Cieszyłam się razem z mężem, kiedy dostał propozycję pracy na uczelni. Jednak jakiś czas potem radość zamieniła się w zazdrość. O studentki! Gdy Piotr znalazł się w towarzystwie młodych kobiet, od razu jakby mu lat ubyło. A ja zrobiłam się po prosu zazdrosna.
– Ależ dziś jest brzydko! Co za okropny dzień – wzdychał mój mąż, stojąc przy oknie w kuchni. Było szaro, na niebie kłębiły się sino-czarne chmury.
– No cóż, jesień. Niedługo spadnie śnieg, będzie biało… – próbowałam go pocieszyć, ale widziałam, że to nie działa.
Objęłam go w pasie, ale nawet nie odwzajemnił uścisku. „Oj, niedobrze” – pomyślałam.
Zawsze marzył o tej pracy
Ale co miałam zrobić? Od swoich czterdziestych piątych urodzin w połowie lutego Piotr był nieswój, podenerwowany, przygaszony. Kilka razy rozmawiał ze mną o tym, że tak niewiele w życiu osiągnął. Najpierw chciał być sportowcem – trenował kolarstwo, ale poważna kontuzja zniweczyła jego plany. Potem chciał zostać naukowcem – ukończył najlepszą szkołę ekonomiczną w kraju i chciał uczyć studentów, ale skusiły go dobre zarobki w pewnej firmie i odszedł z uczelni.
Twierdził, że tkwi w martwym punkcie. Nie przekonywało go to, co mu mówiłam: że jest zdrowy, ma wspaniałe dziecko i kochającą żonę, zarobił na ładne mieszkanie i ma naprawdę poukładane życie.
– Tak, tak – potwierdzał grzecznie. – Masz rację.
Ale widziałam, że to go w ogóle nie pocieszało.
Pewnego dnia zadzwonił kolega Piotra, Łukasz. Długo rozmawiali, po czym Piotr, radosny, wpadł do kuchni.
– Kasiu! Łukasz zaproponował mi zajęcia na uczelni, na której pracuje. Miałbym je w weekendy, więc nie muszę rezygnować z pracy, a mogę uczyć. Pieniądze są marne, ale bardzo mi się to podoba. – Złapał mnie w pasie, przytulił i pocałował. Po raz pierwszy od pół roku. Od dawna nie był w tak dobrym humorze.
Zajęcia miał zacząć od następnego tygodnia. Przygotowywał się do nich przez cały tydzień – nie, nie robił notatek, tylko… stał przed lustrem. Kupił sobie nowe dżinsy i koszulę, zmienił płyn po goleniu. Z pierwszych zajęć wrócił rozpromieniony.
– Słuchają mnie tak uważnie, wyobrażasz sobie, jakie to miłe? I głównie studentki. Pilnie notują, zadają pytania. Ta młodzież jest teraz taka wnikliwa! – opowiadał.
Mój niepokój rósł coraz bardziej
Dotarło do mnie, że mój mąż znalazł się w miejscu, gdzie jest mnóstwo pięknych, młodych kobiet, z których niejedna chętnie zajęłaby się panem po 40., którego „nie rozumie żona”. Żołądek ścisnął mi się z zazdrości.
– A ładne te studentki? – spytałam, siląc się na obojętność.
– Nie wygłupiaj się! – Trzeba przyznać, że Piotr jest bystry. – Przecież to dzieciaki w wieku naszej Ewuni. I żadna nie jest ładniejsza od ciebie!
Ale ja jakoś nie czułam się przekonana ani uspokojona. Moja przyjaciółka Tereska potwierdziła te obawy.
– Oj, niedobrze. Te małolaty są bezwzględne. Jak się któraś uprze na ustabilizowanego życiowo pana, to koniec. Musisz uważać.
– Ale co mam zrobić?
– Szczerze? Nie mam pojęcia.
Piotr wracał z uczelni podekscytowany. Odmłodniał, nabrał energii. Mówił co prawda nie tylko o studentkach, ale i o młodych pracownikach naukowych, pełnych pomysłów i wiedzy, jednak imiona kilku panienek zaczęły się przewijać w tych opowieściach. A to zaprosiły go na kawę, a to któraś zwierzała mu się ze swoich problemów. Mój niepokój rósł. Opowiadałam o wszystkim Ewci, naszej córce, też studentce. Śmiała się z moich obaw.
– Tata cię kocha. Nie martw się, żadna małolata nie zawróci mu w głowie – przekonywała.
– Wiesz, jak jest w życiu. A on ostatnio ze mną wcale nie rozmawia, zrobił się jakiś obcy. Koniecznie chce być młody. Wiesz, co planuje na ferie? Chce nauczyć się jeździć na snowboardzie!
Ewunię zatkało. Milczała przez chwilę, a potem powiedziała:
– Zrób jutro rodzinną kolacyjkę. Muszę z nim pogadać.
Wyjaśniła mu, jak to działa
Następnego wieczoru siedzieliśmy przy dużym stole w kuchni. Piotr opowiadał, jakich ma świetnych studentów i że wszystkie studentki zdały u niego na piątki.
– A zatem cię podrywały? – wypaliła nagle Ewa.
– Ależ co ty mówisz – powiedział mój mąż i… się zarumienił.
– Tato, wiesz jak to jest. W końcu jestem w tym wieku, co one. Też noszę na niektóre wykłady minispódniczki. Przed egzaminem ze statystyki podrywałyśmy naszego profesora, zapraszając go na kawę i czarując, ile się da. Dostałyśmy piątki. On chyba myślał, że się nam podoba, ale przecież on ma tyle lat, co ty, tato. Sorry, ale dla nas jesteś już starszym panem.
Piotr milczał. Wieczorem mocno mnie przytulił i pocałował.
– Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza – powiedział ciepło.
– Ostatnio ważne były twoje studentki – odpowiedziałam.
– Nie żartuj. To odświeżające, znaleźć się w otoczeniu młodych dziewcząt, ale mówiłem ci, że to dzieciaki w wieku Ewuni.
– No, to gdzie jedziemy na ferie? – spytałam jeszcze.
– Tam, gdzie chcesz.
Czytaj także:
„Ciotka chciała uwiązać mnie na wsi. Kazała mi wyjść za starego butnego rolnika, bo >>to się wszystkim opłaci<<”
„Wizyta kuzynki była utrapieniem. Nie dość, że się wprosiła, to jeszcze zrobiła z mojego męża łajdaka”
„Ze związku bez przyszłości, wpadłam w ramiona bawidamka. Konrad zwodził i kusił, a później wiał do... ciężarnej żony”