„Mąż odszedł, bo nie potrafił trzymać zapiętego rozporka i zapłodnił kochankę. Porzucił naszą córkę dla innego dziecka”

Zdradzona samotna matka fot. Adobe Stock, Mariakray
„Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Przecież między nami było dobrze! Może rzeczywiście, ostatnio rzadziej spędzaliśmy upojne chwile w łóżku, mniej rozmawialiśmy, ale tak bardzo się starałam. Nagle dotarł do mnie sens jego dalszej wypowiedzi – tamta dziewczyna była w ciąży”.
/ 19.09.2022 08:30
Zdradzona samotna matka fot. Adobe Stock, Mariakray

Helenka była wyczekanym dzieckiem. Zaraz po ślubie rozpoczęliśmy z Danielem starania o potomstwo. Po roku się udało. Byliśmy wniebowzięci! Dwa dni po terminie urodziłam zdrową córeczkę.

Przez pierwszy rok byłyśmy z Helenką niemal nierozłączne. Tak bardzo zakochałam się w macierzyństwie i w mojej księżniczce, że nawet wstawanie po kilka razy w nocy mnie nie męczyło. Mogłam bez końca kołysać ją w ramionach, tulić, całować jej delikatną buźkę…

Pamiętałam, że jestem nie tylko matką, ale też żoną, przyjaciółką… Po prostu kobietą! Od czasu do czasu wychodziłam na kawę z Ewą, moją przyjaciółką. Starałam się też dbać o siebie – raz w miesiącu szłam do fryzjera, każdego dnia robiłam choć delikatny makijaż, a wieczorem nie kładłam się do łóżka w piżamce przystosowanej do karmienia piersią. Wydawało mi się, że dzięki temu żadna sfera naszego życia nie ucierpi. I że udaje mi się wszystko godzić i wszystkich zaspokoić.

Zapomniałam w tym wszystkim o sobie

Kiedy Helenka skończyła rok, zapisałam ją do żłobka, a sama wróciłam do pracy. I tak rozpoczął się nowy etap w naszym życiu. Na szczęście córeczka szybko przystosowała się do nowej sytuacji. Chodziłam do pracy spokojna, potem odbierałam Helenkę, robiłyśmy zakupy, gotowałam obiad, zajmowałam się córeczką i domem. Wieczorami dbałam, by do naszej sypialni nie zakradła się nuda.

Zapomniałam, że zawsze uwielbiałam szydełkowanie i robótki ręczne, o mulinach i kordonkach, które leżały zakopane głęboko w szafie. Starałam się być na sto procent dla wszystkich, nie myśląc o sobie. Nie wiem, gdzie popełniłam błąd.

– Nie chcę cię dłużej oszukiwać, poznałem kogoś, to trwa już kilka miesięcy – oznajmił mąż pewnego dnia. – Nie planowałem tego… Stało się. Kasia jest w ciąży. Chcę wychować z nią to dziecko i…

Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Przecież między nami było dobrze! Może rzeczywiście, ostatnio rzadziej uprawialiśmy seks, mniej rozmawialiśmy. Nagle dotarł do mnie sens jego dalszej wypowiedzi – tamta dziewczyna była w ciąży… Odchodził, bo zaszła w ciążę! I chciał z nią wychować to dziecko. A nasza córka? Czy Helenka była gorsza? Jej już nie musi wychowywać?

Wytarłam łzy i wróciłam do domu z podniesioną głową. Helenka była tego dnia u mojej mamy, więc nie musiała tego wszystkiego oglądać.

– Gdyby nie zaszła w ciążę, dalej byś mnie oszukiwał, prawda? – bardziej stwierdziłam, niż spytałam. – A ona wie, że masz rodzinę? Żonę, córkę?

Byłam wściekła! Czułam się oszukana

– Wie – powiedział cicho. – Kinga, nie utrudniaj tego. Wiem, że nawaliłem, wcale nie jest mi łatwo. Ale zrozum… nie chcę, by moje dziecko wychowywało się beze mnie.

– Tobie nie jest łatwo?! A Helenka? – spytałam. – To też twoje dziecko. Ona może wychowywać się bez ojca?

– Helenka ma już pięć lat!

– No tak, jest już prawie dorosła! Na co jej ojciec! – kpiłam.

Mężowi i rodzinie poświęciłam cały swój czas, swoje pasje. I co mnie za to spotkało? Nie zamierzałam go jednak błagać, by został. Miałam swoją godność. Dla dobra Helenki zgodziłam się na rozwód bez orzekania o winie. Nie chciałam, by patrzyła na to, jak jej rodzice się szarpią. Nie zamierzałam też utrudniać jej kontaktów z tatą i przyszywanym rodzeństwem.

Hela spędzała więc u taty i „cioci” dwa weekendy w miesiącu. Początkowo znosiłam to bardzo źle, ale z czasem doszłam do wniosku, że dzięki temu ja mam czas dla siebie – zaczęłam w te dni spotykać się ze znajomymi i – co najważniejsze – wróciłam do moich ulubionych robótek ręcznych. To pozwalało mi się odstresować.

Początkowo z żalem, a później w sumie z ulgą obserwowałam, że Helenka polubiła tę całą Kasię. A po kilku miesiącach zakochała się w maleńkiej Paulince, swojej przyrodniej siostrze, i nieustannie o niej opowiadała.

Przyjaciółkami nie zostaniemy!

– Mamusiu, ale nie gniewasz się, że ja lubię ciocię Kasię i moją nową siostrzyczkę? Bo Agatka powiedziała mi dzisiaj w przedszkolu, że na pewno się gniewasz, bo jej mama się na nią o to pogniewała i Agatka już nie chodzi do swojego taty i braciszka – spytała mnie zatroskana Helenka pewnego dnia.

Przytuliłam ją mocno. 

– No coś ty! Przecież to twoja siostrzyczka, gniewałabym się, gdybyś jej nie lubiła – powiedziałam.

Nadal mam żal do Daniela, ale widocznie tak miało być. Już się z tym pogodziłam. Nasze stosunki są poprawne. Ostatnio dostałam od nich nawet zaproszenie na chrzest Paulinki.

Uznałam, że trochę z tym przesadzili, przyjaciółmi to my nie zostaniemy na pewno, ale w sumie z przyjemnością wydziergałam maleńki, różowy kocyk i podałam go przez Helenkę. Życzę im dobrze, mam nadzieję, że i mnie spotka jeszcze w życiu szczęście i miłość.

Czytaj także:
„Powiedziałem żonie i dzieciom, że mój ojciec nie żyje. To nieprawda, ale chyba lepiej dla wszystkich, żeby tak myśleli”
„Facet wmawia mi, że jest po rozwodzie, kocha mnie i wkrótce będziemy razem. Tylko dlaczego nadal mieszka z byłą żoną?”
„Imprezy rodzinne oznaczały harówę, terror i ogromne wydatki. Matka wpoiła mi, że to goście są najważniejsi, nie ja”

Redakcja poleca

REKLAMA