„Wyjechałam, by zarobić na in vitro, a wróciłam z brzuchem. Moje uczucie do męża wygasło, serce zostawiłam w Anglii”

kobieta, która zaliczyła wpadkę fot. Adobe Stock, lenblr
„Dotykałam kamienia leżącego na środku kręgu i wtedy uniosłam oczy. Naprzeciwko mnie stał Tomek i patrzył na mnie takim wzrokiem, że poczułam dreszcze na całym ciele. To było wyraźne przekroczenie naszej niepisanej, niewypowiedzianej granicy. Chwilę później – nie wiem, jak to się stało – byłam już w jego ramionach, całowaliśmy się”.
/ 17.10.2022 09:15
kobieta, która zaliczyła wpadkę fot. Adobe Stock, lenblr

Gdy przyjechałam do Birmingham (gdzie koleżanka ze studiów udostępniła mi pokój na poddaszu), na początek zatrudniłam się w barze szybkiej obsługi. Tomek pojawił się tydzień później. Przeniósł się z Dover, gdzie harował w dokach.

Tu za miesiąc miał obiecaną lepszą robotę, w fabryce, musiał tylko przetrwać. Było nas sześcioro: Pakistańczyk, Bułgarka, dwoje Polaków, oraz para – Hiszpan i Irlandczyk w poślubnej podróży dookoła świata na motorach. Pracowali na zmywaku, by zarobić na następny etap drogi.

Ja zarabiałam na dziecko. Na in vitro, bo w naturalny sposób nie mogłam zajść w ciążę. A z pensji mojej i męża ledwo było nas stać na opłacenie rachunków i jedzenie. Ja z wykształcenia jestem przedszkolanką (i marzę o założeniu własnego przedszkola z autorskim programem), a mąż akwizytorem wszelkich produktów, jakie mógłby kupić człowiek: kosmetyków, ubezpieczeń, garnków i odkurzaczy.

Tomek zarabiał na dom z ogrodem, to było marzenie jego żony. Na tym zmywaku pracowaliśmy razem przez miesiąc. Polubiłam go. Potem Tomek dostał obiecaną robotę w fabryce. Ja też rozglądałam się za czymś lepszym. Chciałam poduczyć się języka, ale po 12 godzinach siedzenia w zatęchłej kuchni nie byłam w stanie zrobić nic innego, niż wziąć prysznic i walnąć się do łóżka.

Dwa miesiące później Tomek przypomniał o sobie; zadzwonił i powiedział, że wyjeżdża do Oxfordu, będzie pracował na budowie, i że tam jest praca dla opiekunki dzieci pracowników, w większości imigrantów. Byłam podekscytowana – lepsza płaca, no i robiłabym to, co lubię!

To był strzał w 10. Wreszcie czułam, że żyję

Z Tomkiem zaprzyjaźniłam się, często rozmawialiśmy, śmialiśmy się, zwierzaliśmy się sobie nawzajem. Jednak między nami była niepisana umowa – jesteśmy przyjaciółmi, i tyle. Widzieliśmy, co dzieje się tu z ludźmi, którzy zostawili w kraju swoich partnerów, dzieci. Niektórzy zapominali o tym, że nie są wolni, że przyrzeczenia obowiązują. Zaczynali nowe związki i w końcu przestawali planować powrót.

Ani ja, ani Tomek nie chcieliśmy, by to stało się z nami. Byliśmy więc tylko przyjaciółmi, i tak staraliśmy się zachowywać. Nawet kiedy nasze natury buntowały się przeciw długiemu okresowi abstynencji seksualnej, kiedy serce chciało czułości i skręcało się z tęsknoty za bliskością. Wtedy ja siadałam i pisałam listy do męża, a Tomek szedł na bilard na całą noc.

Tamtej wiosny pojechaliśmy do Stonehenge. Autokar podrzucił nas do pobliskiego miasteczka i do kręgów kamiennych poszliśmy na piechotę. Starałam się nie przyjmować do wiadomości rozłożonych w pobliżu straganów handlowych, setek turystów pałętających się między wysokimi menhirami, tej całej atmosfery turystycznej atrakcji. Słońce powoli zachodziło, co było o tyle dobre, że turyści powoli opuszczali krąg.

Podeszłam do środka kręgu i czując się jak w bajce, rozejrzałam dookoła. Gdybym bardziej się skupiła, może usłyszałabym ciche mruczenie druidów, celtyckich kapłanów, którzy tu odczytywali pozycję słońca na niebie i zarządzali siewy i żniwa. Składali ofiary bogom, a nawet, jak wierzą niektórzy, otwierali portale do innych rzeczywistości. Tu podobno swoją moc odkrył Merlin…

Czułam niesamowitą atmosferę, która przenikała to miejsce teraz, pod wieczór. Dotykałam kamienia leżącego na środku kręgu i wtedy uniosłam oczy. Naprzeciwko mnie stał Tomek i patrzył na mnie takim wzrokiem, że poczułam dreszcze na całym ciele. To było wyraźne przekroczenie naszej niepisanej, niewypowiedzianej granicy. Chwilę później – nie wiem, jak to się stało – byłam już w jego ramionach, całowaliśmy się. To był szok.

