„Mąż oglądał nudne seriale, a ja figlowałam z jego przystojnym szefem. Gdyby nie ciąża, niczego bym nie żałowała”

załamana kobieta w ciąży fot. iStock, nd3000
„Patrzyłam na dwie kreski na teście, a moich oczu kapały łzy. Co ja najlepszego narobiłam? Miałam kochającego męża, piękny dom, byłam zdrowa i właśnie spodziewałam się dziecka”.
/ 07.08.2023 17:30
załamana kobieta w ciąży fot. iStock, nd3000

Patrzyłam na dwie kreski na teście, a moich oczu kapały łzy. Co ja najlepszego narobiłam? Wiele kobiet pewnie zazdrościłoby mi tej sytuacji. Miałam kochającego męża, piękny dom, byłam zdrowa i właśnie spodziewałam się dziecka. Nie wiedziały jednak, że to nie mój mąż jest ojcem, ale jego szef.

Bartka poznałam jeszcze na studiach

Ujęła mnie jego troska i to, że potrafił być dżentelmenem. Inni faceci w naszym wieku z reguły chcieli uwieść dziewczynę na imprezie, zabrać ją do domu, a potem pochwalić się kolegom zdobyczą i najlepiej więcej nie dzwonić. Bartek był inny.

Już na pierwszej randce powiedział, że rzadko imprezuje i miał wcześniej tylko jedną dziewczynę. Wtedy byłam tym zachwycona. Pamiętam, że pomyślałam, ze jest wyjątkowo dojrzały, a przecież każda kobieta marzy o partnerze, którego nie będzie musiała wychowywać jak rozpuszczonego dzieciaka.

Wspólną noc zaoferował mi dopiero po kilku randkach i ponad miesiącu nieustannie wymienianych wiadomości. Udowodnił mi tym, że nie zależy mu tylko na moim ciele, ale przede wszystkim pragnie stworzyć ze mną relację.

– Kocham cię – powiedziałam zupełnie świadomie tego wieczoru.

– Ja ciebie też, to chyba przecież widać – odpowiedział ze śmiechem. – Jesteś dziewczyną, o której zawsze marzyłem.

Byłam w siódmym niebie. Od tego momentu oficjalnie zaczęliśmy tworzyć parę, a dwa miesiące później postanowiliśmy razem zamieszkać. Bartek był facetem, którego zazdrościły mi wszystkie koleżanki. Kiedy ich partnerzy musieli być proszeni o romantyczne gesty, on obsypywał mnie kwiatami bez okazji praktycznie co chwilę. Nigdy nie musiałam mu przypominać o wynoszeniu śmieci, zbieraniu skarpetek czy sprzątaniu po sobie: był tak samo odpowiedzialny za naszą wspólną przestrzeń, jak i ja.

Żyło nam się wspaniale

Gdy skończyliśmy studia, mój ukochany od razu dostał lukratywną propozycję współpracy z zagranicznym bankiem inwestycyjnym. Był naprawdę doskonały w swoim fachu, dlatego firma regularnie wynagradzała go premiami i podwyżkami. Bardzo szybko udało nam się zdobyć kredyt na dom, o którym znajomi w naszym wieku mogli tylko pomarzyć.

Nie mieliśmy żadnego problemu ze spłacaniem rat i wiedzieliśmy, że jesteśmy zabezpieczeni przed wszelkimi niespodziewanymi sytuacjami. Po kilku latach praca Bartka zaczęła wiązać się nie tylko z wysokimi zarobkami, ale także regularnymi służbowymi wyjazdami i wytwornymi kolacjami, które nazywałam „pokazówkami”. Byliśmy już wtedy małżeństwem, a mnie schlebiało, że ukochany nadal lubi się mną popisywać, dlatego chętnie chodziłam z nim na każde służbowe przyjęcie.

Na jednym z nich poznałam Maćka, prezesa polskiego oddziału firmy, dla której pracował mój mąż. Zawsze był dla mnie bardzo uprzejmy i serdeczny, lubiłam z nim rozmawiać. Pomimo wysokiego stanowiska, był bardzo bezpośredni i bezpretensjonalny. Wiedziałam, że Bartek ma o nim średnie zdanie: uważał go za niegodnego zaufania, ale jako partner do drinka podczas kolejnej gali charytatywnej sprawdzał się świetnie.

