„Mąż okłamał mnie, że pojechał w delegację. Przez pomyłkę wysłał mi romantyczne selfie, bynajmniej nie z prezesem”

załamana kobieta fot. iStock by Getty Images, Xavier Lorenzo
„W pierwszym momencie pomyślałam, że to jakaś pomyłka. Może wakacyjne zdjęcie sprzed lat? Ale szybko dotarło do mnie, że to niemożliwe. Tomek miał na sobie nową koszulkę, którą kupiliśmy zaledwie tydzień wcześniej. Serce zaczęło mi bić szybciej, a w głowie kłębiły się setki myśli”.
/ 02.07.2024 21:15
załamana kobieta fot. iStock by Getty Images, Xavier Lorenzo

Nie mogę uwierzyć, że mogłam być taka głupia i naiwna. Ale na szczęście mąż sam dostarczył mi dowodów na swoje łajdactwo. Już ja się na nim odegram!

Byliśmy zwykłym małżeństwem 

Z Tomkiem poznaliśmy się na weselu mojej kuzynki. Była to historia taka, jak wiele innych. Coś zaiskrzyło, zaczęliśmy się spotykać, byliśmy ze sobą przez trzy lata, zamieszkaliśmy razem, a potem zdecydowaliśmy, że chcemy wziąć ślub. Mówię o tym beznamiętnie z perspektywy czasu i w obliczu tego, jak ta historia się skończyła, bo tak naprawdę wtedy byłam w Tomku bardzo zakochana. Wierzyłam, że nasza miłość jest zupełnie inna niż u wszystkich, jak każda młoda, zakochana kobieta.

Szybko jednak dopadła nas rutyna. Może jednak nasze uczucie było zbyt niedojrzałe, zbyt mało pogłębione? A może spotkało nas to, co w końcu musi spotkać każdą parę? Nie wiem. Wiem jednak, że pomimo tej rutyny, braku fajerwerków, przyzwyczajenia, nadal byłam z Tomkiem szczęśliwa.

Doczekaliśmy się synka, mieliśmy wspólne mieszkanie ze sporym ogródkiem. Po ośmiu wspólnie spędzonych latach byłam przekonana, że może i nie mamy najbardziej ekscytującego, romantycznego związku, ale możemy na siebie liczyć, łączy nas szacunek i przyjaźń. Cóż, ewidentnie się myliłam.

Mąż miał dużo swobody

Nie zauważyłam tego, że Tomek stopniowo coraz bardziej się ode mnie oddalał. Dawałam mu tę przestrzeń, bo nie chciałam być jedną z tych zrzędzących żon, które stale domagają się uwagi.

– Znowu masz w ten weekend delegację? – zapytałam zawiedziona któregoś razu. – Myślałam, że może pojedziemy we dwójkę w góry, jak kiedyś.

– Niestety, nie da rady, pracuję nad ważnym projektem – odparł.

– No nic, trudno, następnym razem – odparłam pogodnie.

– Tak, następnym razem się uda – uścisnął mnie i pocałował w policzek.

Jak więc można podejrzewać o coś paskudnego osobę, która się tak zachowuje? Nie lekceważył mnie, nie był wobec mnie opryskliwy, nie obrażał mnie. Po prostu spędzaliśmy ze sobą coraz mniej czasu, ale łatwo było mi uwierzyć, że winna tej sytuacji jest wyłącznie praca.
Aż tu w końcu...

Niczego nie podejrzewałam

To był słoneczny, czerwcowy poranek, kiedy mój mąż, Tomek, oznajmił mi, że musi pilnie wyjechać na delegację służbową do Warszawy i to na kilka dni. Nie była to pierwsza taka sytuacja, więc nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń. Był w końcu na wysokim, menedżerskim stanowisku w korporacji, a jego praca często wiązała się z dynamicznymi zmianami.

Pożegnałam go pocałunkiem w progu, życząc mu owocnych spotkań i szybkiego powrotu do domu. Po jego wyjeździe wróciłam do codziennych obowiązków, pochłonięta pracą i opieką nad naszym dzieckiem.

Następnego dnia, gdzieś popołudniu, otrzymałam od Tomka SMS-a. Byłam akurat w trakcie zakupów, więc tylko rzuciłam okiem na ekran. Zauważyłam, że do wiadomości dołączone jest zdjęcie, ale nie zwróciłam na to większej uwagi, myśląc, że to pewnie jakieś zdjęcie z konferencji. Potem rozładował mi się telefon i zupełnie zapomniałam o tej wiadomości.

Byłam w szoku

Wieczorem, kiedy Kubuś już zasnął, w końcu miałam chwilę dla siebie. Zasiadłam na kanapie z kubkiem herbaty i przypomniałam sobie o nieodczytanej wiadomości od męża. Włączyłam telefon, żeby przeczytać SMS-a od Tomka. Spodziewałam się typowego krótkiego komunikatu, że wszystko ok, że skończył spotkania i ma przerwę obiadową albo że jest w trakcie spotkań i zadzwoni jutro, bo ma pełne ręce roboty. O zdjęciu kompletnie zapomniałam – a to ono okazało się być najbardziej interesującym elementem wiadomości.

Na fotografii był Tomek na plaży, uśmiechnięty, w szortach i okularach przeciwsłonecznych. Czule obejmował jakąś brunetkę. W tle widać było morze. Zdecydowanie nie była to sceneria typowa dla Warszawy... Co więcej, zdjęcie podpisane było: Ja i Eliza na urlopie. 

W pierwszym momencie pomyślałam, że to jakaś pomyłka. Może wakacyjne zdjęcie sprzed lat? Ale szybko dotarło do mnie, że to niemożliwe. Tomek miał na sobie nową koszulkę, którą kupiliśmy zaledwie tydzień wcześniej. Serce zaczęło mi bić szybciej, a w głowie kłębiły się setki myśli.