Dwa lata nikt mnie nie dotykał, nie całował

A teraz robił to ktoś, o kim często śniłam właśnie w takim kontekście. Ostatnio częściej nawet niż o mężu – co było zrozumiałe. Męża nie widziałam dwa lata, szkoda mi było pieniędzy na podróż. Potrzebowałam jeszcze kilku miesięcy, by zebrać potrzebną sumę na in vitro. Tak więc staliśmy w magicznym kręgu i całowaliśmy się. Kiedy poczułam, że powoli tracę kontrolę, i jeśli będzie chciał mnie wziąć tutaj, na tym ofiarnym kamieniu, to jeszcze mu pomogę – odsunęłam się.

– Nie – powiedziałam. – To tylko hormony. Wygłodzenie. Nie dajmy się zwariować. I nie wracajmy do tego.

Rzeczywiście potem nie rozmawialiśmy o tym, co zaszło w kamiennym kręgu, jednak coś się między nami zmieniło. Skończyły się swobodne śmiechy, rozmowy o niczym. Wystarczyło mi tylko jedno spojrzenie. Już wiedziałam Minęło dziesięć miesięcy i uznałam, że pora wracać. Nie tylko dlatego, że miałam już dość pieniędzy – mogłam jeszcze zostać trochę, dorobić więcej.

Mąż jakoś specjalnie nie ponaglał mnie do powrotu, matka namawiała, bym została jeszcze rok. Ale nie mogłam. Czułam, że wiszą nade mną jakieś burzowe chmury, i muszę uciekać, by nie trafiła mnie błyskawica. W ostatni dzień przed wyjazdem umówiłam się z Tomkiem w pubie na pożegnalnego drinka. Nie widzieliśmy się chyba od miesiąca. Nie mogłabym wyjechać bez pożegnania.

Po dwóch piwach przypomniał sobie, że musi mi oddać pożyczoną książkę. Ma ją w domu. Powiedziałam, że pójdę z nim. Szliśmy uliczkami Oxfordu w milczeniu. Weszłam do jego mieszkania. Nie wiem, kto wyciągnął rękę pierwszy. Pamiętam, jak ta błyskawica uderzyła i rozlała się po nas pożogą.

Gdy trzy godziny później opuszczałam mieszkanie, Tomek spał głęboko. Postanowiłam o tym zapomnieć. Miesiąc po powrocie do Polski udaliśmy się z mężem do kliniki in vitro. Zrobiono nam badania… i wtedy wyszło, że jestem w ciąży. Od czterech tygodni. Darek policzył szybko i wyszło mu, że to nie jest jego dziecko.

Przez pierwsze dwa tygodnie po moim powrocie miał katar i atak korzonków, więc, oczywiście, poczekaliśmy z „powitaniem”… Najpierw była wielka awantura. Nie wiem, czy mi uwierzył, kiedy opowiedziałam, co się stało. Ale stwierdził, że wierzy, i że wybacza.

– Przynajmniej nie wyrzucimy pieniędzy na in vitro, skoro dzieciak już jest – powiedział po chwili przemyślenia. – Nie będziemy o tym rozmawiać i wszystko się ułoży.

Wiedziałam, że moje uczucie nie minęło

Urodziłam dziewczynkę, Majkę. Miała niebieskie oczy ojca i moje ciemne włosy. Myślę, że te niebieskie oczęta przypominały Darkowi, że to nie jego dziecko. Starał się, lecz widziałam, że nie był w stanie wykrzesać z siebie wystarczającej dawki czułości. Majka jakby to wyczuwała. Jestem pewna, że długie rozstanie wyrządziło naszemu małżeństwu krzywdę. Naprawilibyśmy je, gdyby nie mój wyskok. Gdyby nie jego konsekwencja o błękitnych oczach.

Z drugiej strony porównywałam np. nasze rozmowy, nawet sprzed wyjazdu, z tymi, które prowadziłam z Tomkiem. Niebo, a ziemia. Czułam, że tkwię w jakiejś klatce, do której zgubiłam klucz. A może raczej zostawiłam go w Anglii. Dwa lata po porodzie miałam sen: stałam w samym centrum Stonehenge, był zmierzch, wokół mnie wznosiły się wysokie dolmeny, które promieniowały wewnętrznym światłem. Byłam całkiem sama. I tęskniłam.

Następnego dnia na facebooku ktoś mnie zaczepił. Sprawdziłam. Tomek. Dwa dni chodziłam jak zaczadziała. Wreszcie odpowiedziałam. Był w Polsce, wrócił przed miesiącem. Rozmawialiśmy na fb przez dwa tygodnie. Potem spotkaliśmy się. Pierwsze spojrzenie w oczy i już wiedziałam, że moje uczucie nie minęło. Że po prostu żyłam w zakłamaniu. On czuł to samo. To wtedy powiedziałam mu o Mai, i nie było już powrotu.

Czytaj także:
„Ojciec poleciał za spódniczką, bo miał dość humorów matki. Teraz ona zalewa się łzami, a ja muszę kłamać, że jej współczuję”
„Kuzynka to maruda, której nic nie pasuje. Żyje jak pączek w maśle ze spadku po dzianym wujku, a i tak ciągle narzeka”
„Mój mąż uwodził kobiety, pozbawiał je dachu nad głową i zostawiał z pustym kontem. Dla kasy był zdolny do wszystkiego”

Redakcja poleca

REKLAMA