– Wyglądasz na znudzoną – zagadał do mnie, gdy stałam w kolejce do baru na jednym z przyjęć.

– No, te imprezy nie należą do najbardziej ekscytujących... – mruknęłam z uśmiechem

– Coś o tym wiem. Niestety regularnie muszę na takich bywać i wysłuchiwać ludzi, dla których słupki finansowe i akcje są naprawdę największą pasją, jaką można mieć. A przecież jest tyle rzeczy do roboty!

– Na przykład?

– Ja uwielbiam ekscytujące rozrywki. W tym roku nurkowałem już na rafie koralowej, coś wspaniałego. Za miesiąc jadę oglądać wulkan na Islandii.

– O, to faktycznie ciekawe! Też bym chciała robić takie rzeczy...

– A co ci stoi na przeszkodzie? – zapytał z uśmiechem.

Na usta cisnęło mi się słowo „mąż”, ale go nie wypowiedziałam. Wstydziłam się przyznać sama przed sobą, że Bartek nie jest takim ideałem, za jakiego się go uważa, bo to przecież byłby grzech: jest niezwykle troskliwy, kochający. Każda kobieta byłaby szczęściarą mając takiego faceta u boku. A jednak coraz częściej myślałam, że zwyczajnie różnimy się charakterami jak ogień i woda.

– Hm... Chyba nie mam do tego odpowiedniego towarzystwa.

– Rozumiem. Może w takim razie chciałabyś kiedyś wybrać się gdzieś razem?

– Wiesz, chętnie... – zaśmiałam się. – Ale nie wiem co na to mój mąż.

– Mąż przecież nie musi wiedzieć – powiedział cicho, a mnie przeszedł dreszcz.

Nie pamiętałam, kiedy ostatnio flirtowałam z tak atrakcyjnym mężczyzną. Właściwie chyba nigdy...

– Nie do końca wiem, co masz na myśli – próbowałam ominąć jego aluzję.

– Widzę w tobie kogoś o wielkim wewnętrznym ogniu, pasji. Byłoby świetnie, gdybyś miała przy kim realizować ten potencjał...

– Wiesz, małżeństwo chyba nie polega na tym, żeby robić wszystko razem. Od świetnej zabawy mam koleżanki, a męża... – zawiesiłam głos, bo dotarło do mnie, że powiedziałam coś, co tylko potwierdzało jego tezę.

Spojrzał na mnie z politowaniem, które wybitnie mnie zirytowało. Był jednak na tyle uprzejmy, że wycofał się ze swoich słów.

– Jasne, pewnie masz rację. Wybacz. Niemniej, gdybyś kiedykolwiek była chętna na... hm, coś ekscytującego... daj znać – powiedział i odszedł.

W tych słowach kryła się oferta

Po powrocie do domu zaczęłam się zastanawiać nad swoim mężem. Faktycznie, nie robiliśmy razem niczego ekscytującego. Bartek nie przepadał za festiwalami, koncertami i wielkimi imprezami, wolał zaszyć się w domu z książką. Chociaż na studiach miałam przesyt zabawy, krótko po nich zaczęło mi brakować dawnego, nieco szalonego życia.

Mąż nigdy nie zabraniał mi gdziekolwiek wychodzić, ale nie był chętny mi towarzyszyć, dlatego zawsze wyciągałam przyjaciółki. Bartek nie miał też ochoty na zdobywanie górskich szczytów, spływy kajakarskie czy skoki ze spadochronem, które kilkukrotnie mu proponowałam.

Najlepiej czuł się w domu, gdzie poświęcał większość wolnego czasu na książki, seriale i drobne prace ogrodnicze, a jego wymarzonymi wakacjami był pakiet all inclusive w hotelu, z którego nie wychodził przez cały tydzień. Przez długi czas nie widziałam w tym niczego złego, bo szybko oswoiłam się z poczuciem, że mąż jest od stabilnego ogniska domowego, a koleżanki od zabawy.