Drań mnie zdradził

Co więcej, po tej wiadomości nie było żadnych następnych. Nie było też nieodebranych połączeń. Ewidentnie więc zostałam adresatką zdjęcia i wiadomości, które nie były skierowane do mnie – a Tomek nawet się nie zorientował. Postanowiłam więc do niego zadzwonić i wziąć go z zaskoczenia.

Odebrał po kilku sygnałach, a w tle słyszałam szum morza. "Czyli to prawda...", pomyślałam załamana, ale starałam się trzymać nerwy na wodzy.

– Cześć kochanie, co słychać? – zapytał, jakby nigdy nic.

Próbując zachować spokój, zapytałam, jak mu idzie w pracy.

– Wszystko w porządku, spotkania idą zgodnie z planem – odpowiedział, nie wiedząc, że już znam prawdę.

– Czy na pewno jesteś w Warszawie? – zapytałam nagle, nie mogąc dłużej trzymać w sobie emocji.

W słuchawce zapadła cisza. Po chwili Tomek odpowiedział niepewnie.

– Oczywiście, a dlaczego pytasz?

– Bo dostałam od ciebie zdjęcie. Ty i niejaka Eliza, która, jak przypuszczam, siedzi właśnie koło ciebie. Nie wygląda, jakby było zrobione w Warszawie. I to na pewno nie jest spotkanie służbowe – powiedziałam chłodno.

– Magda... – jęknął, a na końcu języka miał już zapewne całą garść wymówek.

Miałam różne myśli

Rozłączyłam się, nie chcąc słuchać kolejnych kłamstw. Poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca, a do oczu napływają łzy. Mój uporządkowany, bezpieczny i... fakt, może nieco nudny, ale generalnie szczęśliwy świat nagle runął.

Tomek nie tylko mnie okłamał, ale i zdradził. I Bóg jedyny wie, ile to mogło trwać? Kim w ogóle była ta dziewczyna? Jak długo się z nią spotykał? Okłamywał mnie od kilku tygodni? A może od kilku miesięcy? A może nawet lat? Czy to pierwsza jego kochanka czy były wcześniej inne? Od ilości pytań kłębiących mi się w głowie prawie eksplodowałam. W jednej chwili wszystkie wspólne chwile, zaufanie i miłość straciły dla mnie wartość.

Przez kolejne dni starałam się zachować spokój dla dobra synka, ale wiedziałam, że muszę podjąć decyzję, co dalej. Tomek próbował się ze mną skontaktować, tłumacząc, że to był jednorazowy błąd, że nie chciał mnie zranić. Ale ja już wiedziałam, że zaufanie, raz nadszarpnięte, trudno jest odbudować.

Nie ma już dla nas przyszłości

Odpisałam Tomkowi, żeby wrócił pod nieobecność naszego dziecka zabrać swoje najpotrzebniejsze rzeczy.

– Resztę wyślę ci kurierem, gdy już powiem Kubie, że się rozstajemy. Nawet nie próbuj w to ingerować, nie mieszaj mu w głowie, bo obiecuję, że pożałujesz – dodałam do wiadomości.

Posłusznie zastosował się do moich próśb. Kilka tygodni później złożyłam pozew o rozwód. Tomek wyprowadził się z naszego domu, a ja starałam się poukładać swoje życie na nowo. Bolało i nadal boli, ale wiedziałam, że zasługuję na szczerość i uczciwość. Dla siebie i dla naszego syna.

Wciąż cierpię

Na ten moment nie sądzę, żebym jeszcze kiedyś była w stanie zaufać jakiemuś mężczyźnie. Chociaż jestem z siebie niezwykle dumna, że udało mi się załatwić tę sprawę z godnością i szacunkiem dla samej siebie, nie zmienia to faktu, że są dni, kiedy z bólu ciężko mi funkcjonować.

Przed oczami cały czas mam kochankę Tomka: młodą, wysportowaną, z gwiazdorskimi włosami, pełnym biustem i lśniącymi zębami. Czy tylko o to mu chodziło? O młody tyłek? O dreszczyk emocji? Czy to wszystko było warte zrujnowania rodziny, którą razem budowaliśmy przez tyle lat? A może ta cała Eliza faktycznie miała coś, czego mnie brakowało? Może się zakochał? Sama nie wiedziałam, która wersja jest dla mnie bardziej bolesna.

Wiem, że muszę być silna przede wszystkim dla Kuby. Nie chcę, żeby widział, jak cierpię, brał moją stronę. Zamierzam odegrać się na Tomku w każdy możliwy sposób, ale wyłącznie w kwestiach finansowych. Dziecka nie zamierzam w to mieszać, bo nikt jeszcze na takich zagrywkach nie zyskał. To paskudne, małostkowe i zwyczajnie szczeniackie. Ja straciłam męża i partnera, ale nie odbiorę dziecku ukochanego ojca. Niech ma go jak najdłużej. Kiedyś i tak dowie się, jak było naprawdę...

Magdalena, 30 lat

Czytaj także: „Byłam silną singielką, a ślub kojarzył mi się z zakuciem w kajdany i praniem męskich gaci. Gdy poznałam Piotra, zmiękłam”
„Zbrzydła mi działka i tabuny krewnych liczących na darmowe wakacje. Na urlopie bez rodziny wpadłem w większe bagno”
„Wuj chciał oddać mężowi stary dom >>na piękne oczy<<. Bez spisanej umowy nie dam na remont tej rudery ani grosza”

Redakcja poleca

REKLAMA