, przejęłam najwięcej, ale to tylko kwestia czasu, kiedy przejmę całą firmę. 

Czytaj także:
„Ojciec wychowywał mnie na posługaczkę. Kobieta miała słuchać swego pana i wykonywać polecenia w kuchni i w łóżku”
„Mąż żeruje na zasiłkach, a ja haruję na 2 etaty, by opłacić rachunki. Boję się go kopnąć w tyłek, bo nie chcę być sama”
„Rywalizowałem z synem o dziewczynę. Cwaniara doiła z nas kasę na swoje zachcianki, a potem zwiała”

Redakcja poleca

REKLAMA