Dopiero rozmowa z Maćkiem zasiała we mnie myśl, że towarzystwo mężczyzny również może być ekscytujące... Ta refleksja nie dawała mi spokoju przez następne tygodnie. Nie wiem, czy to Bartek zaczął się zmieniać, czy to ja zaczęłam go widzieć zupełnie w innym świetle. Nagle zaczął wydawać mi się nudny, apatyczny. Rzeczy, które wcześniej mi nie przeszkadzały, teraz budziły moją irytację.

– Hej, może byśmy wyskoczyli nad jezioro w ten weekend? Karolina ma tam motorówkę – proponowałam.

– O rany... Wiesz, że takie przygody to nie dla mnie – odparł z uśmiechem mąż. – Poza tym, w piątek wychodzi nowy serial i chciałbym go obejrzeć.

– Naprawdę serial jest ważniejszy ode mnie? Nie możemy zrobić chociaż jednej rzeczy razem? – zapytałam rozjuszona.

– Monia, o co ci chodzi? Przecież wiesz, że nie przepadam za takimi rzeczami, dlatego nie mam nic przeciwko, żebyś jechała beze mnie.

– Ale może ja mam! – krzyknęłam i trzasnęłam drzwiami.

Wiedziałam, że zareagowałam impulsywnie, a dla Bartka pewnie kompletnie niezrozumiale, ale moja rosnąca od tygodni frustracja w końcu wybuchła. Zachował się jak anioł. Przyszedł do mnie i łagodnie próbował wypytać mnie w czym tkwi problem, przez co poczułam się jeszcze bardziej paskudnie.

– Nic mi nie jest. Po prostu mam gorszy dzień, przepraszam – mruknęłam i odwróciłam się na drugi bok.

Wiedziałam, że Bartek nie jest niczemu winien. Jest po prostu sobą. Dotarło do mnie jednak, że nie czuję się u jego boku spełniona. Że potrzebuję czegoś więcej. Że stabilizacja, wygodne życie i troska to dla mnie jeszcze za mało. Podświadomie odsunęłam się od męża.

Stałam się chłodna, zdystansowana

Znosiłam jego objęcia i pocałunki na pożegnanie, ale wykręcałam się za każdym razem, gdy inicjował bardziej intymne zbliżenia. Ból głowy, stres w pracy... Na początku działało. Później wiedziałam, że mąż zaczyna coś podejrzewać, ale nadal nie mogłam się przełamać. Nie chodziło tylko o to, że Bartek nagle zupełnie przestał mnie pociągać, ale także o to, że moje pożądanie zaczynało kiełkować w kierunku innego mężczyzny...

Nasza małżeńska posucha trwała już dwa miesiące. Nigdy więcej nie mieliśmy takiej przerwy, a moje niezaspokojone potrzeby zaczynały mi już doskwierać, ale to nie mąż był facetem, z którym wyobrażałam sobie ich spełnienie. Biłam się z myślami. Wstydziłam się tego, że w ogóle rozważam spotkania z Maćkiem za plecami męża.

Przecież on zupełnie na to nie zasługuje, zwyczajnie nie powinnam mu tego robić. Pokusa była jednak zbyt silna. Szef Bartka zasiał we mnie nadzieję, że moje życie może jeszcze stać się prawdziwą przygodą. Nie musi być nudne. Nie myślałam o konsekwencjach. Chyba w ogóle nie myślałam. Po prostu marzyło mi się bycie u boku faceta, z którym można konie kraść, który ma coś ciekawego do opowiedzenia i nie boi się wyzwań.

– Monika – Maciek był wyraźnie zaskoczony widząc mnie w progu.

– Tak. Zgadzam się.

– Ale... Twój mąż. Sama mówiłaś...

– Wiem. Ale życie jest zbyt krótkie, żeby żałować, że czegoś się nie zrobiło – wyszeptałam.

Maciek uśmiechnął się do mnie promiennie, po czym pocałował tak, że nogi się pode mną ugięły.

Czytaj także:
„Zakochałam się w byłym mojej przyjaciółki i musiałam wybrać. Czy podjęłam dobrą decyzję?”
„Z irytującego dziecka wyrosła na prawdziwą piękność. Chciałem zbajerować siostrę kumpla, ale zrobiłem z siebie głupca”
„Gdy mąż wozi dzieci na zajęcia z wspinaczki, umieram ze strachu. Wszystko przez to, co stało się przed laty”

Redakcja poleca

REKLAMA